Marvel Swimsuit Specials! You already know what the deal is, ruszajmy więc z wycieczką po kolejnych rocznikach. Dzisiaj - rok 1992! Bill Clinton wygrywa wybory, w kinach można obejrzeć Aladyna lub Powrót Batmana, zaś album Nevermind Nirvany wspina się na szczyty list przebojów. W tym właśnie kulturowym krajobrazie pojawia się drugi marvelowski magazyn z postaciami w strojach plażowych, i to po raz pierwszy noszący taki właśnie tytuł: Marvel Swimsuit Special!
![]() |
Niezłe pióra! Papuga też fajna. |
Ostatnio fabularnym pretekstem do wsadzenia wszystkich w kostiumy była superolimpiada w Savage Land, krainie dinozaurów i majt w panterkę. Dziś, jak zapowiada okładka ze Storm, we'll take a Wakanda wild side - Black Panther się zaręcza, a wszyscy wbijają do niego na imprezę oraz plażowanko!
Nie był to jednak jedyny rozważany pomysł. Wstępniak donosi, o jakich jeszcze lokacjach myślała Janet van Dyne - która przecież jest nie tylko członkinią Avengers jako Wasp, ale również wziętą projektantką mody:
![]() |
Wszystkie te pomysły - poza górą Wundagore - będą wykorzystane w kolejnych edycjach! |
![]() |
"The new guy Bishop" był jeszcze wtedy new! |
![]() |
"The new Thor" z lat '90 to niejaki Thunderstrike - pogadamy o nim kiedy indziej! |
Wrażenie Robbiego są całkiem blisko moich własnych! Trochę więc szkoda, że z każdym wydaniem Swimsuit Special odchodził od parodii w stronę bycia zwykłym artbook; w 1992 zniknął już tytuł Marvel Illustrated (będący zgrywą ze Sports) oraz humorystyczne artykuły. Jedynym echem początkowego formatu są reklamy fikcyjnych produktów - jak na przykład ta:
![]() |
"Don't just kill them. Punish them!" |
Like, get help, man! Wzmianka o przedłużaniu cierpienia karaluchów przypomina mi książkę Fuzz: When Nature Breaks the Law, gdzie autorka podkreślała, że w rzeczywistości panuje odwrotna reguła: współczesne pestycydy i trutki mają zabijać nie tylko efektywnie, ale też szybko oraz ładnie. It's just marketing: tak naprawdę nikt nie chce oglądać nawet szkodników w konwulsjach i toczących pianę z pyska. No, poza Punisherem, ale this dude has issues - and not just comic book ones!
Szybka scena grupowa, by zaznaczyć temat imprezy - ale stroje wieczorowe szybko zostaną porzucone na rzecz letnich ciuchów. Swoją drogą, nic za bardzo nie wyszło z tego związku T'Challi; później wziął ślub ze Storm z X-Men, ale i ten związek nie wypalił. Trudno być królem!
![]() |
Łatwo za to być mutantem w latach '90! |
Pierwsza plażowa scena to oczywiście harce i figle headliners Marvela z tej ery. Chyba mniej znana Opal to ówczesna dziewczyna Icemana - widok o tyle interesujący, że mniej więcej od połowy ubiegłej dekady Iceman jest pisany jako gej. Sytuacje takie zmieniają percepcję starych zeszytów - wiadomo, z początku lat '90 scenarzyści tego nie planowali, ale można dziś retroaktywnie odczytywać związek z Opal jako przykład tak zwanej beard.
![]() |
Gorset z pajęczyny jak gorset, ale włosy Mary Jane upięte są w tak zwanym snood! |
Rysowniczka Jan Duursema inspiruje się nieco popularnym wtedy stylem Todda McFarlane'a - zarówno jeśli chodzi o pozę Spider-Mana, jak i projekt jego sieci: z tymi drobnymi pętelkami i owinięciami. Określa się je często żartobliwie jako "spaghetti webs" i chociaż ten styl pajęczyny najczęściej kojarzony jest z McFarlanem, on sam oddaje honor pomysłu Michaelowi Goldenowi - tak jest, temu samemu, który w poprzednim swimsuit special narysował kolonialnego Kapitana Amerykę! Spójrzcie przy okazji na znany rysunek Todda:
![]() |
Splątana sieć Spider-Mana jest tu... jedną, ciągłą liną - spróbujcie prześledzić jej przebieg! |
Sam McFarlane pisał, że teraz nie miałby już pewnie cierpliwości do takiej koronkowej roboty - ale jako młodszy artysta zarwał noc nad rysowaniem pajęczyny!
![]() |
Fantastyczna Czwórka na wakacjach! Gdzie leży Wakanda? Ilustracja dostarcza nam wskazówek: musi to być miejsce, gdzie wspólnie występują żyrafy, słonie, hipopotamy oraz jakieś włochate naczelne! |
Urocza komediowa scena, ale wsadzenie narracyjnej ramki w to miejsce to czystej wody zbrodnia! Zasłania bowiem fajny wizualny gag: The Thing oraz hipopotam, godni rywale, mierzą się wzrokiem podczas kąpieli.
![]() |
Pamiętacie kolorowane na cytrynowo-żółto azjatyckie postacie z poprzedniego wydania? |
Jim Lee postanowił najwyraźniej odwrócić od tego uwagę jeszcze bardziej żarówiaście żółtym kostiumem! Lee był w latach '90 megagwiazdą jeśli chodzi o ilustrowanie X-Menów, wziął się więc za Psylocke - megagwiazdę tej właśnie ery: brytyjską arystokratkę w ciele azjatyckiej wojowniczki who's a telepath and also a ninja. Nie chcę nadużywać jednego żartu, ale... mówiłem już, że lata '90 były EXTREEEEMEEEE? Anyways, żadna ilość telepatycznych mocy ani tłumaczenia perspektywą czy foreshortening nie zamaskuje faktu, że z talią Psylocke jest tu coś lekko nie tego.
A skoro już wspomniany został Jim Lee, spójrzcie na jedną z jego najsłynniejszych prac - okładkę zeszytu X-Men #1 z 1991:
![]() |
A właściwie cztery okładki... lub nawet pięć! |
Problemy finansowe oraz popularność X-Menów skłoniły wówczas Marvela do manewru, który miał stać się symbolem tej dekady w branży komiksowej. Rozpoczęcie nowej serii z X-Menami od numeru #1 miało skłonić do zakupu spekulantów, którzy kupowali wszystkie numery #1 z nadzieją, że któryś z nich stanie się kiedyś wartościowy jak pierwsze pojawienie się Supermana. Była to oczywiście mrzonka, gdyż zawrotna cena starych komiksów była rezultatem niewielkiej ich liczby zachowanej od lat '30 - a pierwszego numeru X-Men z 1991 sprzedano sklepom komiksowym... ponad 8 milionów egzemplarzy (z czego klienci kupili potem około trzech). Z mojej pierwszej ery blogowania pamiętam jeszcze właściciela sklepu komiksowego, z którym byłem w kontakcie; zawsze opowiadał on o X-Men #1 z ogromną wesołością, gdyż jego sklep tonął w tych zeszytach... do tego stopnia, że rozdawał je później ludziom za darmo lub dokładał do innych zamówień, byle tylko pozbyć się tej makulatury. Podkreślmy - po sklepach komiksowych walało się przez lata bite pięć milionów tego "rzadkiego zeszytu".
A makulatury było tym więcej, gdyż Jim Lee narysował dla Marvela okładkę w formie tetraptyku. Kolekcjonerzy musieli więc (nie oszukujmy się - obsesyjni kolekcjonerzy właśnie muszą) nabyć cztery różne wersje tego samego zeszytu z różnymi okładkami ($1.50 sztuka), a najlepiej jeszcze zeszyt z okładką deluxe oraz kompletną grafiką (jedyne $3.95). Był to dla Marvela niewątpliwy zastrzyk finansowy, ale zarazem symboliczny początek ery "alternatywnych okładek i kolekcjonerskich numerów #1" - skupienie na stronie biznesowej, nie artystycznej na jakąś dekadę wdeptało branżę w ziemię.
Ale o tym - jak zwykle - porozmawiamy jeszcze innym razem! Dziś wracajmy lepiej do plażowych pin-upów:
![]() |
Such a chill moment! |
Kosmiczny bohater Quasar w interpretacji Grega Capullo (oraz w rozgwieżdżonych kosmicznych slipach) to, moim zdaniem, drugi najlepszy męski pin-up tego numeru - pierwszy dopiero zobaczymy! He's really cute here; jasne, umięśniony - lecz bardziej smukły niż standardowy dla tych czasów nadmuchany kloc. To wyluzowany uśmiech jest jednak tym, co kompletnie sprzedaje klimat tej grafiki!
![]() |
Joe Chiodo specjalizuje się w oldschoolowym pin-upie... |
... i ten właśnie styl przynosi na łamy Swimsuit Special! It's a cute throwback, ale powiem szczerze: gdybym nie przeczytał, że widzimy tu Sersi, to - za sprawą twarzy zrealizowanej w konwencji humorystycznej karykatury - pewnie bym się nie domyślił. Czas na reklamę!
![]() |
Piszą "Volstagg the Valiant", ale ten potężny Asgardczyk częściej określany był z podziwem jako "Volstagg the Voluminous"! |
Drużyna Warriors Three to element, którego trochę brakuje mi w ekranizacjach Thora. Tak, byli tam niby obecni, ale wyłącznie jako tło - a tymczasem w komiksach zawsze dodawali oni przygodom Boga Gromów nieco kolorytu!
![]() |
Wersja komiksowa i filmowa! Na ekranie Hela rozpykała ich tak szybko, że łatwo w ogóle przeoczyć ich występ. |
Douglas Wolk pisze w All of the Marvels, że autorstwo tej drużyny jest trudne do ustalenia: Stan Lee przypisuje tę zasługę sobie (Volstagg miał według niego być odpowiednikiem Falstaffa, Fandrall - Errola Flynna, zaś Hogun... Charlesa Brosona), zaś Jack Kirby - sobie (on z kolei twierdzi, że połączył Trzech Muszkieterów z szekspirowskim klimatem). Jak było faktycznie? Kto wie; pracowali w końcu razem, więc prześledzenie idei do samiutkiego ziarenka to często niemożliwe zadanie.
![]() |
WOOO it's Mike Mignola again! |
Cóż mogę powiedzieć? Lubię styl twórcy Hellboya! Alan Moore opisał jego preferowaną estetykę jako połączenie niemieckiego ekspresjonizmu z fantazją Jacka Kirby'ego, i moim zdaniem podsumowanie to jest spot-on. Jeśli jednak myślicie, ze Sasquatch, Beast i małpy to najbardziej owłosione stwory na plaży...
![]() |
"TO JEST PLAŻA DLA WŁOCHATYCH MISIÓW, SZANOWNY PANIE, PROSZĘ UDOWODNIĆ SWOJĄ KUDŁATOŚĆ" |
Nick Fury (tak, jeszcze biały - czarny Nick pojawił się w alternatywnym świecie linii Ultimate niemal dokładnie dekadę później) nawet na plaży nie rozstaje się z giwerą i cygarem! Być może coś sobie tym rekompensuje, ale na pewno nie stopień owłosienia - im dłużej patrzę na tę grafikę, tym bardziej mam ochotę samemu iść się ogolić.
![]() |
Mark Silvestri - poza okładką tego wydania - narysował też pin-up z Rogue! |
Rogue skacze z wodospadu, a ja zamyśliłem się nad cyklicznością epok na przykładzie losów właśnie jej oraz Carol Danvers. Carol to postać dużo starsza - pojawiła się po raz pierwszy w 1968 (jeszcze bez mocy), zaś w 1977 otrzymała własną serię komiksową (która, jak na swoje czasy, była dosyć progresywna - zauważcie, że nawet w tytule nie mieliśmy tradycyjnych Miss ani Mrs. Marvel, a bardziej nowoczesną Ms.). Rogue zadebiutowała jako czarny charakter w 1981, ukradła moce i wspomnienia Carol... ale potem przeszła drogę ku odkupieniu i na jakieś 20 lat kompletnie zaćmiła ją pod kątem popularności, w czym ogromną rolę miały telewizyjne kreskówki z X-Menami oraz cała seria filmów. Gdy kinowy Marvel znowu położył nacisk na Avengersów i pokrewne postacie, Carol wróciła do łask - w rezultacie jestem więc ciekawy, czy licealna młodzież w ogóle kojarzy jeszcze jako tako Rogue. Trzeba sprawdzić!
![]() |
Joe Jusko poprzednio rysował rozkładówkę z Mary Jane! |
I honestly think that Colossus here is my favorite piece in this issue! Jest coś hipnotycznego w tym, jak barwy zachodzącego słońca odbijają się na jego metalicznej skórze. Zwróćcie też uwagę, że mamy tu gacie w panterkę obiecane w kolumnie z listami... oraz cytat z Hamleta, a co!
![]() |
Finałowa już scena - wieczór na plaży! |
Adam Hughes - autor powyższej grafiki - miał za sobą wówczas ledwie kilka lat kariery w branży, ale obecnie (trzydzieści lat później!) jego nazwisko jest synonimiczne z pin-upami. Nie rysuje już nawet wnętrz komiksów, a same okładki i plakaty - jak mówi, w takich formach może się bardziej kreatywnie wyszaleć oraz poświęcić więcej uwagi detalom. What we see above is far from his best work, ale to niezaprzeczalnie on!
Okładki i pin-upy są fajne, ale jedną z najbardziej rozpoznawalnych jego prac jest plakat The Real Power of the DC Universe, który był exclusive promującym San Diego Comic-Con w roku 2008:
![]() |
I pomyśleć, że miałem wtedy okazję go kupić za kilka naszych stówek, ale pomyślałem "ech, zgięcia plakatowe - gdyby nie to, to bym brał". Teraz widzę egzemplarz na ebay za siedemset dolców! |
Tym wspomnieniem zakończmy podróż po plażowym roku 1992! It's still cheesy fun, ale brakuje humorystycznych artykułów; tego jednak chciał rynek - w czytelniczych listach i opiniach powtarzały się prośby o więcej grafik, a mniej tekstu. A że całe to przedsięwzięcie to komercyjny fanservice w stanie czystym, cóż mógł zrobić Marvel? Wyłącznie się ugiąć... i liczyć jakże potrzebną kasę!
Skoro już i tak mówimy o aspekcie finansowym - pożegnajmy się jeszcze jedną reklamą:
![]() |
Parodia znanej reklamy baterii Energizer - "imp", gdyż zielonym bohaterem jest tu Impossible Man; psotny kosmita nieco a'la Mr. Mxyzptlk z DC! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz