piątek, 9 kwietnia 2021

DC Round Robin!

Wydawnictwo DC postanowiło ostatnio pobawić się trochę z fanami i zaproponowało nam komiksowe Igrzyska Śmierci - szesnaście proponowanych tytułów wchodzi na ring, wygra tylko jeden! Głosowania prowadzone są w mediach społecznościowych i ja sam, niczym spasiony patrycjusz obserwujący gladiatorów, pozwalam sobie rzucać wirtualne głosy. Cała ta inicjatywa nazywa się w ogóle nieco niefortunnie DC Round Robin. Dlaczego niefortunnie? Z jednej strony jest to oczywiście mały dowcip - haha, Robin, kojarzycie, mamy takiego bohatera (albo i czterech); ale z drugiej round robin to anglojęzyczna nazwa sportowego systemu każdy z każdym. Jak rozpiska poniżej pokazuje - nie jest to absolutnie żadne "każdy z każdym", a prosta piramidka eliminacyjna. No cóż, DC, macie przynajmniej swój żart z Robinem.

Arena przed nami, winogrona w ręce, niech rozpocznie się toczony ku naszej uciesze bój! Sprawdźcie, czy wasze typy będą pokrywać się z moimi - a pod koniec wpisu zobaczymy już, kto trafił do rundy drugiej! W pierwszym starciu:

Jak dla mnie - no brainer, wolałbym Ettę Candy. Oba te pitches są dosyć mało wyrafinowane - w pierwszym przypadku space cops fight space crime, szokujące; w drugim postać z supporting cast kogoś bardziej znanego dostaje supermoce; stare, znałem. Tak czy inaczej Etta Candy to klasyczna postać z otoczenia Wonder Woman, taki trochę jej Jimmy Olsen w spódnicy - i oczywiście, taka perła subtelnego humoru jeszcze z lat '40, nazywa się Candy, ponieważ jest pulchna i lubi słodycze. Widzę tu jednak potencjał na lekką przygodę nawiązującą do silly tradycji, trzymam więc kciuki bardziej za Ettę! 

Kolejna szybka piłka z mojej strony - Zatanna. Ambush Bug to komediowa postać z lat '80, która mnie osobiście nigdy szczególnie nie porwała; podobnie jak She-Hulk czy Deadpool ma zwykle świadomość bycia postacią komiksową, teleportuje się z miejsca na miejsce (jak Deadpool), robi środowiskowe gagi i metakomentarze (jak Deadpool) oraz bryluje slaptickowym humorem (jak Deadpool). Więcej niż jeden Ambush Bug w serii brzmi dla mnie bardziej jak groźba niż obietnica zabawy. Niezależnie od tego, jaki jest pitch serii z Zatanną - a jest dosyć cookie cutter - wygra ona cały ten konkurs bazując na tym, że standardowo występuje w gorsecie i kabaretkach. There, I called it right here.

I'm all for awkward teens, ale tym razem chyba jednak Lobo oraz Animal Man. Kosmiczny motocyklista-renegat Lobo zmuszony splotem okoliczności do dobrego uczynku brzmi jak zabawny punkt wyjścia do jakiejś action comedy; biorę.

W tym pojedynku mamy young heroes vs other young heroes. Lubię większość Robinów - i tak, jest ich tylu, że spokojnie można wydać serię pod tytułem Robins, zabić w jej trakcie połowę i mało kto zauważy. Bardziej kibicować jednak będę chyba JLQ z racji na potencjał wprowadzenia nowych postaci, chociaż ponownie - ten pitch serii brzmi straszliwie ogólnikowo. Something bad is coming oooOoOoOO scaaary stuff kids!

Are you kidding me? Jeśli macie wątpliwości, co wybrałem, to chyba nie czytacie tego bloga! Jest tam też jakaś druga seria, ale w tym towarzystwie to nieistotne i niegodne uwagi. Jimmy Olsen! Super Pets! Sięgam już po portfel i szykuję miejsce na półce. 

Tutaj moja sympatia do nastoletnich postaci zwycięża bez problemu - graduation day, high school, to przecież pasuje do superhero stories jak wermut do ginu. Gdyby podejść do tego teoretycznie i nieco poważniej, zasugerowałbym pewnie, że powszechna w historiach superbohaterskich tematyka kształtowania tożsamości, jej świadomego formowania (jako superhero persona) i jej zmian po prostu zgrywa się ładnie narracyjnie z klasycznymi młodzieńczymi dylematami, odkrywaniem siebie i pierwszymi poważnymi decyzjami - oraz tym, że everything is super intense when you are a teenager, oczywiście. Z drugiej strony jest cyberpunkowy Batman Paryża - naprawdę, Nightrunner to oficjalny Batman Francji z czasów, gdy Batman rozszerzał działalność na świecie jako Batman, Inc. - tak było, nie zmyślam.

Doceniam dobry period piece, ale chyba jednak rzucę głos na Harley Quinn z kompanią. Nie brzmi ten ich komiks może zbyt mądrze, ale chyba wolę poczytać o former hero oraz drunk assassin niż klepać gotycką biedę where life and death spiral into one nightmare. Dodatkowy minus dla Swamp Thing za czerwoną czcionkę na zielonym tle; to jest prawdziwy horror i koszmar.

Superman & Lois to przynajmniej prawdziwny high-concept pitch, a nie ogólniki o forgotten sacrifice... secret family... chance at redemption... Samo otwierające hasło our solar system is a machine to już bardziej intrygujący start, niż większość dzisiejszych konceptów - a potem robi się tylko lepiej!

No dobra, pierwsze starcia już za nami. Pociągnijcie łyk wina, przegryźcie winogronami ze złotej misy, przedyskutujcie wasze typy wśród innych osób w naszej luksusowej loży - a za chwilę wrócimy, by poznać aktualne wyniki! Najpierw jednak krótka przerwa na przypomnienie od Wonder Woman i Supermana:

Dziękujemy! Czas już poznać oczekiwane wyniki - oraz nowe pary, które zetrą się w następnej rundzie! Czas zliczyć głosy! Vote early, vote often!

Etta Candy odpadła, ustępując miejsca Green Lanterns; cóż, mówi się trudno, Green Lanterns też lubię. Na pewno nie zobaczę ich jednak w druku, ponieważ Zatanna poza gorsetem i kabaretkami dostała od swojej artystki thigh-high boots. Pozamiatane; Ambush Bug zginął rozgnieciony wysokim obcasem i kolejnym oponentom też będzie ciężko.

Lobo zmiażdżył Syna Creepera, zaś Robins ledwie ledwie, ale wysunęli się na prowadzenie względem JLQ. Z tej pary będę trzymał się przy sympatii do Lobo w roli fish out of water na Ziemi. 

Oh no! Jimmy Olsen i Super Pets wygryzieni przez speedster comic z Jesse Quick? Strata dla kultury, którą przeboleć będzie trudno. Przynajmniej Blue Beetle - po triumfie nad Nightrunnerem, Batmanem Francji - ma szansę pomścić tę zniewagę. Go, Blue Beetle! Oby dopiero wysokie obcasy Zatanny cię rozdeptały! Is it like a theme today with bug-themed characters?

Bad guys z Harley Quinn wygrali z amerykańskim gotykiem z bagien Luizjany, zaś Superman i Lois dali radę Asterii - tym razem oba tytuły, na które sam głosowałem. W tej konfrontacji zdecydowanie wolałbym zobaczyć triumf Supermana i Lois - ich założenia były ciekawsze, a Suicide Squad Seven brzmi mimo wszystko po prostu jak remiks Suicide Squad i Secret Six.

#DCRoundRobin - jeśli też macie ochotę zagłosować! Instagram, twitter, takie tam - co kto lubi. Czy obiecujący high concept Supermana i Lois ma szansę na realizację? Czy może na front wysunie się Blue Beetle, relatable nastolatek, lub dysponujący potencjałem komicznym potencjałem Lobo? Czy uda się powstrzymać zwycięski marsz Zatanny w jej thigh-high boots? Dowiemy się już niedługo, a ja z pewnością przeczytam i opiszę zwycięską  serię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz