środa, 27 lipca 2022

Variety Show: Namor, Riri, Shazam oraz MultiVersus!

San Diego Comic-Con - największe coroczne wydarzenie branżowe - przyniósł jak zwykle worek niusów! Nie będę może zagłębiał się absolutnie we wszystko - who's got time for that - ale rzućmy chociaż okiem na kilka punktów programu!


Od strony Marvela - największe wrażenie zrobił na mnie trailer sequela Black Panther zatytułowanego Wakanda Forever:

Wow, there is so much cool stuff here! Płynne przejście od poważnego, doniosłego nastroju (widać, jak mocno na proces twórczy wpłynęła śmierć Chadwicka Bosemana - odtwórcy roli T'Challi) do cool action pod koniec; barwny visual spectacle i fantastyczne kostiumy (nie bez powodu pierwszą część nagrodzono za nie Oscarem!); brak dialogów, a zamiast tego muzyka oraz krótki, mocno zagrany fragment monologu - wygląda to super! Nie był to projekt, na który czekałem z zapartym tchem; nie byłem pewny, jak poradzą sobie z nieobecnością Bosemana... but this trailer won me over. Dopisuję Wakanda Forever na listę wyczekiwanych filmów!

Poza starą obsadą pojawią się tam również dwie bardzo różne postacie - pierwszą z nich jest Namor, jeden z najstarszych bohaterów z marvelowskiej stajni. Pojawił się po raz pierwszy w roku 1939, a więc jeszcze grubo przed samym szyldem "Marvel", istniejącym dopiero od 1961 (wydawnictwo - a właściwie jego prekursorzy - nosiło od 1939 nazwę Timely Comics, zaś od 1951 - Atlas Comics).  

Wydawnictwo Timely Comics publikowało magazyn "Marvel Mystery Comics", którego nazwa była dekady później jedną z inspiracji do rebrandingu - na jego właśnie łamach zadebiutował Namor!

Namor the Sub-Mariner miał stanowić tematyczna przeciwwagę dla ognistego Human Torch (nie, jeszcze nie członka późniejszej o 20 lat Fantastycznej Czwórki - pierwszy Human Torch był płonącym androidem). Tworząc go, Bill Everett wyprzedził o dwa lata podobnego pod wieloma względami Aquamana z DC - Namor dzierży palmę pierwszeństwa w kategorii obdarzonego supermocami księcia Atlantydy! W erze swojej świetności był jedną z trzech najpopularniejszych postaci wydawnictwa Timely (obok Kapitana Ameryki oraz Human Torch), mówimy tu więc o dostojnej tradycji.

Na przestrzeni lat Namor (którego imię, swoją drogą, to "Roman" wspak - miało budzić skojarzenia ze "szlachetnym starożytnym Rzymianinem") najczęściej portretowany był jako antybohater: z jednej strony chętnie sklepie nazistów czy przestępców, z drugiej - jeśli mieszkańcy powierzchni powierzchni zajdą mu za skórę, sam może zagrozić zatopieniem miasta czy dwóch. Retroaktywnie uznano go też za pierwszego mutanta Marvela - przynajmniej pod kątem chronologii wydawniczej, gdyż in-universe nieustannie odnajdują się starsi przedstawiciele tego gatunku (jak chociażby En Sabah Nur, Apocalypse ze starożytnego Egiptu).

W latach '60 Namor pojawił się we flagowym tytule Marvela - Fantastic Four - gdzie stawał w konkury do Sue Storm:

Jack Kirby i jego specyficzne twarze!

Namor zdecydowanie jest w tym zeszycie antagonistą, ale - ponieważ wszystko w komiksach jest mielone tysiąc razy, szczególnie klasyki z lat '60 - osobliwa relacja jego i Sue (not quite enemies/not quite friends/not quite lovers) staje się z biegiem lat jednym z filarów mitologii Fantastycznej Czwórki.

Sexy bad boy z Atlantydy - standardowo odziany tylko w kąpielówki - to solidny romantic foil względem Reeda Richardsa, wiecznie siedzącego w laboratorium naukowca!

Ano właśnie, byłby zapomniał - chciałem przecież w wakacje napisać o dosyć wesoło żenującej tradycji Marvela z lat '90: letnich swimsuit specials!

SZYKUJCIE SIĘ

Drugą postacią zapowiadaną w Wakanda Forever jest Riri Williams, dużo nowszy dodatek do biblioteki postaci Marvela: działająca pod pseudonimem Ironheart genialna nastolatka, która (podobnie jak James "War Machine" Rhodes czy Pepper "Rescue" Potts) należy do rodziny odzianych w zbroje postaci z otoczenia Iron Mana.

Nie jestem największym fanem komiksowego designu jej zbroi (zostawiając już kwestię "she's a girl, so let's make it pink!", poza złotymi epoletami nie odróżnia się moim zdaniem wystarczająco od Iron Mana), trzymam więc kciuki, by filmowy projekt był ciekawszy!

Riri działała jako członkini Champions - nastoletniej drużyny, w skład której wchodziły między innymi Kamala Khan czy moja ulubiona Nadia van Dyne - jest to więc nieco inny kierunek nastoletnich postaci niż dryf w stronę Young Avengers, który obserwujemy już od jakiegoś czasu. Ciekawe!

Riri w swoim żywiole - raczej wśród maszyn niż ludzi!

Jeśli o nią chodzi, nie obiecuję sobie przesadnie dużo po Wakanda Forever - Riri jest w końcu świeżo wprowadzaną członkinią supporting cast - ale na szczęście dostaje później własny serial. A że seriale są tym, co ostatnio od Marvela lubię najbardziej... super! 

Ano właśnie, otrzymaliśmy rozpiskę projektów studia na najbliższe lata - i, jak zwykle, ich imię jest Legion:

Projekt, na który czekam najbardziej: Fantastyczna Czwórka! Nad marką tą wydaje się ciążyć filmowe fatum; czy uda się w końcu satysfakcjonująco zrealizować na ekranie tytuł, który dał początek wydawnictwu Marvel?

There is a lot to unpack here, ale nie wszystko naraz - zajmiemy się tym w odpowiednim czasie!

Wydawnictwo DC pokazało z kolei trailer nowego Shazama:

The first one was just okay - trzymał się dosyć sztywno fabuły Shazama pisanej przez Geoffa Johnsa w wydawniczej erze The New 52, kiedy to World's Mightiest Mortal był backupem drukowanym na łamach Justice League. Trochę za szybko, moim zdaniem, wprowadzono całą super-rodzinę; Shazamowi przydałby się przynajmniej jeden film, gdy działa solo! Pędzić do kina na sequel pewnie nie będę, ale trzymam kciuki za ten tytuł i na pewno obejrzę go na domowym ekranie; historia i mitologia tej postaci są tak szalone, że nie mogę tego odpuścić. Bring Mr. Tawky Tawny to screen, you cowards!

No i wisienka na szczycie tortu:

Oficjalna już zapowiedź animowanego filmu o Legionie Superbohaterów! I to z tytułem wykorzystującym klasyczną pisownię z dywizem! Po kilkudziesięciu wpisach na temat tej grupy nie muszę chyba tłumaczyć, ile osobiście znaczy dla mnie ten projekt. Tak, to "tylko" film animowany... ale DC robi świetne animacje, a każde wykorzystanie ulubionej marki (i podniesienie jej współczesnej widoczności!) to święto dla fanów. A zatem: Long live the Legion! 

A na deserek: ruszyła otwarta beta gry MultiVersus, lekkiej i zabawnej platformowej nawalanki w stylu konsolowych Super Smash Bros. - ale a) na pecety; b) za darmo! Dużo jeszcze nie napiszę, gdyż mam za sobą raptem dwie-trzy godzinki zabawy, ale zapowiada się bardzo sympatycznie.

Ale jak mogłoby nie zapowiadać się sympatycznie, jeśli startową postacią jest Wonder Woman?

MultiVersus korzysta z eklektycznej biblioteki postaci Warner Bros - mamy więc herosów z komiksów DC (to rzecz jasna haczyk, który mnie złapał), z kreskówek Looney Tunes (jak w tym komiksowym crossoverze!), Velmę i Shaggy'ego ze Scooby Doo oraz... Aryę Stark z Gry o tron? I koszykarza LeBrona Jamesa?

LeBron, grałeś w Space Jam - jesteś teraz postacią WB! Dostaniesz zaraz w ucho od Wonder Woman (wcale nie, to ja zebrałem cięgi od LeBrona).

Wild, eh? Już teraz mogę powiedzieć, że to sympatyczna, lekka zabawa: animacje są płynne, a kontrola nad postaciami super. LeBron nawala piłkami, Diabeł Tasmański wiruje jako tornado, Wonder Woman zasłania się tarczą i łapie przeciwników lassem - wszystko po to, by w drużynowym meczu 2 vs. 2 zrzucić przeciwników z areny/platformy. Im więcej ktoś otrzyma obrażeń, tym bardziej niestabilnie na niej stoi - there's a really fun mix of risk/reward there.

Model monetyzacji nie boli: można wydać prawdziwe pieniądze na alternatywne skórki czy emotki, ale rzeczy istotne dla samej rozgrywki - jak nowe postacie - można odblokować bez płacenia, dzięki postępom.

Czy MultiVersus wciągnie mnie na dłużej? Na razie trudno stwierdzić, ale to niezła gra na szybką sesję. Przez kreskówkową atmosferę it all seems very low-stakes; jest tu coś sympatycznego w graniu w drużynie z losowymi ludźmi online. Po fajnym meczu możemy na przykład toast other players, nagradzając ich odrobiną waluty służącej do odblokowywania postaci. Cute!

Harley Quinn i Królik Bugs - cudowny zespół!

I w końcu - by powtórzyć - gra jest na Steamie za darmo i zajmuje na dysku tylko 5 gigsów, więc jeśli lubicie takie zabawy: śmiało!

Dobrze, czas oderwać się od komputera! Now, where did I put those swimsuit specials...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz