Trwa właśnie szalony czas końca roku szkolnego. Już?, zdziwicie się; ano już, przynajmniej dla klas maturalnych. W dzisiejszym variety show możecie spodziewać się więc pewnych akcentów edukacyjnych; trudno pozbyć się szkoły z głowy ot tak, na pstryknięcie palcami!
Zaczynajmy!
Blue Beetle zostawił Jesse Quick za sobą - i moim zdaniem dobrze, gdyż wygląda na sympatyczny koncept; szkoda mi tylko Supermana & Lois, którzy mieli jeden z najciekawszych pitches całych tych igrzysk. Oh well! Po cichu liczę na to, że na samym finiszu DC pokaże cesarski kciuk w górę i obwieści, że do publikacji pójdą jednak wszystkie rywalizujące tytuły. Tak się pocieszam, a póki co własne kciuki trzymam za Blue Beetle - Suicide Squad Seven wygląda fun enough, ale więcej zabawy wyciągnąłbym chyba z bohatera-nastolatka przeżywającego swój graduation day.
A skoro już jesteśmy przy tematyce szkolno-edukacyjnej:
![]() |
To jedna z przygód Legionu w czasie - salę opuszczają Saturn Girl i Cosmic Boy |
...dobrze czasem widzieć, że nauczycielskie bolączki są te same od lat. Zgodnie z metodyką nauczania języka najlepsze efekty uzyskuje się w grupach mających jakieś 6-8 osób; w szkole niestety mniej zadajemy sobie pytanie o ile ta liczba będzie przekroczona, a bardziej ile razy. Nie ma jednak co narzekać; z uczniowskiej perspektywy ważne jest, by w ogóle skończyć liceum. Nie wszystkim się to udaje:
![]() |
High school uratuje wam życie |
Kolekcjonuję sobie w ogóle panele na różne sposoby związane z edukacją . Bez przesady, oczywiście - gdybym miał uwieczniać każdą stronę, na której teenage heroes idą na bal maturalny czy omawiają swoje życie miłosne przy szafkach na książki, to miejsca by mi na dysku nie starczyło - ale czasem trafiam na perełki w rodzaju bohaterki będącej nauczycielką w swoim alter ego. Postacią taką jest na przykład Helena Bertinelli, Huntress:
W najpopularniejszej interpretacji Helena jest mafijną księżniczką, która wyrwała się z kryminalnego środowiska i zaczęła polować na mafiozów z kuszą w ręce. A że jej marzeniem było zawsze być nauczycielką, w końcu te ambicje realizuje - i to jako anglistka, czuję więc to zawodowe pokrewieństwo! Ale oczywiście praca z młodzieżą to nie tylko great fun, ale i czasami great problems:
![]() |
Typowy bar anglistyczny w tle |
Ale żeby nie było tak przygnębiająco, są też weselsze elementy nauczycielskiej pracy: można na przykład sprawdzać wypracowania w zwiewnej różowej koszulce nocnej. Ja robię tak cały czas!
![]() |
Wystawić A- oraz napisać excellent też zawsze fajnie |
Nie zastanawiało was też, dlaczego w kulturze amerykańskiej tradycyjnym prezentem dla nauczyciela lub nauczycielki jest jabłko? Spójrzcie, co Helena trzyma tutaj, podpisane i w ogóle:
![]() |
Pojęcie "cheesecake book" jest już nam znane |
Zamiast parafrazować, może pozwolę sobie w odpowiedzi na zwięzły cytat. Children's Museum z Indianapolis podaje:
While the true origin of this small red gift is somewhat of a mystery, the apple is a powerful symbol of knowledge and education. From Greek mythology’s references of a divine fruit to the story of Adam and Eve and the lesson of right and wrong, we do know the apple’s symbolism got an early start in human history.
The gifting of the fruit is often associated with hardships throughout world history. According to Gourmet, in the 1700s, poor families in Denmark and Sweden gave teachers baskets of apples as payment for their children’s educations.
In the United States, early American children gave teachers apples because the “families whose children attended schools were often responsible for housing and feeding frontier teachers,” according to a PBS special, titled “Frontier House, Frontier Life,” and noted in Smithsonian Magazine. It is also said that farmers' kids gave struggling teachers apples during the onset of the Great Depression.
Gdyby zatem i u nas zachował się podobny zwyczaj, byłyby to być może kury! Kiedy moja klasa decyduje się zrobić dla mnie miły gest, robią zrzutę na jakąś planszówkę - these kids are just awesome, let me tell you!
No ale właśnie, cheesecake shots powyżej pochodzą z serii Birds of Prey, jednego z moich ulubionych komiksów z lat '90-'00; jeśli ktoś nie kojarzy konceptu, są to trochę takie Charlie's Angels, but in Gotham, a organizatorką rozdzielającą i planującą misje jest jeżdżąca na wózku Oracle - dawniej Batgirl, która może i w wyniku postrzału straciła władzę w nogach, ale mentalnie jest sprawna jak zawsze. Kiedy odświeżałem sobie tę serię w ostatnie wakacje czułem się, jakbym znowu był nastolatkiem oglądającym jakiś fun and trashy serial akcji z lat '90. Chuck Dixon i Gail Simone - dwójka najbardziej rozpoznawalnych nazwisk związanych z tym tytułem - nie tworzą może wysokiej literatury, ale jest w tej serii akcja, są żenujące one-linery, są postacie, które naprawdę łatwo polubić (Black Canary to w ogóle jedna z moich ulubionych postaci z DC) i wszystko to w sosie groszowego kina akcji z tego okresu - jeśli główne bohaterki nie są akurat w mrocznym Gotham, to można liczyć na tropikalne wyspy, pościgi na motorówkach i pojedynki kung-fu w egzotycznej dżungli. Zdecydowanie kategoria guilty pleasure z mojej strony, ale czy wszyscy nie mamy swoich guilty pleasures?
Ale wracając do samej Huntress, nawet ona - i to w Gotham, gdzie wszyscy latają w obcisłych skórach i lateksach - miewa w związku ze swoim ówczesnym strojem poczucie pewnej, jak to mawia młodzież, krindżówy:
![]() |
Czy i ja tak spędzam noce jako anglista? Nie potwierdzam... ale i nie zaprzeczam! |
Ten akurat kostium Huntress był źródłem nieustannej wesołości i wzajemnych docinków w zespole; kiedy Helena nabijała się z kabaretek Black Canary (a kabaretki Black Canary są ikoniczne jak majtki na spodniach Supermana), ta odpowiadała zwykle, że przynajmniej Two-Face nie pozna jej od razu po pępku - albo że jej kostium nie wymaga robienia 700 przysiadów dziennie. Huntress ma też dosyć liberalne podejście do stosowania przemocy, przez co taki Batman nie do końca zwykle jej ufa - ale na usprawiedliwienie Heleny przypomnijmy, że jest nauczycielką, a w tym zawodzie trzeba czasem jakoś się rozładować.
Mam nadzieję, że nadchodzący weekend pozwoli i wam zanurzyć się w rozmaite guilty pleasures! Od czasu do czasu zwyczajnie trzeba. I pamiętajcie; niezależnie od tego, jak liczna jest nauczana grupa czy jak bardzo obciachowy kostium nosicie, jeśli tylko szczęście dopisze - ktoś was doceni i dla kogoś (przynajmniej przez chwilę, przynajmniej pod jakimś kątem) będziecie wzorem. And that's perhaps the best thing about being a teacher.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz