A właściwie nie losu, tylko kolegi V., który wręczył mi z początku wakacji nowy krążek Agaty Karczewskiej - tym razem z Johnem Porterem. Porter generalnie nadal brzmi jak dwadzieścia lat temu, ale Karczewska robi tu ciekawe rzeczy (tak samo jak na poprzedniej płycie, która mi - jako miłośnikowi country - całkiem przypadła do gustu!); interesujący jest też teledysk z złożony z westernów z lat '20, '30 i '40!
Nazwijcie mnie przesądnym, ale nie chciałem otwierać wakacji hasłem let the slaughter begin - i nie planuję otwierać nim kolejnego roku szkolnego; dziś mamy więc idealny moment! Być może zaklęcie to wywróży nam jeszcze kilka upalnych, sierpniowych dni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz