niedziela, 31 stycznia 2021

Panele na niedzielę: robots and pets edition!

Omnibus Silver Age Legion of Super-Heroes nadal jest moim go-to kiedy mam ochotę na nieco silly fun, a więc tematem przewodnim będą znowu cuda z epoki: tym razem roboty i super-zwierzęta. Skąd w ogóle pomysł taki, jak superpies? Oczywiście stąd, ze komiksy z Silver Age były pisane trochę jako wish fulfilment dla czytającej je dzieciarni; są naszpikowane konceptami, przy których autor wyobrażał sobie z pewnością, że oto tworzy tu treść marzeń dla nieszczęśliwych, ubogich sierot, które znalazły gdzieś na śmietniku jego komiks. Sam pomysł historii o nastolatkach to przecież odwołanie się do dziecięcych fantazji; w oczach dzieciaków starsze o parę lat nastolatki są cool, bardziej dojrzałe od nich, ale jednak wciąż nie square adults. Przygody nastoletnich superbohaterów i superbohaterek są upstrzone okazjonalnymi ukłonami w stronę dziecięcych fantazji: obowiązkowym punktem odwiedzin w dalekiej przyszłości jest lodziarnia, w której serwują dziewięć smaków lodów z dziewięciu planet; panel czy dwa poświęcony jest na to, że w futurystycznej poczekalni mały urwis irytuje wszystkich bawiąc się rurką do robienia baniek mydlanych, w której bańki nigdy się nie kończą. Bardzo jest to wszystko urocze.

A jakie jeszcze, poza lodami z dziewięciu planet i futurystycznymi zabawkami, mogą być dziecięce marzenia z lat '50 i '60? Ano oczywiście mieć jakieś zwierzątko, i tutaj też komiksy nie rozczarowują: Superboy doczekał się kryptoniańskiego wiernego psiego towarzysza o kryptoniańskich supermocach, zaś Supergirl przebiła kuzyna posiadając nie tylko kosmicznego super-kota o imieniu Streaky, ale i super-konia (gdzie też już widzę autora gryzącego ołówek i zastanawiającego się what would a girl want... oh sure, a pony!

Teraz więc zabawmy się w klasyczną komiksową zabawę z epoki - rzucę wam szokujący (shocking! unbelievable! astounding!) panel, a wy zastanówcie się, jaka historia za nim stoi. Była to w ogóle klasyczna metoda sprzedawania komiksów w epoce; na okładce widzieliśmy coś dziwacznego, na przykład heroiczny zazwyczaj Legion mordujący Superboya promieniami kryptonitu, oraz wybuchowe zaproszenie kup i zobacz, jak do tego doszło! Oto więc nasz shocking! unbelievable! astounding! punkt wejścia w nową historię:

Oto Superpies, wierny aż po kres

Jak do tego doszło? Otóż złowrogie latające mózgi z odległej planety wybrały Ziemię na cel swoich niecnych knowań i telepatycznymi mocami nakazują Superboyowi czynić zło, aby pozbawić naszą planetę tak znaczącego obrońcy. Superboy oczywiście opiera się na tyle, żeby jednak nie zamordować swojego wiernego towarzysza, ale o akcji bezpośredniej przeciw mózgom nie ma jednak mowy. Pomaga dopiero nastoletnia ekipa Legion of Super-Heroes, wraz z którą Superboy dochodzi do wniosku, że kosmiczne mózgi nie będą wstanie opętać zwierząt - tak więc Legion wskakuje w swój kulisty wehikuł czasu i rusza zbierać rozmaite super-zwierzęta. Są one rozrzucone po historii, ponieważ Superboy i Supergirl nie są rówieśnikami - chociaż ich komiksy były wydawane w tym samym okresie, fabularnie Supergirl ma miejsce równolegle z przygodami dorosłego Supermana. No i, oczywiście, jest też super-małpa z przygód Superbaby... Jeśli to wydaje się wam zawiłe, to słuchajcie, i  tak dopiero liznęliśmy powierzchnię. Tak czy inaczej dochodzi do długo wyczekiwanej akcji bezpośredniej...

"Hej, Lightning Lad, pamiętasz jak raz latałeś na psie w takich króciutkich szortach?" "Nie, nie mam pojęcia, o czym mówisz."

...w wyniku której, jak to w dobrej historii być powinno, łotrostwo zostaje ukarane, zaś heroizm - nagrodzony:

Beppo the Super-Monkey oraz Comet the Super-Horse wymownie milczą

Legion of Super-Pets to jeden z tych konceptów, do których okresowo ktoś nawiązuje, kiedy chce odwołać się do tego silly Silver Age flavor. Pojedyncze super-zwierzęta też wciąż od czasu do czasu się pojawiają: byłem całkiem zaskoczony, kiedy Krypto pojawił się w telewizyjnych Titans - serialu, który utrzymany jest raczej w mroczniejszej estetyce. Wielokrotnie zwracano też uwagę, że niewiele rzeczy byłoby na dobrą sprawę straszliwszych, niż psotna małpa z kryptoniańskimi supermocami. Rozważcie to. Rozważcie to głęboko.

Siedzę więc tu sobie wesoło, stukam w klawiaturę przy niedzielnej kawce i dumam nad tym czasowym galimatiasem z Superboyem i Supergirl. Wiąże się z tym jeszcze jedna ciekawostka: redakcja żyła wtedy przekonaniem, że bojsy czytają Superboya, girlsy czytają Supergirl and never the twain shall meet. Praktyką z epoki było więc recyklingowanie tych samych historii na łamach obu magazynów; nie były to oczywiście bezczelne przeróbki jeden do jednego z podmienionymi postaciami, ale raczej opowiadanie podobnych historii. Pierwszą historią z Legion of Super-Heroes jest to, jak cofają się do przeszłości specjalnie, żeby postraszyć Superboya tym, że znają jego sekretną tożsamość, podrzeć z niego trochę łacha, przepuścić go przez parę super-testów i w końcu zaprosić do swojego nastoletniego super-klubu. Schemat pierwszego pojawienie się Legionu na łamach Supergirl to niemal to samo.

Czemu Linda Lee, a nie Kara Danvers, jak na przykład we współczesnej serialowej Supergirl? To kolejna historia na kiedy indziej!

A któż to wychodzi z tego drzewa? To oczywiście Linda Lee robot, którego Supergirl wykorzystuje, by mieszać wszystkim w głowie i ukrywać swoją sekretną tożsamość. Ależ Anglisto, przecież robotyczna Linda jest brunetką, a Supergirl blondynką, zakrzykniecie; no bo Supergirl w cywilu nosi ciemną perukę, duh. Roboty były w latach '50 i '60 na topie jako rekwizyt science fiction, i była to bardzo wygodna furtka, kiedy scenarzyści zapędzili się w kozi róg. Nie jest to jeszcze era prób utrzymywania rozbudowanej i spójnej continuity pomiędzy tytułami - w Silver Age koncept ten zaczął dopiero kiełkować - ale jeśli jakaś postać pojawiła się gdzieś, gdzie nie powinna, zawsze można było odpisać na czytelnicze wątpliwości a, bo tak naprawdę był to robot. Dlaczego? Kup następny numer naszego magazynu!

Robocie, proszę cię, działaj, dzisiaj sprawdzian z pszyrki!

Supergirl posiłkowała się jedną robocicą, Superboy był zaś najwyraźniej nieco mniej zdolny, gdyż potrzebował tych robotów całe stada: tu widzimy, że w ciemnej piwnicy trzymał nie tylko swoją cywilną wersję, ale i robotyczne imitacje swoich zastępczych rodziców oraz siebie jako Superboya. Takim był zdolnym cybernetykiem, że Superboy robot potrafił nawet imitować jego supermoce, co stwarza jakieś szalone możliwości fabularne i stawia pytanie, dlaczego Superboy nie zbudował po prostu całej armii superrobotów, która zmieniłaby całą planetę w super-utopię. Jak odpowiem na to pytanie? Ano naszym starym mottem z Mystery Science Theater 3000: it's just a show, you should really just relax

Nice going, robots! Wiadomo też, że porządny robot musi mówić do konstruktora "master".

Superroboty, jak widzimy, dysponują też jakąś elementarną autonomią i świadomością. Co więc robią cały dzień zamknięte w piwnicy? Czy im się nie nudzi? Czy po to Clark zbudował trzy, żeby spędzały noce i dnie rżnąc w piwnicy w karty? Skoro już jesteśmy w temacie ludzi ze stali, spójrzcie na poniższego zamaskowanego złoczyńcę; ołowiana maska na twarzy sprawia, że Superboy nie może wykorzystać swojej X-ray vision, by poznać jego tożsamość. Czy jesteście w stanie zgadnąć, kim w rzeczywistości jest straszliwy "URTHLO"? Czy jesteście?!

You fiend!

Wszyscy, którzy wykorzystali swe potężne moce dedukcji i udzieli odpowiedzi haha, oczywiste, mamy tu do czynienia z klasycznym anagramem - wystarczy tylko przestawić litery; to z pewnością największy geniusz zła, Luthor! - mylicie się! W rzeczywistości to...

Czemu taśmy? No bo czego tu oczekiwać w latach '60, płyt CD?

...kolejny robot! Łyso wam pewnie teraz jak samemu Luthorowi. Na uwagę zasługują hate tapes, które kierowały niegodnym postępowaniem robotycznego Lexa - od konkretnego HATE SUPERBOY do bardziej wyluzowanego i ogólnego HATE HATE HATE. Na bazie technologii tej ostatniej taśmy skonstruowano lata później międzynarodową sieć internetową Inter-net, z czym zmagamy się do tej pory - na szczęście w tej nierównej walce Anglista jest ponownie po waszej stronie, zapełniając chociaż ten kawałek internetu fun and silliness! Krok po kroku - zwyciężymy!

Nie możemy jednak zakończyć panelem, który jest tak pełen HATE HATE HATE. Może więc jakiś wesoły superwyczyn Supermana?

"Gee, another castle, thanks a lot Superman!"

Na przykład: jego prywatne miasto, w którym przetrzymywał nieokreśloną liczbę sierot? W tym szalonym eksperymencie społecznym Superman postanowił nie dawać tymże sierotom szans na adopcję i znalezienie kochających rodzin, zamiast tego zamykając je w groteskowym więzieniu niczym z Władcy Much Goldinga. How wonderful, ironizują jego mali więźniowie.

OK, I'll see myself out. 'Till the next time!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz