W dobry weekend warto się zrelaksować, a dobry relaks to dla mnie - już od ponad dwudziestu lat, jak ostatnio się zorientowałem - czytanie komiksów. Postanowiłem więc przynieść wam nieco tej radości! Nie mogę powiedzieć, żeby moim czytaniem rządziły jakieś szczególne reguły; czasem mam ochotę na coś konkretnego scenarzysty, czasem oglądany film lub serial przypomni mi o dawno nieczytanej serii, a czasem zaś zwyczajnie mam ochotę poznać coś nowego. Ostatnio postawiłem na półce piękny omnibus Legion of Super-Heroes, który przynosi mi aktualnie masę radości.
![]() |
Kiedy widzę obecnie dowolny talent show, to jest obraz który staje mi przed oczami |
Legion - dla niezaznajomionych - to grupa nastolatków z trzydziestego wieku, która stanowi klub dla młodych superbohaterów. W druku pojawili się po raz pierwszy w 1958, gdy Superboy potrzebował jakiejś ciekawej supporting cast; w swoim pierwszym występie cofnęli się tysiąc lat w przeszłość specjalnie, żeby porobić z niego głupka i spuścić z niego trochę zadęcia, co zresztą było powracającym motywem tej wspaniałej futurystycznej młodzieży. Legion w ogóle zajmował się generalnie tym, czym nastolatki w latach pięćdziesiątych - kłócili się, godzili, romansowali; robili głupie żarty, chodzili na lody i podbierali rodzicom kosmiczne kabriolety, żeby polecieć na wypad za miasto (lub planetę). I właśnie ten aspekt komediowego slice of life oraz różnorodność składu (młodzieńcy, dziewczęta, kosmici!) sprawił pewnie, że od początku swojego istnienia Legion był popularny wśród praktycznie wszystkich grup czytelniczych. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że pod wieloma względami Legion był prekursorem późniejszych marvelowskich X-Men... ale to już osobny temat!
Omnibus Legionu - omnibus, dla niezaznajomionych z komiksiarstwem, to takie bycze wydanie zbiorcze, zwykle 1000 stron i okolice - to właśnie historie z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, jeszcze przed tym, jak Legion dostał własną serię. Mamy tu więc tytuły takie, jak Superboy i Supergirl, a w nich - samą radość. Oto garść paneli, które przyniosły mi jej szczególnie wiele!
![]() |
...but I, LEX LUTHOR... |
Kiedy zobaczyłem tytuł, ubawiła mnie bardzo ramka obok - SUPERBOY: the adventures of SUPERMAN when he was a boy - ot, takie rozwianie wątpliwości dla mniej sprytnych dzieci. Potem w rozmowie z kolegą okazało się, że on uważał Superboya właśnie za osobną postać, przez co nigdy więcej nie będę już wątpił w mądrość powyższego przypomnienia - przydaje się nawet 60 lat później. Może nawet bardziej, bo od tamtej pory pojawiło się już kilka postaci, które nosiły pseudonim Superboy, a które nie były Clarkiem Kentem - jak na przykład Conner Kent.
![]() |
"Entertaining..." |
...pomyślał okrutnie Superboy, zjawiając się za oknem oddziału geriatrycznego z kosą Ponurego Żniwiarza w rękach.
![]() |
"I also see your lungs with my X-ray vision, pops" |
![]() |
Nie za dużo wymagasz od tego psa, narratorze? |
Silver Age, czyli ta era komiksowa, to okres cudownej silliness; jeśli myślicie, że Krypto Super-Pies to już dużo, to śpieszę poinformować was o istnieniu kryptoniańskiego kota, małpy i konia. Gwarantuję - gwarantuję - że za jakiś czas zobaczycie tu panele z całym Legion of Super-Pets. It was a thing that happened. It was glorious.
![]() |
Wodoodporne portrety są super |
Albo na przykład taka Lori Lemaris, telepatyczna syrena z Atlantydy będąca jedną z dziewczyn Supermana. Neat, huh? Talk about high concept! Tak czy inaczej, widzicie na pewno, że wiele osób z życia Supermana ma inicjały L.L. - jego najlepiej znana partnerka Lois Lane, nastoletnia Lana Lang, która pełniła podobną rolę when he was a boy, no i oczywiście sam łysy Lex Luthor. Aliteracyjne imiona i nazwiska to standard z Silver Age - pomagały scenarzystom zapamiętać nazwiska masy postaci, którymi się zajmowali (tak samo u Marvela: Peter Parker, Bruce Banner, Reed Richards, Susan Storm, Scott Summers...) Tak czy inaczej, mamy tu też historię, która robi z tej aliteracji uroczy plot hook:
![]() |
Włosy Luthora kiedy miał włosy są niezłe, ale szabla Kmicica nad nimi jeszcze lepsza |
![]() |
Grubo naciągane z tym Lightning Lad, no ale niech będzie |
W ogóle wybaczcie odblaski światła i wypukłość stron na tych zdjęciach, ale pokazuje to dwie rzeczy:
a) nie jest łatwo ułożyć płasko omnibus, który waży mniej więcej tyle co mój kot;
b) to najdoskonalszy dowód, że dostajecie tu ode mnie autentyczne i świeżutkie panele, że daję wam zdjęcia własną ręką wykonane ("haha ręką a nie aparatem?" "SHUT UP KID OK?"), a nie jakieś piątej świeżości obrazki, które wszyscy widzieli już sto razy jak Internet długi i szeroki.
No dobra, jeszcze jeden panel na dziś!
![]() |
Brainiac 5 oraz Jerro (the Admirer), którego widzieliśmy już dziś wcześniej! |
Supergirl jak widać nie próżnowała w tym okresie; dwóch bojfriendów, i to jakich! Patrzy tu zaczepnie na czytelniczkę i pyta wzrokiem: a co tam u ciebie, dziewczyno, przebijesz to?
Brainiac to w ogóle jedno z moich ulubionych supervillain names; był sobie jakiś czas temu taki serial o tytule Krypton, który opowiadał o ostatnich latach tytułowej planety i w zamyśle miał być Grą o Tron w kosmosie pod szyldem DC. No nie do końca to wypaliło, ale dostarczył mi przynajmniej dużo radości z racji na wybór czarnego charakteru - był nim właśnie oryginalny Brainiac, kosmiczny kolekcjoner miast, którego dalekim potomkiem był widoczny powyżej Brainiac 5, powracający love interest Supergirl. Tak czy inaczej, Brainiac. Brainiac. Wszyscy w serialu mówili z całą powagą, napięciem i przerażeniem Brainiac, a ja w głowie tłumaczyłem to sobie na dialogi w języku polskim i przerażające imię Mózgol.
Mózgol Pięć też jeszcze na pewno powróci w naszych podróżach przez komiksowe panele... ale już nie dziś, True Believers! 'Till we meet again!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz