niedziela, 20 lutego 2022

Panele na niedzielę: Lament for a Legionnaire

Lament for a Legionnaire, brzmi tytuł naszej dzisiejszej historii, and a lament it definitely is. Na pierwszy rzut oka nie zobaczymy dziś nic przesadnie oryginalnego - Dream Girl ma kolejny proroczy sen, a ktoś z Legionu znowu wywinie się śmierci w ostatniej chwili - ale wraz z tą fabułą Jim Shooter odchodzi ze stanowiska scenarzysty.

Pisałem już wielokrotnie o tym, jak fascynującą postacią jest Jim Shooter. Jego komiksowa kariera nie byłaby dzisiaj możliwa z czysto prawnego punktu widzenia - w wyniku nieporozumienia został bowiem zatrudniony przez DC w wieku 14 lat! Od 1966 do 1970 fabuły Legionu były unikatem w skali historycznej: teenage superhero stories written by an actual teenager. Dlaczego zatem dzisiejsza historia jest jego ostatnią?

Najkrócej mówiąc: życie. Jim skończył szkołę, przyszedł czas na college - i chłopak zdecydował, że nie da rady godzić nauki oraz pracy. Wsławił się już w branży na tyle, że były przed nim otwarte drzwi nie tylko DC, ale i Marvela - lecz Shooter podziękował obu wydawnictwom i odszedł z komiksiarstwa zupełnie. Jego rozwód z branżą trwał dobrych parę lat, ale nie był wieczny; jak inaczej mógłby w końcu zostać później redaktorem naczelnym Marvela? Ale to już historia na kiedy indziej; dziś pożegnajmy Jima w jego ostatniej legionowej fabule z Silver Age. Tytuł: Lament for a Legionnaire; autor - oczywiście - Jim Shooter; czas: styczeń 1970.       

No smutne, smutne, ale Mon-El stojący przed portretem Mon-Ela przywodzi na myśl ten mem ze Spider-Manem!

Wiecie doskonale, który!

Mem...

Nie wszyscy pewnie wiedzą jednak, że powyższa stopklatka (pochodząca z serialu animowanego z lat '60) została już wyedytowana: w oryginale nad biurkiem nie wisi portret Człowieka-Pająka, a jego wybuchowego szefa, J. Jonaha Jamesona:

...i oryginalne ujęcie!

Dziwna niska poza Spider-Mana też nie wzięła się znikąd - wcale nie siedzi spokojnie za biurkiem, a kuca, chowając się za nim przed atakującym biuro superłotrem. Ale wiadomo, memy rządzą się swoimi prawami - i to właśnie z ucięcia kontekstu bierze się często komizm! It couldn't happen to a nicer guy, mówi w animacji Peter, gdy pocisk łotra strąca ze ściany portret Jamesona.

Ale zostawmy już tego biednego Spider-Mana i zadajmy sobie pytanie zasadnicze: co tam dziś słychać w trzydziestym wieku? Otóż Dream Girl śpi:

Przed siedzibą Legionu mamy pomnik koronawirusa! No dobra, może to jakiś glob, ale chyba nie Ziemia - chyba, że przez tysiąc lat zaszły mocne zmiany tektoniczne.

Ta to ma życie! Wyobraźcie sobie, że waszym głównym zajęciem i obowiązkiem jest spanie. No dobra, może są z tym związane nie zawsze przyjemne wizje - but still! O czym więc tym razem śni nasza bohaterka?

Mały bonus: do tej historii - może na pożegnanie Shootera? - wrócił na chwilkę Curt Swan, klasyczny rysownik Legionu!

Wizje Nury nie pozostawiają wątpliwości: Mon-El ma przed sobą raptem pięć dni życia. Dream Girl wyśniła, że ktoś umrze to jeden z najstarszych fabularnych tropów Legionu - już pierwszy jej występ przerabiał dokładnie taki scenariusz! I chociaż jej wizje są precyzyjne, to standardowo zawsze jest w nich jakiś haczyk: widziała śmierć, ale czyjegoś sobowtóra; widziała tragiczny wypadek rakiety, ale nie sam zgon pasażerów - i tak dalej.

Hej, Nura zdecydowanie się przebrała! Porównajcie z poprzednimi panelami, zamieniła szybko niebieską domową piżamę na jakąś koronkową bieliznę. No cóż, widać Dream Girl dba o imidż nawet w sytuacjach kryzysowych!

Trudno uniknąć skojarzeń z historią Twelve Hours to Live, którą omawialiśmy nie tak dawno temu. Widocznie dla Jima Shootera było coś intrygującego w myśleniu o śmiertelności, przemijaniu i nieuchronnym końcu; w sumie nic dziwnego, niewiele jest istot bardziej ponurych, niż nastoletnia młodzież. Żeby nie było - niewiele jest też zarazem istot weselszych! Tak czy inaczej, ukrywanie faktów przed Mon-Elem spełza na niczym: 

"So I've had it, huh?" - filozoficzna akceptacja ze strony naszego bohatera!

W zachowaniu Mon-Ela jest bardzo mało paniki czy lęku. Prosi tylko Nurę o detale wizji - five days, dowiaduje się, I don't know how or why - i oddala się odpocząć i zanalizować sytuację.

O ile łatwiej w tej sytuacji docenić codzienność!

To chyba najlepsza sekwencja tej historii - Mon-El, rozmyślając, bierze prysznic, robi sobie śniadanie, ubiera się i przypina przed lustrem pelerynę. Wszystko nagle staje się dla niego wyjątkowe i znaczące; nawet codzienną rutynę odkrywa od kompletnie nowej strony. Ale - chociaż prysznic jest przyjemny jak rzadko, a jajka na śniadanie smakują wyśmienicie - czuć w tym bardzo mocny undertone of sadness. Naprawdę fajny i nieoczywisty character moment.

Mon-El postanawia logicznie rozpracować zagadkę własnej śmierci. Jest Daxamitą - członkiem rasy podobnej do Kryptonian, ale wrażliwej na zwykły ołów tak samo, jak Superboy na kryptonit. Normalne funkcjonowanie poza rodzimą planetą jest dla Mon-Ela możliwe dzięki specjalnemu serum, które musi regularnie zażywać:  

Kolejnym krokiem jest zabezpieczenie laboratorium, by nikt niepowołany się do niego nie dostał!

Podczas porannego spotkania Legionu pojawia się kolejna komplikacja: plotka o stanie Mon-Ela rozniosła się już po galaktyce! Może jakiś urzędnik wypaplał, bo - jak się dowiadujemy - rada Zjednoczonych Planet otrzymuje do wglądu sprawozdania z narad grupy. Zaczynają pojawiać się oferty pomocy:

Szybko poszła ta budowa!

I'm touched, odpowiada Mon-El; I thank my people, but I cannot hide from my fate! You can tell them for me that I intend to fight it... and live to fight again! Komisarz z podziwem odpowiada, że jest to spoken like a true hero, zaś sam Mon-El przekazuje podobną wiadomość Legionowi - nie chce żadnej taryfy ulgowej, żadnego rozpaczania i załamywania rąk; pięć dni czy nie, chce nadal działać w służbie grupy. Karate Kid - w tym okresie przywódca Legionu - posyła go więc na trzydniową misję, podczas której ma odzyskać wartościowe szczątki sondy z odległego systemu asteroid.

Shadow Lass nie jest zadowolona:

Bo może tego nie widzieliśmy - w końcu nie wszystkie historie omawiamy - ale na tym etapie Shadow Lass i Mon-El are an item

A co to za kolejne proroctwo Dream Girl? Jej wizje starą się coraz bardziej precyzyjne: wie już, że Mon-El w dniu swojej śmierci będzie walczył z najeźdźcami z innego wymiaru. Bardzo podoba mi się ten matter of fact tone, którym mówi Nura: Mon will battle a band of extradimensional invaders on Friday... Kto z nas nie ma czasem podobnie trudnego piątku!

Kiedy Mon-El wraca z trzydniowej misji, jego filozoficzny spokój gdzieś się ulotnił - wydaje się kompletnie dobity. Nawet jego sympatia, Shadow Lass, nie doczekuje się od niego głębszego wyjaśnienia: I finally faced reality, that's all! Excuse me... I want to be alone now! Sytuacja wydaje się coraz bardziej beznadziejna - czas więc na markowy "pomysł" Superboya:

Tak, nawet Mon-El przewidział reakcję Clarka: Superboy chciał porwać kolegę, przebrać się za niego i stawić czoła śmierci w jego miejsce!

Stary numer, Clark - wszyscy już widzieli podobne zagrania! Gdy wybija fatalna godzina, Legion - pomimo ostrzeżeń koleżanki - zostaje wzięty z zaskoczenia. Drużyna zostaje uwięziona w swojej siedzibie przez pole siłowe, a Mon-El jest jedynym, który w momencie ataku był poza nią. Ale... udaje mu się samodzielnie odeprzeć inwazję z innego wymiaru! No, prawie:  

Odległy potomek starszego brata - bo Mon-El spędził tysiąc lat w Phantom Zone. Dłuższa historia!

Daxamicki kolega zamienił się miejscami z Mon-Elem podczas trzydniowej misji w pasie planetoid... ale nie przewidział jednego:

"No... no..."

While he slept , his serum must have worn off... tiny traces of lead in these rocks killed him! ...Because of me! I made the prophecy come true! Eltro wpadł tu w pułapkę prosto z antycznej tragedii - walczył z proroctwem tylko po to, by finałowo doprowadzić samemu do jego ziszczenia. 

Mon-El faktycznie nie żyje.

Ale nie takie problemy rozwiązywało się w trzydziestym wieku! Wiedziony poczuciem winy Eltro chwyta ciało poległego legionisty i pędzi z nim do siedziby grupy - a konkretnie do magazynu, w którym przechowywane są rozmaite niebezpieczne urządzenia zgromadzone w trakcie licznych przygód. Wszyscy wiedzą już, z którego konkretnie Eltro zamierza skorzystać:

Superboy wspomina tu starą historię o śmierci i wskrzeszeniu Lightning Lada; a nice touch!

Tą właśnie historią żegnamy więc Jima Shootera - chłopaka, który przez cztery lata wniósł ogromny wkład w mitologię Legionu. Pod jego piórem charaktery i relacje drużyny nabrały autentyczności. Język młodzieży z trzydziestego wieku stał się bardziej dynamiczny i autentyczny. Zaczęła pojawiać się stała i rozbudowana galeria łotrów, od doktora Regulusa po Fatal Five oraz czarnoksiężnika Mordru. Nowe postacie Shootera - Karate Kid, Princess Projectra, Ferro Lad, Shadow Lass - stały się na dekady częścią legionowego kanonu. Nie wszystkie fabuły i pomysły Jima były z górnej półki, ale kreatywności i energii odmówić mu nie sposób; czuć, że wlewał duszę w tworzone przez siebie fabuły.

Myślę, że dzisiejsza historia - chociaż nie jest szczególnie oryginalna - dobrze ilustruje podejście Shootera. Najmocniejszym punktem Lament for a Legionnaire nie jest wcale inwazja z innego wymiaru; to tylko dekoracje tła, gdyż najciekawsze rzeczy dzieją się w głowie Mon-Ela. I chociaż nasz bohater finałowo przeżywa, it's still a rather bittersweet ending! Jaką więc niedzielną naukę wyciągniemy z tej historii? Myślę, że pięknie by było, gdyby i nam udało się czasem docenić zwykłą codzienność - od prysznica po dobre śniadanie; i to nawet bez perspektywy nadchodzącej śmierci! Łatwo się to mówi... ale czasem zmiana optyki potrafi być wszystkim, czego potrzebujemy do poprawienia nastroju.

Uważnym osobom nie umknęło też zapewne, że tą historią wkroczyliśmy już w lata '70 - przynajmniej nominalnie, gdyż fabuła wydana w styczniu 1970 musiała być napisana już kilka miesięcy wcześniej. To już ostatnie tchnienia Silver Age, ale mamy jeszcze przed sobą parę finałowych zeszytów! Pożegnajmy więc Jima Shootera, nastoletniego scenarzystę z lat '60; być może jeszcze się z nim kiedyś spotkamy. Ale to już, oczywiście... w przyszłości!


~.~

...a jeśli chcecie zanurkować w przeszłość, chronologiczna lista naszych niedzielnych spotkań czeka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz