Śnieg i survival? Jako miłośnik The Long Dark nie mogłem odpuścić - szczególnie, że nasza dzisiejsza gra była ostatnio do kupienia za jakieś 30 złotych!
![]() |
Nie, tym razem nie chodzi o przeciwników Green Lanterns! Tytuł wziął się od czerwonej latarni, która zawieszona jest tu na mecie. |
The Red Lantern to n-ta wariacja na temat motywu "rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady"; tym razem wcielamy się w kobietę, która - zainspirowana przez przyjaciółkę udostępniającą jej domek w dziczy - przeprowadza się na Alaskę, by powozić psimi zaprzęgami. Już od początku towarzyszy jej Chomper, pies, który będzie przywódcą zaprzęgu; cztery kolejne zwierzaki (z ośmiu dostępnych) adoptujemy wedle własnego gustu, przygotowując się do pokonania trasy. Każdy pies ma odrobinę własnego charakteru: jeden chciałby polować, inny może bać się dużych zwierząt, jeszcze inny pomoże odnaleźć ukryte miejsca na szlaku.
![]() |
Iggy to jeden z ośmiu psów, które czekają na adopcję - ale nie martwcie się, koniec końców można zaadoptować wszystkie! Opcja ta pojawia się jednak dopiero po udanym ukończeniu trasy chociaż raz. |
Chociaż nasza bohaterka prowadzi (średnio angażującą) narrację dotyczącą odnajdywania swojego miejsca na świecie, przełamywania własnych ograniczeń i tak dalej, to zdecydowanie psy są głównymi bohaterami gry. Każdy z nich ma własną małą fabułę; gdy na przykład dowiemy się już, że jeden z psów jest zbyt porywczy dla własnego dobra (edukatorem jest tu spotkany na szlaku jeżozwierz), możemy pomóc mu rozwinąć nieco zdrowej ostrożności. Nie są to fabuły długie ani przesadnie złożone - składają się raptem z trzech-czterech odrębnych wydarzeń - ale dodają naszym pupilom charakteru.
![]() |
Zaczynamy jadąc samochodem na szlak - stale widoczna krawędź kaptura naszej bohaterki to fajny detal. |
Właśnie, wydarzenia na szlaku! W odróżnieniu od The Long Dark, w The Red Lantern nie uświadczymy otwartego świata - poruszamy się po ustalonej trasie, wołając tylko okazjonalnie haw! ("lewo!") lub gee! ("prawo!"). Przejechanie każdego segmentu drogi kosztuje nasze psy jedną jednostkę energii, od czasu do czasu trzeba więc zatrzymać się i odpocząć. Sama przerwa w biegu nie wystarczy jednak do regeneracji; musimy też psy nakarmić, co wiąże się z koniecznością polowania, zastawiania sideł lub łowienia ryb. Wykonywanie wszystkich tych działań wymaga zaś poświęcenia własnej energii naszej bohaterki - koniec końców, mamy więc dosyć prostą ekonomię akcji.
![]() |
Mush! |
Wszystkie mechaniki w The Red Lantern są właśnie relatywnie proste. Rodzaje jedzenia nie różnią się od siebie; nieważne, czy upolujemy karibu, oprawimy znalezioną świeżą padlinę czy wyłowimy rybę z przerębla - mięso to mięso. Nasza bohaterka może okazjonalnie odnieść rany, ale ich system również jest symboliczny - pierwsza rana to dopiero sygnał ostrzegawczy, druga oznacza śmierć (chyba, że w międzyczasie uda nam się opatrzyć tę pierwszą, co wymaga postoju i zużycia apteczki). Jeśli chcemy rozpalić ogień (psy mogą jeść surowe mięso, ale nasz bohaterka już nie), potrzebujemy ścinków brzozy na rozpałkę - i niczego więcej.
Trudno mi uczciwie określić stopień trudności The Red Lantern. Podczas pierwszego podejścia byłem nim przyjemnie zaskoczony - oczekiwałem wyluzowanego, narracyjnego doświadczenia, a padłem z głodu już w połowie szlaku. Z każdym kolejnym podejściem robi się jednak łatwiej i łatwiej! Jeśli umrzemy z głodu, nasza bohaterka budzi się z powrotem w samochodzie; "oh, what a horrible dream", mówi, "I should pack more food" - i kolejne przygody zaczynamy już z bogatszym wyposażeniem. Dotyczy to również przedmiotów odnalezionych na szlaku! Przykładowo: badając porzucone obozowisko możemy odnaleźć profesjonalne krzesiwo, dzięki któremu nie będziemy już potrzebować brzozy na rozpałkę. To wyczuwalne ułatwienie, gdyż zaoszczędzimy w ten sposób czas oraz przynajmniej 1-2 jednostki energii, które inaczej trzeba by było poświęcić na zbieranie drewna.
![]() |
Raz znaleziony sprzęt nigdy przepada - nawet jeśli nam nie wyjdzie, nasza nauczona doświadczeniem bohaterka pakuje go przed następnym podejściem. |
Ta właśnie mechanika sprawia, że trudno mi polecić The Red Lantern osobom szukającym stałego wyzwania. Twórcy podjęli tu nietypową decyzję - konwencjonalna projektancka mądrość mówi, że z biegiem czasu gra powinna robić się stopniowo coraz trudniejsza, by utrzymać uwagę gracza; The Red Lantern z każdym podejściem robi się zaś bardziej i bardziej wyluzowana. Trudno zawalić bieg, jeśli mamy krzesiwo, siekierę, wędkę, a nasze zwierzaki doczekały się już specjalnych psich butów na śnieg! Oczywiście, wszystkie te ulepszenia trzeba najpierw znaleźć i odblokować - ale od pierwszych minut podążamy ustaloną trajektorią: będzie łatwiej, łatwiej i łatwiej.
Teren, po którym jedziemy, będzie stale ten sam - to okolica z mapy na tacce. Możemy jednak podążać różnymi trasami (haw! gee!), a wybrane przez nas psy będą miały czasem wpływ na przebieg wydarzeń! Problemem jest jednak to, że wydarzeń tych nie ma jakoś strasznie dużo; już po pierwszych 2-3 godzinach czułem, że gra nie ma mi do zaoferowania szczególnie więcej. Spotykasz karibu; możesz przyjrzeć mu się spokojnie lub zapolować to praktycznie to samo, co spotykasz łosia; możesz przyjrzeć mu się lub zapolować albo spotykasz jelenia; możesz przyjrzeć mu się lub zapolować. Bardzo często mamy też oczywistą "dobrą" oraz "złą" opcję; kto rozsądny niepokoiłby skunksa lub drażnił rosomaka? Zacząłem robić takie głupotki dopiero po którymś już udanym przebiegu, i rezultaty okazały się przewidywalne.
![]() |
Podczas niektórych wydarzeń mamy specjalne opcje zależne od wyposażenia lub obecnych psów; są one podświetlone na fioletowo. |
Część aktywności ma formę prostych minigier: łowienie ryb to, po raz kolejny, wypisz-wymaluj wędkowanie ze Stardew Valley; polowanie z bronią w ręku wymaga zaś naciśnięcia spustu, gdy okrągły celownik oraz odbijająca się po ekranie kulka akurat się przetną:
![]() |
Nie jest to wcale takie proste - oba elementy potrafią poruszać się z różnymi prędkościami! Na dole ekranu mamy stale kurczący się pasek czasu; musimy znaleźć okazję do strzału, nim zupełnie zniknie. |
Głos głównej bohaterki podkłada Ashly Burch, wielokrotnie nagradzana aktorka głosowa znana między innymi z roli Aloy w Horizon: Zero Dawn czy Chloe Price w Life Is Strange. Po raz kolejny wypada bardzo dobrze - chociaż momentami wydaje mi się w odczytywaniu kwestii aż nazbyt szybka i energiczna jak na taką nieśpieszną, refleksyjną grę. Mówi też całkiem sporo! Przyzwyczaiłem się pewnie do ciszy i samotności The Long Dark, gdzie nasza postać odzywała się właściwie tylko wtedy, gdy coś szło nie tak: była głodna, zmęczona, pojawiało się ryzyko hipotermii. Musherka z The Red Lantern gada z psami, gada z wiewiórkami (niestety, wiewiórki nie odpowiadają), snuje na głos swoje przemyślenia i monologi... i niestety, ograniczona liczba wydarzeń na szlaku sprawi, że niektóre kwestie będziemy słyszeć raz za razem.
![]() |
Jedna porcja mięsa dostarczy psom jednej jednostki energii, zaś nam aż dwóch - jest to jakaś mechaniczna fałdka, ale nadal za mało, by zarządzanie surowcami było trudne. |
Trzeba też zwrócić uwagę na rolę losowości. Potrafi ona dać w kość szczególnie na początku, zanim dochrapiemy się jeszcze całego tego asekuracyjnego wyposażenia - może zdarzyć się na przykład, że przez cztery segmenty trasy po prostu nie znajdziemy żadnego zwierzęcia, na które można zapolować, i kropka. Nie mamy tak naprawdę możliwości przewidzenia, co pojawi się na szlaku - pędząc psy naprzód czułem się więc trochę, jakbym rzucał kostką i liczył na pożądany wynik. Jasne, wiążą się z tym emocje... ale bardziej z gatunku uff, przyfarciłem niż no, ładnie wszystko zaplanowałem.
![]() |
Odkrywanie osobistych historii psów jest największym motywatorem do kolejnych rozgrywek! |
Psy można głaskać i chwalić; nie umiem stwierdzić, czy ma to mechaniczny wpływ na rozgrywkę, ale kiedy w trakcie jednego z przebiegów wygłaskałem i wydrapałem wszystkie - obroniły mnie potem przed niedźwiedziem. Przypadek czy nagroda za budowanie więzi? Szczerze mówiąc, mało istotne; ważne, że stworzyło to uroczą małą historię. Gdy ukończymy grę po raz pierwszy (nasza bohaterka mówi o przygotowywaniu się do wyścigu Iditarod, ale nic z tego wynika - całe nasze mushowanie odbywa się na mapie z tacki), dostajemy też opcję bawienia się z psami piłką (zabawa wykorzystuje mechanikę polowań), ubierania ich w akcesoria oraz modyfikowania składu zaprzęgu (w tym o psy, których nie wybraliśmy za pierwszym razem). If you're a dog lover - it's all cute and awesome; osobiście czułem zawsze większą sympatię do kotów, ale nie znam jeszcze techniki pozwalającej zaprząc koty do zaprzęgu (no, poza tą jedną kartą Medżika). Tak czy inaczej - nawet jako kociarz bawiłem się dobrze!
![]() |
Wspominałem, że ładnie to wygląda? Zmieniające się pory dnia dodają wrażeń wizualnych; te zachody i wschody słońca, ta gra światłem jest niemal równie dobra, co w The Long Dark! |
Gdzie więc umieszczę The Red Lantern na naszej komputerowej liście przebojów? Przez cały ten tekst wspominam o The Long Dark, ale - pomimo zbliżonej estetyki - to zupełnie nie ta klasa i nie ten gatunek. Trzymając się kwestii aktorki głosowej, naszej dzisiejszej grze dużo bliżej właśnie do Life Is Strange: to dosyć linearna choose your own adventure game, bardziej fabularno-artystyczne doświadczenie niż mechanicznie angażująca gra.
Moim pierwszym punktem odniesienia jest w tym przypadku Lake - inna gra z gatunku "rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady" (myślę, że protagonistki obu doskonale by się dogadały). I chociaż spodobał mi się szorstki czar Lake, nie mogę odmówić The Red Lantern większego dopracowania! To produkcja o nieco mniejszej skali - zasuwamy zaprzęgiem i tyle - ale dzięki temu wydaje się lepiej, w bardziej skupiony sposób realizować swoje ambicje. Idę więc w górę, aż do Mutazione... and I think this is our ceiling here; chociaż "gry w grze" w obu pozycjach jest niedużo, letnie wakacje na wyspie mutantów wspominam chyba cieplej (heh), niż podróż przez śniegi psim zaprzęgiem. Mamy nasz nowy numer 20!
Zadajcie więc sobie pytanie: czy mam ochotę na 5-6 godzin oglądania ładnych widoków, podejmowania prostych decyzji oraz relaksującego drapania psów za uchem? Jak za 30 złotych - I definitely feel I got enough bang for my buck.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz