Greta Van Fleet - amerykański zespół założony w 2012 - jest ponoć zmęczony stałym porównywaniem ich do Led Zeppelin, więc gratisowo dam im szybką wskazówkę na przyszłość: jeśli nie chcecie być porównywani do Led Zeppelin, to może nie pakujcie frazy "lands of ice and snow" do kawałka otwierającego krążek. Album Anthem of the Peaceful Army zebrał mieszane recenzje; niby fajny rock, ale muzyczne inspiracje faktycznie są tak mocne, że kapela ociera się o bycie tribute band ("rock revivalists", pisze The Rolling Stone). I faktycznie, późniejsza część płyty trochę już mnie znudziła, ale pierwszy kawałek to sześć minut solidnego grania!
O tym konkretnym utworze można przeczytać w The Rolling Stone właśnie:
...the spooky, mellotron-laced “Age of Man,” which the band demoed during an idyllic mountain cabin retreat in Chattanooga, Tennessee.
“We were isolated in the mountains on this perch looking over a range of hills in this rustic cabin right down the right from a graveyard,” Josh says. “If there’s a haunted fucking cabin, this would be the one. It was quite an experience. We set the drums up in this big room in front of a fireplace. We wanted to get out into more of a wilderness setting because that’s where these things become clear. Jake would get nice and drunk and talk to the spirits. I’d step out on the balcony and look down, and he’d just be drunk and talking off into space like nothing existed.”
Wśród nagród zdobytych przez zespół znajduje się... Fryderyk za najlepszy album zagraniczny z 2019? Pewnie dlatego Biedronka (mecenas kultury, pamiętajmy) rzuciła go niedawno na półki koło stoiska z kapustą!
Nieweryfikowalna teoria: amerykański zespół dostał Fryderyka, bo tworzący go bracia noszą swojskie nazwisko Kiszka; ktoś u nas zobaczył, zaśmiał się - a potem wszystko potoczyło się już samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz