piątek, 2 września 2022

Variety Show: lody, keczup, jaja, uczniowska dłoń i mój pierwszy drewniany organizer!

Uff, rozpoczęcie roku oraz pierwszy dzień zajęć zaliczone! Nowy plan, nowe klasy, wszystko dopiero powoli się układa - krótko mówiąc, jestem dziś wypluty i mam ochotę wyłącznie na najgłupsze z głupich rzeczy.

Fortunately, "głupie rzeczy" are kind of a mission statement for this blog. 

A zatem: czas na Variety Show, w którym chyba po raz pierwszy (*gasp!*) nie będzie żadnego komiksowego trailera!


Po pierwsze: jestem miłośnikiem lodów Kaktusów i chłodziłem się nimi z powodzeniem w letnie upały - lecz pewnego dnia w lokalnym sklepie ich zabrakło. Skusiłem się więc na jedyne inne lody wodne, które na szybko znalazłem:

Nie byłem zbyt zadowolony - czułem, że z pięć zeta płacę za samą licencję - ale niech będzie, pomyślałem; z samej komiksiarskiej ciekawości!

Poza tym - ja sam zawsze jestem wniebowzięty, kiedy znajduję pierdoły w rodzaju komiksiarskich opakowań po lodach sprzed 30 lat; niech ten wpis przysłuży się jakiejś osobie badającej podobne artefakty kultury w roku 2052! Fajnie, że na kartonie jako Kapitan Ameryka występuje Sam Wilson, ale same lody - jak się spodziewałem - są vastly inferior wobec Kaktusów. Na boku pudełka jest cała lodowa legenda:

Czemu Thor jest czarno-czerwony? Przecież to klasyczne kolory Black Widow!

Po analizie w koleżeńskim gronie uznaliśmy, że to stracona okazja - lody Thora mogły być na przykład złoto-czerwone, co według jednego z zainteresowanych przekładałoby się na iście god tier kombinację smakową banan-truskawka. What a waste, podsumował kolega R., i trudno się z nim nie zgodzić.

Innego dnia otrzymałem cynk, że w Rossmanie można kupić w promocji wyjątkową rzecz:

Jako że znany jestem z posiadania panelu i comic reference na każdą okazję, mogłem skomentować to tylko w jeden sposób:

Condiment King to prawdziwa postać, można go było podziwiać na przykład w animowanej Harley Quinn! Muszę wziąć się za nowy sezon, swoją drogą, it's good fun.

Jego nom de guerre tłumaczy właściwie wszystko - to koleś strzelający keczupem, musztardą oraz okazjonalnie innymi kondymentami. Pojawił się po raz pierwszy w kreskówce z Batmanem jako parodia dziwacznych łotrów z Silver Age, ale spodobał się na tyle, że trafił i do mainstreamowych komiksów! Tak czy inaczej, zostałem wręcz zmuszony do nabycia condiment gun i, ku uciesze ogółu, wykorzystywałem go już robiąc pflort pflort w stronę tostów. Siedem sekund tych ohydnych dźwięków znajdziecie na poniższym nagraniu:

A skoro już jesteśmy w temacie jedzenia, nadchodząca jesień wyzwala we mnie coroczny instynkt marynowania - wstawiłem właśnie kolejną porcję marynowanych jaj:

Ten link przeniesie was do wpisu z przepisem na marynowane jaja! Nadal jeszcze nikt od nich nie umarł.

Moje marynowane jaja są znane far and wide i coraz więcej słoików produkuję na wydanie! Jednym z klientów jest kolega R., który podziękował mi za domowe przetwory tworząc adekwatną kartę Magic: the Gathering:

Taste the forbidden treat! Marynowane jaja można jeść jako samodzielną przekąskę, ale są również świetnym dodatkiem do zup. DARE YOU TRY IT?

Gdybym po zrobieniu kilku kolejnych partii miał cokolwiek dodać do przepisu - skupiłbym się pewnie na occie; ostatnio najbardziej smakują mi jaja z mieszanką octu jabłkowego i spirytusowego (czyli zalewa to szklanka pierwszego, szklanka drugiego plus szklanka wody). Jak wiele kuchennych odkryć, to konkretne jest owocem przypadku - kiedyś zabrakło mi jednego typu octu, więc po prostu zmieszałem dwa - ale jaja dojrzewające w takiej mieszance mają dla mnie idealny poziom ostrości.

Odchodząc od tematów kulinarnych: jedna z czytelniczek postanowiła zakpić z mojej kariery i wręczyła mi kupione po taniości bootlegowe klocki o tematyce nauczycielskiej:

Chińskie klocki zamknięte były nie w pudełku, a w plastikowej gacha-puszce!

Wylosowałem nauczyciela matematyki; anglistów w tej serii nie było, so eh, good enough:

Co oznacza drugi ze wzorów, trójkąt + kwadrat = koło? Pozostanie to chińskim sekretem, gdyż nikt w moim kręgu towarzyskim nie rozszyfrował tej zagadki.

Podróba to podróba - szczególnie jakość naklejki była fatalna - ale koniec końców udało się złożyć scenkę! Sam projekt jest nawet fajny; tablica jest ruchoma i można ją przechylać, zaś gładkie klocki na środku pozwalają ustawić nauczyciela pod kątem:

Zestaw zawierał też latającą luzem dłoń - widzicie ją w rynience pod tablicą. Czy to dłoń pechowego ucznia? Koledzy z miejsca stwierdzili, że nie; to słynna pomocna dłoń, którą pedagog zawsze skłonny jest podać wychowankom!

Czas na twist - wszystko to nie tylko podróba, ale też miniaturowa podróba! Porównajcie naszego pedagoga z oryginalnym Lego-Thorem:

Thor do tablicy! Odłóż flaszkę! No, ile jest kwadrat plus trójkąt?

A na koniec: akcent planszówkowy! Podczas letnich promocji wyhaczyłem kilka interesujących tytułów; jednym z nich była gra Mystic Vale - ciekawa wariacja na temat deckbuildingu, w której buduje się nie tyle talię, co poszczególne karty (dzięki dokładaniu do nich przezroczystych folijek z nowymi efektami). Brzmi to trochę jak jak gimmick, więc długo nie byłem przekonany co do zakupu... ale w końcu dałem grze szansę - i dobrze, bo naprawdę bardzo nam się spodobała. Już w pierwszy weekend po dołożeniu jej do kolekcji rozegraliśmy z dziesięć partii!

Mystic Vale doczeka się z pewnością osobnego wpisu, ale dziś wspominam o niej z niechlubnego powodu: polski wydawca kompletnie zawalił kwestię plastikowego insertu w pudełku. Polska wersja trafiła na rynek od razu w pakiecie z trzema dodatkami... ale wnętrze pudełka zostało skopiowane z oryginalnej edycji bez dodatków i zwyczajnie wszystkiego nie mieści. A że gra nam się spodobała, po raz pierwszy w mojej planszówkowej karierze zdecydowałem się zainwestować w third-party drewniany organizer: 

Producentem organizera jest rodzima firma WARBOX

Na zdjęciu powyżej możecie też podziwiać podkładkę pod myszkę, która jest starsza niż moi uczniowie! Pamiętam jakby to było wczoraj; wyjąłem ją z tego wielkiego kartonowego pudła... 

...bo kiedyś gry komputerowe sprzedawano w wielkich kartonowych pudłach, a porządna edycja specjalna zawierała mousepada, książkę, plakat czy koszulkę - a czasem wszystko naraz!

Ale wracając do tematu: do tej pory wahałem się nieco przed kupowaniem third-party organizerów, gdyż a) kosztują po kilka dyszek za sztukę; b) przy ich składaniu trzeba bawić się wikolem lub podobnym klejem do drewna. Zakasałem jednak rękawy i wziąłem się za zajęcia praktyczno-techniczne:

Zaczynamy!

Nadmiar wikolu standardowo usunąłem ręcznikiem papierowym, chociaż po wyschnięciu klej ten robi się bezbarwny

Zapach drewna!

Byłem pod wrażeniem precyzji wykonania - równiutkie i gładkie cięcia, wszystko super dopasowane. Myślałem, że będę musiał bawić się papierem ściernym - obyło się bez tego!

Dzień później miałem już ładne pudełko - obok widzicie przegródki do wsunięcia (już bez użycia kleju) oraz dwa klejone mini-pudełka na komponenty gry.

Tak wygląda oryginalny plastikowy insert. "Ależ Anglisto, przecież wszystko się mieści!" Tak, bo część elementów przełożyłem do innego pudełka, lol

Szybka zamiana...

...i włożone już przegródki, minipudełka oraz sama gra! Mieści się ładnie ze wszystkimi dodatkami - i to z dużym zapasem, gdyż pudełko na żetony można zamknąć wieczkiem i wsunąć w pionową przegrodę pośrodku. Dobrze przemyślane!

A to mały detal, który już zupełnie mnie kupił - wieczko pudełka na żetony przypomina, ile wykorzystuje się ich w partiach przy różnej liczbie graczy!

Drewniany insert do Mystic Vale firmy WARBOX kosztował sześć dyszek, ale jestem naprawdę super impressed. Jest zaprojektowany w przemyślany oraz praktyczny sposób, łatwy w montażu (jest to nawet przyjemne, jeśli ktoś lubi modelarskie zabawy!), a przede wszystkim - bardzo dokładnie wykonany. Elementy wychodzą ze sztancowanej płyty bez oporu, a precyzja styków sprawiała mi po prostu przyjemność przy łączeniu elementów! Świetna rzecz i może nie będę inwestował w taki hobbystyczny bajer dla każdej planszówki... ale dla tych ulubionych mógłbym to rozważyć.

Dobrze, dosyć już tych głupotek na dzisiaj! Czas na popołudniową kawę (a może drinka? It's Friday, after all!) - niech więc ten pierwszy weekend w roku szkolnym będzie i dla was jak najprzyjemniejszy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz