Nareszcie - sprawdzanie matur z głowy, można usiąść w niedzielę z kawką oraz kolejną przygodą Tytanów za piętnaście centów! Dziś przed nami finał trylogii Boba Kanighera, w którym Tytani lecą w kosmos - but will Bob stick the landing? Widzieliśmy już na przykładzie Neala Adamsa, że zwieńczenia wielozeszytowych fabuł nie zawsze są łatwe! Historia: Nightmare in Space, autor: Bob Kanigher, data: maj-czerwiec 1970.
![]() |
Wonder Girl w mackach bestii z księżyca! To właśnie ten topos "damsel in distress", o którym wspominałem we wpisie o fetyszyzmie w The New Mutants. |
Angażowanie Wonder Girl do tej roli zawsze mi zgrzyta; jest przecież najpotężniejszą fizycznie członkinią zespołu, co wielokrotnie widzieliśmy od początku naszej przygody z Tytanami! Rozumiem rolę efektownej grafiki (bardzo fajne kolorowanie, swoją drogą), ale mam wrażenie, że Kanigher nie czuje za bardzo charakteru Donny: w tych trzech zeszytach pisana jest po prostu jako the girl, i można by pewnie zamiast niej podstawić dosłownie dowolną inną postać kobiecą. Wzdycha, płacze, całuje chłopaków na szczęście - i to właściwie tyle; już nawet świeżo wprowadzona Lilith ma w tej trylogii więcej charakteru. Powody są zapewne dwa: po pierwsze, Kanigher dopiero co wskoczył do Teen Titans; po drugie, nasz autor to scenarzysta raczej starej daty - urodził się w 1915. Bob Haney, twórca Tytanów i ich wiodący autor, też nie był w momencie ich pisania młodzieniaszkiem - ale nawet on był ponad 10 lat młodszy od Kanighera! Nie dziwi mnie więc szczególnie, że widzimy tu raczej konwencjonalny obraz postaci kobiecej.
Ale co tam dziś słychać w dekadzie disco? Ano krzyki Donny budzącej się z koszmaru, w którym widziała Mala płonącego w atmosferze Wenus. Wonder Girl is waking up screaming again!, zauważają chłopaki w swojej kwaterze - a skoro już się obudzili, to ruszają do centrum dowodzenia misji po wieści na temat czarnego kolegi.
![]() |
Mal stabilizuje pojazd i na razie nic więcej nie wynika z tego "strange cone of light"... na razie! |
Całę centrum dowodzenia misji kosmicznej pracuje nad ściągnięciem Mala z powrotem, ale ten jest pogodzony ze swoim losem: Titans -- my sister's just a kid! Try to tell her why I've bought this one-way ticket! No właśnie, dlaczego, Mal? Nie mogłeś poczekać parę dni na wspólny, dużo bezpieczniejszy lot zgodnie z harmonogramem? I tak byłbyś przecież pierwszym chłopakiem z getta w kosmosie! Tak czy inaczej, Donna (ze łzami w oczach) obiecuje: we -- we will, Mal! Ech, Kanigher, Kanigher; where's the kickass girl from the Silver Age?
Czas przygotować się do misji ratunkowej - oraz zapytać Lilith, czemu właściwie pozwoliła koledze na samotny lot. Przecież o wszystkim wiedziała!
![]() |
I tak właśnie będzie często wyglądała kasandryczna rola Lilith - zna przyszłość (lub przynajmniej jej fragmenty), ale nie może lub nie chce na nią wpływać. |
Tytani nie łykają tej odpowiedzi, ale nie czas na żale i wyrzuty! Zanim wystartują w kosmos, Donna - zgodnie z obietnicą - odwiedza jeszcze małą siostrę Mala:
![]() |
"Donna, dlaczego mój brat wybrał śmierć w kosmosie?" "Kurde, no nie wiem, młoda." |
Później, bladym świtem, czas już się przebrać i wyruszyć na misję! Wake up, Wonder Girl!, mówi Lilith; no more nightmares after tonight!
![]() |
Przy okazji mamy nieco wczesnej Bronze Age sexiness; niby to tylko kontur sylwetki przebierającej się Donny, ale konstrukcja panelu nie pozostawia wątpliwości, że ma on stanowić główną atrakcję. |
Może kawa nie zaczęła jeszcze działać, ale tego dialogu też za bardzo nie rozumiem! Czy to jakiś szok lub tajemnica, że Tytani lecą w kosmos? Przecież wszyscy ćwiczyli wspólnie, stanowią jedną załogę oraz działają według oficjalnie ustalonego harmonogramu. Może wiec Lilith ma na myśli, że wszystko skończy się dobrze - ale w takim razie skąd to podkreślenie ...now!, jakby reszta drużyny została złapana na gorącym uczynku? Wybacz, Bob, nawet te przebierające się Donna i Lilith nie odciągają uwagi od faktu, że w dymkach dialogowych mamy jakieś mambo dżambo.
Grunt, że start rakiety idzie sprawnie i Tytani są już w kosmosie!
To nie pierwszy wypad Tytanów w kosmos - w 1967 widzieliśmy przygodę Large Trouble in Space-Ville, która była utrzymana w stylistyce Silver Age na całego: z kapsuły kosmicznej nadawał rockowy didżej, laserowy desperado kradł ziemskie zabytki, a w finale było mordobicie na orbicie. Tytani, szczerząc japy, wskoczyli wtedy do przypadkowej rakiety bez żadnego treningu - skontrastujmy to więc z dzisiejszą przygodą! Na przestrzeni trzech lat dokonała się widoczna ewolucja; to właśnie ta Bronze Age seriousness, kolejne z naszych haseł na "s". Cały dzisiejszy zeszyt będzie pełen technicznej terminologii zainspirowanej autentycznymi lotami kosmicznymi; napięcie będzie płynęło z niepewności, czy uda się delikatny manewr - nie ze strzelania się na lasery z pomarańczowym kosmitą.
No, prawie.
W trakcie loty Donna rozmyśla nad wydarzeniami ostatnich dwóch numerów, co jest okazją do retrospekcji! Jak już ostatnio wspomniałem, z początku lat '70 branża dopiero eksperymentowała z formatem wielozeszytowych, ciągłych fabuł; redakcja obawiała się mocno, że historie takie mogą wyalienować osoby rozpoczynające dopiero lekturę. W poprzednim zeszycie mieliśmy retrospekcję-montaż wplecioną w narrację; tym razem dostajemy bite dwie strony zatytułowane WHAT HAS GONE BEFORE... - oto druga z nich:
![]() |
By podkreślić, że nie są integralną częścią dzisiejszej fabuły - są obwiedzione grubą, czerwoną ramką! |
Interesujący jest też styl narracji w formie tekstu towarzyszącego panelom! Daje nieco więcej swobody w podsumowaniu wydarzeń - i co tu kryć, dymki dialogowe mogłyby być nieczytelne w tych zmniejszonych panelach.
Następnie dostajemy porcję dialogów stylizowanych na "poważną misję kosmiczną" - do not deviate from navigational profiles! ETA from launch to lunar touchdown 72 hours 47 minutes! Przełączniki, instrumenty, moduły, transmitery; zdecydowanie nie jest to już Robin wskakujący na dziko do rakiety.
Czas na podział zadań; część drużyny zajmie się zaplanowaną misją księżycową, część ruszy dalej na ratunek Malowi. It's time for some good luck smooches:
![]() |
Hawk i jego lęk wysokości w kosmosie! |
No właśnie, spory braci oraz lęk wysokości Hawka to właściwie jedyne elementy przeniesione z ich własnej serii! Nie dowiadujemy się na przykład, co skłoniło ich do opuszczenia rodzinnego miasteczka; są to problemy, które każda osoba czytająca komiksy musi sobie czasem rozwiązać w głowie samodzielnie. Ja na przykład lubię myśleć, że poszli na swoje nie mogąc już znieść obiektywistycznego marudzenia sędziego Halla:
"Chłopcy, wytłumaczę wam raz jeszcze naturę dobra, zła i moralności. Otóż widzicie..."
"Ja pierdzielę, tego się nie da słuchać! Lecimy w kosmos, Don!"
Widać jednak, że Bob Kanigher czytał ostatnie przygody Tytanów - odnosi się na przykład do romantycznej rywalizacji chłopaków o względy Donny. Tytani się rozdzielają, a my możemy nacieszyć się kolejnymi efektownymi panelami:
![]() |
Zeszyt rysują George Tuska oraz Carmine Infantino; Cardy tym razem zrobił tylko okładkę. Zdecydowanie dają radę; dużo pracy liniami nadaje grafikom realizmu! |
Ziemia w tle nie jest tylko banalną kulką z kilkoma konturami kontynentów; widzimy atmosferyczne formacje pogodowe! Jestem też pod wrażeniem kolorowania; kosmos naszych rysowników jest pod tym względem dalece bardziej złożony, niż czarne tło - żółte gwiazdy. To co, jeszcze trochę astronautycznej narracji?
![]() |
SAMOTNOŚĆ ASTRONAUTY |
Nabijam się, ale dobrodusznie; to właśnie ta samotność, pustka, zimno oraz dystans od Ziemi są tu podkreślane jako źródło grozy. Ale mamy też nieco zabawnych ciekawostek:
Misja Apollo 11 odbyła się w czerwcu 1969 - nasza dzisiejsza fabuła jest więc dosłownie wyrwana z nagłówków gazet! Kiedy Tuska i Infantino rysują rakiety oraz moduł księżycowy, rysują supernowoczesną technologię; świętują historyczny sukces Stanów w wyścigu kosmicznym.
![]() |
SAMOTNOŚĆ ASTRONAUTKI |
Czas na odmienną porcję horroru - owszem, samotność jest straszna... ale co, jeśli Donna wcale nie jest sama?
![]() |
"What is this, some kind of a Nightmare in Space?" - Speedy, byłeś tak blisko zafundowania nam tytułu zeszytu! |
Przenieśmy się do drugiego modułu, w którym Kid Flash oraz Lilith próbują ocalić Mala! Przed nimi klasyczny dylemat: wiara czy szkiełko i oko?
![]() |
"I know... I know... I know!" |
Całkiem fajny dialog - mówię wam, świeżo wprowadzona Lilith ma tutaj więcej charakteru niż Donna! Pojazd Mala zostaje namierzony; dochodzi do zbliżenia, ale o dokowaniu nie ma mowy: brakuje do tego zarówno sprzętu, jak i precyzji. Kid Flash musi więc odbyć spacer kosmiczny po kolegę... ale niespodziewanie pojazd obraca się i zrywa kabel bezpieczeństwa!
![]() |
Emocjonująca scena i świetne kadry - ponownie, warto docenić wrażenie pustki oraz kolory (szczególnie na kombinezonach)! |
We'll be swinging cats in this funny space-disco! Oj, tak, szykujcie się na jive-talk ze strony Mala; to w końcu lata '70! Ale ważne, że kolega został uratowany z narażeniem życia (...z tarapatów, w które sam się wpakował na wyraźne własne życzenie - ale nie bądźmy już tacy czepialscy)!
A na księżycu - impreza! GREETINGS!
![]() |
ZABAWNE NIEPOROZUMIENIE, ODDAJEMY WAM WSZYSTKO, ZIEMIANIE! Tylko czemu kosmiczne misie niosą Donnę jak wór kartofli? |
Widać tu jeszcze echa Silver Age! Obecność kosmitów jest tym bardziej osobliwa, że nie wnosi żadnych szczególnych fabularnych komplikacji - ot, zabrali aparaturę misji Apollo 11, po czym oddali ją bez niepotrzebnych ceregieli. Rozumiem, co Kanigher chciał zrobić: "Tytani przylatują na miejsce i widzą, że ślady poprzedników zniknęły" to fajny narracyjny haczyk, ale rozwiązanie wydaje mi się nieco bez ikry - jakby chciało pogodzić silly space aliens z lat '60 z niepokojącym horrorem z lat '70.
![]() |
Historia misiów to sztampowe kosmiczne mambo dżambo, ale zamieszczam kadr z racji na zbliżenie na twarz: spójrzcie, to w 100% kosmiczny miś! |
Wszystko dobre, co się dobrze kończy etc., etc.:
![]() |
Wonder Girl Kanighera: 40% crying, 40% kissing, 10% undressing, 10% experiencing existential dread in space |
A-ha, mam was! To wcale jeszcze nie koniec, czas na jedną ostatnią komplikację! Gdy Tytani wracają na Ziemię, na pokładzie modułu zaczyna dziać się coś niedobrego. Wh-what's happened? Gasp-gasp-wh-who are those horrible creatures?
![]() |
Oh no! |
Ale i ten problem zostaje wyjaśniony i rozwiązany w dwóch panelach:
![]() |
Kid Flash, to ty? Tradycyjnie to średnio rozgarnięty chłopak, a tu proszę! Albo Kanigher nie trzyma się charakteryzacji, albo nasz młody sprinter nieco dorósł. |
All in all, it wasn't too bad! Chociaż finał historii wydaje mi się rozdarty pomiędzy erami, jest to jednak całkiem efektowna przygoda - i to bardzo ładnie zaprezentowana wizualnie. Najwięcej zastrzeżeń mam do charakteryzacji: motywacja Mala jest raptem naszkicowana, Donna zachowuje się zupełnie jak nie ona, Kid Flash nagle prezentuje się jako kompetentny astronauta... krótko mówiąc: widać, że Bob Kanigher nie czuje tych postaci tak dobrze, jak Haney. Ale Haney nie wróci jeszcze przez dobrych kilka numerów - kreatywne stery przejmie teraz Steve Skeates, którego znamy już z serii The Hawk & The Dove! Spodziewajcie się więc, że Hank i Don będą nadal odgrywać całkiem istotną rolę... a jak będzie wyglądał ton? Zapowiedzi dostarcza nam after-credits scene z dzisiejszego zeszytu:
![]() |
Cool, let's get ready for some scares! |
~.~
Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz