niedziela, 22 stycznia 2023

Panele na niedzielę: Citadel of Fear!

Previously on Panele na niedzielę: scenarzyści Marv Wolfman i Len Wein zapragnęli odnieść się na łamach magazynu do napięć rasowych w Stanach; redaktor Carmine Infantino wystraszył się kontrowersji i postawił weto. Do napisania oraz narysowania historii od nowa został na szybko ściągnięty Neal Adams, wówczas młody zdolny, z dwuletnim dopiero stażem w DC. Tytani nie leżeli w kręgu jego zawodowych zainteresowań (Adams znany jest głównie z późniejszego odciągnięcia Batmana z serialowo-kampowej charakteryzacji w mroczniejsze rejony), ale spróbować wypadało! I tak właśnie dostaliśmy fabułę Titans Fit the Battle of Jericho, która stanowiła początek trylogii Neala Adamsa - trylogii, w której nie tylko próbował zwieńczyć w miarę spójnie kończącą się Silver Age, ale również wykorzystać Hawka i Dove: parę nastoletnich braci-superbohaterów, których własny magazyn szedł właśnie do likwidacji.

Czy Adams podołał tym ambitnym planom? Moim zdaniem nie - ale zobaczmy, jak próbuje! Historia: Citadel of Death, autor: Neal Adams, data: maj-czerwiec 1969. 

Mina Donny mówi wszystko: "hej, chłopaki, ale nie będziemy robić sztampowej fabuły z dwoma kogucikami rywalizującymi o dziewczynę? Ej, chłopaki? Chłopaki?!"

Yeah, so we're not off to a good start; okładka zapowiada najnudniejszy możliwy crossoverowy wątek, a w środku zeszytu wcale nie jest lepiej. W wyniku klasycznego Nieporozumienia (™) Tytani oraz Hawk i Dove zaczynają się tłuc już od pierwszej strony; ścigali tego samego łotra, wleźli sobie w drogę, jedni uznali drugich za złoczyńców - słowem, najstarsza team-upowa klisza gatunku.

"Hawk and Dove! They're wanted by the police!" - zgadza się, we własnej serii chłopaki działają na pograniczu prawa, a ich największym krytykiem jest ich ojciec-lokalny sędzia! Uzasadnienie Robina nie jest więc najgorsze.

Naparzanka trwa! Nie jestem tu przesadnym entuzjastą kreski Adamsa; skupia się niemal wyłącznie na postaciach, odpuszczając tła, a postacie te są do tego wygięte w czasem wręcz karykaturalne action poses. Z jednej strony - taki dynamiczny visceral style to jego późniejszy znak firmowy; z drugiej - ograniczenia czasowe i rysowanie zeszytów na szybkie zastępstwo raczej tu nie pomogły. So anyways, Hawk i Dove w konfrontacji z czwórką Tytanów dają sobie radę zaskakująco dobrze; punktem zwrotnym boju jest...   

Speedy strzelający swoją psychodeliczną strzałą (💖)...

...oraz Donna zagrożona przez nemesis Hawka - drewniane skrzynie! Jeśli to celowe nawiązanie do własnej serii chłopaków, to czapki z głów - Hawk został tam bowiem znokautowany przez podobne skrzynie i trafił nawet do szpitala. Teraz Hank nie pozwoli skrzyniom skrzywdzić nikogo więcej! Bohaterskim skokiem odciąga Wonder Girl ze strefy zagrożenia, co staje się punktem wyjścia do bardziej stonowanej rozmowy obu grup... pomaga też, że Hawk ma zajęte ręce:

Flirtowanie zaczyna się dokładnie w tej sekundzie - i Donna wydaje się z miejsca zainteresowana ptasim kolegą! W sumie może nic dziwnego, bo w porównaniu z chłopięco wyglądającymi Tytanami Hawk jest rysowany jak real hunk of a man.

Speedy nie ukrywa zazdrości - randkował przecież z Donną - ale nie czas na spory! Młodzież błyskawicznie rozpracowuje teleport, którym uciekł łotr; okazuje się, że ma on dwa ustawienia lokacji docelowych. Czas podzielić się na grupy!

Donna przez cały ten czas nadal nie zlazła z ramion Hawka - i spójrzcie, jak się jarzy na pierwszym panelu powyżej!

Teleport wypluwa Donnę, Hawka i Dove w Istambule, gdzie Wonder Girl musi już opuścić Gniazdo Jastrzębich Rąk - trzeba bowiem oklepać strzegących maszyny wartowników z karabinami; wizualnie nic ciekawego, ale dla podkreślenia lokalnego kolorytu żołdacy noszą fezy. Istambuł był jednak ślepym zaułkiem - główna baza niegodziwców mieści się w Berlinie: 

Przypomnienie zawiłej struktury organizacji: w zeszłym zeszycie łotrem był niejaki Fat Cat, który z kolei był podwładnym widocznego powyżej "regional leader NG-3". NG-3 lata zaś na posyłki wielkiego szefa siedzącego nad szachownicą. Wielki szef jest z kolei pionkiem tzw. Strendżer Thingsów, międzywymiarowych zielonych obcych szykujących się do inwazji na Ziemię. Uff!

NG-3 odpala najbardziej klasyczną z klasycznych pułapek - zwierające się ściany, a właściwie (ponieważ jesteśmy w Istambule) zwierające się tureckie kolumny:

OH NO HOW WILL THEY EVER GET OUT OF THIS ONE

Neal Adams też chyba nie wie, bo nasza trójka nie ucieka! Kolumny już, już mają ich zgnieść, gdy nagle pojawia się dziwna turecka statua, która - ziejąc zielonym gazem - usypia Donnę i braci. Ale... dlaczego? Przecież jeszcze w poprzednim numerze wielki szef kruszył w dłoni figury szachowe wołając efektownie TEEN TITANS MUST DIE! I co? I jajco, Neal Adams zapisał się w kozi róg, odwołuje się więc do gatunkowej sztampy - i to bez żadnego dowcipu czy zabawy z konwencją. Generalnie Adams próbuje napisać efektowną, poważną historię akcji - i w rezultacie ograne "pozwolę wam na razie żyć" wypada to naprawdę biednie.

A jak tam radzi sobie drugi zespół?  Otóż - w podziemnych tunelach pod Berlinem - chłopaki stawiają czoła pancernemu pociągowi, którym jadą uzbrojeni w laserowe karabiny strażnicy:

Oddam tu sprawiedliwość Adamsowi: pociąg pancerny w tunelach pod Berlinem i nawalanka na lasery brzmi fantastycznie!

Jeszcze wam mało? A co powiecie, jeśli pociąg pancerny wysunie nagle nogi i zmieni się... w mecha-karalucha?

Po raz pierwszy na kartach Tytanów - double-page spread!

Robin, Speedy i Kid Flash rozgonili wartowników na cztery wiatry, ale mechakaraluch to już dla nich za dużo! Tym razem wielki szef bierze się już za wstawanie z fotela, by administer death's final sting to those three... ale przez międzywymiarowy komunikator nadchodzi wiadomość: you will not... repeat... not end the lives of the Titans! Obcy żądają, by dostarczyć im jak najszybciej Robina i Kid Flasha, więc tym razem mamy przynajmniej jakieś uzasadnienie darowania chłopakom życia. Tym mocniejsze mam jednak wrażenie, ze Neal Adams pisze to wszystko bez planu, ładu i składu; o ileż wszystko to miałoby więcej sensu, gdyby scenę kontaktu z obcymi przesunąć nieco wcześniej!

Ano właśnie, jak tam Donna, Hawk i Dove? Otóż kombinują, jak tu prysnąć z tureckiego lochu; Donna i Hawk tłuką z bara w drzwi, ale Dove tłumaczy im, że nie ma to sensu:

Dove dostaje swój "intelektualny" moment!

Donna uderza o siebie amazońskimi bransoletami, by wyprodukować iskrę... od której zajmują się wepchnięte we framugę plastikowe kajdanki... co - jakimś cudem - wysadza drzwi z zawiasów.

what

Aj! Wygląda to wszystko, jakby Neal Adams przeczytał gdzieś o plastic explosives, ale nie zadał sobie trudu sprawdzenia, o co chodzi. Nasza trójka jest jednak wolna i podkrada się do teleportu, gdzie - swift, viscious seconds later - zostawia na podłodze kolejny oddział najemników i rusza do Berlina. Szybko znajdują kolegów będących w mocy mechakaralucha, a Dove znów ma okazję błysnąć:  

Fajnie, że Adams pamiętał o lęku wysokości Hawka!

Jaki sound FX może towarzyszyć unieszkodliwieniu maszyny? Może...

SFXX

Niestety, padający robot przygniata Speedy'ego! Czas odłożyć na bok interpersonalne niesnaski; Hawk i Dove ruszają do akcji ("Dove, hurry! Before it settles... there's just enough room for the two of us!"), by wyciągnąć łucznika z tarapatów:

...their might increases, doubling and redoubling itself...

Trudno nie widzieć w tej sekwencji - chyba najbardziej uczciwie dramatycznej w całym numerze - echa wcześniejszego o trzy lata momentu Spider-Mana, który stał się jedną z definiujących, klasycznych scen postaci! Oto Peter Parker przywalony przez tony żelastwa; zalewa go woda - i chłopak musi odnaleźć w sobie siłę (głównie psychologiczną), by wydostać się z pułapki!

Amazing Spider-Man #33; scenariusz: Stan Lee, Steve Ditko, rysunki: Steve Ditko

Komiksowy smaczek: przecież autor powyższej sceny, Steve Ditko, dwa lata później stworzył właśnie Hawka i Dove!

Gdy Speedy jest już wolny (Robin oraz Kid Flash zostali porwani przed przybyciem Donny i kolegów), przychodzi czas na zaplanowanie dalszego działania. Hawk nadal ma ochotę współpracować z Donną, co irytuje ledwie uratowanego Speedy'ego; Wonder Girl idzie ze mną, tym razem to wy ptaszki trzymajcie się razem!, mówi, łapiąc Hawka za ramię.

Hawk - jak na siebie - jest wyjątkowo cierpliwy; ostrzega po prostu - the hand, Robin Hood! Remove it before it ends up in your left ear! Speedy, w odpowiedzi... wali go pięścią prosto w łeb. 

Spójrzcie na ten wzrok Hawka; jest bardziej zażenowany i zniecierpliwiony, niż cokolwiek innego!

To straszliwie wymęczona sekwencja, wtłoczona tam chyba po to, by podbić dramaturgię - ale nic tu się nie klei, a już najmniej nagła charakteryzacja Speedy'ego jako ciskającego się z pięściami zazdrośnika. Przy dobrej pracy charakterologicznej może udałoby się jakoś to uzasadnić - Speedy roztrzęsiony i pozbawiony samokontroli, bo prawie właśnie zginął; wychodzą na powierzchnię jakieś jego kompleksy i brak pewności co do Donny - ale niczego takiego tu nie ma; jest tylko proste, banalne klepanie się po dziąsłach.

Poza tym gadka o dzieleniu się na zespoły i tak nie ma sensu, bo cała czwórka niedługo potem dopada  wąsatego wielkiego szefa w jego centralnym gabinecie:

"They should have all been dead by now!" - dude, don't even start

A że szala boju w berlińskiej kwaterze przechyla się na stronę Tytanów, czas na interwencję z innego wymiaru! Strendżer Thingsy wydają przerażający rozkaz:

Spoko, Hawk i Dove go powstrzymują - i to nawet bez zadyszki. W ogóle Hawk i Dove są gwiazdami tego numeru; tak być zresztą powinno, skoro już wpadają jako guest stars! 

Ptasi bracia próbują nawet wyciągnąć z wielkiego szefa jego sekrety, ale ten puchnie tylko i zamyka usta; hipnoza powstrzymuje go przed sypaniem międzywymiarowych mocodawców. Z perspektywy chłopaków - case closed!

I tu nadchodzi całkiem zabawny twist numeru - przecież Hank i Don uzyskują swe moce tylko tymczasowo, by stawić czoła jakiejś konkretnej injustice; a skoro injustice ta (z perspektywy braci - groźny smuggling ring) została już rozmontowana...  

Hej, a porwanie Robina i Kid Flasha to już nie injustice godna transformacji? Ale dobra, nie czepiajmy się!

Speedy próbuje się pokajać i przeprosić ("wybaczcie, koledzy, nie byłem sobą; to Neal Adams potrzebował na szybko jakiegoś taniego konfliktu") - dobre i to - ale Hank i Don już się ulatniają! Zostajemy więc z kolejnym cliffhangerem; Speedy i Donna są osamotnieni w berlińskiej bazie... i to na ich barkach jest odnalezienie porwanych kolegów:

A ci są już hen, w innym wymiarze! Ale po co...?

A na finał - jeszcze jeden surrealistyczny panel!

Next issue... HALFWAY TO HOLOCAUST! Nie ma co, Neal Adams umiał wymyślać efektowne tytuły...

...szkoda tylko, że cała reszta jest tu taka by the numbers. To nie jego postacie, nie jego magazyn - i w pełni to czuć; w jego interpretacji Teen Titans nie ma po prostu zupełnie nic teen. W głównych rolach bez żadnego problemu można by osadzić Justice League czy Avengersów; dalej byłaby to schematyczna nawalanka z najeźdźcami z innego wymiaru. Oryginalna historia ze Strendżer Thingsami - The Dimensional Caper Boba Haneya - była udana dzięki osadzeniu jej w szkolnych realiach oraz prawdziwemu duchowi zabawy! Czym innym jest bowiem walczyć z inwazją w znanych szkolnych salach, w bibliotece czy w sali gimnastycznej - bawiąc się rewizytami, które każdy nastolatek ma pod ręką na co dzień, jak kreda czy gaśnica - a czym innym napisać poważną, pompatyczną historię o tajnej bazie w podziemiach Berlina.

Neal Adams postawił na high-octane action, ale sekwencji walk był zwyczajnie za dużo, a do tego nie były zbyt ciekawe artystyczno-choreograficznie (chociaż - oddajmy Adamsowi honor - ten double-page spread z berlińskim mechakaraluchem...). Powiem może tak: zazwyczaj do omówienia komiksu z Silver Age wykorzystuję 22-25 ilustracji; czuję wtedy, że przedstawiam wszystkie kluczowe plot points. Przy Citadel of Fear wystarczyło mi ich 19, a spokojnie mógłbym zejść do 17; nie mogłem jednak oprzeć się SFX brzmiącemu "SFXX"! It's just such a plot-light issue.

Przed nami zakończenie trylogii Neala Adamsa - czy pójście w full weird w innym wymiarze tchnie więcej kreatywnej energii w zwieńczenie fabuły? Przekonamy się, miejmy nadzieję, już za tydzień!

~.~

Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz