Anglista kocha planszówki. Like seriously. A że los sprawił, że żona również (żaden los, jesteśmy po prostu doskonale dobrani), mamy w domu już kolekcję około 150 rozmaitych gier planszowych i karcianek. Ależ Anglisto, zapyta ktoś, jaki może być urok kartonu i drewna w epoce, kiedy mamy tyle fajnych gier na komputerze? Ano dokładnie taki: planszówki są dla nas fantastycznym oderwaniem się od ślęczenia przed ekranem, okazją do spędzenia czasu razem i - oczywiście - przyjemną, intelektualną zabawą. A ponieważ Anglista żyje, by wnosić w wasze życie światło i radość, przynoszę wam dzisiaj moje wrażenia związane z grą planszową Calico.
![]() |
Kotek! |
Ale ponownie, ktoś powie: Anglisto, teraz każdy pajac recenzuje planszówki w internecie, dlaczego mam ufać akurat tobie? Ano dlatego, True Believers, że ja jestem waszym pajacem. Dlatego, że wiecie co lubię i jakie są moje gusta. A jakie są? Ano takie, że że lubię moje planszówki nie za lekkie, żeby nie były banalne, ale i nie za ciężkie, bo chcę się odprężyć, a nie klepać arkusz w Excelu; nie za krótkie, żeby gra się rozkręciła, ale i nie za długie, żeby nie była męcząca. Słowem - lubię planszówki dokładnie takie jak wy, więc nie wiem co tam teraz myślicie, ale na waszym miejscu ja bym sobie ufał! Poza tym: 90% i więcej naszych partii to ja i żona, więc warunkiem sine qua non (tu pokazuję moją klasyczną edukację) jest to, żeby gra chodziła dobrze na dwie osoby. Ech, rozgadałem się - zacznijmy jeszcze raz. Calico!
![]() |
Ain't this just the cutest stuff? |
Calico to gra, która jest zarazem cute as heck i zaskakująco poważna. To gra, w której będziecie płynnie przechodzić od rozmaślonego o jaki słodki kotek do lodowatego jak mogłeś mi to zrobić. Czyli w sumie jak z kotami: it's cute and fun and fluffy, but it'll leave you with scars. Zatem połączenie mechaniki i tematu, jak mawiał wieszcz dawnej epoki: dosko.
![]() |
Dwupoziomowa planszetka gracza jest super |
Calico jest grą kafelkową dla 2-4 osób, i będę tutaj - jak to zwykle bywa - pisał o wrażeniach z wersji dwuosobowej. Celem gry jest uszycie takiego kocyka (aaaw), żeby był jak najładniejszy i zwabił jak najwięcej kotków, które będą na nim spały (aaaw). W tym celu gracze wybierają kafelki z rotującej puli, po czym dokładają je w odpowiednie miejsca swojej planszetki, starając się wypełnić swoje osobiste warunki punktowania, dopasować wzory do preferencji określonych kotów oraz trzymać się określonej kolorystyki, co pozwala punktować za doszywanie na kocyku guzików. Najkrócej mówiąc, gra jest stałym balancing act - mało prawdopodobne jest dobre punktowanie równocześnie i za personalne warunki zwycięstwa, i za kotki, i za kolorowe guziki, więc prędzej czy później trzeba zdecydować, co poświęcić na poczet czego. Ale - uwaga - nie czuję tu, że wszystkie wybory są złe; czuję, że wszystkie wybory są dobre.
![]() |
Callie i Leo będą spać tylko na konkretnych układach; Coconut z kolei wymaga tylko odpowiedniej liczby połączonych kafelków. |
Każda partia rozpoczyna się od wylosowania kotów, o względy których będziemy zabiegać. Następnie losujemy wzory, które będą ulubionymi danego kotka - jak widać na zdjęciu, Coconut preferuje aktualnie gwiazdki i paprocie. Ważne jest, że dany wzór jest przypisany tylko jednemu kotkowi: jeśli Callie lubi kropki, to żaden inny kotek nie wyrazi zainteresowania. Z tego też powodu dwa kotki nigdy nie będą punktować za ten sam wzór. Jak widać, wymagania dzielą się też na łatwiejsze i trudniejsze do spełnienia - Coconut chce pięciu sąsiadujących kafelków w tym samym wzorze i jest to warte 7 punktów, Leo zaś podbija stawkę chcąc pięciu kafelków w linii prostej. Jest to nieco trudniejsze, a więc i zapewniające aż 11 punktów.
![]() |
Domowy kotek jest ważnym uczestnikiem procesu recenzenckiego |
Kolejnym krokiem jest określenie osobistych celów każdego z graczy. Każdy z kafelków celów opisany jest sekwencją liter: AAAA-BB, AAA-BB-C i tak dalej. Oznacza to, że kafelek AAAA-BB punktuje za otoczenie go proporcjami 4 do 2 wzorów lub kolorów: przykładowo, otrzymamy 7 punktów za otoczenie go 4 kafelkami ze wzorem paprotek i dwoma ze wzorem kropek, albo czterema kafelkami zielonymi i dwoma żółtymi. Jeśli zaś uda się nam rozplanować nasz kocyk tak mistrzowsko, że warunek AAAA-BB będzie spełniony zarówno dla wzorów (4 paprotki - 2 kropki) jak i kolorów (4 żółte - dwa fioletowe), łapiemy się na złotą punktację - w przypadku tego konkretnego żetonu, zamiast 7 otrzymalibyśmy aż 14 punktów. AA-BB-C-D oznaczałoby na przykład sekwencję dwóch paprotek, dwóch kropek, jednej linii i jednych liści - kafelki nie muszą do siebie przylegać, ważne tylko, by otaczały w dowolnej konfiguracji konkretny żeton celu.
![]() |
Kinda like Texas Hold'em |
A skąd brać te kafelki? Otóż na początku gry otrzymujemy dwa, które trzymamy w sekrecie przed resztą graczy; następnie w każdej turze wykładamy jeden z ręki na planszetkę, dobieramy do ręki jeden z trzech żetonów leżących na środku stołu i uzupełniamy ten wspólny ryneczek z powrotem do trzech, losując kolejny żeton z woreczka.
![]() |
Jeden kotek i dwa guziki! |
Tutaj widzimy stan w połowie gry: udało mi się ułożyć pięć kafelków z liniami, co zwabiło na mój kocyk Leo (wszystkie kotki mają żetony z wartością punktacji na rewersie); guziki związane z kolorami otrzymuje się zaś za połączenie przynajmniej trzech żetonów w jednym kolorze. Tutaj, jak widać, udało mi się zdobyć żółty i błękitny - zauważmy też, że na potrzeby wzorów i kolorów liczy się również te nadrukowane na krawędziach planszetki!
![]() |
Zwróćcie uwagę, jak ładnie dwupoziomowa planszetka trzyma kafelki! |
Na
koniec gry mój kocyk wyglądał tak: dzięki zwracaniu uwagi na wzory
zwabiłem trzy kotki, a każdy obszar składający się z trzech lub
więcej kafelków w tym samym kolorze dał mi punktujący guzik (w sumie sześć sztuk - można punktować wielokrotnie za ten sam kolor, póki są to osobne obszary, tak jak tu widzimy z granatowym i jasnoniebieskim), ale moje osobiste cele niestety nie
wypaliły zbyt dobrze: punktuję tylko za kafelek po prawej (3x gwiazdki,
2x paprotki, 1x krzyżyki) oraz ten po lewej (2x linie, 2x paprotki, 1x
kropki, 1x gwiazdki). Nigdzie nie udało mi się zrealizować celu zarówno
ze wzorami, jak i z kolorami.
![]() |
Czerwone linie pokazują wzory kotków, czarne - kolory guzików! |
Krótko mówiąc: bo jest super. Jest to gra, która idealnie wpasowuje się w moje gusta: na tyle krótka, że rozkładanie i rozgrywka są czymś, co bez problemu można zrobić do wspólnej popołudniowej kawy; na tyle złożona, że nie gra się na autopilocie, a nieustanie kombinuje się i planuje. Pobieranie kafelków ze wspólnej puli trzech dostarcza odrobiny interakcji; szybko w trakcie gry okaże się, że mamy swój idealny kafelek 10/10, na którego dociągnięcie z woreczka czekamy pół gry - zielone paprotki, powiedzmy. Gwarantuję, że puls wam skoczy, kiedy widzicie te zielone paprotki 10/10 we wspólnej puli i zastanawiacie się, czy do waszej tury inna osoba wam je podbierze. Jeśli nie, będziecie się czuć jak z darem niebios; jeśli jednak akurat podbierze, skończy się to waszym załamywaniem rąk i zgrzytaniem zębów.
Gra ma też dedykowany tryb dla dwóch osób, który ogranicza losowość kafelków przez usunięcie części z woreczka - tak, by zostały dokładnie dwie kopie każdego (czyli, powiedzmy, wspomniane zielone paprotki pojawiają się dokładnie dwa razy). Granie w tym trybie dodaje nam nieco kombinowania strategicznego: kiedy widzę, że żona wszyła już w swój kocyk dwie fioletowe kropki, wiem że nie ma już co liczyć na dociągnięcie tej konkretnej kombinacji wzoru i koloru. It looked like a cutesy game sprzedawana uroczymi grafikami, ale zaufajcie mi - Calico ma pod maską solidny, mechaniczny silnik. Absolutnie nie jest to party game; to raczej zabawa z gatunku wszyscy siedzą w ciszy i móżdżą.
Minusy? Cóż, niektórym może wadzić losowość dociągu kafelków do wspólnej puli, ale dla mnie osobiście nie jest to żadna wada - po to w końcu mamy w ręce dwa osobiste kafelki, żeby mieć rezerwę do położenia nawet na czasy posuchy, i dobre zarządzanie tym zapasem to element zabawy. Uczciwie muszę jednak przyznać, że nasz woreczek na kafelki pękł nieco na szwie już przy jednej z pierwszych rozrywek - jest to jednak defekt, którego przyczyną mogą być moje wielkie kaszubskie łapy, a który można naprawić igłą i nitką, więc nie mogę tu jakoś strasznie poważnie się czepiać.
Calico jest super. Dostarcza mi podobnej kolorowo-wzorowej przyjemności, co Azul, a partie są krótsze i intensywniejsze, z większą liczbą ciekawych decyzji. Kiedy kupowałem tę grę, myślałem, że nawet jeśli będzie średnia, to at least there are cute kitties; dziś mówię wam, że jest w tej grze dużo więcej niż tylko urocze grafiki. A, no i oczywiście powinienem wspomnieć, że nazwa Calico odnosi się do kotków o specyficznym umaszczeniu, tak zwanych tricolorów. Powtórzę wiec: Calico ma sporo ciekawych decyzji i ładną szatę graficzną; co lepsze, kiedy decyduję się na konkretną strategię (pójść w kotki zamiast w żetony punktacji, powiedzmy) nie czuję się ograniczony, a raczej świadomie wybierający określoną opcję. Może i brzmi to jak coś oczywistego, ale oznacza to, że to ja decyduję, jak grać w grę, a nie gra gra się sama, a ja tylko płynę z prądem. Urocza i neutralna tematyka kusi mnie też, by wyciągnąć tę grę na obiedzie z rodzicami; dopasowywanie kolorów i wzorów to coś, co każdemu łatwo sprzedać, a że rodzice mają aktualnie cztery koty, to i kocia tematyka powinna chwycić. Czy tak będzie - zobaczymy; tymczasem mogę jednak śmiało polecić Calico wszystkim, którzy do tej pory się wahali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz