niedziela, 4 września 2022

Panele na niedzielę: Tytani wśród hippisów!

Niech nie zwiedzie was dzisiejsza okładka, która wygląda jak powtórka z rozrywki i ponownie przemielenie historii z motocyklistą Scorcherem! O nie; dzisiaj Tytani ruszają do hipisowskiej komuny - i nawet założą adekwatne ciuchy! Miłość, przyjaźń, muzyka and all that jazz; ale przestępczość kwitnie nawet wśród dzieci-kwiatów. Historia: Captain Rumble Blasts the Scene, autor: Bob Haney, data: maj-czerwiec 1968!

Generalnie nie jestem pod wrażeniem okładek Tytanów tej ery, i tu również mam mieszane uczucia - z jednej strony fajne jest przedstawienie drużyny w odłamkach szkła, z drugiej... numer osadzony wśród barwnych hipisów noszących alternatywne ciuchy aż prosiłby się o coś ciekawszego, niż dosyć nudny zły łysol na motorze.

Za rysownicze obowiązki bierze się dziś gościnnie Lee Elias - ale nie będzie to jakaś rewolucja, gdyż dość wiernie trzyma się kreski poprzedników. Lee, swoją drogą, was no spring chicken at the time; chwile chwały przeżywał głównie w latach '40, gdy w wydawnictwie Harvey Comics rysował Black Cat. Mowa oczywiście nie o późniejszej o niemal czterdzieści lat lat marvelowskiej Felicii Hardy, która również nosiła ten pseudonim, a o klasycznej Golden Age heroine.

Wydawnictwo Harvey generalnie pamiętane jest głównie z racji na wydawane w latach '50 komiksy humorystyczne: w bibliotece jego postaci znajdował się przyjazny duszek Casper czy młodociany milioner Richie Rich.

W życiu każdego blogera komiksowego przychodzi w końcu ten moment, że trzeba poprawić wikipedię! Otóż w artykule biograficznym Lee Eliasa można przeczytać:

Lee Elias left comic books after the 1954 publication of Fredric Wertham's anti-comics book Seduction of the Innocent, which used four of his Black Cat panels as examples of "depraved" comic art.
Aż sięgnąłem na półkę... i nie do końca; w odpowiedzialnej za rozkręcenie ówczesnej antykomiksowej moralnej paniki książce Seduction of the Innocent autor faktycznie wspominał o Black Cat - ale publikacja nie zawierała rysunków Eliasa, a wyłącznie wzmianki o postaci w tekście. Black Cat wymieniona jest w Seduction cztery razy, po raz pierwszy w takiej uroczej frazie:
The Lesbian counterpart of Batman may be found in the stories of Wonder Woman and Black Cat.

Doktor Wertham wszędzie generalnie widział w komiksach te straszne lesbijki zionące nienawiścią do mężczyzn ("extremely sadistic hatred of all males", można przeczytać na tej samej stronie); dzisiaj pewnie nagrywałby antyfeministyczne tyrady ramię w ramię z różnej maści smutnymi facecikami z youtube'a. Procesy myślowe Werthama dobrze ilustruje inny cytat z tego samego rozdziału, w którym demaskuje on Holliday Girls - drużynę studentek i ówczesnych pomocnic Wonder Woman - jako lesbijski kult: "Her followers are the “Holliday girls,” i.e. the holiday girls, the gay party girls, the gay girls." Od słówka do słówka, od skojarzenia do skojarzenia!

Trzy pozostałe wzmianki o Black Cat znajdują się w jednym akapicie, który opisuje  przygodę bohaterki z zeszytu Black Cat #27:

In the Black Cat stories, the superwoman in ordinary life is a young girl like any other. But when she goes into action, she is “Black Cat” and has donned a sort of Superman uniform. In a story called “Mr. Zero and the Juvenile Delinquent” a little boy is mercilessly beaten and is about to be kicked, as he lies helplessly on the floor, when Black Cat intervenes.

Wygrzebałem dla was scenę, którą opisywał Frederick Wertham:

Generalnie "ekstremalnie sadystyczna lesbijka" broni chłopca przed gangsterem, zaś wcześniejsze "merciless beating" wspomniane przez Werthama to... jedno walnięcie pięścią w ucho. Cała książka jest pełna takich "kreatywnych interpretacji": doktor Wertham naginał fakty pod swoją tezę aż furczało.

Jeśli Black Cat wydaje się wam dosyć rozebrana jak na lata '40 i '50 - pamiętajcie, że były to jeszcze pre-Code days! Umoralniający Comics Code przyjęto właśnie jako efekt publikacji Seduction of the Innocent. Dalej czytamy o Black Cat:

On an educational page in the same book she gives good advice for violence as instruction for self-defense: “Swing the upper part of your body forward while slamming the edge of your left hand against his larynx. The impact will knock him down.” At least!

Magazyny tej ery często zawierały nie tylko same komiksy, ale również opowiadania prozą oraz rozmaite ciekawostki - raz mniej, raz bardziej "edukacyjne". W przypadku Black Cat były to ryciny demonstrujące techniki judo! Judo święciło triumfy w masowej wyobraźni na długo przed szałem na wschodnie sztuki w latach '70; dla bohaterów i bohaterek z lat '40 jego znajomość była wręcz obowiązkowa. Od Batmana, dla którego judo jest jedną z podstawowych technik, do będącej jego mistrzynią Black Canary - judo zwyczajnie było na topie.

Black Cat ma swoje magiczne techniki, ale zaufam jednak mojemu instruktorowi dżudo! Zwykł on powtarzać, że najlepszą  i najbezpieczniejszą "samoobroną przed atakiem nożem" czy inną bronią jest odwrócić się na pięcie i uciekać.

Podsumowując: w Seduction of the Innocent nie widzimy rysunków Lee Eliasa, a tylko wzmianki w tekście. Ciekawe jest jednak, że wikipedia mówi aktualnie o "czterech panelach", podczas gdy w książce mamy akurat cztery wzmianki o Black Cat. Może, jak wiele pomyłek, to rezultat zawodnej pamięci lub zabawy w głuchy telefon, od źródła do źródła? Kto wie! Zostawmy jednak Golden Age i ruszajmy ku erze hippisów; co tam dziś słuchać w latach sześćdziesiątych?  

Otwierająca zeszyt splash page jest dużo ciekawsza niż okładka! Zwróćcie chociażby uwagę na "groovy" liternictwo tytułów i alternatywne stylówy niebieskich hippisów na pierwszym planie.

Po pierwsze - porównajmy ten wizualny styl  choćby z okładkami albumów z epoki:


Po drugie - they call me... The Poet! Rymujący hippis z gitarą będzie dziś naszym narratorem. Pierwszy interpretacyjny instynkt: czy to autorska figura scenarzysty, Boba Haneya? Szukałem jego zdjęć z epoki by sprawdzić, na ile The Poet fizycznie go przypominał - ale dostępnych materiałów nie ma niestety szczególnie dużo. Oto Bob Haney już nieco starszy:

Krzaczaste brwi i podobny styl zarostu - zaryzykuję tezę, że The Poet faktycznie był figurą reprezentująca samego autora!

Summer of Love miało miejsce w 1967, więc Haney prawdopodobnie napisał swoją hippisowską historię jakieś pół roku później. Hippieville i hippie country z dzisiejszego zeszytu dosyć jasno reprezentują Haight-Ashbury, ówczesną mekkę kultury dzieci-kwiatów; lecz co sprowadza tam Tytanów?

Spójrzcie na całą stronę i płynne, falujące granice kadrów; to kolejny wizualny ukłon wobec obłej i psychodelicznej estetyki "groovy"

Jak zwykle, nastoletnia drużyna różni się nieco w ocenie nowego trendu: Aqualad mówi I like to swing, but these cats are too much! Strictly weirdos! - to swoją drogą dokładnie ta fraza, z której w książce Slugfest nabijał się Reed Tucker. Robin stara się utemperować kolegę, Kid Flash jest jest (jak zwykle) dosyć powolny w pracy intelektualnej, zaś Wonder Girl stanowi największą entuzjastkę ruchu: I think the hippie guys are groovy! How do you think you'd look in a beard, Twinkletoes? Gdy Kid Flash nie wyraża entuzjazmu, Donna odwraca się na pięcie i komentuje: Excuses, excuses! That's all a girl gets these days! This is the love-in generation and I'm being left out--!  

Odziany w białe szaty Eddie the Guru wygląda trochę jakiś jakiś crazy cult leader, ale pamiętajmy: Teen Titans byli w latach '60 serią bardzo otwartą na alternatywną młodzieżową kulturę! Eddie okazuje się więc fajnym gościem, który w czynie społecznym pomaga młodym ludziom w odzyskiwaniu kontaktu z bliskimi:

The Poet w tle - będzie się tak przewijał w tym numerze!

Umiejętności Eddiego mogą się przydać - Tytani poszukują bowiem chłopaka nazwiskiem Ken Matthews, po którym ślad zaginął właśnie w hippisowskiej dzielnicy. Guru oddaje się medytacji, by zlokalizować uciekiniera - a my widzimy, że chłopak wplątał się w przestępczą intrygę i jest zmuszany do pracy jako kryminalny kurier. Kiedy próbuje umieścić przesyłkę w studzience kanalizacyjnej, interesuje się nim patrolujący okolicę policjant; pościg prowadzi chłopaka akurat w okolice guru i Tytanów. Kid Flash podkłada młodemu nogę, zaś Eddie może odtrąbić sukces medytacyjnej techniki:

"...usually, if you're turned off against authority, it really means you're turned off against yourself!--", poucza Robin.

Nietypowo sztywniacka fraza jak na dość kontrkulturowych zwykle Tytanów - widać, ze Bob Haney próbuje w tym zeszycie balansować pomiędzy różnymi filozofiami. Ten komentarz nie zdziwiłby mnie jeszcze dziesięć lat wcześniej, ale koniec lat '60 to już okres widocznej młodzieżowej dyskusji z autorytetami; widzieliśmy to nieraz na łamach Legionu, gdzie zamiast godnych zaufania profesorów i uczciwych kosmicznych stróżów prawa coraz częściej zaczęli się pojawiać diaboliczni naukowcy, skorumpowani politycy oraz policjanci gotowi do rozganiania młodzieży pałami.

Policjant z dzisiejszego numeru Teen Titans is very much a postivie role model though, a trustworthy authority figure w starym stylu. Przyda się, gdyż do hippisowskiej dzielnicy wpada właśnie ze swym gangiem tytułowy Captain Rumble. Clobber the hippies! Waste 'em!

Łysy motocyklista ma dosyć wyraźną skinheadowską aparycję - jednym ze źródeł skinowskiej łysiny była w końcu chęć zaznaczenia odmienności od "długowłosych"!

Samotny policjant miałby pewnie marne szanse, ale Tytani przychodzą z pomocą - i nawet Aqualad uznaje, że może nie przepada za hippisami, ale skinheadów nie lubi dużo bardziej:

Pan policjant nie daje się złapać na głupie numery!

W całym zamieszaniu Ken cichaczem się ulotnił - lecz policjant wie, że chłopak to tylko płotka; wraz z hippisem Eddiem (z którym najwyraźniej jest w dobrych relacjach) opowiadają Tytanom, że ktoś w sąsiedztwie wykorzystuje młodych ludzi w niecnych celach. Nasza drużyna obiecuje zająć się sprawą, zaś Ken w rozmowie z dziewczyną dochodzi do wniosku, że okolica robi się dla niego zbyt gorąca:

Z drugiej strony - chłopak nie wyobraża sobie powrotu do rodziny oraz rezygnacji z samodzielnego życia wśród hippisów.

W tym właśnie miejscu zaczynamy drugi akt historii: wszechwiedzący The Poet zapewnia odrobinę narracji spoza kadru, zaś mieszkanie Kena i Karin zostaje odnalezione przez ścigających chłopaka zbirów:

Na szczęście Karin spuszcza bandytom na łeb swoją instalację artystyczną i młodym udaje się uciec!

Czas na szybki segment edukacyjny! Mobile to rodzaj ruchomej rzeźby - albo instalacji kinetycznej - w którym zawieszone, często obracające się elementy wzajemnie się równoważą:  

"Doppler" autorstwa Julie Frith

Ken i Karin uciekają po dachach i drabinkach pożarowych, zaś do guru Eddiego zbliża się wyjątkowo dziwnie odziana grupa:

Eddie ma rację: to zdecydowanie way-out cats!

Guru nie jest w ciemię bity - od razu widzi, że "Feathers" to Robin (od nazwy ptaszka), "Paradise Baby" to pochodząca z Paradise Island Wonder Girl, "Feet" to wyjątkowo kreatywny pseudonim Kid Flasha, zaś nikt nie jest bardziej "Wet and Wild" niż seapunkowy Aqualad (spójrzcie tylko na te niebieskie włosy)! Jestem pod wrażeniem zarówno hippisowskich imion Tytanów, jak i ich nowych ciuchów - szczególnie łapie mnie za serce "Feet" cosplayujący chyba kuzyna Bubbę gdzieś hen, z najgłębszych Appalachów.

Anyways, nasza grupa dogaduje się z Eddiem; chcą wtopić się w lokalny koloryt, by łatwiej znaleźć uciekiniera Kena. Dość szybko im się udaje, ale - jako hippisi - zostają też niemal z miejsca napadnięci przez Kapitana Rumbla i jego skinheadów. Robinowi daleko do pacyfizmu: 

Hej, to znowu savate! O dziwnej popularności tej francuskiej sztuki walki w komiksach pisałem już w tym wpisie o Legionie.

Kapitan próbuje rozjechać Robina motorem, ale Boy Wonder chwyta swój wielki naszyjnik z paciorków i, niczym lassem, ściąga nim łysego z motocykla. The Poet nadal prowadzi narrację spoza kadru (spójrzcie na te brwi - coraz bardziej jestem przekonany, że Haney pisał go jako self-insert!), zaś Kid Flash biegnie na pomoc Kenowi i Karin:

Tak naprawdę wrzucam ten panel wyłącznie po to, by napatrzeć się na Kid Flasha jako kuzyna Bubbę z krainy nietkniętej nowoczesną stomatologią. Wieśniacki look jest po prostu A+!

Kid Flash ratuje młodych przed ścigającym ich gangiem, ale Ken i Karin ponownie odstawiają swój popisowy numer i ulatniają się podczas zamieszania. Co za nieuchwytna młodzież! Uciekinierzy decydują wtopić się w tłum na hippisowskim festiwalu... zaś Captain Rumble i jego motocyklowy gang mają zamiar rozgonić ten właśnie festiwal na cztery wiatry. Jak komentuje The Poet - the plot thickens, the pace quickens--!

Czas na finał - wielką rozróbę w parku!

A ta rozpoczyna się od kolejnej fajnej splash page:

The Poet szaleje!

Zaczyna się więc dosyć standardowe finałowe mordobicie, ale z drobnym twistem: jak na atak zareagują pacyfistyczni hippisi? Guru Eddie nie podniesie ręki nawet na agresywnych skinheadów; Robin naprawdę szanuje jego filozoficzną konsekwencję, ale co to za przygoda bez dania komuś w ryja:

Może Robin sam nie wyznaje hippisowskich ideałów, ale podkreślę - są one ukazane w numerze ze zrozumieniem... i może nie podziwem, ale na pewno sympatią!

Jak tam radzi sobie Aqualad? Otóż poszedł on po linii najmniejszego oporu i obrał za swoją bazę operacji parkową fontannę:

Nawet Aqualad przekonuje się trochę w końcu do hippisowskiej muzyki! Zwróćcie też uwagę na brak znaku interpunkcyjnego na końcu wypowiedzi Gartha.

To najpewniej zwykłe niedopatrzenie, ale wypowiedzi pozbawione finałowej kropki lub wykrzyknika budzą skojarzenie z konwencją starych pasków komiksowych z lat '20 i '30. Spójrzcie na przykład na Popeye'a z roku 1932:

"I yam what I yam an' tha's all I yam"

Czas też, by do akcji wkroczył sam narrator! Okazuje się, że nawet Bob Haney jako The Poet ma granice, których lepiej nie przekraczać:

"Non-violence, brother, I love, it, but lay lunchhooks on my strings / It's Slams-ville, and similiar things--!"

Piękna komediowa poza w ostatnim panelu! Pokonani skinheadzi stają się obiektem straszliwych szyderstw hippisów:

TRA-LA-LA!

Czas podwiązać wszystkie wątki: Ken i Karin zostają odnalezieni...

...ale chłopak musi jeszcze spłacić dług wobec społeczeństwa - pomagał w końcu kryminalistom.

Tytani oraz dobry pan policjant pomagają mu w tym bez wahania - chłopak prowadzi ich do kryjówki głowy całej operacji, dostarcza zeznań oraz pomaga w zebraniu dowodów; w rezultacie otrzymuje więc wyłącznie karę w zawieszeniu. Ale - co najważniejsze - on i Karin mają już dość przygód na jakiś czas... i opuszczają hippisowską dzielnicę, by wrócić do rodziców.

Peace and farewell!

Naprawdę fajna historia z epoki! Bob Haney balansuje jak linoskoczek, by jego komiks nie zmienił się ani w konserwatywny antyhippisowski traktat, ani w ulotkę-agitkę "hej komuny dzieci-kwiatów są super dołącz już dziś". Wszyscy hippisi - choć mogą być dziwaczni - są tu pozytywnymi postaciami, którym naprawdę leży na sercu pokój i dobro ludzi dookoła. Z drugiej strony - życie dzieci-kwiatów ukazane jest jako zdecydowanie nie jest dla wszystkich; some people just can't make it for different reasons... i czasem lepiej schować dumę do kieszeni oraz wrócić do rodziny, by uniknąć wpakowania się w jakieś kryminalne historie.

Ciekawa jest też z pewnością figura The Poet, który wyraża chyba właśnie autorską opinię: you kids may be a bit weird and I don't agree with everything, but in general - I dig it! 

Za tydzień rozpoczniemy na tych łamach mały pod-cykl; oderwiemy się na chwilę od głównej serii Tytanów, by zobaczyć początki innych nastoletnich bohaterów - którzy będą wyrażać dylematy epoki w zupełnie inny sposób. O kim mowa? Well, come and see!

 

~.~

Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz