niedziela, 11 czerwca 2023

Panele na niedzielę: Captives!

Previously on Panele na niedzielę: Tytani - po wypadku, który kosztował życie doktora Swensona - nadal cierpią na wyrzuty sumienia oraz ogólną niemoc, ale za to Aqualad is cool now! Nasz morski chłopak działa teraz jako samotny noirowy detektyw i odkrył, że Ocean Master (klasyczny wróg Aquamana, jego pół-brat, swoją drogą) znów coś knuje. Ale - jak to noirowy detektyw - pracując nad zagadką wyłapał gonga w potylicę i teraz, przywiązany do drzewa, słabnie z każdą upływającą minutą! How am I gonna git outta this??, zapytał nas pod koniec poprzedniego numeru; sprawa musi być poważna, skoro użył aż dwóch znaków zapytania. Zanurkujmy zatem ponownie w Teen Titans z lat '70 - historia: Captives; autor: Steve Skeates; data: wrzesień-październik 1970! 

Dove, Dove, przecież to sztandarowa zasada pierwszej pomocy: najpierw dbasz o własne bezpieczeństwo, a dopiero potem możesz brać się za pomaganie innym. Nie byłeś nigdy na szkoleniu BHP?

Już okładka zdradza, że pierwsze skrzypce będą dziś grali Hawk i Dove! Ostatnio wspominałem, że Skeates uczynił Aqualada wiodącym bohaterem, gdyż miał doświadczenie w pisaniu go na łamach Aquamana; dzisiaj nasz scenarzysta sięga po Hawka i Dove, których (razem ze Stevem Ditko) był oryginalnym scenarzystą. Ale zacznijmy od ceremonialnego pytania: co tam dziś słychać w dekadzie disco?

Otóż nic nie słychać, bo Aqualad jest zakneblowany! Lecz na szczęście...

Komplikacja rozwiązana błyskawicznie - cliffhanger jak z podręcznika!

Scenariuszowo jest to pełna sztampa, ale podoba mi się sylwetka Aqualada z oszczędnie wykorzystanym kolorem - podkreślenia doczekują się sznury i knebel oraz zarys superbohaterskich butów i rękawic. Fajny wizualnie manewr! Tytani znaleźli Gartha zaalarmowani przez Lilith oraz jej mystical powers; nowa członkini zespołu okazjonalnie będzie dla scenarzystów Tytanów wygodną deus ex machina, kubek w kubek jak wcześniejsza Dream Girl z Legionu Superbohaterów. Obie te postacie w ogóle sporo łączy: obie wprowadzone są wybitnie jako eye candy (Dream Girl w srebrnym kostiumie kąpielowym i na wysokich szpilkach, Lilith dosłownie jako klubowa go-go girl), obie posiadają bliżej niesprecyzowane moce jasnowidzenia, obie stanowią dla swoich zespołów właśnie taki awaryjny wentyl bezpieczeństwa, kiedy scenarzysta zapisze się w kozi róg, nie będzie akurat mieć pomysłów lub będzie potrzebować szybkiego rozwiązania wątku, bez kilku stron podbudowy. How did you find me? Oh, it was all thanks to Dream Girl/Lilith!

Garth daje nura do wody, by odzyskać siły, po czym dostajemy odrobinę fabularnych porządków: 

Przysięga Tytanów zaczyna być coraz częściej obchodzona!

Hawk i Dove wrócili do domu? O nie, nie wierzcie w to ani przez chwilę!

Tak jest, chłopaki, nie możecie pozostać w cieniu detektywa Aqualada - czas na wasz własny wątek!

Różnica jest taka, że Aqualad dostał nową charakteryzację na miarę nowej dekady, a Hank i Don to nadal nasze dwa znajome dekle z późnych lat '60. Hej, lubię tych chłopaków - napisałem o nich już dobrych parę wpisów, jakby nie było - ale nie mieli do tej pory szczególnego szczęścia w komiksach! Czy w tym numerze coś się zmieni...?

Szczwany plan Hanka! Pamiętajcie, jaka jest jego kanoniczna superbohaterska słabość: jest nią "bycie głupim".

Zwróćcie też uwagę na pierwszy panel; powie wam on wszystko, co trzeba wiedzieć o Hawku i Dove:

THIS IS THE KEY! - YOU'RE USING IT TO GET INSIDE! - CLEVER!

Uh, chłopaki... tak zwykle działają klucze? Czy może chodzi o to, że sposób zdobycia klucza był clever? Też chyba nie, skoro Hank po prostu asked Sharon for it. Zostaje nam więc tylko jedno wytłumaczenie: Don gratuluje Hankowi, że wchodzi do mieszkania korzystając z klucza, a nie - jak zwykle - wskakując przez zamknięte okno czy wyważając drzwi. To trochę jak ta scena z Parku jurajskiego z welociraptorem naciskającym klamkę; clever boy!

Hank rozwija się więc nieco intelektualnie, a pierwsza część jego planu nawet wypala - zbiry Ocean Mastera dają się zwabić do mieszkania Sharon zapalonym światłem. Gorzej z drugą; wymarzone przez Hanka clobber'em zmienia się raczej w clobber'im:  

TRZYMAJ SIĘ BRACIE NARA

Dove ewakuuje się przez okno - niby z zamiarem ściągnięcia pomocy, ale wygląda to stuprocentowo, jakby po prostu dawał nogę. Hawk inkasuje więc cios po ciosie, aż w końcu gasną mu światła - ale przecież słudzy Ocean Mastera nie zaciukają go po prostu w mieszkaniu jakiejś studentki! O nie, jego zgon musi mieć tematyczny pierwiastek związany z wodą, musi trzymać się motywu - inaczej Ocean Master stałby się pewnie pośmiewiskiem całego związku zawodowego morskich superłotrów. Zbiry targają więc nieprzytomnego Hawka na nabrzeże...

Szeroka definicja "okay", ale przynajmniej Dove faktycznie ściągnął wsparcie!

...a ja mam w głowie komiks Henchgirl:

"We have to keep the motif going or the boss gets mad."

Hawk odzyskuje zmysły, ale ledwie stanie na nogi - z odmętów (niby pstrąg!) wyskakuje sam Ocean Master!

Okładkowa scena! Czy to koniec przygód Hawka i Dove?

Bracia zaliczają lekkie podtopionko, ale budzą się związani w klasycznej dla gatunku Sekretnej Bazie Superłotra:

"My being a dove doesn't mean I'm a coward! Why must you always jump to that stupid conclusion?" - Steve Skeates brzmi, jakby wkładał w usta Dona własne żale związane z pracą nad ich poprzednim komiksem! Jak już wspominaliśmy w dotyczących ich wpisach, chciał często pisać Dona jako bardziej heroiczną czy kompetentną postać, ale Steve Ditko stawiał weto. Teraz Skeates ma wolną rękę!

Czego dowiedział się Dove? Otóż Ocean Master współpracuje z kosmitami, którzy - kosmitami jeszcze raczej z Silver Age będąc - pragną podbić Ziemię. Interes ma w tym taki, że obcy obiecali mu rolę gubernatora/administratora podbitej planety; there are some Dr. Breen vibes here. Ale to nie wszystko: kosmici zaprzęgli do roboty jeszcze innych kosmitów!

Dalej bardzo podobają mi się kosmici wizualnie przypominający klasycznych men in black!

Wizerunek men in black mógł jak najbardziej być wykorzystany świadomie; są oni bardzo wczesnym elementem ufologicznego folkloru, obecnym w tych historiach już w latach '40 i '50. Tymczasem Hawk zalicza kolejny przebłysk intelektu:  

"And you're pretty stupid too" - widzimy tu u Hanka mechanizm projekcji

Swoją drogą, po co w skomputeryzowanej podwodnej bazie Ocean Mastera samotny, drewniany pal na środku pomieszczenia? Czy to muzealny eksponat z jego ulubionego portowego nabrzeża? Czy chłoszcze przy nim swoich niekompetentnych podkomendnych? Czy w wolnych chwilach siada na nim jak plażowa mewa? Tyle pytań.

Pozycja niewygodna, ale chłopaki dają radę!

Podkomendni Ocean Mastera są jednak czujni:

This is some straight-up Pirates of the Caribbean stuff here

W tym miejscu dostajemy scenę akcji, w których Hawk rozmaśla szeregowych niegodziwców - z drobną pomocą ze strony brata:

TO NIE PRZEMOC, TO SLAPSTICK

W końcu jednak chłopaki nadziewają się na twardszych oponentów - już nie wynajętych zbirów, a kosmitów w ludzkiej skórze... oraz samego Ocean Mastera:

Dove, jak zwykle, stara się ograniczyć w walce do uników oraz obezwładniających chwytów

W tym miejscu Skeates zadaje całkiem niezłe pytanie: czy Dove jest tak naprawdę pacyfistą, jeśli mimo wszystko w kryzysowej sytuacji polega na pięściach brata i czeka, aż ten znokautuje trzymanego przez niego łotra? Może i nie wyprowadzam samemu tych uderzeń, myśli Dove, ale co z tego? 

W całej tej kotłowaninie powalony Ocean Master podnosi z podłogi pistolet transformujący kosmitów, celuje we współpracownika i pozwala mu w ten sposób osiągnąć pełnię mocy. Czas na powrót włochatego rybożółwia z ostatniego numeru! Dove, widząc to, postanawia nie być twardogłowym ortodoksem w swoich pacyfistycznych przekonaniach; są ideały i jest praktyka:   

Czyli bicie kosmitów spoko? No nie wiem, Dove, sounds kinda racist

Tak, Dove po raz kolejny przeżywa dylematy związane z pacyfizmem - chociaż nawet wcześniej zdarzało mu się już stłuc niegodziwca na kwaśne jabłko. Myślę, że można jednak łatwo obronić Skeatesa wracającego do tego wątku: po pierwsze, dla czytelników śledzących tylko Tytanów, nie własną serię The Hawk & The Dove, problematyka ta nie jest jeszcze tak ograna; po drugie - jest to całkiem ładne odbicie aktualnego centralnego dylematu Tytanów, którzy poprzysięgli nie zakładać już kostiumów po aferze z doktorem Swensonem. Dove got over himself in a moment of crisis - will they?

POTĘGA WŁOCHATEGO RYBOŻÓŁWIA

Sytuacja robi się beznadziejna; rybożółw wciąga ciosy braci jak bęben, ale nawet nie przy tym nie mrugnie - a do tego Ocean Master staje już na nogi, a do pomieszczenia wbiegają już kolejni kosmici. However...

Odsiecz Tytanów to zasługa detektywa Aqualada: kiedy zbierał bęcki w poprzednim zeszycie, udało mu się podrzucić sługusom Ocean Mastera elektroniczną pluskwę. Tym razem pomaga technologia, nie mistyczne moce Lilith!

Czas na obowiązkową finałową scenę akcji, ale ostrzegam - jeden gryps jest tu gorszy od drugiego:

Aqualad, that's not even a fish pun! No chyba że w znaczeniu tego, że ryby też mają "tails", ale to wyjątkowo naciągane.

Ciekawsza jest już kwestia Kid Flasha, "Wham! Bam! Watch out, Sam!". To ugrzeczniona wersja frazy "Wham! Bam! Thank you, ma'am!"; ugrzeczniona, gdyż oryginalnie zwrot ten miał seksualne konotacje z "szybkim numerkiem", ale szczerze mówiąc już w latach '50 i '60 był on wykorzystywany po prostu na określenie czegokolwiek zrobionego raz-dwa. Już nawet Dean Martin śpiewał:

Zeszyt kończy się epilogiem, w którym Tytani raz jeszcze próbują przekonać Aqualada, że decyzja o zaprzestaniu superbohaterskiej działalności była słuszna. Garth jest tym razem bardziej cierpliwy, ale mimo wszystko... 

Tak jest, Garth, krótko z nimi! Swoją drogą, było już tak blisko; zamiast zwykłego "the end" historię zamyka słówko "finis"... a mogło to być prawdziwie podwodne "fin"!

Overall, it was OK as far as endings go, ale zdecydowanie poniżej poziomu poprzedniego zeszytu. Trochę to już specyfika formy; łatwiej napisać cool setup niż w pełni satysfakcjonujące zakończenie, gdyż w tym pierwszym pomaga nasza własna, czytelnicza kreatywność i ciekawość. Dokąd to wszystko zmierza, co się stanie, jak zareagują na to nasze postacie? W zakończeniu nie mamy już tego luksusu; cały otwarty potencjał został już zawężony i przelany w konkretnej wersji na papier. Intryga Skeatesa jest wyjątkowo absurdalna - za zbirami z parku stoi Ocean Master, za którym stoją kosmici, za którymi stoją jeszcze inni kosmici - ale przynajmniej podobała mi się paralela pomiędzy dylematami pacyfistycznego Dona oraz przysięgą całej grupy. Nie było tam może zbyt głębokiej analizy - but it's the thought that counts!    

Fajnie też znowu widzieć Aqualada jako outsidera kontestującego decyzję Tytanów - i trochę aż szkoda, że Hawk i Dove nie doczekali się równie radykalnej reinterpretacji na nową dekadę. Ale kto wie, może jeszcze błysną pod piórem Skeatesa...? Przed nami jeszcze kilka zeszytów tego scenarzysty!

~.~

Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz