San Diego Comic-Con - największe coroczne wydarzenie branżowe - przyniósł jak zwykle worek niusów! Nie będę może zagłębiał się absolutnie we wszystko - who's got time for that - ale rzućmy chociaż okiem na kilka punktów programu!
Od strony Marvela - największe wrażenie zrobił na mnie trailer sequela Black Panther zatytułowanego Wakanda Forever:
Wow, there is so much cool stuff here! Płynne przejście od poważnego, doniosłego nastroju (widać, jak mocno na proces twórczy wpłynęła śmierć Chadwicka Bosemana - odtwórcy roli T'Challi) do cool action pod koniec; barwny visual spectacle i fantastyczne kostiumy (nie bez powodu pierwszą część nagrodzono za nie Oscarem!); brak dialogów, a zamiast tego muzyka oraz krótki, mocno zagrany fragment monologu - wygląda to super! Nie był to projekt, na który czekałem z zapartym tchem; nie byłem pewny, jak poradzą sobie z nieobecnością Bosemana... but this trailer won me over. Dopisuję Wakanda Forever na listę wyczekiwanych filmów!
Poza starą obsadą pojawią się tam również dwie bardzo różne postacie - pierwszą z nich jest Namor, jeden z najstarszych bohaterów z marvelowskiej stajni. Pojawił się po raz pierwszy w roku 1939, a więc jeszcze grubo przed samym szyldem "Marvel", istniejącym dopiero od 1961 (wydawnictwo - a właściwie jego prekursorzy - nosiło od 1939 nazwę Timely Comics, zaś od 1951 - Atlas Comics).
![]() |
Wydawnictwo Timely Comics publikowało magazyn "Marvel Mystery Comics", którego nazwa była dekady później jedną z inspiracji do rebrandingu - na jego właśnie łamach zadebiutował Namor! |
Namor the Sub-Mariner miał stanowić tematyczna przeciwwagę dla ognistego Human Torch (nie, jeszcze nie członka późniejszej o 20 lat Fantastycznej Czwórki - pierwszy Human Torch był płonącym androidem). Tworząc go, Bill Everett wyprzedził o dwa lata podobnego pod wieloma względami Aquamana z DC - Namor dzierży palmę pierwszeństwa w kategorii obdarzonego supermocami księcia Atlantydy! W erze swojej świetności był jedną z trzech najpopularniejszych postaci wydawnictwa Timely (obok Kapitana Ameryki oraz Human Torch), mówimy tu więc o dostojnej tradycji.
Na przestrzeni lat Namor (którego imię, swoją drogą, to "Roman" wspak - miało budzić skojarzenia ze "szlachetnym starożytnym Rzymianinem") najczęściej portretowany był jako antybohater: z jednej strony chętnie sklepie nazistów czy przestępców, z drugiej - jeśli mieszkańcy powierzchni powierzchni zajdą mu za skórę, sam może zagrozić zatopieniem miasta czy dwóch. Retroaktywnie uznano go też za pierwszego mutanta Marvela - przynajmniej pod kątem chronologii wydawniczej, gdyż in-universe nieustannie odnajdują się starsi przedstawiciele tego gatunku (jak chociażby En Sabah Nur, Apocalypse ze starożytnego Egiptu).
W latach '60 Namor pojawił się we flagowym tytule Marvela - Fantastic Four - gdzie stawał w konkury do Sue Storm:
![]() |
Jack Kirby i jego specyficzne twarze! |
Namor zdecydowanie jest w tym zeszycie antagonistą, ale - ponieważ wszystko w komiksach jest mielone tysiąc razy, szczególnie klasyki z lat '60 - osobliwa relacja jego i Sue (not quite enemies/not quite friends/not quite lovers) staje się z biegiem lat jednym z filarów mitologii Fantastycznej Czwórki.
![]() |
Sexy bad boy z Atlantydy - standardowo odziany tylko w kąpielówki - to solidny romantic foil względem Reeda Richardsa, wiecznie siedzącego w laboratorium naukowca! |
Ano właśnie, byłby zapomniał - chciałem przecież w wakacje napisać o dosyć wesoło żenującej tradycji Marvela z lat '90: letnich swimsuit specials!
![]() |
SZYKUJCIE SIĘ |
Drugą postacią zapowiadaną w Wakanda Forever jest Riri Williams, dużo nowszy dodatek do biblioteki postaci Marvela: działająca pod pseudonimem Ironheart genialna nastolatka, która (podobnie jak James "War Machine" Rhodes czy Pepper "Rescue" Potts) należy do rodziny odzianych w zbroje postaci z otoczenia Iron Mana.
Riri działała jako członkini Champions - nastoletniej drużyny, w skład której wchodziły między innymi Kamala Khan czy moja ulubiona Nadia van Dyne - jest to więc nieco inny kierunek nastoletnich postaci niż dryf w stronę Young Avengers, który obserwujemy już od jakiegoś czasu. Ciekawe!
![]() |
Riri w swoim żywiole - raczej wśród maszyn niż ludzi! |
Jeśli o nią chodzi, nie obiecuję sobie przesadnie dużo po Wakanda Forever - Riri jest w końcu świeżo wprowadzaną członkinią supporting cast - ale na szczęście dostaje później własny serial. A że seriale są tym, co ostatnio od Marvela lubię najbardziej... super!
Ano właśnie, otrzymaliśmy rozpiskę projektów studia na najbliższe lata - i, jak zwykle, ich imię jest Legion:
There is a lot to unpack here, ale nie wszystko naraz - zajmiemy się tym w odpowiednim czasie!
Wydawnictwo DC pokazało z kolei trailer nowego Shazama:
The first one was just okay - trzymał się dosyć sztywno fabuły Shazama pisanej przez Geoffa Johnsa w wydawniczej erze The New 52, kiedy to World's Mightiest Mortal był backupem drukowanym na łamach Justice League. Trochę za szybko, moim zdaniem, wprowadzono całą super-rodzinę; Shazamowi przydałby się przynajmniej jeden film, gdy działa solo! Pędzić do kina na sequel pewnie nie będę, ale trzymam kciuki za ten tytuł i na pewno obejrzę go na domowym ekranie; historia i mitologia tej postaci są tak szalone, że nie mogę tego odpuścić. Bring Mr. Tawky Tawny to screen, you cowards!
No i wisienka na szczycie tortu:
Oficjalna już zapowiedź animowanego filmu o Legionie Superbohaterów! I to z tytułem wykorzystującym klasyczną pisownię z dywizem! Po kilkudziesięciu wpisach na temat tej grupy nie muszę chyba tłumaczyć, ile osobiście znaczy dla mnie ten projekt. Tak, to "tylko" film animowany... ale DC robi świetne animacje, a każde wykorzystanie ulubionej marki (i podniesienie jej współczesnej widoczności!) to święto dla fanów. A zatem: Long live the Legion!
A na deserek: ruszyła otwarta beta gry MultiVersus, lekkiej i zabawnej platformowej nawalanki w stylu konsolowych Super Smash Bros. - ale a) na pecety; b) za darmo! Dużo jeszcze nie napiszę, gdyż mam za sobą raptem dwie-trzy godzinki zabawy, ale zapowiada się bardzo sympatycznie.
![]() |
Ale jak mogłoby nie zapowiadać się sympatycznie, jeśli startową postacią jest Wonder Woman? |
MultiVersus korzysta z eklektycznej biblioteki postaci Warner Bros - mamy więc herosów z komiksów DC (to rzecz jasna haczyk, który mnie złapał), z kreskówek Looney Tunes (jak w tym komiksowym crossoverze!), Velmę i Shaggy'ego ze Scooby Doo oraz... Aryę Stark z Gry o tron? I koszykarza LeBrona Jamesa?
![]() |
LeBron, grałeś w Space Jam - jesteś teraz postacią WB! Dostaniesz zaraz w ucho od Wonder Woman (wcale nie, to ja zebrałem cięgi od LeBrona). |
Wild, eh? Już teraz mogę powiedzieć, że to sympatyczna, lekka zabawa: animacje są płynne, a kontrola nad postaciami super. LeBron nawala piłkami, Diabeł Tasmański wiruje jako tornado, Wonder Woman zasłania się tarczą i łapie przeciwników lassem - wszystko po to, by w drużynowym meczu 2 vs. 2 zrzucić przeciwników z areny/platformy. Im więcej ktoś otrzyma obrażeń, tym bardziej niestabilnie na niej stoi - there's a really fun mix of risk/reward there.
Czy MultiVersus wciągnie mnie na dłużej? Na razie trudno stwierdzić, ale to niezła gra na szybką sesję. Przez kreskówkową atmosferę it all seems very low-stakes; jest tu coś sympatycznego w graniu w drużynie z losowymi ludźmi online. Po fajnym meczu możemy na przykład toast other players, nagradzając ich odrobiną waluty służącej do odblokowywania postaci. Cute!
![]() |
Harley Quinn i Królik Bugs - cudowny zespół! |
I w końcu - by powtórzyć - gra jest na Steamie za darmo i zajmuje na dysku tylko 5 gigsów, więc jeśli lubicie takie zabawy: śmiało!
Dobrze, czas oderwać się od komputera! Now, where did I put those swimsuit specials...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz