Powracamy do New Mutants! Zajmowaliśmy się już samą serią, zajmowaliśmy się obecnością popkultury na jej łamach - naszedł czas, by omówić obecne w niej wątki fetyszystyczne. Dla żadnej osoby zaznajomionej z historią X-Menów nie jest chyba tajemnicą, że była to jedna ze słabości Chrisa Claremonta, wieloletniego scenarzysty tytułu! So let's all be adults here today; absolutnie nie jest moim celem nabijanie się z autora czy wartościowanie czyichkolwiek preferencji. Spójrzmy lepiej na przykłady tego typu tematyki oraz zadajmy sobie dwa fundamentalne pytania: skąd się to wszystko wzięło... oraz co z tego wynika?
![]() |
Scenarzyści nie mają zazwyczaj przesadnego wpływu na okładki, ale i tam pojawiał się czasem ktoś związany! |
Fetyszyzm oraz superbohaterowie to koncepty nierozerwalnie związane, jak przypomina stara anegdotka o dzieciaku, który znajduje w szafie rodziców maski, kajdanki oraz obcisłe stroje - i dochodzi do jedynego sensownego wniosku: wow, my parents are secretly superheroes! Już we wczesnej erze komiksu superbohaterskiego popularnym manewrem było regularne zakuwanie bohaterów i bohaterek w kajdany, wiązanie czy zamykanie ich w różnej maści klatkach i pułapkach śmierci. Był to wymóg awanturniczej konwencji; trzeba było jakoś sprzedać poczucie zagrożenia, ale przecież nie godziło się po prostu zastrzelić zamaskowanego herosa! Nakładał się na to stary topos damsel in distress, piękności wymagającej ratunku; czasem była to dziewczyna bohatera, czasem wierny pomocnik - grunt, że ktoś zazwyczaj spędzał część numeru zakneblowany w bandyckiej kryjówce. Można tu postawić tezę, że pierwiastek fetyszystyczny był w narracjach superbohaterskich silniejszy niż w kryminale czy powieści przygodowej (które przecież posługiwały się podobnym instrumentarium) za sprawą kostiumów; kostiumów, które zawsze były odrealnione, przerysowane, totemiczne wręcz w naturze. Pytanie czy to praktyczny kostium? zawsze grało drugie skrzypce wobec czy wizualnie prezentuje się atrakcyjnie na papierze?
Już Joe Shuster, współautor samego Supermana, dorabiał rysując fetyszystyczne grafiki dla alternatywnego magazynu Nights of Horror:
Więcej na ten temat można przeczytać w solidnym opracowaniu Superman: The High-Flying History of America's Most Enduring Hero autorstwa Larry'ego Tye - gdzie wyczytacie na przykład, dlaczego Shuster musiał sobie dorabiać (sprzedał prawa do postaci za $130 i przegrał proces z wydawnictwem; to generalnie smutna historia, ale po latach doczekał się sprawiedliwości).
O ile dla Shustera fetyszyzm był po prostu fuchą na boku, o tyle twórca postaci Wonder Woman - psycholog William Moulton Marston - świadomie wlewał go do swoich komiksów wiadrami. Jak to zwykle bywa, jest to materiał na całą osobną analizę... ale dość powiedzieć, że Marston był niezwykłą postacią, szczególnie jak na lata '40: żył w poliamorycznym związku z żoną oraz asystentką (obie miały wpływ na stworzenie Wonder Woman), był twórcą wczesnej wersji wykrywacza kłamstw (stąd Lasso of Truth dzierżone przez bohaterkę), zaś progresywny jak na owe czasy feminizm splatał się w jego wydaniu z teorią osobowości opartą na dominacji i posłuszeństwie.
![]() |
Zarówno jedno, jak i drugie mogło mieć według Marstona pozytywne i negatywne aspekty; Wonder Woman została przez niego celowo stworzona, by propagować zdrowe wzorce, oparte na miłości, nie przemocy. |
Wyczerpującą analizę biograficzną Marstona, jego partnerek oraz ówczesnego ruchu feministycznego można znaleźć w nagrodzonej American History Book Prize książce The Secret History of Wonder Woman. Jej autorka, Jill Lepore, to uznana amerykańska historyczka - na mojej półce stoi też na przykład jej historia Stanów zatytułowana These Truths (wydana po polsku jako My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych)!
To tylko dwa przykłady; gdybym uczciwie chciał usiąść do analizy wątków fetyszystycznych w komiksie superbohaterskim, to powinienem poświęcić temu nie (tradycyjny już) osobny wpis, ale osobnego bloga. Odziana w purpurowy kostium Yvonne Craig - Batgirl z serialu z Batmanem - dosyć sugestywnie krępowana na telewizyjnym ekranie w latach '60? Frank Miller making subtext into text i interpretujący dzierżącą pejcz Catwoman jako zawodową dominatrix? There's loads of it...
...i to, jak być może już widać z tego wpisu, zwykle po stronie DC - Marvel w porównaniu kultywował raczej grzeczny imidż. Najbardziej ekscytującym wątkiem w ich komiksach był zapewne trójkąt miłosny Reed Richards/Sue Storm/Namor... ale nawet to raczej konwencjonalna dynamika z panią rozdartą pomiędzy heroicznym dobrym chłopakiem a seksownym bad boyem.
I wtedy właśnie na scenę wkracza Chris Claremont. By przypomnieć:
![]() |
Goli X-Meni zamknięci w klatkach, Storm w bieliźnie przykuta do krzyża, Emma Frost w gorsecie i butach do uda... nie chcę powtarzać dowcipu, ale fakty pozostaną faktami: dla X-Menów to po prostu sobota. |
Czy wątków takich jest mniej w The New Mutants, tytule o bardziej nastoletnim zacięciu? Not on your life; podczas ponownej lektury serii - oraz wiedząc, z perspektywy lat, więcej o autorskich gustach Claremonta - byłem wręcz zaskoczony, z jaką częstotliwością przewija się fetyszystyczna tematyka. W jednej z wczesnej przygód mutanci udają się do amazońskiej dżungli, gdzie odnajdują miasto Nova Roma, enklawę starożytnego Rzymu; dawno temu widziałem tu po prostu another crazy comic book concept, ale teraz zapaliła mi się w głowie lampka: oho, Claremont będzie się teraz spełniał z naoliwionymi gladiatorami i niewolnikami!
And sure enough, chłopaki raz-dwa kończą w rzymskim lochu:
![]() |
"...to become slaves of Nova Roma." Claremont uwielbiał motyw walk na arenie; w samej serii "The New Mutants" przewija się kilkukrotnie. |
Roberto i Sam przez jakiś czas realizują się w prestiżowej (not really) karierze gołych gladiatorów; u dziewcząt zaś w porównaniu miód, malina - zażywają kąpieli i sączą wino jako potencjalne domowe niewolnice:
![]() |
Ale oczywiście nikt ich finalnie w żadną niewolę nie sprzedaje, więc zostaje im z tej przygody winko i spa. Komu lepiej? |
Mniej luksusowo wygląda późniejszy pobyt w lochu Magik, która zostaje pojmana przez asgardzką czarodziejkę Enchantress:
![]() |
"Thou shalt serve me, Illyana. And eventually -- love me." Czy to Nova Roma, czy Asgard - wszyscy są bardzo zaaferowani tematyką niewoli, kontroli, miłości! |
Bycie przykutym gdzieś w bieliźnie to najwyraźniej obowiązek kontraktowy X-Menów! And yeah, I know it's not ideal that we have a teenager doing that here, ale cóż mogę powiedzieć; czegokolwiek nie sugerowałaby różnica wzrostu pomiędzy Magik a Enchantress, na tym etapie New Mutants to na szczęście raczej młodzi dorośli, nie jakieś wczesne liceum.
Lecz co poradzić, jeśli sztandarowi rywale X-Menów ubierają się tak:
![]() |
Wysokie buty, obcisła skóra, palcat w dłoni! Alternatywnie: goła klata i ciemne okulary! A, i tak - tata Sunspota ubiega się o członkostwo. Family drama! |
Oh, the Hellfire Club! Warto przypomnieć, że organizacja ta jest inspirowana jest historycznym klubem o libertyńskim zacięciu. Jeśli chodzi o tematykę fetyszystyczną - trudno ich przebić! Hellfire Club to z jednej strony elitarny klub towarzyski, z drugiej zaś konsorcjum biznesowe; zamiast terroryzować ludzkość i rzucać czołgami jak Magneto - wolą zdobywać władzę na światem krok po kroczku, transakcja po transakcji, szantaż po szantażu. To jedni z moich ulubionych komiksowych łotrów, w czym sporą rolę na pewno odgrywa właśnie ten kontrast: z jednej strony ich motywy oraz działania są rozsądne i pragmatyczne... ale z drugiej - kiedy tylko mają okazję - wszyscy wskakują w te kompletnie przerysowane ciuchy! Hellfire Club nosi generalnie dwie stylówy: arystokratyczne kostiumy z brytyjskiej ery Regencji (co samo w sobie przenosi w kulturze amerykańskiej dodatkowe znaczenie - trudno o lepszy symbol ucisku niż wysoko postawiony Brytyjczyk z okolic wojny o niepodległość!)... albo obcisłe skóry, gorsety i buty do uda; sometimes it's a combination of both, too. Członkowie i członkinie klubu czasem tłumaczą jego etos: ahistoryczne i transgresywne stroje mają symbolizować sprzeciw wobec konwencjonalnych wartości współczesnego świata.
To which I say: kids, you don't need to explain your cool clothes to anybody! Own it! Let your freak flag fly!
Nie miałem jeszcze okazji o nim wspomnieć na tych łamach, wiec zdradzę wam - jednym z moich ulubionych x-menowskich łotrów jest Sebastian Shaw, tradycyjnie wysoko postawiona figura Hellfire Club. Jeśli Magneto jest moim ulubieńcem z racji na złożoność charakteru i motywów, to Shaw is just the kind of guy you love to hate; cyniczny, wyrachowany biznesmen... w stroju brytyjskiego arystokraty, nawet z małym kucykiem na karku związanym wstążeczką... który nagle potrafi zerwać z klaty białą koszulę, reveal that he's an absolute beast of a man i zacząć tłuc herosów pięściami niby jakiś brytyjski Hulk. It's fun to watch him win, because he's a cool villain - and it's fun to see him lose, because he's such a bastard!
Ale wracając do tematyki fetyszyzmu: jednym z ulubionych narracyjnych gadżetów Claremonta były telepatia i kontrola umysłów; szczególnie ta ostatnia występowała u niego w kilku odmianach. Profesor X oraz Emma Frost - telepaci - stoją w narracjach Claremonta o poziom wyżej od reszty mutantów; they are, pretty literally, god-tier. Niemal każda drużyna ma też dyżurnego telepatę/telepatkę niższej rangi! Jak zgrywa się to z tematyką fetyszyzmu? Oczywiście przez motyw przejmowania nad kimś kontroli. W szeregach New Mutants robi to Karma - która nie jest pełną telepatką, ale jej moce pozwalają jej uzyskać fizyczną kontrolę nad ciałem innej osoby:
![]() |
"I am in complete control of her mind and body." |
Czego by nie mówić o Hellfire Club - to miłe z ich strony, że ubierają się akurat do tego typu zabaw! Inną wariacją na temat motywu kontroli jest Empath, Manuel de la Rocha, członek Hellions - będącej "złym" odbiciem New Mutants młodej drużyny ćwiczonej przez Hellfire Club. On również nie jest pełnym telepatą; potrafi jednak manipulować emocjami innych osób, a więc po-ta-to, po-tah-to. To dosyć porywczy i ambitny młodzieniec - na tyle, że w jednej ze scen próbuje zmanipulować samą Emmę Frost, Białą Królową Hellfire Club:
![]() |
"I can make you do anything, my dear, darling Emma -- nothing in your life, including your life, is as important as making me happy." |
Zostawiając już nawet strój Emmy, there's a defnite sexual element here - tym bardziej transgresywny, że Empath mówi tu do swojej nauczycielki. Ale kobiety pisane przez Claremonta rzadko bywają tak uległe, o czym nazbyt pewny siebie Empath szybko się przekonuje:
![]() |
Emapth to kolejna postać z gatunku "love to hate 'em" - ale i on nabiera z biegiem serii nieco interesującej głębi! Claremont był świetny w pracy charakterologicznej. |
Piszę cały czas "był", jakby już nie żył, ale mam na myśli po prostu Claremonta in his creative prime; w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych praktycznie sterował on całym uniwersum X-Menów, znając każdą postać od podszewki - co widać w ich ewolucji czy motywacjach. Wracając do Manuela:
![]() |
"With all my heart, my lord and master..." |
Również i tym razem sukces Manuela jest wyłącznie pozorny! Zwróćcie też uwagę na rasistowskie "savage"; jeśli Claremont chciał szybko zaznaczyć, że ktoś jest indywiduum wyjątkowo godnym potępienia - postać taka korzystała z rozmaitych slurs. Jako imigrant, Claremont sam był na tym punkcie wyczulony.
W innej fabule to Karma jest antagonistką, choć tak naprawdę - spoiler! - kontroluje ją złowrogi Shadow King. Tworzy się tu więc iście akrobatyczna piętrowa zależność, w której jedna postać jest kontrolowana przez drugą... a tę z kolei kontroluje trzecia. And it has Storm literally kissing Karma's feet.
![]() |
I mean, could it even get more fetish-y? |
Ktoś chyba musiałby już dosłownie nosić obrożę! Oh, wait:
![]() |
"The slaver enchantment will remain in force so long as they wear those collars." |
Loki's also into that stuff! Ale kto nie jest w historiach Claremonta? Wspomniani changelings to wilkołaczyca Wolfsbane oraz magiczny książę wilków z Asgardu, swoją drogą.
W jeszcze innej historii pojawia się kosmita-handlarz niewolników (to już chyba nas nie dziwi) strzelający z... "pleasure gun":
![]() |
PLEASURE GUNS ARE 100% MARVEL CANON |
Let's bring this stuff into the MCU! Wyobrażacie sobie - Avengersi czy Strażnicy Galaktyki strzelający się na shockpulses of pleasure? Może też nie znam się na kosmicznej ekonomii, ale może nasz kolega w czerwonym szlafroku powinien po prostu sprzedawać swoje pleasure guns, a nie taplać się w handlu ludźmi. Poza tym, projekt kosmity-handlarza looks vaguely racist, co u Claremonta byłoby dosyć zaskakujące; ostrożnie winię więc nieco zbyt łatwo sięgającego do wizualnych stereotypów rysownika.
W jeszcze innej historii Spiral próbuje przekonać Psylocke do uroków pozostania w niewoli:
![]() |
Psylocke to kolejna telepatka, a ta wielka forma to jej projekcja mentalna. Swoją drogą, ciekawostka: na tym etapie bohaterka ta jest jeszcze w swoim oryginalnym ciele! |
Czy Spiral nie brzmi nieco jak echo Wonder Woman Marstona? Rzecz jasna, w tym układzie jest negatywną postacią... but still.
I może nie będzie to stuprocentowo kategoria "fetyszyzm", ale na dowód, że nie tylko panie pojawiają się u Claremonta w negliżu - goły Magneto!
![]() |
Nie będę kłamał, golenie się brzytwą pod prysznicem wygląda super! |
Ostatni z paneli będzie zaś skokiem w nieco inną stronę! W jednej z wczesnych fabuł The New Mutants (zeszyt #4), nauczycielka grupy jest prześladowana przez tajemniczego dręczyciela; okazuje się nim jej inny uczeń, który - zdemaskowany - żałuje swojego postępowania i tłumaczy się następująco:
![]() |
Okazuje się, że prześladowca sam był ofiarą; Peter cierpiał z powodu przemocy domowej, stąd jego skojarzenie pomiedzy miłością a karą. |
Jest to chyba jedyny przypadek, gdy tego rodzaju język (I'm a bad boy! I need to be punished!) jest wykorzystywany przez Claremonta w poważnym, dramatycznym kontekście - nie jako fun fetish stuff (hej, umówmy się - chociaż mogą walczyć o wielkie stawki, heroes & villains tying each other up are fun stuff). Trochę to dołujący panel na zakończenie, ale - moim zdaniem - interesujący z analitycznej perspektywy!
Skończmy więc odrobiną analizy właśnie: skąd takie zagęszczenie motywów fetyszystycznych w komiksach Chrisa Claremonta? Najbardziej banalną odpowiedzią byłoby pewnie proste well, obviously he was into it; nie od wczoraj wiadomo, że wątki osobiste mają tendencję do nieświadomego nawet przenikania do tworzonego tekstu. Myślę jednak, że warto zwrócić też uwagę na okres powstawania tych komiksów: Claremont przejął stery X-Menów w latach '70, erze - między innymi - rewolucji seksualnej (pamiętacie sex, scares, society and seriousness z Paneli na niedzielę?). Ale chociaż był to okres bardziej permisywny, nie było mowy o seksie jako takim na łamach mainstreamowego wydawnictwa; stąd też seksualność mogła ulegać sublimacji do fetyszyzmu. They cannot really have sex... but this is as close as we can come to it; the outfits, the dominance/submission games.
Warto też pewnie pokusić się o porównanie autorskich figur Chrisa Claremonta oraz Williama Moultona Marstona, twórcy Wonder Woman. W pracach obu od fetyszyzmu czasem aż kipi, ale obaj byli też istotnymi figurami dla feminizmu w komiksie (choć, oczywiście, feminizm w latach '40 oraz w latach '70-'80 to historycznie nie do końca to samo). Ktoś mógłby pewnie powiedzieć, że tworzyli takie silne postacie kobiece just because they found them hot - ale to, moim zdaniem, interpretacja w złej woli oraz spłaszczenie problematyki. Związek jest nieco bardziej subtelny: tak jak fetyszyzm stanowił kulturową alternatywę, tak i feminizm przez długie dekady był obecny na obrzeżach kultury - przez co oba te światy znajdowały pewne punkty przecięcia. Po raz kolejny, po głębszą i bardziej profesjonalną analizę odsyłam do książki Jill Lepore!
Koniec końców - some may find it uncomfortable, some may find it funny, some may find it hot, ale niezależnie od punktu widzenia: The New Mutants (oraz X-Meni ogółem) nie byliby tym samym bez Claremonta oraz jego stałej przyprawy motywów fetyszystycznych. Czasami, jak w przypadku Hellfire Club, podkreślają one transgresywność; innym razem stanowią element horroru (a związki pomiędzy seksualnością a horrorem to już w ogóle temat-rzeka). Tak czy inaczej - teraz widzicie już chyba, co mam na myśli, kiedy mówię nad jakimś komiksem "o, jak u Claremonta"!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz