niedziela, 17 lipca 2022

Panele na niedzielę: The Big Beach Rumble!

Lato, lato, lato czeka! A razem z latem czekają gaje grejpfrutowe, studenckie zabawy na plaży oraz zadyma z Kapitanem Tygrysem. Trudno o lepszy numer na wakacje - mamy tu prawdziwą perłę absurdu z Silver Age w nadmorskim klimacie! Historia: The Big Beach Rumble, autor: Bob Haney, data: maj-czerwiec 1967!

Kapitan Tygrys to człowiek wielu sprzeczności - łysy jak na łotra z epoki przystało, lecz zarazem owłosiony jak małpa!

Jako "autora" dla oszczędności miejsca podaję scenarzystę, ale to oczywiście trochę nieuczciwe z mojej strony - w komiksie scenarzysta i rysownik pracują w końcu jako zespół: ten pierwszy miewa czasem sugestie co do strony wizualnej, zaś drugi dorzuca często swoje trzy grosze do fabuły. Komiks jest zazwyczaj a cooperative form! 

Przypominam o tym, gdyż w poprzednim numerze artystą został Irv Novick, którego specjalnością były wcześniej komiksy wojenne. Wpływ ten widać jak na dłoni: przyjrzyjcie się, z jaką dbałością narysowany będzie dziś helikopter Tytanów - i zwróćcie uwagę, że łotrem numeru jest kapitan okrętu podwodnego! Ruszajmy więc na plażę; co tam dziś słuchać w latach sześćdziesiątych?

Otóż Wonder Girl odbiera pocztę:

Listonosz Eddie wzdychający do Donny to wątek, z którego nic za bardzo raczej potem nie wyszło... ale to uroczy pomysł! Dzięki takim detalom całość nabiera charakteru.

Tytani cieszą się ze skrzyni cytrusów, ale prezent nie jest taki do końca bezinteresowny - nadmorskie miasteczko Baxter Beach lęka się o swoją przyszłość. Czyżby Kapitan Tygrys z okładki? Gdzie tam, problem jest dużo bardziej przyziemny: jak co roku, gdy przychodzą wakacje, miasteczko przeżywa najazd studentów - a że przybywają oni z dwóch zwaśnionych uczelni, nie obywa się bez chaosu i demolki. You can't blame the kids, podsumowuje Robin; it's spring, and studies are over for a while... but you can't blame the townspeople, either!

Sytuacja nabiera dodatkowego smaczku, gdy Tytani otrzymują w kolejnych paczkach uczelniane bluzy... od obu stron konfliktu! Zignorować prezent? Kiepski pomysł; podzielić zespół na pół? Jeszcze gorszy. Na szczęście Donna ma dla drużyny niespodziankę:  

"Flasheroo! You sound like the Mad Mod!" - o przygodzie z brytyjskim krawcem-kryminalistą możecie poczytać w jednym z poprzednich wpisów!

No powiedzcie, czy nie jest to super helikopter? Widać doświadczenie Novicka w rysowaniu podobnych maszyn! Tytani zakładają więc swoje obciachowe bluzy i ruszają do Baxter Beach, krainy cytrusów oraz studenckich zamieszek. Po drodze jeszcze odrobina bat-product placementu:

"Watch for Batman and Robin, DC's Dynamic Duo on TV: BATMAN!"

A gdyby ktoś przeoczył billboard - Aqualad lamentuje, że opuści odcinek! Nie martw się, młody, w Baxter Beach też pewnie mają telewizory. Ale nie tylko Tytani są w podróży - nadmorskie drogi są już zapchane studentami. Brandon College oraz Dobbs University fundują okolicy prawdziwe oblężenie; i spójrzcie tylko na te studenckie stylówy - porozpinane koszule, zarost, luz, fantazja!

Parsknąłem nieco, gdyż okrzyk "Yeah, Brandon!"  skojarzyło mi się z politycznym sloganem "Let's Go, Brandon!" - oto jak historia dopisuje nowe, niespodziewane konteksty!

Baxter Beach or bust, baby! Ciekawym sloganem jest tu "A grapefruit and thou, eyoww!" - wbrew pozorom ładnie się rymuje; no bo czegóż więcej potrzeba do szczęścia, niż plaży, grejpfruta i ciebie obok, baby? 

Lepiej tylko, by kolumny zwaśnionych uniwersytetów nie wpadły na siebie pod drodze; Wonder Girl już o to zadba, biorąc się za kierowanie ruchem. A jak najprościej tego dokonać? Obracając most!

"This bridge really... swinngs!"

Ale Donna tylko odwleka nieuniknione; na plaży nie ma już mowy o udawaniu, ze obie grupy się nie spotkają:

Możemy spokojnie zakładać, ze bluzy Tytanów są nie tylko gear, ale i wręcz ginchy!

Robin stara się przemówić rozochoconej młodzieży do rozsądku: the people of Baxter Beach have had it! If you start a rumble, they'll chuck you out of town! You can't have fun when it's at someone else's expense! 

Reprezentantem rozwydrzonych studentów zostaje niejaki Boom-Boom, który bierze sobie do serca rolę głosu pokolenia i deklaruje: listen, Boy Wonderful -- don't fink us out of havin' a good time! We're wild, wooly and full of gumdrops! We gotta live... we gotta rumble! Boom-Boom otrzymuje głosy poparcia z tłumu: we gotta rock and rave, or we're deadsville!

Robin postanawia więc urządzić zajęcia praktyczne z koncepcji nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe i pokazuje Boom-Boomowi, że również jego kosztem można się nieźle zabawić:  

TEN WESOŁY ROBIN PLAŻOWY, TA SATYSFAKCJA

"HEHE, HYC - I CO KOLEŚ, DALEJ JESTEŚ TAKI MĄDRY?"

Przemoc, jak zwykle, okazuje się być rozwiązaniem - i Boom-Boom pojmuje fundamentalne felery swej filozofii. No dobra, pytają się studenci, ale skoro nie będzie zadymy, to co w zamian? Mamy siedzieć i słuchać, jak grejpfruty rosną? Robin ma na to gotową odpowiedź: młodzieńczą energię należy wykorzystać na... walkę z erozją! Wszystkim powinno zależeć, by uchronić fajną, piaszczystą plażę przed byciem pochłoniętą przez morze. There's an anemy we should tackle -- and have fun doing it! 

Druga część historii ukazuje już młodzież przy pracy - Tytani organizują ciężki sprzęt i przekonują wszystkich do roboty obietnicą nocnej balangi na plaży, a studenci biorą się do dzieła... przy dźwiękach muzyki! 

Ciężkie fizyczne roboty - ukochana rozrywka młodzieży!

Kid Flash pomaga studentom w kamieniołomie (hey, Kid Flash, pyta jeden, could the "Rolling Stones" sue me?), zaś Aqualad koordynuje wycinkę nadmorskiego lasu i transport drewna. A żeby nie było, że Tytani zawsze są stuprocentowo progresywni - Wonder Girl relegowana zostaje do stereotypowo dziewczęcej roboty i wraz ze studentkami... przygotowuje kanapki: 

Fakt na dziś: burgery wynaleziono 3000 lat temu na Themiscyrze. CHOMP!

Falochron bardzo ładnie nabiera kształtu, młodzież żyje już w zgodzie i harmonii, a misja Tytanów wydaje się zakończona - przed nimi tylko wieczorna impreza!

Scenarzysta korzysta tu ze słówka "jetty", czyli trochę bardziej "pirs", ale spójrzcie na konstrukcję - to stary, dobry falochron a'la polskie wybrzeże: drewniane bale i wypełnienie z kamieni

Czas wprowadzić głównego antagonistę numeru! Baxter Beach naprawdę musi być atrakcyjną miejscówą, gdyż ku miasteczku zbliża się piracki okręt podwodny. Jego dowódca, Kapitan Tiger, pompuje sobie ego zbierając wycinki prasowe o własnej osobie:

Awww, that's cute! You go, Captain Tiger!

Młodzież szaleje w najlepsze na zasłużonym big beach bash...

Sand flea - zwierzątko na naszych plażach chyba nieznane!

...lecz wtem Kapitan Tygrys wpakowuje się w świeżo zbudowany falochron - i nie jest uradowany! Niech to będzie lekcją dla nas wszystkich: nigdy nie nawigujmy na pamięć, to jedno z głównych źródeł wypadków. Uziemiony Kapitan bierze się za terroryzowanie miasteczka, no bo lepszego ma do roboty? Imprezować przy ognisku ze studentami?

Druga lekcja na dziś: jeśli budujesz falochron, skonsultuj to najpierw z lokalnymi podwodnymi piratami - inaczej będzie przypał!
 
Kolejne echo komiksu wojennego: Aqualad, niczym prawdziwy komandos, podejmuje się misji za liniami wroga i wysadza główne działo okrętu. Czym, zapytacie? Granatem odłamkowym od Robina, bo Robin - jak każdy dobrze przygotowany młody człowiek - nosi takowe przy pasie!

Batman bawi się w jakieś bat-granaty hukowo-dymne; Robin dojeżdża swoich wrogów wojskowymi cytrynkami (a co za tym idzie, ma mniejszą galerię łotrów)! 
 
Misja generalnie jest sukcesem, ale Garth nie zachowuje należytej ostrożności, daje się ogłuszyć eksplozji i w konsekwencji trafia w łapy załogi Kapitana Tygrysa. Ten - the tiger of the seas, tygrys wód tak jak szczupak jest lew rzek - nie pozostaje dłużny i... odpala torpedy?

wait what

Kapitanie, torpedy chyba nie do końca tak działają! Ale nie ma co dyskutować z faktami: torpeda ryje przez piach i trawę, po czym wysadza lokalny bank. Uh, good job, Captain, I guess? Widać to nie na pieniądzach zależy naszemu łotrowi, a na sianiu terroru! 

Do kontr-kontrataku rusza Wonder Girl, która ciska głazy w stronę okrętu:

"Only one female has such strength... Wonder Girl!" - ej, Kapitanie Tygrysie, a co z Wonder Woman? Co z Supergirl?
 
W kadrach Irva Novicka Donna wydaje się odrobinę more sexed up niż u Cardy'ego. Spójrzcie na panel powyżej: ma granice poprowadzone akurat tak, by podkreślić długie nogi (ułożone zresztą, jakby Donna nosiła niewidzialne wysokie obcasy). Ale Wonder Girl nie zajmuje się tu samym pozowaniem: łapie na lasso torpedę i odsyła ją do nadawcy!

Co prawda do kiosku okrętu przywiązany jest pojmany Aqualad, ale pfff; jest to ofiara, na którą Wonder Girl jest gotowa!
 
Donna zostaje unieszkodliwiona metodą kompletnie wyciągniętą z kapelusza: Kapitan Tygrys aktywuje magnetyczny system obronny, który przyciąga bransolety Amazonki - i tak oto MVP zespołu zajmuje miejsce obok pojmanego kolegi. Pozostali Tytani ruszają z odsieczą, ale im też się nie powodzi: Kapitan pakuje drewnianą belkę prosto pod nogi pędzącego Kid Flasha, a ten wykłada się jak długi. Robin zostaje schwytany przez załogę (widać skończyły mu się granaty), zaś oszołomiony Kid Flash staje do pojedynku na obelgi z Kapitanem; poziom obu dżentelmenów jest wybitny:

"A POSSUM CANNOT KICK AS HARD AS A... TIGER!"

Yo, Captain, you're reaaaaally stretching your theme here! Kopnięcie tygrysa to manewr z gatunku wściekłych pięści węża, ale na Kid Flasha wystarczy. Tytani pokonani; czas rozpocząć na dobre "Operation Pillage"! Pewny siebie podwodny pirat zapomniał tylko o jednym: o młodzieży.

Bo młodzież jest nadzieją tego świata - i rusza na okręt robotniczym pociągiem:

"Captain Tiger is a mean cat -- he's gotta GO-GO-GO!"
 
Czy pociągiem kierują tylko najodważniejsi spośród studentów i studentek? Gdzie tam, wleźli tam chyba wszyscy! Ale wiadomo, że to właśnie w liczebności leży siła studenckiej braci; w końcu, jak mówi stary akademicki dowcip, eksperymenty przeprowadza się na studentach - ponieważ jest ich dużo; oraz na szczurach - ponieważ są inteligentne.

Co za panel! Jest dynamika, jest potężny efekt dźwiękowy - zupełnie jak w tym, który wziął od Novicka na warsztat Roy Lichtenstein!

Okay, cats, let's have a brawl!, woła z entuzjazmem wcześniej sklepany przez Tytanów studencki prowodyr Boom-Boom; cool, man!, odpowiada mu uczelniany kolega - i w końcu dostają rozróbę, po którą przyjechali na plażę! Nim piraci sięgną na dobre po broń palną, w ruch idą już pięści i gitary, a w całym zamieszaniu Tytanom udaje się uwolnić.

Kapitan Tygrys nie ma tym razem szans:  

Pirat znokautowany gitarą wyraźnie popadł teraz w ciężką rozpacz!

Ile razy nie czytałbym tego zeszytu - i tak zawsze szczerzę się szeroko! Ma po prostu wszystko, czego mógłbym chcieć od Teen Titans tej ery - lekki, plażowo-wakacyjny klimat; nawiązanie do młodzieżowych problemów; zabawnie campowego łotra oraz solidny morał: nawet ci lekko rozwydrzeni studenci are ultimately good kids; potrzebują po prostu odpowiedniego ujścia dla młodzieńczej energii.

Swoją drogą, widzimy tu mały punkt zwrotny: po raz pierwszy na łamach Teen Titans pojawiają się problemy nie licealne, a związane już ze studiami. Komiksowy upływ czasu zawsze jest dziwaczny - z jednej strony autorzy chcą, by postacie dorastały wraz z czytelnikami i czytelniczkami; z drugiej: Teen Titans muszą jednak zawsze pozostać w miarę teen, it's right there in the title. Jak dylemat ten będzie rozgrywany w następnych numerach? Zobaczymy!

A tymczasem - niech przez kolejny tydzień wiodą nas wiekopomne słowa Kapitana:

STRZEŻCIE SIĘ KOPNIĘCIA TYGRYSA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz