Matury zakończone, czas na Knédżi! Czy faktycznie czytałem w tym czasie same lekkie głupotki? Prawie; dwa razy beletrystyka, dwa razy non-fiction! Niech zatem Blade wypowie sakramentalne słowa:
No raczej! Nasza pierwsza pozycja to...
...The Last Ritual autorstwa S. A. Sidora, kolejna - po Wrath of N'Kai - powieść osadzona w uniwersum gry planszowej Arkham Horror. Wrath of N'Kai była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem: nie podejrzewałem, że książka oparta na grze planszowej (no i na Lovecrafcie, ale nie oszukujmy się: Arkham Horror to już coraz bardziej własne, odrębne uniwersum) będzie tak dobrą pulpową zabawą. Była tam hrabina-złodziejka, all sexy and European, oraz młodociana taksówkarka, all street-wise and scrappy; together they fight crime do crimes - and fight monsters. Hey, I know a winning formula when I see one!
Trochę więc szkoda, że druga powieść z serii jest pisana przez innego autora oraz opowiada o zupełnie innych postaciach. Nie da się jednak ukryć, że protagonista The Last Ritual - malarz-dżentelmen Alden Oakes - to bohater dużo bardziej w stylu Lovecrafta! Po zagranicznych wojażach wraca on do Arkham, gdzie zostaje zaproszony do lokalnego towarzystwa artystów i artystek; wydarzeniem sezonu jest wśród nich wizyta hiszpańskiego surrealisty, który wydaje się nawet bardziej osobliwy, niż artyście przystoi. Szybko pojawiają się trupy, a w tle przewija się sam Harry Houdini - co jest tym bardziej urocze, że Houdini był bohaterem jednego z oryginalnych tekstów Lovecrafta, Under the Pyramids!
Opowiadanie to spodobało się Houdiniemu tak bardzo, że nawiązał znajomość z Lovecraftem i nawet zamawiał u niego dalsze prace; dogadywali się dobrze jako popularyzatorzy naukowego sceptycyzmu. Wywracam zawsze oczami, gdy ktoś pisze o Lovecrafcie jako o "samotniku z Providence"; pierwszy przyznam, że Howard miał swoje dziwactwa, ale akurat w zdobywaniu przyjaciół, prowadzeniu korespondencji czy wręcz zapraszaniu znajomych na wycieczki po ukochanej Nowej Anglii był niezrównany. "Samotnik" to wybitnie jego świadoma kreacja sceniczna, trochę jak gospodarz starego telewizyjnego programu z horrorami - w trupim makijażu siedzący wśród pajęczyn i ubrany w staromodny frak.
Wracając do samej powieści: to relatywnie sprawny pastisz Lovecrafta, ale - na swoje nieszczęście - nieszczególnie wciągający. Alden jest w miarę sympatyczny, fabuła w miarę interesująca; wszystko jest tam w miarę, i po odłożeniu słuchawek (wciągnąłem The Last Ritual jako produkcję studia Graphic Audio) nie czułem przesadnej potrzeby słuchania dalej. To powieść do rozwieszania prania, jak lubię podsumowywać tę kategorię; nie byłem nią może w żaden sposób zniesmaczony... ale it scratches that Lovecraft itch to właściwie jej jedyny raison d'être.
Colson Whitehead zrobił na mnie wrażenie powieścią Harlem Shuffle; gdy przeglądałem jego dorobek twórczy, zaskoczyła mnie obecność w nim... stuprocentowo gatunkowej książki o zombie. Brzmiało to jak coś kompletnie innego niż dyskusja o historii czarnej społeczności - a bardzo szanuję autorów, którzy nie zamykają się na jednym poletku!
W Zone One sama apokalipsa zombie - aspekt, na którym skupia się wiele fabuł z tymi stworami - to już przeszłość; it's all about the cleanup, the reconstruction, the rebuilding. Mark Spitz, nasz narrator, pracuje w jednym z oddziałów oczyszczających Manhattan; to trochę, jak w słynnym cytacie opisującym żołnierski los podczas pierwszej wojny światowej, months of boredom punctuated by moments of terror. Zombie wciąż tam są, ale - przy zachowaniu minimum rozsądku oraz zasad BHP - nie stanowią przesadnego zagrożenia; Mark ma więc czas na wspominanie starego życia, starego świata. Ma, jak wszyscy ocaleli, czas na wspominanie tej nocy i tworzenie w głowie różnych opisujących ją narracji. Ma czas na wspominanie dramatycznych czasów apokalipsy; ma czas na rozważanie, jak wszyscy zmienili się w jej trakcie.
Praktycznie wszyscy cierpią na PASD, post-apocalyptic stress disorder - i nikt nie wie właściwie, czy to realna jednostka chorobowa, czy buzzword chcącego robić karierę psychologa... ale z czytelniczej perspektywy łatwo odczytać PASD jako PAST, dosłowne chorowanie na przeszłość. Dowiadujemy się, czym żyją ludzie po apokalipsie; widzimy organizację nowego społeczeństwa i jego specyfikę. Szczególnie zabawne wydawały mi się firmy robiące sobie marketing przez przyznawanie oddziałom praw do szabrowania z ruin towarów ich produkcji - ale tylko z metką do trzydziestu dolarów!
Zombie gdzieś tam są i potrafią wciąż być zagrożeniem, ale przede wszystkim jest to powieść o przeszłości, wspomnieniach, autonarracji własnego życia. Nie jest to jeszcze powieść tak technicznie sprawna jak Harlem Shuffle, ale jest przecież niemal o dziesięć lat wcześniejsza - widać w niej jednak elementy, które tak podobały mi się u późniejszego Whiteheada. Tagline na okładce - a zombie novel with brains - to straszny suchar, lecz nie mogę się z nim nie zgodzić: mamy tu sprawne połączenie prozy gatunkowej z bardziej literacką narracją. Nie spodziewajcie się po prostu angażującej intrygi; siedzimy w głowie Marka, w jego przeszłości i rozważaniach. Not really groundbreaking... but definitely solid.
John McPhee, zdobywca Pulitzera związany z The New Yorker, na łamach Uncommon Carriers zabiera nas nie w jedną podróż, a w cały ich wachlarz. Trafiamy za kierownicę osiemnastokołowca, na rzeczną barkę, do pociągu towarowego - wszystko po to, by zobaczyć obraz amerykańskiego transportu oraz ludzi, którzy związali z nim życie. Które ze stanów są lubiane przez kierowców ciężarówek, a które nie - i za co? Jakie problemy wiążą się z transportowaniem niebezpiecznych ładunków? Jeśli przeciętny właściciel osobówki może myśleć o sto metrów do przodu - to jaki dystans musi mieć nieustannie w mózgu kierowca wielotonowego osiemnastokołowca? Co zrobić, gdy na zjeździe straci się kontrolę nad pojazdem? Dlaczego sterowanie rzecznym holownikiem wymaga doskonałej znajomości fizyki - i jakie nietypowe widoki można zobaczyć na rzece? I co ma do tego wszystkiego Henry David Thoreau?
Uncommon Carriers to zbiór esejów, w którym odnajdziemy odpowiedzi na wszystkie te pytania - i w naturze podobnych publikacji leży, że jeden esej spodoba się bardziej, inny mniej. Ten otwierający książkę, opowiadający o kierowcach ciężarówek, jest moim zdaniem najmocniejszy; bogaty w detale, w portrety charakterów, w interesujące technikalia. Tekst o Thoreau zaskoczył mnie zmianą nastroju, ale koniec końców mnie kupił; trudno było mi za to wciągnąć się w opis korporacyjnej machiny firmy kurierskiej UPS. Ale wiecie, different folks, different strokes; może u was byłoby wręcz odwrotnie?
Tak czy inaczej, połknąłem tę książkę w ekspresowym tempie; podobało mi się to zawieszenie gdzieś pomiędzy przyziemnym reportażem a literackim esejem (reportażu jest tu jednak dużo więcej). Obecnie niektóre fakty może być odrobinę przeterminowane - zbiór ten ukazał się w 2007 - ale nie wpłynie to raczej na przyjemność płynącą z lektury; a jeśli zdarzyło wam się zarabiać wirtualne dolce w American Truck Simulator - jest to wręcz lektura obowiązkowa.
(Tak jest, dla wielu osób odprężającą grą lockdownu była Stardew Valley - and I like it too, sure, ale to wirtualne amerykańskie drogi międzystanowe zaspokajały wtedy moją tęsknotę za otwartą przestrzenią!)
Anglisto, pytacie, skąd czerpiesz swoją zdumiewającą wiedzę o tych komiksowych pierdołach? Ano czytam wywiady, słucham podcastów, grzebię w historycznych tekstach... Podobnymi rzeczami zajmuje się Brian Cronin - z tą różnicą, że on te wywiady prowadzi! Jego książka Was Superman a Spy?: And Other Comic Book Legends Revealed to kompilacja ponad stu branżowych anegdot wyjętych z jego internetowej kolumny.
Książka składa się z trzech głównych działów - DC, Marvel oraz inne wydawnictwa - z których każdy podzielony jest na podrozdziały dotyczące konkretnej postaci lub zespołu. Cronin próbuje pogodzić akademicką perspektywę chronologiczno-historyczną z "ciekawostkowym" ujęciem tematycznym, co czasami jest karkołomnym przedsięwzięciem - ale ostatecznie, pomimo odrobiny chaosu, wydaje mi się wyjść z tej próby zwycięsko.
Wbrew tytułowi nie jest to jakiś mythbusting, a po prostu zbiór ciekawostek; i nie chcę się tu kreować na nie wiadomo jakiego znawcę, ale większość z nich znałem od lat. Spójrzcie chociaż na okładkę: wiecie, że chociaż Bob Kane przez lata zawłaszczał autorstwo Batmana, to dużo bardziej istotny dla postaci jest wkład jego współpracownika, Billa Fingera? Albo że William Moulton Marston, autor Wonder Woman, był twórcą wczesnej wersji wykrywacza kłamstw (i nie tylko)? Albo że Elvis Presley był fanem Kapitana Marvela Juniora - do tego stopnia, że pożyczył nawet od niego fryzurę i (później) pelerynkę? Yeah, sure, sure, of course, powie ktoś, that's like comics history 101 (102-103, maybe). Jeśli jednak ktoś nie siedzi w tej branży po uszy, it will probably all be super cool stuff, zaś kolekcja Cronina będzie skarbcem podobnych drobiazgów! Skłamałbym zresztą mówiąc, że sam nie dowiedziałem się podczas lektury czegoś nowego; nie miałem na przykład pojęcia, że Ray Palmer - The Atom - to hołd wobec prawdziwej osoby, zaś Nightcrawler z X-Menów został oryginalnie stworzony jako postać mająca wystąpić w Legionie Superbohaterów u DC. W książce znajduje się nawet reprodukcja oryginalnej grafiki, która go przedstawia - i jest to tylko jedna z wielu ciekawych ilustracji!
Czasem Cronin wysnuwa jakiś wniosek, z którym osobiście bym dyskutował, czasem zaś jest nieco chaotyczny w narracji, ale ogólnie Was Superman a Spy? to sympatyczna, popularyzatorska pozycja, która z pewnością ubawi was zabawnymi anegdotkami - oraz dostarczy konwersacyjnego materiału na kolejne drinkowanie ze znajomymi. Hej, wiecie, że Wolverine z początku miał być naprawdę rosomakiem, takim sztucznie super-wyewoluowanym? Podobnie jak w przypadku Uncommon Carriers poczujecie jednak, że książka ta ukazała się w 2009; przydałoby się już nowe, zaktualizowane wydanie. W momencie pisania tego tomu ledwie co ukazał się pierwszy kinowy Iron Man - a dekada interakcji pomiędzy kinem a komiksem to materiał na cały nowy rozdział!
Tym razem nagroda magazynu literackiego Knédżi wędruje do... Was Superman a Spy?: And Other Comic Book Legends Revealed Briana Cronina! Nie jest to rekomendacja bez zastrzeżeń, ale to zdecydowanie najbardziej unikalna pozycja z tych zaprezentowanych dzisiaj - i nie byłbym sobą, gdybym nie spojrzał przychylnie na próbę popularyzacji historii komiksu. Książka Cronina, chociaż miejscami chaotyczna, odmalowuje dobry obraz tej szalonej branży, w której artystyczny zamysł zderza się nieustannie z realiami biznesowymi, a zawiłe relacje interpersonalne mogłyby stanowić kanwę fascynującej soap opery!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz