Lato
trwa - i to z jakimi temperaturami! Zróbcie więc sobie mrożoną kawkę,
odpalcie wentylator i wróćmy do roku 1993. Intel wprowadza na rynek
pierwsze procesory Pentium, CERN publicznie udostępnia nieodpłatnie kod
oraz protokoły dziwnego wynalazku: sieci World Wide Web, w telewizji króluje Seinfeld, zaś na komputerze można pograć w Dooma. A superbohaterowie? Superbohaterowie, jak to zwykle, plażują!
![]() |
Znowu X-Meni i dinozaury! |
Może nie wprost dinozaury, but close enough! Okładka zapowiada, że tym razem plażowe szaleństwa odbędą się na Monster Island, warto więc powiedzieć kilka słów o tej zaskakująco interesującej pod kątem historycznym miejscówie.
Kiedyś już wspominaliśmy, że chociaż wydawnictwo Marvel formalnie istnieje od 1961, to nie pojawiło się wtedy znikąd: jego prekursorami była założona w 1939 oficyna Timely Comics, która ewoluowała w 1951 w Atlas Comics. Wydawnictwo Timely działało w Golden Age, kiedy superbohaterowie po raz pierwszy byli na topie; z tego okresu pochodzą Kapitan Ameryka, Namor czy Human Torch. Marvel rozkręcił się w Silver Age, podczas drugiej fali popularności herosów w kostiumach... ale co było pomiędzy? Czym zarabiało na chleb wydawnictwo Atlas?
Współcześnie
wręcz trudno wyobrazić sobie amerykański komiksowy mainstream bez
superbohaterów, ale tak właśnie było: szczyty popularności osiągnęły
wtedy komiksy kryminalne, romansowe, wojenne oraz science-fiction. Ten
ostatni gatunek przypominał często filmy klasy B wyświetlane w
ówczesnych kinach samochodowych, pełne koślawych robotów oraz wielkich
atomowych potworów; publika tego łaknęła, więc co miesiąc na prasowych
stojakach pojawiało się nowe monstrum - raz przybyłe z międzygwiezdnych
otchłani, raz z wnętrza Ziemi, raz stworzone plemienną czarną magią.
![]() |
MOOMBA IS HERE! |
Deklaruję
wszem i wobec - napiszę więcej o komiksach z potworami z tej ery! Jej
echa widać bowiem u Marvela bardzo wyraźnie. Spójrzcie chociaż na
okładkę pierwszej przygody Fantastycznej Czwórki z 1961: it's very clearly still a giant monster comic.
Co za mieszanka! Nic dziwnego, że dla czytelników i czytelniczek z epoki Fantastic Four
była intrygującą nową jakością. Im bardziej rosłą popularność historii
superbohaterskich, tym bardziej wielkie potwory z ery Atlas Comics
usuwały się w cień; czasami jakiś przewinął się króciutko lub stanowił
inspirację dla nowej postaci (Groot ze Strażników Galaktyki zaczynał
karierę jako giant monster of the month, przykładowo), ale
generalnie ich era już przemijała. Marvel nie wygumkował ich jednak z
historii, a dał im swoisty rezerwat - leżącą na Pacyfiku Monster Island,
gdzie taki Moomba (MOOMBA IS HERE!) nadal żyje sobie na wydawniczej emeryturze.
Wiem, wiem, generalnie jesteśmy tutaj po pin-upy z Rogue i Colossusem, but ain't it a cool piece of history? Z taką podbudową teoretyczną możemy już spokojnie ruszać na plażę, gdzie naszym gospodarzem będzie... włochaty troll Pip:
![]() |
Dzień dobry, futrzasty kolego |
Troll Pip był członkiem Infinity Watch, kosmicznej drużyny strzegącej Klejnotów Nieskończoności (w filmach Infinity Stones, ale oryginalnie były to Gems).
Uroczym detalem było powierzenie każdego Klejnotu osobie, która z
różnych przyczyn nie chciała lub nie mogła w pełni wykorzystywać jego
mocy; taki Pip dzierżył więc potężny Space Gem, ale - będąc z
natury raczej tchórzem - nie miał ambicji do robienia z niego użytku
innego, niż do zwiewania przed zagrożeniami. Najlepszy był zaś chyba
Drax, który swój Power Gem po prostu zeżarł:
![]() |
Z
dedykacją dla narzekaczy od "ooo, kiedyś to Marvel miał poważne fabuły,
nie to co te głupoty i śmieszkowanie dzisiaj". Uh-huh, sure, suuureee |
I'm sure making you work for these pin-ups today, ale już niemal do nich dotarliśmy! Bo widzicie, Pip wygrał w pokera z resztą Infinity Watch - a że był hojnym zwycięzcą, jako nagrodę zażyczył sobie po prostu fun beach holiday dla wszystkich. I tak oto moc Infinity Gems została wykorzystana, by przenieść bohaterów i bohaterki Marvela na Monster Island; władza na czasem i przestrzenią miała zapewnić, że wakacje te odbędą się dosłownie pomiędzy kadrami innych komiksów... zaś wszelkie protesty gości zostały załagodzone dzięki wpływowi Mind Gem.
...uh, a bit creepy?
"Włochaty karzeł porywa cię na wakacje, każde chodzić w kostiumie
kąpielowym, robi zdjęcia i komentuje" brzmi współcześnie lekko jak horror story
- mentalność i wrażliwość lat '90 była jednak nieco inna. Komentarze
Pipa i jego humor wpisują się w popularny wówczas komediowy stereotyp
"nieszkodliwego wesołego oblecha", który z biegiem lat wypadł z
kulturowych łask - nie da się zaprzeczyć, że pod kątem fabuły i żartów
dzisiejsze wydanie Swimsuit Special zestarzało się chyba najmocniej. Co powiecie na taką perłę humoru?
![]() |
Pip, chłopie, ten żart jest starszy niż Kapitan Ameryka! |
...ale zanim kompletnie skreślimy Pipa: jego dowcip był żenujący również w latach '90; chodziło o odmalowanie naszego narratora jako może i ekstrawertycznego, ale jednak comical loser - to inny nurt komedii wprost z tej dekady. Nawet wtedy czytelniczą ambicją było raczej być dowcipnym jak Iron Man, Hawkeye czy She-Hulk - nie jak włochaty wujo Pip.
Anyways, na pin-upie pręży się Daimon Hellstorm - znany również jako Son of Satan! I owszem, jest dosłownie synem Szatana. Środowiskowa anegdotka mówi w ogóle, że w okresie obyczajowego rozprężenia lat '70 Stan Lee chciał stworzyć po prostu serię z Szatanem, ale - jak to zwykle - współpracownicy go ugłaskali:
- Nie no, nie, Stan, słuchaj, ta seria z Szatanem to może nienajlepszy pomysł
- CO WY GADACIE, SZATAN EKSTRA, SUPER SIĘ BĘDZIE SPRZEDAWAŁ
- Stan no prosimy cię, będzie chryja, utemperuj to trochę, nie możemy mieć komiksu z Szatanem
- NO DOBRA, BĘDZIE W TAKIM RAZIE "SYN SZATANA" WY TCHÓRZE
![]() |
Dowcip znowu płynie z tego, że Pip nie ogarnia |
Elektra
wcześniej umarła, ale - jak to w tym gatunku bywa - zrobiło jej się
lepiej. Jej strój na pin-upie to jakieś 80% jej standardowego kostiumu z
tej ery: zazwyczaj miała dodatkowo zasłonięty brzuch... i to właściwie
tyle różnic. Trochę się nabijam - ale tylko trochę, bo naprawdę była to popularna krytyka branżowych standardów w tym okresie. O, superbohaterki jadą na plażę i zakładają kostiumy kąpielowe - super, nareszcie będą bardziej ubrane!
![]() |
IT'S MORBIN' TIME! Przepraszam, musiałem |
Hej,
to Morbius - znany dziś przede wszystkim z efektownej kinowej klapy i
całego kontenera memów! Muszę w końcu nadrobić ten film, choćby dla
kronikarskiej uczciwości. Obecność Morbiusa i Syna Szatana pokazuje, że dark supernatural stories to kolejny istotny nurt komiksowych lat '90; przed nami jeszcze jeden mroczny heros, ale wszystko w swoim czasie!
![]() |
Większość
interesujących grafik z tego wydania to panowie, więc sam złapałem się
na konieczności zachowania jakiegoś parytetu w tym wpisie! |
...no
to niech będzie Silver Sable, gdzie humorystycznego akcentu dostarcza
Sandman. Ach, czas paradoksów; z jednej strony Syn Szatana i Morbius, z
drugiej: Steven Butler, autor powyższej grafiki, już za jakiś czas
będzie rysował wydawaną przez American Bible Society ewangelizacyjną
serię opowiadającą o chrześcijańskim herosie:
Pentos: the freshmaker! OK, wracamy na plażę - a tam czeka na nas...
![]() |
Thanos! |
Tak,
mamy tu niby inne postacie z Infinity Watch - Moondragon, córkę Draxa,
oraz kosmicznego czarodzieja Adama Warlocka - ale nie oszukujmy się:
królem tej ilustracji jest łysy plażowy Thanos w okularach
przeciwsłonecznych i eksponujący tytaniczną klatę. Plus jakieś adidaski
oraz... plażowe skarpety frotte? Well, Thanos wears what he pleases!
![]() |
Cute!
No i nic dziwnego, bo pin-up ten narysowała świetna Amanda Conner -
rysowniczka znana głównie z późniejszej pracy przy postaciach Power Girl
oraz Harley Quinn! |
Tigra to postać stworzona w latach '70 - z jednej strony na fali horror comics z wilkołakami i tak dalej, z drugiej - jako próba stworzenia kobiecej bohaterki trafiającej w gusta czytelniczek. Wypaliło? Trochę tak, trochę nie; Tigra przez dekady tułała się po rozmaitych superhero teams, ale - jak wiemy - wystarczyłby dziś pewnie jeden udany film czy serial, by znowu zrobić z niej gwiazdę. Tylko która aktorka zgodziłaby się ganiać non stop w fursuicie?
![]() |
Black Widow w interpretacji Adama Hughesa! |
Hughes,
jak pisałem ostatnio, to współcześnie wybitnie szanowany twórca wręcz
synonimiczny z pin-upem - ale w jego pracach z lat '90 widać nieco
syndrom tak zwanej sameface. Brunetka z krótkimi włosami: Black
Widow? Wasp? Scarlet Witch? Triplicate Girl z Legionu Superbohaterów?
Hughes rysował wszystkie te panie, i gdyby nie kostium czy gadżety -
byłyby one dla mnie generalnie nieodróżnialne. Ta sama twarz, ten sam
styl makijażu; dopiero w późniejszych pracach rysownika pojawia się
większe zróżnicowanie.
![]() |
Ghost Rider, goły i wesoły! |
Tristan Shane dostarcza nam tu najlepszej pracy w tym wydaniu - nie ma co w ogóle dyskutować! Czapki z głów... lub z płonących czerepów!
Na pin-up załapał się też Punisher, a jego dobór stroju jest...
![]() |
...punishable! |
Może
zdarzyło wam się widzieć gdzieś tę grafikę? To jeden ze stałych hitów
internetowych list typu "najdziwniejsze panele Marvela", więc nie będę
już może powtarzał wszystkiego, co powiedziano przede mną!
![]() |
Przyczajony Colossus jest fajny, ale... |
...ale przyznam, ze większe wrażenie robi na mnie trójgłowy, skrzydlaty potwór w tle! This is straight-up King Ghidorah z filmów z Godzillą, z trochę tylko bardziej dinozaurowatymi łbami. W końcu ktoś zrobił użytek z tego, że jesteśmy na Monster Island!
A
swoją drogą - Marvel od 1977 do 1979 posiadał licencję na wydawanie
komiksów z Godzillą! I co najlepsze: wcale nie w ramach jakiejś osobnej
linii; o nie, Godzilla został wkomponowany prosto w marvelowskie
uniwersum.
![]() |
Nie wspomina się dziś o tym wystarczająco często, ale Avengersi tłukli sie z Królem Potworów! |
Dlaczego Godzilla wypadł z marvelowskich komiksów? Zwykła kwestia finansowa; wytwórnia Toho podniosła stawkę licencyjną, i Marvel po podwyżce zdecydował się już nie przedłużać umowy. Co ciekawe, licencja obejmowała wyłącznie Godzillę - na kartach komiksów nie mogły więc pojawić się inne klasyczne kaiju wytwórni, jak Mothra, Rodan czy King Ghidorah właśnie... ale myślę, że potwór za Colossusem może być celowym mrugnięciem okiem!
Dobrze, zbliżamy się już do końca - może więc wyluzowana wieczorna scena z Wolverinem i Jubilee?
![]() |
Niby
Wyspa Potworów, ale małe dinozaury żebrzące o parówę nie pozostawiają
wątpliwości - to nawiązanie w równej mierze do historii wydawnictwa, co
święcącego wtedy kinowe triumfy Parku jurajskiego! |
Pamiętam jeszcze sprzed lat stare rozkminy z koleżanką na temat tego, jak w sumie obrzydliwy jest Wolverine wykorzystujący swoje szpony do przyrządzania jedzenia. Like, dude, they came... straight outta you? Po drodze przebijając skórę, z krwią, tkanką tłuszczową i w ogóle? Może jednak sam se zjedz te parówy.
Ale może właśnie o to Wolverine'owi chodzi.
I tu kończymy naszą podróż przez Swimsuit Issue z roku 1993! Jeśli wydaje wam się, że pin-upów jest dziś nieco mniej - może tak być; o niektórych artystach i trendach wspominałem już wcześniej, nie chciałem się więc przesadnie powtarzać. Ale grafik faktycznie jest mniej, gdyż pojawiły się dodatkowe dwustronicowe rozkładówki jak ta z Black Widow.
Zaskoczyła mnie też spora ilość tropów wiodących do lat '70 - okresu komiksowych supernatural creatures (Son of Satan, Morbius. Ghost Rider, Tigra...) - lecz pewnie nie powinna; każda dekada charakteryzuje się nostalgią za inną
dekadą, a lata '90 patrzyły z sentymentem właśnie na '70. Czy zobaczymy
tego więcej w kolejnych wydaniach? Kto wie; przed nami już tylko dwie
ostatnie edycje Swimsuit Specials!
A,
i jeszcze jedno - w 1993 dużo mniej jest niestety fikcyjnych reklam,
które wnosiły dużo wesołości w poprzednie edycje magazynu... ale na
pożegnanie spójrzmy choć na jedną!
![]() |
Nie pamiętam tego produktu u nas w kraju - chodzi o tak zwany The Clapper, aktywowany dźwiękiem włącznik światła! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz