niedziela, 25 września 2022

Panele na niedzielę: Witless Barbarian and Bleeding Heart!

Czy znajdziemy bardziej ikoniczny oraz pełen przeciwieństw duet niż Hawk & Dove

Bolek i Lolek! Pinky and the Brain! No dobra, nie było to trudne, ale i tak zanurkujmy dziś w przygody dwóch skonfliktowanych licealistów. Historia: The Dove is a Very Gentle Bird; autor: Steve Skeates; data: sierpień-wrzesień 1968!

Pierwszy numer własnego magazynu chłopaków!

Jako autora podaję Steve'a Skeatesa, gdyż pełnił obowiązki głównego scenarzysty - ale wielokrotnie narzekał on na brak kreatywnej swobody powiązany z tym, że ostatnie słowo w praktycznie wszystkich kwestiach - od grafik po scenariusz - miał gwiazdor branży Steve Ditko (współtwórca Spider-Mana w końcu). Ditko był w bardzo wygodnej pozycji: wymyślił postacie Hawka oraz Dove, zarysował ogólny koncept magazynu... po czym przekazał robotę Skeatesowi - z zastrzeżeniem, że będzie miał prawo wprowadzać poprawki zgodne z własnym widzimisię. Ale zostawmy zakulisowe perypetie; co tam dziś słychać w latach sześćdziesiątych?

Otóż sędzia Hall - ojciec naszych bohaterów - ma nielichego pecha; ledwie wylizał się po rzuconym przez mafię granacie, gdy impreza w której uczestniczy zostaje najechana przez studencki gang:      

Drop-outs - niegodziwcy z tego numeru - mają całkiem fajny op-artowy styl; te plamy koloru, te hipnotyczne spirale!

Spójrzcie, co jest u góry strony! To coś, czego nie widzieliśmy przez większość Silver Age - nazwiska autorów. Nie partyzancki podpis gdzieś u dołu strony, jak w tym numerze Legionu, a wyraźna, centralnie umiejscowiona ramka! Taka publikacja author's credit zwiastuje nadchodzące lata '70 i pokazuje pewną ewolucję branży: w wyniku eksplozji popularności w latach '60 wiele nazwisk zdążyło już nabrać statusu oraz rozpoznawalności. Nie po to wydawnictwo DC zatrudniło Steve'a Ditko, by teraz się tym nie chwalić!

Drop-outs rozbójniczym zwyczajem żądają od gości kosztowności, ale ich przywódca łączy też pożyteczne z przyjemnym i wykopuje sędziemu laskę: 

Czy przywódca gangu nosi sandały, swoją drogą? A bold fashion choice!

Don - Dove - rysowany jest jak zwiędła mimoza, ale jego podejście jest przecież zalecane już od dekad. Portfel czy biżuteria to, koniec końców, tylko przedmioty; lepiej już je bezkonfliktowo oddać, niż ryzykować pobicie czy nóż między żebra. Rozsądne i realistyczne podejście... ale to przecież superhero comic! Na imprezę wjeżdża więc szybko przemieniony w swą bohaterską wersję brat Dona, Hank - czyli Hawk:

Twarze rysowane przez Steve'a Ditko całkiem mi się podobają - mamy sporą różnorodność ich typów oraz wyrazów!

Jak w poprzednim numerze - Hawk zaprezentowany jest jako skuteczny, ale niepotrzebnie brutalny. Kopniak wymierzony przywódcy gangu ma tymczasem niespodziewane konsekwencje:

Jedno zastrzeżenie do projektów postaci Steve'a Ditko: czasem wyglądają na starsze niż mają być. Rita powyżej jest studentką, ale bez problemu mogłaby uchodzić za dorosłą kobietę z kręgu towarzyskiego bardziej sędziego Halla niż chłopaków.

Hawkowi - jak to zwykle - idzie całkiem nieźle, dopóki nie zaczyna mu iść źle! Drop-outs biorą go z zaskoczenia na tzw. dwa baty i chłopak składa się jak origami; bohater pada nieprzytomny, bandyci uciekają, a policja nadjeżdża! 

Op-artowe kostiumy gangu są naprawdę spoko!

Don jest zaniepokojony - nie tyle losem brata-osiłka, co ojca i własnym. No bo przecież jeśli Hank zostanie zdemaskowany, będzie to rzutowało negatywnie również na nich; Don zwyczajnie egoistycznie boi się, że brat wciągnie ich we własne kłopoty. Ale obywa się bez komplikacji; Hawk odzyskuje zmysły, chowa się szybko za rogiem i błyskawicznie zmienia formę. Pamiętajmy, stroje oraz kostiumy braci są magicznej natury, nie musi więc nawet się przebierać! Policja przybywa na miejsce, zaś sędzia Hall wygłasza kolejny ze swoich markowych monologów:

Patrzcie, jaki Don zadowolony - jego brat dostał w ryja, a teraz (choć nieco okrężną drogą) zalicza opierdziel od ojca! Life is good for our boy.

Ale czas, by sędzia sprawiedliwy natarł uszu również Donowi!

"A society must be governed by objective laws -- and man by objective principles!" - bardzo dobrze widać tu, że sędzia Hall to self-insert Steve'a Ditko, który zafascynowany był filozofią obiektywizmu!

Fabuła toczy się naprzód, a spora jej część podana jest w formie sprawnego wizualnego montażu. Ditko bardzo ładnie pracuje tu z ograniczeniami krótkiego formatu i zwięźle prezentuje, co tam przez najbliższe dni słychać u różnych postaci:

Rudy kolega z petem w gębie to szef gangu Drop-outs - wcześniejsza czarna czupryna oraz przyklejona bródka to elementy przebrania!

Widać też interesujące wykorzystanie konceptu mocy Hawka i Dove: przypominam, mogą oni robić to, co potrafią jako Don i Hank, ale with greater ease and consummate skill. Jeśli Hank chce więc efektywnie walczyć jako Hawk... musi włożyć w to własną pracę, naukę i ćwiczenia jako Hank. Powiem, że nawet zaczynam to doceniać; nie są to może wyjątkowo pamiętne supermoce, ale koncept ten stanowi ciekawy stopień pośredni pomiędzy "realistycznym" przyziemnym zamaskowanym mścicielem, jak Batman, a w pełni fantastyczną superpostacią.  

Kategoryczne podejście Steve'a Ditko sędziego Halla do kwestii zamaskowanych vigilantes okazuje się mało popularne, ale ten ani myśli drgnąć, do diabła z popularnością. Kierują nim w końcu obiektywne prawdy:

Sędzia Hall jest o krok od "Not even in the face of Armageddon. Never compromise." Świetnie widać korzenie parodystycznego motta Rorschacha z Watchmen!

Całe miasteczko żyje problemem Hawka i nawet chłopaki są męczeni przez kolegów oraz koleżanki w liceum: Don musi na przerwach odpierać ataki przeciwników poglądów ojca, Hank z kolei osób, które zgadzają się z sędzią - i obaj szybko mają tego po dziurki w nosie. Drop-outs szykują się zaś do kolejnego skoku i dowiadujemy się, ze ich prowodyr pragnie... zemścić się na uczelni za wyrzucenie go? Stąd właśnie nazwa gangu i dlatego celowo dba, by wszyscy kojarzyli ich ze studentami - choć (eks)studentem jest tam tylko on sam: 

Chce w ten sposób narobić studentom i całej uczelni czarnego PR-u; dawno nie widziałem tak małostkowego łotra!

Tym razem areną konfliktu będzie uniwersytecka wystawa sztuki, która wypożyczyła akurat kilka wartościowych prac:

Trochę zabawne, że już w latach '60 widzimy perspektywę "nie rozumiem tej nowomodnej sztuki nowoczesnej"!

Scena powyżej dobrze naświetla odmienną filozofię Teen Titans oraz Hawk and Dove. Weźmy takiego Mad Moda; to łotr zbudowany na fali British Invasion oraz młodzieżowej popularności muzyki, ciuchów i mediów importowanych ze Zjednoczonego Królestwa. Tytuł ten jednak w żadnym miejscu nie portretuje nowej mody jako złej; wręcz przeciwnie - jest ona tak potężna, że nawet superłotr nie może się jej oprzeć! Czy to Mad Mod, czy Wonder Girl - British Invasion jest doceniana przez wszystkich. 

Na łamach Hawk and Dove ukazanie nowoczesnej sztuki lat '60 jest z kolei jednoznacznie negatywne: nie tylko złodziejski gang nosi op-artowe, psychodeliczne kostiumy, ale nawet Don (progresywny intelektualista duetu!) zbywa obraz na wystawie jako "a couple of microbes doing something or other". To drobiazg...ale sugeruje, dlaczego Hawk and Dove nie powtórzyli sukcesu Tytanów. Młodzieżowy komiks o konserwatywnym zabarwieniu is a hard sell; nobody likes being talked down to. 

Tak czy inaczej, Don jest podczas napadu na miejscu, ale ani myśli przeistaczać się w superbohatera; w poprzednim numerze poprzysiągł wszak tego nie robić oraz skrytykował cały pomysł jako głupi i nieefektywny. Teraz jednak wydaje się mieć wątpliwości: I could have prevented it, myśli, gdy Drop-outs uciekają z drogocennym płótnem. Don jest jednak bardziej spostrzegawczy niż brat; w całym zamieszaniu rozpoznaje studentkę, która była obecna również podczas skoku na przyjęcie:  

To już jakiś trop!

Czas na artystyczną nowość - tego jeszcze nie widzieliśmy ani na łamach Tytanów, ani Hawk and Dove! Steve Ditko funduje nam rozkładówkę na dwie strony; w formie skromnego zdjęcia poniżej robi ona oczywiście mniejsze wrażenie, ale gwarantuję - podczas lektury it just pops out from the pages. Zastanawiam się, który ze scenarzystów - Ditko czy Skeates - wpadł na pomysł tych montaży?

"Judge refuses to back down!"

Podczas kolejnego patrolu Hank znajduje w starej stodole kostiumy noszone przez Drop-outs; planuje więc kolejnej nocy zaczaić się na gang w ich własnej kryjówce. Gdy opuszcza pokój przez okno, Don zaczyna przeżywać moralne katusze; the fool!, myśli, he can't handle those four guys alone! HE'S GONNA GET HIMSELF KILLED!

Moment przemiany Dona!

Pierwszym przystankiem Dona jest jednak pokój Rity, studentki, która najwyraźniej wie coś o gangu; chłopak wypytuje ją intensywnie - i stara stodoła za miastem przewija się również w jej historii. Should I call the police?, pyta dziewczyna, na co biegnący już do akcji Don odpowiada w dosyć ciekawy sposób: that's up to you. Nasz bohater najwyraźniej nie ma już gotowej, stereotypowej odpowiedzi na absolutnie wszystko!

Hawk tymczasem zbiera cięgi:

Co magiczny kostium, to magiczny kostium!

Generalnie jest to przełomowy moment dla Dona w tożsamości Dove; wpada bowiem na pomysł, by unieszkodliwiać złoczyńców bez użycia brutalnej siły. Byłoby w końcu słabo, gdyby połowa tytułowego duetu była zupełnie wyłączona z akcji! Dove polega na unikach, kreatywnym wykorzystaniu otoczenia i technikach a'la judo posiłkujących się własnym impetem oraz siłą napastnika. 

Worki, chybotliwe deski podłogi, wiszący ze stropu sznur - Dove męczy przeciwników jak tylko może!

Bandyci są słabo skoordynowani, jeden pada więc ofiarą friendly fire - dosięga go cios przeznaczony dla Dove, który z kolei łapie innego niegodziwca i wiąże go jak na rodeo:

Czuć odrobinę wpływu Spider-Mana, którego Ditko tworzył wcześniej!

Całe zamieszanie daje Hawkowi dosyć czasu, by dojść do siebie i wyprowadzić finałowy cios w stronę przywódcy gangu. Nim jednak Hawk weźmie się za kopanie leżącego (które zresztą planował - "you deserve a good beating!"), pod stodołę zajeżdża policja wraz z prowadzącą ich na miejsce Ritą. Wygląda więc na to, że Dove uratował sytuację... ale Hawk nawet po takiej odsieczy rozumie tylko język przemocy i nie uznaje wyczynów brata. Helped me?? Are you kidding? You were no help at all! 

Aj, chłopaki, chłopaki!

Drop-outs to już dla nich zapomniana sprawa; bracia nie mogą się przestać kłócić nawet wracając do domu...

...myjąc zęby...
...i kładąc się spać!

Hej, to przynajmniej zakończenie w kompletnie innym stylu, niż Tytani śmiejący się do czytelnika i obowiązkowy suchar na koniec!

Bleeding heart! Witless barbarian! Nie będę krył, czytanie przygód wiecznie kłócących się o każdy detal braci gets old fast; tak, widać już miejscami pewne delikatne zniuansowanie - ale nie jestem pewien, czy sięgnąwszy po magazyn Hawk and Dove w roku 1968 wróciłbym do numeru drugiego. Chłopaki nie są zwyczajnie póki co szczególnie sympatyczni - Hawk w tym numerze to brutal i tępy baran, a Don - choć niby taki wyważony intelektualista - również nie może się powstrzymać przed złośliwymi docinkami w stronę brata. Ktoś może powiedzieć, że to po prostu sibling rivalry, ale nawet rodzeństwo nie musi ze sobą konkurować w absolutnie każdej interakcji! Ich bickering miało być pewnie w założeniu zabawne, ale - może za sprawą poważnej w końcu tematyki - nie jest. Co innego, gdyby idąc spać kłócili się o ulubionego muzycznego idola; stałe polityczno-ideologiczne spory są jednak wyczerpujące.

Podobały mi się za to op-artowe kostiumy gangu, a Ditko robi fajne rzeczy w narracji wizualnej - szczególnie warto odnotować te montażowe kompozycje. Czy Hawk i Dove przyniosą nam coś dobrego za dwa tygodnie? Zobaczymy, a tymczasem - szykujcie się za tydzień na powrót Tytanów! 

~.~

Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz