Pamiętacie solową przygodę Chameleon Boya? Przeniósł się wtedy na Dungeons & Dragons world, pokonał złego barona oraz zdobył serce rudej księżniczki Elwindy - wszystko po to, by koledzy i koleżanki z Legionu wyciągnęli go z magicznego świata dosłownie w momencie zaślubin. Some friends they are! Najwyraźniej ktoś zauważył, że Shooter zbyt ostro dokopał Reepowi, bo w dzisiejszej fabule nasz heros dostaje drugą szansę z Elwindą. Tyle tylko, że... to nie Elwinda? Wszystko to trochę zamotane! Historia: Chameleon Boy's Secret Identity; autor: E. Nelson Bridwell, data: grudzień 1969!
Zamiast strony tytułowej - cztery panele z założeniami fabuły! |
E. Nelson Bridwell? Tak jest, to scenarzysta, który zabłysnął wcześniej fatalną fabułą o Devil's Dozen! Czy zmaże piętno tamtej niesławy? Na szczęście tak, bo chociaż tematycznie dzisiejsza historia dosyć mocno się rozjeżdża - ale o tym później - to mimo wszystko przynajmniej pod kątem intrygi jest w miarę sensowna. Boy oh boy, niską poprzeczkę tu zawiesiliśmy, lecz Bridwell musi zapracować na odzyskanie mojego zaufania! Ale do rzeczy: co tam dziś słychać w trzydziestym wieku?
Otóż Princess Projectra - jak to księżniczka - dostaje zaproszenie na imprezę, ale jej chłopak jest niestety zawalony obowiązkami. Nowy przywódca Legionu umie jednak delegować zadania!
"Hej, masz plany na weekend? NO TO JUŻ MASZ!" |
Reep popełnia tu classic blunder - na takie pytanie ze strony szefa zawsze należy odpowiadać uuu i to ile! No chyba, że - jak w tym przypadku - chodzi o wypad na luksusową imprezę u bogatej dziedziczki, więc może Reep jest jednak mentalnie o krok przede mną. Jest to też pierwszy moment, gdy Projectra zostaje nazwana Jeckie - i może brzmi to nieco dziwnie jako nickname, ale sam nie mam lepszego pomysłu!
Jeckie jest świadoma deprechy, w którą Reep wpadł po przygodzie na Dungeons & Dragons planet i sugeruje, że impreza zrobi zmiennokształtnemu chłopakowi na zdrowie. Los jednak drwi z Reepa, bo gospodyni przyjęcia - Janice Warren - wygląda kubek w kubek jak Elwinda! Czy to jakaś iluzja? Zawirowania związane z podróżami w czasie? Multiverse shenanigans? Nie, się za tym nie kryje; po prostu wygląda podobnie. Bardzo podobnie. Nawet ma fioletową kieckę i identyczną co Elwinda opaskę!
Lady, what's wrong with your eyes |
Yup, to znowu klasyczne dziwne oczy Wina Mortimera! Sprawdzałem nawet, czy na oryginalnym gazetowym papierze i z farbą drukarską z epoki też tak wyglądały - i to nie wina przedruku. Jest to o tyle zastanawiające, że w 95% przypadków oczy rysowane przez Mortimera są całkiem w porządku... ale te pięć procent jest po prostu haunting.
A skoro już mówimy o oczach, to klejnot z Karmath nagle oślepia obie panie. Reep jest jednak czujny!
SUPER FORMA |
To nie pierwszy kontakt Chameleon Boya z klejnotami z Karmath - tłumaczy on, że są tam wykorzystywane jako źródło oświetlenia, bo wzmacniają potężnie docierające do nich światło, i dlatego nie powinno się ich bezpośrednio eksponować na promienie słońca. Reep błysnął więc i refleksem, i wiedzą... ale Janice nie do końca jest nim urzeczona.
Gdy dziewczęta oddalają się do ptaszarni na odrobinę girl talk, Reep szpieguje je w postaci czteroskrzydłego ptaka z Syriusza-6. Wie, że to niskie zagranie, ale ulega ciekawości: dlaczego Janice trzyma się od niego na dystans? He's all right, I guess, słyszy o sobie podczas rozmowy dziewcząt, but frankly, the way he turned into a walking umbrella gives me the creeps.
Czerwony ptak to najlepszy ptak |
Pragnę podkreślić:
T H E B E S T |
Widać Janice nie jest tak into freaky stuff jak Elwinda - freaky birds are OK, ale chłopaka chciałaby jednak konwencjonalnie atrakcyjnego. Reepowi nie trzeba powtarzać! Trzask, prask i dopasowuje się on do gustów Janice:
"She won't!" - krótka piłka! |
Jeckie nie jest do końca przekonana, ale nie chce dodatkowo robić pod górkę cierpiącemu po rozstaniu koledze i zgadza się pomóc w maskaradzie. Tworzy więc iluzję opuszczającego imprezę Reepa, a zaraz potem - przedstawia gospodyni skrojonego idealnie pod jej gusta sexy boya:
Zgoda, ta gęsta czupryna robi wrażenie! |
No dobra, czas wziąć się za tego słonia w pokoju! Osią dzisiejszej historii jest - jak zapewne już się domyślacie - że ocenianie ludzi po wyglądzie to błąd, a udawanie kogoś innego kończy się problemami. And that's all well and good, ale... czy Reep nie leci na Janice dosłownie wyłącznie dlatego, że wygląda jak Elwinda? Jak wspominałem, trochę ten przekaz się sypie, więc może nie analizujmy go zbyt głęboko! Ważne, że impreza trwa: basen, tańce, robokelnerzy:
Mam nadzieję, że robokelner nie serwuje naszego przyjaciela - czerwonego ptaka! |
Teraz, kiedy Reep jest już przystojny, Janice od razu na niego leci - i zabiera go na osobistą wycieczkę po rezydencji, takie tête-à-tête we dwójkę. Nim jednak do czegokolwiek dojdzie, para wpada na podejrzaną scenę:
Faktycznie, ciekawy robot - szczególnie te kajdany wbudowane w jego lewą rękę! |
Janice chce odłożyć klejnot do sejfu - i jest w tym sejfie coś urzekającego. Widzicie, współcześnie mamy do wprowadzania szyfrów banalne klawiatury z dziesięcioma cyframi; w trzydziestym wieku porządny sejf ma setki przycisków:
Ej, robocie, co się lampisz |
A na koniec pierwszego dnia imprezy - spanko! Janice nie odstępuje Reepa na krok, ale nie jest aż tak bezpośrednia, by wprosić się do jego pokoju; żegnają się więc na noc - a my widzimy, że korytarze i schody zastąpiono w jej rezydencji kabinami teleportacyjnymi:
Ta czupryna zasługuje na osobną kabinę teleportacyjną! |
Moment ciszy i samotności zmusza Reepa do uczciwej refleksji:
W dziwnej perspektywie narysowano wielkie ciastkowe łoże, na którym wyciąga się Reep |
Podczas gdy Reep zmaga się z wątpliwościami i poczuciem winy, tajemnicza postać zakrada się do skarbca, wprowadza kombinację i kradnie klejnot. Stawia to Chameleon Boya w mocno niezręcznej sytuacji, gdyż przecież tylko on był wczoraj z Janice, gdy ta odkładała klejnot!
Nie ma przynajmniej zbędnego mnożenia wątków - Janice wierzy w uczciwość Reepa i zeznaje detektywowi, że nie mógł on dokonać kradzieży |
...ale detektyw nie jest taki pewny - i woli sprawdzić, kim też jest tajemniczy "Dane Roberts". Niewinna (a przynajmniej w miarę niewinna) maskarada zaczyna więc zmieniać się w kryminalną sprawę. Aj, Reep, wiadomo było, że tak to się skończy!
Hipnotyczna czupryna Reepa, wielka i czarna jak otchłań kosmosu, niedoskonałości druku błyszczą w niej jak odległe gwiazdy |
Chłopak zostaje więc postawiony pod ścianą - jeśli nie chce zdradzić swojej tożsamości, musi rozwiązać zagadkę kradzieży samodzielnie! Dochodzi do wniosku, że poza nim kombinację do sejfu widział tylko robot-strażnik; bierze się więc za dokładne sprawdzenie maszyny. And, sure enough...
Garter snake - od "garter", czyli podwiązki - faktycznie nie jest najokazalszym wężem, ale Reep trochę tu przesadził; wygląda jak jakaś glista, a nawet "mały" pończosznik ma jakieś pół metra |
Oczywistym podejrzanym staje więc Al, serwisant robotów. Sprawa włamania zrobiła się jednak głośna i policja - jak w jakiejś locked room mystery novel - decyduje się zamknąć rezydencję; cóż jednak mogą poradzić wobec mocy iluzji Princess Projectry? Janice i Reep ruszają ku konfrontacji z Alem:
I to nawet trzymając się za rączki |
Dowody są na wyciągnięcie ręki! Bardzo podoba mi się też przyziemnie brzmiąca nazwa warsztatu: Al's Robot Service ma ten urok sąsiedzkiego zakładu.
Al nie jest jakimś uważnie zacierającym ślady master criminal! |
Al nadchodzi! Chameleon Boy - sprawny legionista i w ogóle - potrafi błyskawicznie się ukryć, ale Janice nie ma tyle szczęścia. Serwisant-kryminalista bierze się więc za zacieranie śladów, którego zaniedbał wcześniej - zaczynając do świadków!
Senili-ray to rewelacyjna nazwa, ale aż 10,000 lat? Myślę, że na przesunięcie kogoś w stan senility spokojnie wystarczy 10 lat w 30 sekund! A skąd w ogóle Al ma senili-ray? Też ukradł, duh. |
Czas na kulminacyjną decyzję! Czy Reep zdradzi się jako zmiennokształtny, potencjalnie tracąc łaski Janice? Oczywiście; he's still a hero, after all. Chameleon Boy decyduje się na klasyczny numer:
Al, nie kombinuj, zastrzel obie! |
No właśnie, to kolejny przykład tego, że Bridwell pisał tę fabułę trochę na autopilocie; taki manewr może zadziałać, kiedy łotr transformuje się w bohatera - i nie wiadomo do kogo strzelać, by nie skrzywdzić kolegi... ale Alowi powinno przecież być wszystko jedno! Dobrze, że nasz złoczyńca nie jest profesjonalistą; moment zawahania wystarczy, by zarobił w podbródek od Reepa.
Niby więc wszystko kończy się dobrze - ale czy to już koniec flirtu pomiędzy Reepem a Janice? Czy Chameleon Boyowi przyjdzie zapłacić za oszustwo, czy karma go dogoni? Pfff, gdzie tam:
Świetna jest poza Reepa w drugim panelu - te rączki złożone za plecami, ta nóżka podgięta, główka pochylona! |
Czyli, krótko mówiąc: jesteś brzydki, ale co tam, zawsze możesz zmienić się w kogoś ładnego! Domyślam się, że Bridwell chciał tu podkreślić, jak ważny jest altruizm i gotowość na poświeceń dla drugiej osoby, ale... they both kinda look like horrible people here. Reep leciał na Janice tylko dlatego, że przypominała mu Elwindę; Janice nie była nim zainteresowana z racji na obcy wygląd; Reep postanowił ją oszukiwać i przestał dopiero, gdy dosłownie była to już kwestia życia i śmierci; Janice dochodzi do wniosku, że przecież super shapeshifter jako chłopak to rewelacyjna sprawa. I rozumiem atrakcyjność zmieniania się w anybody, ale co chodzi z tym you can be anything? Osobliwe.
Brakuje mi w tej historii ręki Shootera; nastoletni scenarzysta zawsze był w pełni zaangażowany w swoje postacie i ich charakteryzację, Bridwell pisze zaś, jakby była to dla niego dodatkowa robota po godzinach. Gdyby mu się chciało i poświęcił tej historii więcej uwagi, bez trudu mógłby ją dopieścić i wyeliminować sprzeczne przesłania - ale widać właśnie tego czasu i uwagi zabrakło! Chciałem jednak wspomnieć o tej historii, bo szkoda nie pokazać dziwacznego powrotu nie-Elwindy; unosi się nad tym trochę korektorski duch Bridwella, który przeczytał tamtą fabułę Shootera i pomyślał sobie a ja bym ich zostawił razem!
Jaką
więc niedzielną lekcję możemy zapamiętać z dzisiejszego spotkania z
Legionem? Czy to, że wygląd się nie liczy? No nie żartujcie, chyba wprost przeciwnie! Sądzę, że najwięcej mądrości możemy wyciągnąć ze smutnego losu Ala, kryminalisty-serwisanta robotów - trzeba było strzelać na tzw. pałę; refleksja w działaniu jest ważna, ale overthinking często może się na nas zemścić. Hej, z Reepem właściwie było podobnie! "Reep, a co jeśli twój plan nie wypali?" "A tam, nie marudź Jeckie, będzie git!" I co? I finałowo wyszło na jego! Nie myślcie więc nad tym, co pojawi się na naszym kolejnym niedzielnym spotkaniu; po prostu przekonajcie się o tym... w przyszłości!
~.~
...a jeśli chcecie zanurkować w przeszłość, chronologiczna lista naszych niedzielnych spotkań czeka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz