Parę
dni temu umarł Roman Kostrzewski, którego muzyka była dla mnie chyba
pierwszym podwórkowym kontaktem z metalem! Były to czasy, kiedy
katechetki straszyły najstraszniejszym na świecie zespołem Kat, który rzuca zaklęcia, bluźni, pasie czarne kozy i czci milion włochatych diabłów. Co oczywiście sprawiało wyłącznie, że kasety z Katem tym intensywniej krążyły na korytarzach podstawówki jako super kontrabanda!
Różne są oczywiście zdania na temat nowej edycji płyty powyżej; pewnie, stara wersja miała klimat, ale podoba mi się czysty dźwięk nowej - no i dojrzalszy głos też robi swoje! A zatem:
🤘🤘🤘
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz