Anglisto, możecie zapytać, a co tak cicho ostatnio na froncie komiksowym? Nie czytałeś ostatnio nic ciekawego? Otóż i tak, i nie; widzicie, w trakcie ferii przygotowałem koleżeński pakiet rekomendacji komiksowych i zastanawiałem się nad dorzuceniem tam czegoś z klasyczną Justice League. Problem był tylko jeden: poza tzw. Elseworlds (jak na przykład The New Frontier Darwyna Cooke'a) nie jestem w stanie polecić żadnego współczesnego komiksu z Ligą. No co ty, Anglisto, naprawdę? A Liga Granta Morrisona? Ech, wolę Morrisona z innych tytułów. A Mark Waid, przecież to taki solidny scenarzysta? E tam, lepiej World's Finest sobie poczytajcie.
Ale może pomijam jakieś ukryte perły? Postawiłem więc sobie za cel przekopanie się przez całość archiwów Ligi od roku 1997 (Morrison) aż po 2011 (Flashpoint). Nie robię tego, ponieważ to łatwe - robię to, ponieważ myślałem, że to łatwe; flagowe team books jak Liga czy Avengers to generalnie jedno z najmniej kreatywnie ciekawych miejsc na superbohaterskim poletku. Na nic nie ma w tych komiksach miejsca: ani na pogłębioną charakteryzację (w końcu mamy całą konstelację postaci), ani na szczególnie misternie prowadzone fabuły (nie dość, że tytuł taki ma być prosty, to do tego krępuje go często rola wytyczania kierunków wydawniczej continuity).
Znajduję tam jednak rzeczy wartościowe:
![]() |
Jak myślicie, ile zeszytów Justice League przeczytał Batman? |
...i tu docieramy do sedna dzisiejszego Muzycznego Poniedziałku! Osoby pamiętające internet z roku 2005 już z pewnością drżą i wiedzą, jakie bluźniercze wspomnienia przywołał tenże panel. Strona: YTMND ("you're the man now dog"); klip: ualuealuealeuale.
Starcom na wspomnienie, a młodzieży ku edukacji: kliknijcie tutaj! Zgadza się, to Batman w niezapomnianej interpretacji Adama Westa.
It was never funny, głosi opis klipu na stronie, lecz w pewnym okresie nagranie to było absolutnie wszędzie; to było nasze skibidi toilet, wspomina jeden z komentatorów pod wersją klipu na youtube. Oddajmy więc dziś mikrofon samemu El Chombo, wielkiemu artyście z Panamy:
Utwór dotarł na drugie miejsce na fińskiej liście przebojów; biorąc pod uwagę fiński humor, jakoś mnie to nawet nie dziwi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz