Wakacje przeminęły, ale lato - przynajmniej kalendarzowe - wciąż trwa! Czas więc na jeden ostatni wypad na plażę i jedna ostatnią podróż w czasie, tym razem do roku 1995. W radiu królują Gangsta's Paradise oraz Macarena - i to już w sumie mówi niemal wszystko o tym roku; dalej, kliknijcie w te linki - wiecie, że chcecie! Nie da się ukryć, że nasz ostatni Marvel Swimsuit Special to dużo bardziej Macarena vibes, ale nie osądzam - postępujcie zgodnie z własnym sumieniem.
![]() |
Gambit i Rogue autorstwa Tima oraz Grega Hilderbantów z poprzedniego wydania spodobali się tak bardzo, że tym razem braciom przypadł honor rysowania okładki! Ale powiedzmy szczerze, grafikę z 1994 trudno przebić. |
Rozpoczniemy ponownie od kolumny korespondencyjnej! Czytelniczka Letra pisze:
![]() |
The thirst is real! |
Skoro Letra w 1995 była in her late 20s, to w tym roku mogła nareszcie zobaczyć na kinowym ekranie gołego Thora - i jeszcze nawet nie stuknęła jej sześćdziesiątka! Jak widzicie, marzenia się spełniają; czasem trzeba po prostu trochę poczekać. Z tą optymistyczną myślą ruszajmy ku reszcie numeru!
Odwiedziliśmy już Savage Land, Wakandę, Monster Island oraz Ksieżyc. It's difficult to top that, więc - być może wyczuwając nieco koniec plażowej ery - redakcja postanowiła scale back a bit. Tym razem w w zasięgu wzroku nie ma Klejnotów Nieskończoności czy kosmicznych Obserwatorów; tłem plażowych harców będzie Madripoor, którego książę postanowił zaprosić do siebie rozmaite znane postacie - ot tak, w ramach promocji turystyki.
Madripoor to jeden z wielu fikcyjnych krajów marvelowskiego uniwersum; kinda-sorta-but-not-really Hong Kong, powiedziałbym. To niepodległa azjatycka wyspa, na której bezpiecznie fikcyjnym gruncie rozgrywane są wszelkie crime tropes związane z Dalekim Wschodem; to zarazem klasyczny wretched hive of scum and villainy, gdzie wszyscy wbijają sobie wzajemnie noże w plecy - a pozytywnymi postaciami są ci przestępcy, którzy (niczym Don Corleone) wolą nie tykać narkotyków czy handlu ludźmi. Jedną z osób sticking to good old fashioned crime jest niejaka Tyger Tiger, która - poza posiadaniem imienia nawiązującego do poematu Williama Blake'a - jest również narratorką dzisiejszego numeru.
Anyways, Tyger Tiger jest nieźle ustawiona, skoro goły Wolverine jej drinki nosi - jest to echo jego solowej serii rozpoczętej w 1988, której lwia część rozgrywa się w Madripoor właśnie. Nie jest to jakaś wybitna literatura, ale Wolverine występuje tam incognito jako niejaki Patch (od zasłoniętego a'la Nick Fury oka), zaś Hulk funkcjonuje w tożsamości szarego Hulka jako Mr. Fixit, odziany w gajer cwaniak i mob enforcer.
Nadal mam jednak na półce kolekcję tych polskich tomów! No, prawie; brakuje mi Ghost Ridera oraz Conana, ale nie będę już chyba na nie polował. Nie są to może najlepsze wydania, ale każde ściągnięcie ich z półki zapewnia odpowiedniego bucha nostalgii!
Ale wróćmy już na plażę; przed nami Cloak & Dagger, którzy w 2018 dostali nawet swój serial na stacji Freeform! It was a pretty OK show, all things considered.
![]() |
Bohater stworzony do plażowania! Dagger musi być zadowolona, że jej partner może od razu służyć za ręcznik. |
Cloak i Dagger przysparzają nieco problemów w tłumaczeniu - po angielsku mamy sztylet, zaś u nas przyjęło się mówić o gatunku "płaszcza i szpady". Nigdy nie byli to jacyś A-listers; zostali stworzeni w latach '80 jako para nastoletnich postaci. Ze współczesnego punktu widzenia łatwo dostrzec nieco niefortunnych implikacji - Cloak nosi chyba najbardziej stereotypowe dla czarnego młodzieńca imię "Tyrone" i poznaje partnerkę, gdy rozważa buchnięcie jej torebki, przykładowo - ale niech niefortunne detale nie przysłonią nam obrazu całości! Ich seria miały mocny wątek antynarkotykowy i ukazywała pozytywnie partnerstwo osób różnych ras, by nie szukać daleko.
Tymczasem - na łamy Swimsuit Special dostał się w końcu... Venom!
![]() |
Sam nie wiem czemu, ale to właśnie powyższa grafika kojarzy mi się przede wszystkim z tym numerem! |
Może to kwestia odpowiednio corny joke; jestem w końcu fanem podobnych sucharów. Venom zasuwa też często zupełnie goły, więc tak naprawdę dzięki bermudom jest tu ubrany bardziej niż zwykle!
Czas na obowiązkowy pin-up autorstwa króla gatunku, Adama Hughesa:
![]() |
Naszyjnik z granatem to fajny detal, który po polsku brzmi nawet śmieszniej! |
Ostatnio odpuściłem sobie omawianie ówczesnych grafik Hughesa, gdyż były artystycznie dosyć zbliżone, ale tu mamy już coś ciekawszego: fajny pastisz konwencji Art Noveau a'la Alfons Mucha oraz interesująco dobraną kolorystykę.
Kolejny pin-up jest zdecydowanie mniej ciekawy artystycznie...
![]() |
"Manga mania", mówi narracja! |
...ale tę grafikę wybrałem do wpisu nie z racji na prężącą się w tle Marlo Chandler z kwiatem hibiskusa we włosach, a na rozsypane na plażowym kocu gadżety jej partnera. Rick Jones - długoletni sidekick Hulka i postać, której szczerze mówiąc nieco mi brakuje w MCU - dokumentuje tu nie tylko modę na mangę, ale i pokazuje kilka fajnych albumów muzycznych!
Podkreślenie popularności mangi to nie tylko Marvel trzymający rękę na pulsie ówczesnych trendów, ale również działanie nieco we własnym interesie. Akira - seria, która uważana jest przez wielu za faktyczny początek mangowego boomu w Stanach - trafia na sklepowe półki w roku 1988; co ciekawe, tytuł ten został pokolorowany oraz przerobiony na standardowy kierunek czytania, by lepiej trafić w zachodnie gusta. Wydanie Akiry było decyzją oficyny Epic Comics, która w latach 1982-1996 stanowiła dział Marvela odpowiedzialny za komiksy zagraniczne, nie-superbohaterskie oraz z różnych przyczyn niespełniające wymagań Comics Code.
![]() |
Ciekawostka: ile razy znajdziecie w tej redakcyjnej stopce słowo "Marvel"? |
Okrągłe zero, gdyż jedną z ról imprintu Epic było zdystansowanie się od skojarzeń z marvelowskim uniwersum! Wydawanie Akiry w Stanach zakończyło się właśnie w 1995, myślę więc, że widzimy tu nieco Marvela bijącego we własny promocyjny bębenek.
Przyjrzyjmy się detalom, w które rysownik - Carlos Pacheco - włożył tu mnóstwo miłości:
![]() |
Narracja mówiłą o "manga mania", lecz na kocu leży odłożony nie Akira, a Iron Fist z tytułem w kanji! |
A jakiż to komiks czyta właśnie Rick? Z wyłapania tego detalu w roku 2022 jestem szczególnie dumny:
![]() |
To bardzo wyraźnie The Incredible Hulk #418, w którym Rick i Marlo stają na ślubnym kobiercu! |
Równie fajnym detalem są okładki płyt, które Rick zabrał na plażę razem z discmanem:
Neil Young jest fajny i w ogóle (z tego albumu odpalcie sobie Down by the River... jeśli macie dziesięć minut), ale Cecilia Ann - cover w wykonaniu Pixies otwierający krążek Bossanova - is a straight-up surf rock killer, więc idealnie pasuje do dzisiejszego wpisu!
Good taste, Rick; good taste.
O, przed nami kolejne wspomnienie z lat '90!
![]() |
Aj, aj, co to była za historia, aj! |
Dobra, postaram się ująć to jak najprościej: w latach 1994-1996 na łamach komiksów z Pająkiem rozgrywała się tak zwana Clone Saga; historia, która ma dosyć zasłużoną opinię jednej z największych katastrof Marvela. Ale zacznijmy od początku: ponad dwadzieścia lat wcześniej, w 1973, Spider-Man został sklonowany (takie tam comiesięczne perypetie; kiedy jesteś Spider-Manem, trzeba być gotowym na klony czy nagle wyrastające dodatkowe ręce). Streszczać całej fabuły nie ma większego sensu, ale na koniec ktoś zginął - Spider-Man lub jego identyczny klon. Dla czytelników z epoki był to kompletny non-issue ("pfff, like they would really kill of Peter Parker, come on"); poza tym, poszlaki sugerowały, że faktycznie ocalał oryginał.
![]() |
Tę historię też określa się niby jako "Clone Saga", ale gwarantuję - jeśli ktoś współcześnie mówi "Clone Saga", to z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością ma na myśli tę z lat '90. |
Głównymi punktami zwrotnymi fabuły było to, że klon jednak przeżył i przybrał imię Ben Reilly (which, in itself, is OK for a "blast from the past" type of twist); oraz - co lepsze - że to Ben jest oryginałem, a Parker kopią. Wydawniczym zamysłem było wówczas wysłać Petera Parkera na bohaterską emeryturę, co zresztą Marvel nadal okresowo próbuje zrobić; po dekadach narracji Peter Parker odchodzi już tak mocno od początkowych założeń (zamiast rozdartego nastolatka klepiącego biedę dochodzimy w końcu - fabuła po fabule - do osiągającego sukcesy zawodowe żonatego mężczyzny), że ktoś w wydawnictwie woła "OJ NIE DOSYĆ TEGO ROZWOJU NACISKAMY RESET BUTTON". Takim właśnie resetem miało być przekazanie roli Pająka w ręce Bena... ale czytelnicza reakcja była tak negatywna, że fabuła zwyczajnie wypadła z torów. Stało się jasne, że to nie przejdzie - więc scenarzyści musieli zrezygnować z oryginalnych planów i zaczęli klecić na gorąco jakieś chaotyczne mambo dżambo, byle tylko dociągnąć tę "sagę" do końca.
Uff! Tak czy inaczej, narracja pin-upu nawet fajnie oddaje ten chaos. "Peter Par -- um --Ben Reil -- er --", brakuje tam tylko dopisku "well, you guys, we don't know yet ourselves, OK?"
Bracia Hildebrandt - poza okładką - przygotowali też do tego numeru grafikę z Phoenix i Cyclopsem:
![]() |
Zabawny detal: w pracy na okładce podpisali się "Tim + Greg", zaś tutaj "Greg & Tim". Ciekawe, czy bracia celowo zmieniali co jakiś czas kolejność? |
Nie miałem pojęcia, co to za bańki mydlane dookoła Scotta - ale wydają się one wydobywać z puszki Jean. Nie pij tego, kobieto, coś jest nie tak z tą X-Colą! Podoba mi się ten klimat plażowego baru nocą, ale wolę jednak pracę Hildebrandtów z poprzedniego numeru; chyba brakuje mi tu jakiegoś cute use of powers - smyranie partnera nogą to jednak nic niezwykłego. Ten bic Cyclopsa, though!
Jako bardzo umięśnionego narysowano też Northstara, sztandarowego geja Marvela z lat '90:
![]() |
Oczywiście może być umięśniony, good for him; zwykle po prostu - jako speedster - rysowany jest z budową raczej smukłego biegacza, a nie kulturysty. |
Kapitan Wąs czytający obok to niejaki Hector - członek grupy Pantheon, która robiła w latach '90 za supporting cast Hulka. Ten mniej popularny współcześnie bohater to również gej, i jest tu niezaprzeczalnie nieco wizualnego napięcia - jakby byli o krok o złapania się za ręce w wodzie! Sam nie wiem, co myśleć o bardzo stereotypowej stylówie Hectora - przez ten wąs i lustrzanki naprawdę wygląda jak jakiś leather daddy z zespołu YMCA - ale standardowo: jeśli nie wiem, co myśleć, to wolę zinterpretować to na korzyść rysowniczki. Jan Duursema dała nam tu zdecydowanie the gayest pin-up w historii Marvel Swimsuit Specials!
A jak tam ubrał się dziś Namor, sexy bad boy z Atlantydy?
![]() |
Nieprzesadnie! |
Hej, jeśli disneyowska Mała Syrenka może mieć bikini z muszli, to czemu nie on! Najciekawsze jest jednak, że autorem tej grafiki jest sam Joe Quesada, który już kilka lat później (w roku 2000) został na jakąś dekadę redaktorem naczelnym Marvela. Droga do sukcesu, jak widać, wymaga czasem narysowania Namora w negliżu! Czy zobaczymy Sub-Marinera w tymże stroju w nadchodzącym filmie Black Panther 2? Nie róbmy sobie nadziei... pewnie dopiero w Black Panther 3.
![]() |
Charakter postaci po prostu kapie z tej pracy! |
Rozmaite grupy nastoletnich mutantów to dla mnie ścisły top marvelowskich atrakcji! Pisałem już o tym tysiąc razy, ale użycie superbohaterskiej metaforyki do opisywania dojrzewania to jedna z największych sił całego gatunku. Nadal jestem też pod wrażeniem tego, jak naturalnie i pozornie bezwysiłkowo zespół ten jest różnorodny; osoby różnych płci, ras, charakterów, pochodzenia społecznego; kilkoro mutantów who have absolutely no chance to pass as humans, too. Zwróćcie też uwagę, że dwójka z tych non-passing mutants stoi za fotograficzną tablicą przedstawiającą wyidealizowane beach bodies, co dodatkowo dokłada się do metafory! Pin-up ten łapie mnie też narracyjnie za serce jako idylliczny i wyluzowany moment ciszy przed burzą; czy wśród tych wesołych dzieciaków rozegra się jakaś tragedia? Czy ktoś zdradzi zespół; czy ktoś zginie? Oh, you bet!
Jest tu dużo zabawnych detali, ale mój ulubiony to...
![]() |
Postacie małych chibi X-Menów na dmuchanym fotelu! Come on, they're adorable! |
I tak właśnie dopłynęliśmy do końca naszej letniej przygody z marvelowskimi Swimsuit Specials; przez pięć spotkań poznaliśmy od podszewki jeden z najdziwaczniejszych projektów wydawnictwa z lat '90! W stu procentach podtrzymuję całą analizę z pierwszego wpisu - is it cheesy and trashy? Sure. But it's also, at times, weirdly subversive (bardzo podoba mi się ta fraza); to również ciekawy dokument trendów dekady, ta mucha w bursztynie, o której pisałem na samym początku. Analiza Swimsuit Specials dostarczyła mi masy branżowej radości - od zaskakujących czasem nazwisk rysowników i rysowniczek po drobne detale, jak w przypadku tej dzisiejszej grafiki z Rickiem Jonesem! To chyba najlepsza lekcja, którą możemy wyciągnąć z tego wakacyjnego blogowego projektu: nastawiłem się na wesołą krindżówę... but it turns out there's honest good fun to be found everywhere. It may take a bit of work to get to it, but it's there; it's like opening a puzzle box from another era.
Cóż więcej powiedzieć? Nieważne, że wakacje już się skończyły; przyjdą kolejne, a tymczasem - go find your fun, everybody!
![]() |
Trawestując agenta Muldera: THE FUN IS OUT THERE! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz