Cóż lepszego na jesień niż odrobina komiksowego horroru? Nic! No dobra: może tylko komiks z gadającym szympansem w stroju detektywa - bo jest to rzecz, którą trudno przebić.
...a co, gdyby połączyć oba te doskonałe smaki? Oto...
![]() |
...Justice League Dark! |
To już druga inkarnacja tej drużyny; poprzednia seria była wydawana w latach 2011-2015 w ramach inicjatywy The New 52. Dziś skupimy się jednak na Justice League Dark z lat 2018-2021!
Kiedy trzeba zatrzymać armadę kosmicznych najeźdźców, do akcji rusza Superman; kiedy gangsterzy terroryzują ulice Gotham, można liczyć na Batmana. Ale są też inne zagrożenia, threats of magic, myth and legend; na straży tego frontu, dopełniając ikonicznej trójcy wydawnictwa, stoi Wonder Woman. Tym razem Diana nie jest sama: kiedy sama natura magii zostaje nadwerężona - zaklęcia przestały działać jak powinny, a gdzieś spoza rzeczywistości zaczyna przedostawać się ku nam coś wyjątkowo mrocznego - czas zebrać ponownie tytułową Justice League Dark.
Należą do niej Zatanna, mistrzyni backwards magic; awatar flory, Swamp Thing; najlepszy detektyw na świecie, Detective Chimp, oraz - by zapewnić alternatywną, naukową perspektywę - doktor Kirk Langstrom, lepiej znany jako Man-Bat (tradycyjnie przeciwnik Batmana). A skoro mówimy o magii, nie mogło zabraknąć Johna Constantine'a - który, swoim zwyczajem, woli nie angażować się w żadne formalne grupy... ale zapewnia okazjonalne wsparcie jako konsultant oraz rogue agent, gotowy na kroki, przed którymi reszta zespołu by się wzdragała. Oh, and he and Zatanna used to date, obviously:
![]() |
Tutaj nie są uroczą parą jak w Bombshells; mają już za sobą kawał historii i wiedzą, czego się po sobie nawzajem spodziewać. I chociaż odpowiedzią generalnie jest "niczego dobrego", to jakaś chemia wciąż się między nimi tli! |
Już na tym etapie mamy solidne fundamenty pod udaną team book, ale to bynajmniej nie koniec atrakcji! Bazą operacji drużyny jest bowiem Oblivion Bar - magiczny lokal położony... nieco na lewo od rzeczywistości; bar, którego właścicielem jest gadający szympans:
![]() |
How could I *not* love it? |
A ów gadający szympans - Detective Chimp - to wcale nie jednorazowy gag; jest postacią o własnej historii i problemach, która zresztą już wcześniej była mocno związana z nadnaturalną stroną uniwersum DC (występował między innymi w serii Shadowpact z 2006, swego rodzaju prekursorze Justice League Dark). Kiedy spotykamy go na łamach dzisiejszego komiksu, pierwiastek detective jest grany równie mocno, co chimp:
![]() |
To postać cudownie zawieszona pomiędzy absurdalną komedią a granym wprost noirowym toposem cynicznego, autodestrukcyjnego detektywa! |
Jest to tym lepsze, że w zespole widzimy przecież jeszcze kogoś, kto wpisuje się w ten właśnie wzorzec cynicznego, autodestrukcyjnego detektywa - tyle tylko, że Constantine za podobne gadanie wyhacza już blachę w potylicę od Zatanny:
![]() |
Jest tu przestrzeń do fajnej analizy kontrastowej! |
Detective Chimp stracił przyjaciela, jest w żałobie, wszyscy rozumieją jego traumę; paradoksalnie małpa w czapce Sherlocka Holmesa jest bardziej emocjonalnie autentyczna, niż brytyjski mag (który też niezaprzeczalnie swoje wycierpiał, ale ile można słuchać jego gadania).
Horror potrzebuje jednak przede wszystkim efektownego antagonisty; na dobrą sprawę pamiętamy przecież Freddy'ego Kruegera czy Jasona Voorheesa, nie bohaterów z ich filmów. Scenarzysta - James Tynion IV, późniejszy autor chwalonego przeze mnie The Nice House On The Lake - wywiązuje się z tego zadania znakomicie, dając nam oryginalnego, świeżego łotra: jest nim The Upside-Down Man, pochodząca z innej rzeczywistości personifikacja sił stojących za kryzysem magii. Wygląda niemal jak człowiek: nosi nawet spodnie, ale jego głowa jest zdecydowanie nieludzka - składająca się właściwie wyłącznie z groteskowych szczęk oraz pozbawionych małżowin uszu. No i, oczywiście, egzystuje on dosłownie do góry nogami! Utrafia akurat w tę uncanny valley, niepokojące miejsce niemal-ludzkości:
Trudno nie skojarzyć Upside-Down Mana z konceptem Upside Down ze Stranger Things - szczególnie zważywszy na fakt, że Justice League Dark również wykorzystuje motyw alternatywnej, mrocznej rzeczywistości. Nie jest to też koniec inspiracji; James Tynion IV czerpie też, moim zdaniem, z Clive'a Barkera oraz z filmowej serii Hellraiser. The Upside-Down Man pełni rolę Najwyższego Kapłana, Pinheada z filmów; stoi za nim jednak cały panteon grozy, lokalna wersja Cenobitów:
![]() |
Nie wszystkie projekty zostały wykorzystane w serii - ale doceniam bardzo, że nie ma tu "szeregowych potworów", a każde monstrom doczekuje się indywidualnego rysu! |
Skoro już jesteśmy przy designach: bardzo podoba mi się projekt Zatanny autorstwa Alvaro Martineza! Współpraca układała się najwyraźniej owocnie, gdyż James Tynion IV oraz Martinez stworzyli później wspólnie wspomniany już The Nice House On The Lake.
Spodobały mi się również zabawy formą; Justice League Dark płynnie opowiada jedną historię, ale scenarzysta nie boi się odejścia od sztampy. Dzięki temu otrzymujemy na przykład zeszyt, w którym tracący kontakt z rzeczywistością doktor Langstrom zwraca się bezpośrednio do czytelnika... wchodząc w rolę gospodarza antologii grozy, niczym prosto z komiksów z lat '50:
![]() |
"And you... You can't repeat what you heard here. Do you understand me?" |
Tynion nie boi się też odrobiny autoironii. Akurat w momencie, kiedy melodramatyzm i patos zaczęły mi się odrobinę przejadać (nieustannie mamy tu w końcu apokaliptyczne zagrożenia, bogów i magów, którzy są potężniejsi niż bogowie), na scenie pojawia się mityczna Circe - przeciwniczka Wonder Woman. Zaczyna od ogranej gadki o PLACES OF POWER oraz SINGLE GESTURES...
![]() |
...w kostiumie z ery The New 52... |
...ale gdy okazuje się, jak poważna sprawa sprowadza do niej Wonder Woman, Circe momentalnie również robi się poważniejsza:
Co do zabawy gatunkiem superbohaterskim, scenarzysta bardzo sprawnie żongluje też licznymi konceptami związanymi z magią w uniwersum DC. Jako miłośnik Legionu Superbohaterów z przyjemnością spotkałem się po raz kolejny z czarnoksiężnikiem Mordru - a wracają też postacie z Shadowpact, jak Blue Devil, czy Creature Commandos pod wodzą Frankensteina (grupa ta, swoją drogą, ma niedługo trafić na kinowe ekrany!). Nie są to do tego pozbawione polotu pół-reklamowe cameos - wszystkie postacie wydawały mi się zgrabnie wprowadzane, wszystkie miały swoje sensowne role do odegrania.
![]() |
Mordru wspomina w przelocie, że "za tysiąc lat wciąż tutaj będzie" - jak wiemy już od jego pierwszego występu w Legionie, nie kłamie! |
Ale właśnie - spójrzcie tylko na sposób, w który czarnoksiężnik opuszcza scenę: dosłownie rozrywa panel i wychodzi! Podobne zabawy strukturą kadrów to niby nic nowego; często widujemy je w komiksie humorystycznym, a na poletku superbohaterskim w bardzo udany sposób robił wykorzystywał je przykładowo Animal Man Granta Morrisona z 1988. Podobnie jak z elementami horroru, scenarzysta nie robi więc tu tak naprawdę nic nowatorskiego... ale wykorzystuje te techniki w sprawny, przemyślany i satysfakcjonujący sposób.
![]() |
I nie da się ukryć, że jest to przyjemna wizualna odskocznia od standardu! |
Odrealnienie i oniryzm sceny mogą być oddane na przykład przez "niedokończoną" stronę wizualną:
![]() |
Widoczne są nawet linie pomagające w pracy literniczej! |
Warto też docenić strukturę paneli, która całkiem często odchodzi od klasycznej siatki prostokątów:
A może w ogóle darować sobie siatkę paneli i odwzorować ruch/upływ czasu przez wielokrotne powtórzenie tej samej postaci na jednej grafice?
![]() |
Urocze - wizualna nuda nam tu nie grozi! |
Bawiłem się przy Justice League Dark naprawdę świetnie! To komiks, który w żadnym miejscu nie jest tak naprawdę wybitny... ale we wszystkich jest za to kompetentny, co wystarczy, by sięgnąć po laur jednej z moich ulubionych serii tej ery DC. Zarówno scenarzysta, jak i artyści biorą niby sprawdzone elementy, ale jednak przepuszczają je przez własną interpretację i splatają je w energiczną, wizualnie interesującą całość.
Nie piszę za dużo o stronie fabularnej, gdyż mimo wszystko jest to typowy superhero nonsense - trudno mówić tu o szczególnej głębi tematycznej czy koncepcyjnej. To jedna z tych historii, które stawiają przed bohaterami absurdalny problem (magic is broken!), by rozwiązać go równie absurdalnymi metodami - ale nie ma w tym nic złego; liczy się sympatyczna obsada oraz jej interakcje, liczy się kolejny efektowny setpiece, liczy się to uczciwe wow, które czasem z siebie wydawałem widząc po przewróceniu kartki kreatywną grafikę. Taki właśnie powinien być, moim zdaniem, współczesny miesięcznik superbohaterski: bawiący się formą i konwencją, ale ze zrozumieniem proporcji; traktujący je na tyle uczciwie, by nie zmienić się w pastisz.
Zabrzmi to pewnie jak nieco backhanded compliment, ale Justice League Dark to po prostu dobry komiks. Nie zmieni on niczyjej opinii o medium ani gatunku; nie stanie się raczej historycznym punktem odniesienia w ewolucji branży... ale jest tak solidnie, kompetentnie wykonany, że obcowanie z nim było dla mnie wyczekiwaną wieczorną rozrywką. Stary akademicki dowcip mówi, że przepisanie jednego tekstu to plagiat, ale przepisanie dwudziestu - praca naukowa, i tutaj tak właśnie było: inspiracje oraz hołdy dla Barkera, Croenberga czy Carpentera splotły się w płynną narrację o własnym klimacie i charakterze.
There's a lady in a corset, a swamp monster, and a talking chimp; together, they save the world. Tego właśnie oczekuję od moich komiksów - i to dokładnie dostałem!
![]() |
Thanks for the ride, you guys! |
Seria składa się z czterech głównych tomów - od The Last Age of Magic po A Costly Trick of Magic - oraz dwóch pobocznych: The Witching Hour oraz The Great Wickedness. The Witching Hour rozwija wątek Wonder Woman i jak najbardziej zachęcam do zapoznania się z nim; The Great Wickedness to z kolei zbiór backupów z Justice League Dark, które publikowane były oryginalnie na łamach miesięcznika Justice League. Ten tytuł akurat śmiało można odpuścić; nie ma zbyt dużo wspólnego z główną intrygą serii, a format serii backupów sprawia, że czułem się, jakbym oglądał film o wyjątkowo kiepskim montażu. Ich scenarzysta, Ram V, również nie zrobił na mnie wrażenia tak dobrego, jak James Tynion IV; chyba po prostu wydał mi się odrobinę zbyt pretensjonalny.
It's a cool concept, but Ram just seems a bit too pleased with himself about it; no i realizowany jest w backupach, co trochę podcina mu skrzydła. Innym razem zaczynamy od cytatu z Algernona Blackwooda...
...ale to już tylko zastrzeżenia do pobocznych, późniejszych materiałów. Czy mogę polecić Justice League Dark jako dobry punkt wejścia? Owszem! Na przestrzeni 29 zeszytów seria kopie co prawda głęboko w magicznej historii uniwersum DC, ale James Tynion IV wydaje mi się na tyle sprawnym scenarzystą, że nic nie powinno być niejasne. Jak zwykle, trochę dodatkowej zabawy płynie ze znajomości takiego Mordru jeszcze z lat '60 - ale scenarzysta dba, by jego charakter oraz sylwetka były intuicyjnie zrozumiałe od pierwszej sceny. Jeśli całość się wam spodoba - możecie po prostu powędrować wstecz i przeczytać również pierwszą inkarnację Justice League Dark z 2011, Shadowpact czy Books of Magic!
![]() |
Na tym w końcu polega komiksowa zabawa - nie bójcie się czytać achronologicznie! It's backwards magic, too. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz