Dzisiejszy numer Hawk & Dove będzie - podobnie jak sami bracia - pełen sprzeczności! Jego pierwsza połowa jest naprawdę dynamiczna, pełna napięcia, and - dare I say it? - fun; drugą określamy technicznie w tej branży jako goat rodeo. Historia: Jailbreak, autor Steve Skeates/Steve Ditko, data: październik-listopad 1968.
![]() |
O, Ditko podpisał się na okładce! |
Czego by nie mówić o zawartości zeszytów, okładki Hawk & Dove są całkiem solidne. Te zaciśnięte pięści, ten wściekły grymas; czuć od razu, że łotr numeru jest tylko fabularnym pionkiem - to brutalny Hawk będzie w tej historii rzeczywistym antagonistą. Ale obiecywałem niezłą historię, a przynajmniej pół niezłej historii - zobaczmy więc, co tam dziś słychać w latach sześćdziesiątych!
Zaczynamy z grubej rury - od bijatyki pod celą! Zatwardziały kryminalista Harker próbuje pięściami wymusić na współwięźniach współpracę w planie ucieczki; przed zatłuczeniem kolegi na śmierć powstrzymuje go tylko inny postawny osadzony:
![]() |
Plan jest ryzykowny, więc towarzystwo nie rwie się do akcji! |
Jednemu z więźniów - nie doczekuje się on imienia - cała sytuacja jest szczególnie nie w smak:
![]() |
Hej, to już więcej fabularnego napięcia, niż w całym ostatnim numerze! |
Ucieczka z więzienia... ale więźniowie nie chcą tak naprawdę uciekać? Porywczy Harker; misiowaty Davis, który chciałby po prostu mieć spokój; kolega z kadru powyżej, który chce uczciwie spłacić dług wobec społeczeństwa? Come on, it's already a tense mix! Na razie opuszczamy jednak mury więzienia, by przenieść się w miejsce dwakroć straszniejsze - do sypialni Hanka i Dona:
![]() |
Hank odnosi się do wydarzeń, o których możecie przeczytać tutaj! Plus te staromodne chłopięce piżamki z kołnierzykiem; też miałem przynajmniej jedną taką jako dzieciak! |
Hank jest już cały zajarany tym, że wieści o jego heroicznych wyczynach w kostiumie Hawka zostaną nadane przez radio. Oczyma wyobraźni widzi już gratulującego mu ojca oraz pokonanego w ideologicznym sporze brata...
![]() |
Ten zaciesz na twarzy Hanka, ten płaczący jak bóbr Dove - okazuje się, ze Steve Ditko potrafi też zdryfować ku wizualnej komedii! |
Ale oczywiście rzeczywistość nie dorasta do oczekiwań nastolatka - policja zdecydowała się być dyskretna i w radiu nie pada ani słowo o zamaskowanych superbohaterach. Hank jest oburzony, a Don pokłada się na łóżku ze śmiechu; wywiązuje się... bitwa na poduchy:
![]() |
TEN PANEL! |
Moim zdaniem kadr ten idealnie pokazuje, jacy powinni być Hawk i Dove! Nadal się sprzeczają, ale it's fun sibling rivalry; obaj są uchachani od ucha do ucha - nawet Don inkasujący cios poduchą. Te szerokie uśmiechy zmieniają dialog z nadętych, sztywniackich kwestii (spróbujcie go przeczytać w oderwaniu od strony wizualnej!) w zabawne braterskie przekomarzanie; wypowiedzi chłopaków są tu w idealnym autoironicznym nawiasie. Ten panel powyżej to jak jakiś glimpse into an alternate universe where Hawk and Dove were actually a success! Serio, po kilku korektach tonu historia o braciach-superbohaterach mogłaby być workiem zabawy; proto-Supernatural czterdzieści lat wcześniej.
Ale wiecie, kto nie lubi zabawy? Steve Ditko Sędzia Hall, ojciec chłopaków, który właśnie wydaje kolejny kategoryczny i surowy wyrok:
![]() |
"Facts and logic don't care about your feelings!" - sędzia Hall w pełnej krasie |
Po zakończeniu procesu zgromadzona na sali publiczność krytykuje bezkompromisowość sędziego: he never shows any mercy! He just throws the book at all his... his victims! Hank i Don również sprzeczają się w sprawie wyroku, na co Ditko sędzia Hall wjeżdża na scenę, by wypunktować błędy obu chłopaków:
![]() |
Spójrzcie, jak Hank i Don z miejsca identycznie wyłączyli się mentalnie w pierwszym panelu - wyrobiona reakcja obronna na przemowy ojca! |
Dość jednak sporów; sędzia zamknął sprawę, więc zabiera chłopaków i żonę na obiecane wakacje - na pobliskiej farmie wujka Jima. Mamy z tej okazji całkiem fajny dialog - Hank nabija się z brata, że ten zdechnie chyba z nudów, skoro there aren't many peace rallies in the country; Don przypomina, że może i tak, ale zgodnie z umową za rok to on wybierze wakacyjną miejscówę. I don't care if it's Haight-Ashbury, śmieje się do niego brat nawiązując do mekki hippisów; I'll have fun anywhere! Fajnie widzieć chłopaków na luzie.
Tymczasem - jak to się mówi - w betonowym hotelu; w domu wczasowym ZK; we więźniu:
![]() |
Dzień ucieczki nadchodzi, a nasi trzej diametralnie odmienni więźniowie przypominają nam o swoich motywacjach! |
And before long, jak mówi narracja, Harker prowadzi bunt, a dowodzeni przez niego więźniowie nokautują strażników i kradną furgonetkę. Lecz w powodzenie tego planu nigdy chyba nie wątpiliśmy; prawdziwe napięcie - to płynące z różnic między uciekinierami - nadal narasta w kabinie wozu:
![]() |
Szczególnie, że niedługo potem - gdzieś na bocznej drodze - kończy im się paliwo! |
Tymczasem sędzia Hall, Hank i wujek Jim jadą na krótki wypad samochodem, zostawiając na spokojnej farmie Dona i jego matkę. I'm sure you all see where this is going!
![]() |
Uciekinierzy żądają samochodu i ciuchów... |
...ale mają pod górkę: w zatrzymanym przemocą wozie poszła opona, a zapasowej brak - a zanim Hank, sędzia i wujek oddadzą im ubrania, jeden z więźniów woła, że nadjeżdża policja. Skazańcy rozpierzchają się w popłochu po lesie... ale jeden szybko wraca z podniesionymi rękami:
![]() |
Żadna policja nie nadjeżdża, nasz bezimienny więzień wszczął fałszywy alarm, by udowodnić swoje uczciwe intencje |
Czas na segment edukacyjny! Zwróćcie uwagę, że skazaniec to dorosły facet (z kreską Steve'a Ditko nigdy na sto procent nie wiadomo, ale siedział przecież w "dorosłym" więzieniu), a sędzia zwraca się do niego per "boy". Wychodzi tu mocny klasizm; pozornie niewinne słówko "boy" wykorzystywane było w Stanach do określania osób o niższej pozycji społecznej, niezależnie od wieku: kelnerów, tragarzy hotelowych... oraz - bardzo często - czarnych mężczyzn ogółem, przez co słowo to nabrało na przestrzeni lat mocno rasistowskich konotacji. W 2008 wybuchła na przykład cała afera, gdy jeden z konserwatywnych polityków określił Baracka Obamę jako "that boy". Czytałem swego czasu, że popularność fraz "man" czy "my man" w czarnym środowisku wynikała właśnie chęcią skontrastowania jej z tym paternalistycznym "boy" (lingwista Hiraim Smith określa tę etymologię jako "urban legend", ale bardziej w sensie "nie mamy stuprocentowych źródeł" niż "to zdecydowanie fabrykacja"). NPR cytuje w kontekście użycia "boy" samego Martina Luthera Kinga:
One day in the 1930s, a very young Martin Luther King Jr. was sitting in the passenger seat of his father's car when his dad accidentally ran a stop sign on a Georgia street.
"A policeman pulled up to the car and said: 'All right, boy, pull over and let me see your license,' " King remembered in an essay years later. "My father replied indignantly, 'I'm no boy.' Then, pointing to me, 'This is a boy. I am a man, and until you call me one, I will not listen to you.' "
The officer was so flummoxed that he quickly wrote out the traffic ticket and hurried away.
Some years later, when King was a civil rights activist writing from a Birmingham, Ala., jail cell, he would point to that word — boy — as one of Jim Crow's ritual humiliations, braided into the racial etiquette of the post-slavery South. It was yet another way — like withholding simple courtesies like honorifics — that white people weaponized language to remind black folks of their place.
Słynny slogan związany z ruchem praw obywatelskich oraz pracowniczych - I am a man - miał więc podwójne znaczenie: nie tylko klarowne na pierwszy rzut oka "jestem człowiekiem", ale też odrobinę bardziej subtelne "I am not a *boy*".
![]() |
Strajk w Memphis, 1968 - akurat rok wydania dzisiejszego zeszytu! |
Poważna tematyka, ale stykam się czasem - i zawodowo, i towarzysko - z językowymi pytaniami o podobne sprawy; hej, podobno nie powinno się mówić do czarnych "boy", czemu? Przecież to takie sympatyczne w sumie słówko. Jak zwykle, problem nie leży w samym słowie - nikt nie obrazi się raczej na standardowe użycie "boy" w stosunku do młodego chłopaka czy przyjazne zawołanie do dorosłych hey boys, wanna go grab a cold one? - a w całej tej sieci kulturowo-historycznego bagażu.
Ale wracajmy już do komiksu! Hank biegnie zaniepokojony w stronę farmy - ojciec i wujek nie dają rady go powstrzymać - ale skazańcy docierają tam pierwsi:
![]() |
Ta fioletowa kula pośrodku to dosyć osobliwa wizualna reprezentacja impetu uderzenia - Ditko próbował tu najwyraźniej eksperymentować z klasycznym kodem wizualnym, ale raczej bez sukcesów |
Bykowaty Davis znowu próbuje utemperować Harkera, ale ten coraz bardziej się nakręca; Don nie chce zmieniać się w Dove, by nie eskalować dodatkowo sytuacji - nie wie zresztą, czy poradziłby sobie z dwójką uzbrojonych napastników. To już nie pocieszny gang przebierańców z poprzedniego numeru; ci kolesie to prawdziwi recydywiści z prawdziwym spluwami.
A któż to zerka przez okienko?
![]() |
Lepiej sprawdźcie - może Hawk zagląda właśnie i do was? |
Skoro Don nie chce współpracować, Hank wymyśla szybko plan B - robiąc maksymalnie dużo rumoru rusza samochodem spod farmy, by wyciągnąć bandytów na zewnątrz.
![]() |
Życie pani Hall nie jest już zagrożone - Don rusza więc pomóc bratu! |
And this is where the goat rodeo starts!
![]() |
♫ To Jastrząb i Gołąb, Gołąb oraz Jastrząb / jeden wszystkich bije, drugi kłapie paszczą / średnio się wpisują w obraz bohatera / komiks im zamknęli po sześciu numerach ♫ |
Raczej spokojny i stonowany Davis rozważa już poddanie się... ale Hawk wjeżdża w niego z kopami:
![]() |
I - pomimo fizycznej przewagi skazańca - tłucze go na kwaśne jabłko i nie daje mu dojść do słowa. |
You lousy cowards are all alike! Always begging for mercy! Well, you won't get any from me! - woła Hawk parafrazując uzasadnienie werdyktu swojego ojca. A jak radzi sobie Dove - któremu przypadła konieczność poradzenia sobie z Harkerem, dużo bardziej zatwardziałym kryminalistą?
![]() |
Oczywiście za swe koncyliacyjne podejście Dove zostaje nagrodzony szybkim klapsem w dziąsło! |
Hawk przybiega na miejsce i rusza na ratunek bratu, ale...
![]() |
Harker stoi tam i robi groźne miny czekając, aż bracia pogadają |
I teraz robi się już kompletnie dziwacznie - Hawk mówi mniej więcej "TA? NO DOBRA, TO JEDZIECIE SOLO, ZOBACZYMY CO Z TEGO WYJDZIE". Albo cytując dokładniej: listen, buddy --- once you've finished mopping up my friend here -- you and me are gonna have a real battle! Harker patrzy na obu braci jak na idiotów, ale co innego ma zrobić?
![]() |
Hawk już zwyczajnie nie może |
Chłopak traci cierpliwość do tego stopnia, że... zaczyna kibicować kryminaliście, a może raczej obrażać go na równi z bratem:
![]() |
Kiedy biją twojego brata - ale za słabo! |
Poza Hawka też już tu wybitna - przekazuje całym sobą YOU! HEY! YES, YOU! YOU SONOVA...! Dove oraz Harker coraz bardziej wyczerpani tarzają się po ziemi i cała "walka" jest na tyle żenująca, że Hawkowi nie chce się już nawet patrzeć - siada na pieńku, odwraca się od całej sceny i załamuje ręce:
![]() |
Biedny, bezradny Hawk! "Albo zaczniecie się bić - albo ja was pobiję!" |
Czas już kończyć to nędzne widowisko, więc Dove pulls some shenanigans:
![]() |
"Co ty chłopie odwalasz", mówi wyraźnie mina Hawka |
Success! For a certain definition of success, anyways:
![]() |
"If we are victorious in one more battle with the Romans, we shall be utterly ruined." |
Policja już się zbliża - tym razem naprawdę - więc chłopaki, kulejąc (Dove bardziej, rzecz jasna), salwują się ucieczką do lasu i wracają do swoich codziennych tożsamości. Tak właśnie docieramy do finału, gdzie w komediowej scence widzimy Hanka wesołego i roześmianego, podczas gdy zazwyczaj stateczni Don oraz sędzia liżą rany:
![]() |
Dude, but haven't you proven it already? |
No właśnie, to główny problem tej historii - niby Don udowadnia, że nie musi uciekać się do brutalnego tłuczenia po mordach... ale udowodnił to już przecież w konfrontacji z gangiem Drop-outs oraz w zupełnie pierwszej przygodzie, kiedy ratował ojca przed gangsterami. Ile można? Hank z kolei tłucze na miazgę gotowego pokojowo się poddać skazańca... i nie wiąże się to z absolutnie żadnymi konsekwencjami. Czyżby wychodziło więc na to, że morałem numeru jest "przemoc jest odpowiedzią"?
No cóż, jak mówi urocza fraza, violence isn't the answer; violence is *the question*, and the answer is "YES".
Szkoda tego zeszytu tym bardziej, że pierwsza połowa to naprawdę najlepsze póki co momenty Hawk & Dove! Sceny w więzieniu mają autentyczne napięcie oraz dynamikę, a przeplatanie wątków działa sprawnie i buduje czytelnicze zainteresowanie. Później... no cóż, goat rodeo, yeee-haw! - Hank znowu wychodzi na jednowymiarowego brutala, a ideały Dona omal nie prowadzą go do kostnicy. Co gorsza, nie czuć też ewolucji chłopaków - z początku zeszytu widać jeszcze jakąś więź i lekkość między rodzeństwem, ale kiedy wskakują w kostiumy, it's same old, same old.
Ale był tu potencjał. Naprawdę, po raz pierwszy w tej serii, był tu faktyczny potencjał.
Za tydzień wracamy do Tytanów, gdzie na łamach komiksu pojawi się... Starfire! Wait, what? Czy Starfire nie pojawiła się dopiero w 1980? No cóż, jak zwykle - the answer... may shock you!
~.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz