Dzisiaj weźmiemy na warsztat świetną serię Power Girl: Power Trip!
![]() |
Piszę "serię", gdyż dostępne aktualnie na rynku wydanie zbiorcze zawiera zeszyty oryginalnie ukazujące się co miesiąc od 2007. |
Zacznijmy od poruszonej już powyżej kwestii oczywistej:
![]() |
"I suggest getting one." |
W szerokiej percepcji pierwsze skojarzenie z Power Girl to przeważnie "biust", którym kuzynka Supermana wyróżnia się nawet na tle innych - i tak przecież często obficie rysowanych - superbohaterek. Co czytasz?, spytała mnie ostatnio żona, a gdy usłyszała odpowiedź - natychmiast się ucieszyła: ooo, Boobs Girl! Co tam u niej? Ano właśnie w ostatnich latach nie za dużo, gdyż czasami pojawia się seria na tyle udana i definiująca dla postaci, że aż trudno po niej przejąć pałeczkę (na dobrą sprawę Power Girl otrzymała ponownie solowy tytuł dopiero w 2023). Taka właśnie była Power Girl autorstwa Amandy Conner oraz Jimmy'ego Palmiottiego! Niemal dwadzieścia lat po premierze nadal jest to, moim zdaniem, definitywny obraz Power Girl - w ten sam sposób, w jaki Fraction i Aja stworzyli wersję Hawkeye'a, którą mogę tylko określić jako the Hawkeye.
It's cute and clever; it's both humorous and respectful to the character; but above all, it's really fun.
Kim właściwie jest Power Girl? Zazwyczaj jest to alternatywna wersja Supergirl z równoległego świata; również kuzynka Supermana, ale - pomimo girl w przydomku - już zdecydowanie woman: starsza, dojrzalsza i pewniejsza siebie. Komiksowa continuity jest oczywiście bardzo płynna, ale miejsce pochodzenia naszej bohaterki - Earth-2 - to tradycyjnie pierwsza z alternatywnych Ziem oraz miejsce wydarzeń klasycznych komiksów z Golden Age. Superbohaterowie istnieli wystarczająco wcześnie, by walczyć w trakcie drugiej wojny światowej, a Superman miał już skronie przyprószone siwizną i nosił imię Kal-L - w kontraście do Kal-Ela z "naszej" rzeczywistości.
W 1986 miało miejsce znaczące przetasowanie realiów DC: Crisis on Infinite Earths, komiks będący wzorcem dla całej linii późniejszych publikowanych zarówno przez DC, jak i przez Marvela "multiwersalnych kryzysów", w których zderzają się oraz giną całe światy. W rezultacie dramatycznych wydarzeń Earth-2 przestała istnieć i tylko garstce osób udało się z niej ocaleć; jedną z nich była właśnie Power Girl.
...ale czy na pewno?
Od tego właśnie pytania rozpoczyna się Power Trip - pierwsze zeszyty w wydaniu zbiorczym to JSA Classified #1-4; to one dały zresztą tytuł tomowi. Scenarzystą tej opublikowanej w 2005 rozbiegówki był Geoff Johns, architekt całej ery wydawnictwa - i, jak na architekta przystało, podjął się niewdzięcznego zadania usystematyzowania historii naszej bohaterki.
![]() |
Ktoś jednak musiał to zrobić! |
![]() |
...nie do końca! |
W uroczym metanarracyjnym zabiegu Geoff Johns pokazuje kompletne skonfundowanie głównej bohaterki sprzecznymi, wykluczającymi się biografiami - by w końcu zdradzić, że całe zamieszanie było (jakżeby inaczej!) dziełem superłotra, który mieszając jej w głowie próbował doprowadzić ją do szaleństwa.
![]() |
Owszem, po prawej widzimy też pragnący zawłaszczyć Power Girl złowieszczy Crime Syndicate z Ziemi-3. Powiedzcie - jak tu zachować zdrowe zmysły przy tylu równoległych wersjach własnego życia? |
Johns rozcina ten węzeł gordyjski w najbardziej klasycznie komiksowy sposób: Power Girl daje superzłoczyńcy w ryja, wszelkie iluzje rozpływają się na wietrze i zostajemy z jedną ugruntowaną wersją: Power Girl jest definitywnie Kryptonianką z Ziemi-2, kuzynką Supermana.
Nim przejdziemy do głównego dania - czyli serii Conner i Palmiottiego - skupmy się na jeszcze jednej scenie z JSA Classified: tej, w której Power Girl rozmawia z kuzynem na temat swojego boob window.
![]() |
"I wanted to have a symbol like you (...) close the hole (...) but I haven't." |
Obecność czterech zeszytów JSA Classified w tym tomie to historycznie zrozumiała rzecz - jak pisałem, stanowiły one test run przed solową serią, były rysowane przez jej późniejszą artystkę oraz ugruntowywały historię postaci. Z drugiej strony - Power Girl pod piórem Geoffa Johnsa jest nietypowo przybita, zdezorientowana oraz płaczliwa; spójrzcie tylko na jej mimikę w powyższych panelach! Na pewnym poziomie to zrozumiałe: przechodzi właśnie przez prywatny kryzys tożsamości oraz jest atakowana na pełnym gazie przez empatyczne, halucynogenne moce superłotra; trudno w takich warunkach zachować emocjonalną stabilność.
Ale - wraz z ostatnimi stronami tej fabuły - dog days are over. Power Girl po raz pierwszy od dawna czuje się swoją własną osobą i jest gotowa do ruszenia na podbój świata... a jest przecież co podbijać, gdyż jej cały oryginalny świat odszedł w niebyt! Jest imigrantką w dwójnasób - z Kryptona oraz z alternatywnego wszechświata - nie powinna więc dziwić symbolika finałowej strony:
Od tego momentu - czyli od zeszytu Power Girl #1 z 2007 - jedziemy już na pełnych obrotach! Rysowniczką jest Amanda Conner, która wnosi na łamy barwny, dynamiczny cartoony style pełen ekspresyjnej mimiki oraz wybuchowych scen akcji; za scenariusz odpowiada zaś jej mąż - Jimmy Palmiotti - oraz jego stały współpracownik, Justin Gray. Jak to często bywa w przypadku komiksowych sukcesów, zespół ten nie jest dziełem przypadku, to nie machinalne "kto jest akurat dostępny do projektu" - these guys actually like each other (to the point of being spouses), są stałą i dotartą ekipą.
Już od tej pierwszej przygody widać, że Conner i Palmiotti (oraz Gray - pamiętam o nim, nie chcę po prostu za każdym razem wymieniać trzech nazwisk!) nawet w pozornie awanturniczej fabule przemycają sporo ciekawych tematycznie kwestii. To przecież historia dotycząca na wskroś body issues; ciało Power Girl jest tu dosłownym obiektem pożądania dla superłotra, który planuje się do niego chirurgicznie przesiąść. Z jednej strony - kwestia fizycznej atrakcyjności jest dla Ultra-Humanite'a drugorzędna, zależy mu bardziej na kryptoniańskich supermocach; z drugiej - jego porażka jest (jak widzimy w kadrach powyżej) konsekwencją stereotypowego, opartego na kulturowych schematach myślenia: she's not a dumb blonde horror victim, she's a clever, kickass lady.
Samo w sobie nie jest to może rewolucyjne, ale wysyła już istotny sygnał: seria opowiadająca o przygodach "Boobs Girl" nie będzie uciekać od kwestii fizyczności, płciowości, seksualności. Zamiast zamiatania kwestii pod dywan (czy wypada mieć taką bohaterkę?), Conner i Palmiotti stawiają raczej pytanie: jak to jest żyć jako jeden z symboli seksu w uniwersum DC, co na to sama główna zainteresowana? To ważne, że na pytania te odpowiada nie jakiś ledwo wypuszczony ze studiów horny scriptwriter, a małżeński duet; odpowiedzi podawane są z klasą, a Power Girl - sex icon or not - stale wydaje się pełnokrwistą, pełną charakteru osobą.
Jak każe superbohaterski obyczaj, Power Girl ma cywilne alter ego - ubraną w spodnie i garsonkę Karen Starr, dyrektorkę firmy technologicznej. To, czego nie zdoła zrobić w kostiumie - jak na przykład wysiłki na rzecz ekologii - stara się urzeczywistnić na tym froncie, wprowadzając w życie pomysły Erica Drexlera (całkiem realnego inżyniera, który spopularyzował terminy "nanotechnologia" czy grey goo).
![]() |
"I can overlook his staring at my chest. It's something I had to get used to a long time ago." |
- Power Girl - power fantasy w końcu w pewnym stopniu będąc - zawsze jest in control. Bez obaw reaguje i adekwatnie odpowiada na te wszystkie wędrujące oczka, nie traci samokontroli, ma zawsze pod ręką zabawną, wychowawczą ripostę;
- pokazanie, że to uprzedmiatawianie i postrzeganie przez pryzmat fizyczności nie jest wyłącznie domeną ulicznych oblechów czy jednowymiarowych superłotrów; wędrujące oczka okazjonalnie zdarzają się również naprawdę równym, sympatycznym facetom (oraz niektórym paniom, żeby nie było) i samo w sobie trudno to traktować jako wyznacznik charakteru.
W tym drugim punkcie nie chodzi o hurtowe usprawiedliwianie podobnych zachowań - raczej o ukazanie, jak męczące może być stykanie się z podobnymi małymi przejawami seksizmu na co dzień. Czy ich istnienie to jeden z faktów życia? Tak, i czasem trzeba kryptoniańskiej cierpliwości oraz samokontroli, by nie zjechać jednego kolesia za przewiny kilku poprzednich. Conner i Palmiotti mogli łatwo stoczyć się banał i w zerojedynkowej kliszy wiązać seksizm wyłącznie z czarnymi charakterami, ale świat jest przecież, stety lub niestety, bardziej skomplikowany.
Czyli co?, może ktoś tu zapytać; ciężar reakcji i zachowania decorum ma być wciąż na kobiecie? Absolutnie nie; problemowe sytuacje inicjuje przecież przełamanie tego decorum przez osobę, która zaczyna gapić się na cudzy biust - to na jej konto należy zapisać porażkę w zachowaniu. Power Girl oferuje po prostu rozmaite metody satysfakcjonującej reakcji, sugerując, kiedy wystarczy prztyczek w nos... a kiedy lufa w ryj.
Całość jest też w klarowny sposób dialogiem z czytelnikiem. Czy kupiłeś nasz komiks dla biustu Power Girl? Jeśli tak, masz tu prztyczka w nos i ogarnij się - zobacz, jaka to fajna bohaterka z całkiem innych powodów; nie sprowadzaj jej wyłącznie do tego. Weźmy na przykład poniższą sekwencję, w której - standardowa superbohaterska fabuła #17 - ktoś robi zdjęcia Power Girl, by szantażować ją wiedzą o podwójnej tożsamości:
![]() |
Dwuznaczne "perfect": szantażysta widzący dobre ujęcie, oblech zwracający uwagę na niezły biust, jedno i drugie? |
W przypadku Supermana czy Batmana identyczna scena miałaby jednak inną wymowę: tutaj dochodzi kwestia kulturowej seksualizacji kobiecego ciała, kontroli nad własnym wizerunkiem (w postaci zdjęć czy filmów), związanych z tym wojerystycznych wręcz emocji. Conner i Palmiotti po raz kolejny stawiają pytanie: kto, de facto, patrzy tutaj przez soczewkę podglądackiego aparatu?
"Ale to oni - jako zespół kreatywny - postawili mnie w tej sytuacji, proszę mi tu nic nie wmawiać!", może ktoś zaprotestować, na co moim zdaniem odpowiedź jest dość prosta: ale czy sięgając po komiks z Power Girl nie chcesz być w takiej sytuacji? Czym różni się patrzenie na kadr z dorysowaną soczewką aparatu od patrzenia na dowolny inny kadr? Rzecz jasna, koniec końców Power Girl nie jest prawdziwą osobą, której prywatność moglibyśmy w jakiś sposób naruszyć, ale chodzi o postawienie pewnych pytań związanych z patrzeniem na osoby całkiem już realne; być może nawet uwrażliwieniem nas na kwestie autonomii i prywatności.
Jaką jeszcze standardową superbohaterską fabułę - ale z odpowiednim twistem - mogłaby realizować podobna seria? Oczywiście taką o niechcianym natrętnym zalotniku! W Power Girl rolę tę odgrywa komiczny macho-man Vartox, czempion planety, która padła niestety ofiarą "bomby antykoncepcyjnej" i jej populacja wymrze w jednym pokoleniu. Jedyna nadzieja w tym, że jakaś super-lady pomogłaby Vartoxowi w repopulacji:
![]() |
Vartox mówi o sobie w trzeciej osobie; that's how Vartox rolls! |
O dziwo, Vartox nie powstał wcale na potrzeby humorystycznej Power Girl! Jego historia sięga aż roku 1974 i nie będzie raczej zaskoczeniem - czerwone majtki, buty do połowy uda i potężny wąs - że stojącą za nim inspiracją był sam Sean Connery z filmu Zardoz:
![]() |
Zapytany o podobieństwa Cary Bates - scenarzysta - niczego się nie wypierał: "absolutely, I remember giving Curt a bunch of Zardoz stills as swipes". |
Vartox planuje zrobić wrażenie na Power Girl przy pomocy macho posturing: pokonując potwora, którego sam sprowadził na Ziemię. Oczywiście, wynikają komplikacje, a Power Girl nie jest szczególnie pod wrażeniem amanta - i pod piórami wielu innych scenarzystów fabuła skończyłaby się tym, że w ryja dostaje najpierw potwór, potem Vartox; kurtyna.
Conner i Palmiotti znowu nie zatrzymują się na najbanalniejszym poziomie. Gdy poskrobać głębiej, okazuje się, że bucowaty początkowo Vartox naprawdę ma na sercu dobro będącego pod jego opieką społeczeństwa - i jest to okazja do dyskusji o różnych twarzach męskości. Godna podziwu męskość to nie chojraczenie z owłosioną klatą, nie aroganckie podrywy, nie nawalanie się na pięści; to troska o innych, odwaga przyznania się do błędu, zaufanie związane z odsłonięciem szczerych emocji.
A więc nawet Vartox w kosmicznych slipach pokazuje, że nie jest jednowymiarowym ćwokiem, zaś Power Girl daje się nieco ugłaskać i nie zostawi przecież planety w potrzebie; they go on a kinda-sorta apology date...
![]() |
...gdzie czeka na nią proza życia! |
Superbohaterskie przygody są zabawne i one same wystarczyłyby, by tę serię mi sprzedać - ale tym, dzięki czemu ją uwielbiam są wszystkie te scenki obyczajowe. Jak pisałem już kiedyś w tekście dotyczącym Spider-Woman,
Kiedy siedzi się już w tych historiach latami, to więcej radości przynosi nie She-Hulk w super scenie akcji, w której nokautuje łotra numeru, ale She-Hulk odwiedzająca przyjaciółkę z paką pieluch w prezencie. Nie Captain Marvel ścigająca się z wrogim kosmicznym myśliwcem czy dowodząca stacją orbitalną podczas kryzysu, ale Captain Marvel pozwalająca sobie na założenie makijażu na macierzyńską imprezę i wykorzystująca moce latania, by porozwieszać dekoracyjne sznury lampek. Oglądanie wszystkich tych postaci w codziennym życiu jest tym zabawniejsze, że znamy je z ich kinda silly heroicznych inkarnacji; a z drugiej strony, przygody tych bohaterskich, action-oriented osobowości stają się bardziej emocjonujące dzięki temu, że znamy taką Spider-Woman również jako niewyspaną i tonącą w pieluchach Jessicę Drew. I właśnie ta dychotomia, ta symbioza obu narracji sprawia, że superhero stories can be so much fun.
Conner i Palmiotti wiedzą o tym doskonale i dają nam sekwencje jak ta poniżej:
![]() |
Kot wystawiający się do ciebie tyłkiem - cieszący autentyzmem koci klasyk; mina Power Girl - cieszący autentyzmem klasyk właścicielki kota. |
Ubawiła mnie mina skonfrontowanej z kocimi zapachami Power Girl i muszę podkreślić: cała seria jest absolutnie pełna doskonałych komediowych rysunków. Power Girl bierze pod swoją pieczę Atlee, młodą superbohaterkę znaną jako Terra (nie Terra z Teen Titans oraz Judas Contract, to zupełnie inna postać) - a ponieważ Terra pochodzi z fantastycznego podziemnego królestwa, wprowadzanie jej w arkana codziennego życia na powierzchni to humorystyczna kopalnia złota. Trudno pod kątem mimiki przebić na przykład scenę, w której Power Girl i Atlee udają się do kina na pierwszy horror młodej bohaterki:
![]() |
Tyle kreskówkowego dynamizmu! Power Girl jest fanką horrorów, dla Atlee to dopiero smak nabyty. |
Atlee to po prostu sama radość. Jako nauczyciel jestem zawsze fanem komiksowych relacji mentorskich - szczególnie takich, w których obie strony uczą się od siebie nawzajem; tak podobało mi się w to serii Hawkeye, gdzie relacja Clinta i Kate jest intrygująco złożona, i tak też podoba mi się to tutaj. Generalnie Atlee jest w Nowym Jorku komediową fish out water... ale jest też po prostu bystrą dziewczyną:
![]() |
Cóż mogę dodać? Słuchanie z szacunkiem uczniów i uczennic to klucz do bycia dobrym nauczycielem lub nauczycielką! |
![]() |
Oczywiście, Atlee! Od dekad powtarzam, że komiksy superbohaterskie to po prostu soap opera z kolorowymi kostiumami. |
Podobne obserwacje padają zarówno z ust bohaterek, jak i postaci negatywnych. Oto na przykład Satana (on the nose naming nie dziwi, gdyż to kolejna postać wygrzebana z mroków komiksowej historii, tym razem aż z 1940) ma kilka słów do powiedzenia odnośnie superbohaterskich pseudonimów:
![]() |
Cięta riposta na miarę wujka Staszka! Hej, Atlee dopiero się uczy. |
Conner i Palmiotti odnoszą w Power Girl ogromny sukces: biorą koncept, który łatwo byłoby zredukować do a sexy lady punches things i wypełniają go humorem, witalnością oraz charakterem. Przygody Power Girl są tematycznie konsekwentne i często dotyczą kwestii kobiecości, seksualności oraz feminizmu - robiąc to wszystko w elegancki, dowcipny, zniuansowany sposób i nie staczając się w rewiry dydaktycznej pogadanki. Godna podziwu męskość - jak ukazano w przypadku wąsatego Vartoxa - to nie macho posturing, ale to samo jest przecież prawdziwe względem kobiecości: Power Girl nie jest zaprezentowana jako role model tylko dlatego, że potrafi dać łotrowi w mordę. Jak to Kryptonianka, idzie o krok dalej - i wyciąga pomocną dłoń nawet w stronę przeciwników; dba o swoją wychowankę oraz kota, stara się prowadzić satysfakcjonujące życie, ma swoje hobby.
Krótko mówiąc - jest bardzo sympatyczną, łatwą do polubienia osobą; much more than just a set of boobs.
Zespół Conner/Palmiotti mógł niestety poświęcić projektowi tylko rok - tych dwanaście numerów zawiera jednak więcej charakteru i treści niż niejedna wieloletnia seria. Power Girl była bezpośrednio kontynuowana numerami #13-27, ale nowy scenarzysta (Judd Winick) uznał, że nie jest w stanie imitować tonu poprzedniego zespołu; w rezultacie napisał więc po prostu bardzo standardowy komiks superbohaterski skupiający się na konsekwencjach morderstwa przyjaciela z zespołu głównej bohaterki. Zeszyty Winicka nie są może obiektywnie złe, ale zmiana jakości oraz tonu od numeru #13 szarpie drastycznie i nie jestem raczej w stanie ich uczciwie polecić; brak im po prostu lekkości oraz finezji, które charakteryzowały Power Girl Conner i Palmiottiego.
A zatem... czy tom Power Girl: Power Trip to dobry punkt wejścia? Bezdyskusyjnie! Przekazuje wszystko, co trzeba wiedzieć o postaci oraz stanowi serię samodzielnych przygód.
![]() |
A do tego doczekał się całkiem niedawno reprintu! |
(A jako mały bonus: odrobinkę tła historycznego postaci znajdziecie w tym wpisie na temat DC Deck Building!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz