Ach, komiksowa soap opera! To, że zamaskowane postacie w kółko przeżywają jakieś melodramaty to rzecz wiadoma; ale - gdy zapuścimy lekkiego żurawia za kurtynę - okaże się również, że to samo dotyczyło ich autorów. Dzisiaj przyjrzymy się magazynowi World's Finest #205, w którym Steve Skeates pisze całą historię, by odpłacić Bobowi Haneyowi za zastąpienie go na stanowisku scenarzysty Tytanów! Małostkowe? No trochę tak, szczególnie biorąc pod uwagę, że Bob wcale nie próbował go wygryźć z magazynu - został tam po prostu ściągnięty przez nowego redaktora; całą tę historię możecie znaleźć w tym wpisie. Ale wiadomo, emocje biorą czasem górę! Nasza dzisiejsza historia to The Computer That Captured a Town; autor: Steve Skeates; data: wrzesień 1971.
![]() |
ONLY 25¢ - BIGGER & BETTER! |
Skoro już mowa o zakulisowej dramie, mamy tu kolejny smaczek historyczny: w tym okresie sprzedaż komiksów spadała, więc - aby finansowo się odkuć - redakcje zarówno Marvela, jak i DC postanowiły podnieść ceny magazynów z 15 do 25 centów. Szefowie obu oficyn zawarli dżentelmeńską umowę, że dokonają takiego ruchu w tandemie; DC reprezentował w tych ustaleniach Carmine Infantino, zaś Marvela - Martin Goodman. Aby uzasadnić wzrost cen, oba wydawnictwa podniosły też liczbę stron w publikowanych magazynach - stąd widzicie dzisiaj na okładce adnotację o "two more surprise stories".
Haczyk tkwił jednak w tym, że DC - wydawnictwo o większych w końcu tradycjach - wykorzystywało dodatkowe strony na reprinty starych, trudno dostępnych już historii; u Marvela były to zaś nowe fabuły, co okazało się bardziej trafić w czytelnicze gusta. Co tu kryć, jeśli ktoś kupował Teen Titans w 1971, dodatkowa historia z Robinem z 1958 mogła wydawać się już ramotką, która słabo zgrywała się z aktualną charakteryzacją postaci! Ale co do samej dramy: Marvel już po miesiącu wypiął się na dżentelmeńskie ustalenia, zbił cenę swoich zeszytów do 20 centów oraz ponownie ograniczył liczbę stron, wychodząc z założenia, że reprinty i back-up stories to atrakcja tylko dla wąskiej grupy hobbystów - nie to, co uniwersalnie pożądana nowa leading feature. Brzydkie było to posunięcie, ale w rezultacie (dzięki, koniec końców, niższym cenom) Marvel zdominował rynek komiksowy z początku lat '70. Ale dosyć już historycznego tła; cóż tam dziś słychać w dekadzie disco?
Otóż zaczynamy od tego klasycznego dylematu moralnego: czy kradzież jest moralnie uzasadniona, jeśli sprawca stara się tylko wyżywić rodzinę? Kid Flash ma na ten temat prostą opinię:
![]() |
Ach, klasyczna boxing glove arrow! |
Boxing glove arrow. Boxing glove arrow. Jest to koncept, który stanowi dla mnie papierek lakmusowy czyjegoś podejścia do komiksów; people either hate it or love it, and if you love it... możemy wtedy śmiało zbić piątkę, być może również w bokserskich rękawicach! To tak cudownie głupkowata rzecz, że odruchowo jej początków szukalibyśmy pewnie w Silver Age - ale nie, jest starsza; boxing glove arrow pojawiła się po raz pierwszy w roku 1947:
![]() |
Adventure Comics #118, 1947 |
Warto jednak zwrócić uwagę, że wraz z upływem lat boxing glove arrow robiła się głupsza i głupsza! Ta z 1947 wygląda niemal sensownie, ot, tępo zakończona strzała, by nie ubić łotra na miejscu (tutaj w papę dostaje niejaki Storm King - chociaż historia nazywa się The Weather Wizard, jak późniejszy o ponad dekadę łotr Flasha). W 1971 boxing glove arrow to już dosłownie pełnowymiarowa bokserska rękawica osadzona po prostu na promieniu! Jednym z największych momentów chwały boxing glove arrow było wykorzystanie jej w serialowym Arrow:
Zaimprowizowana, ale jednak! Dlatego zawsze powtórzę, że wolę Arrowverse od wysokobudżetowego MCU; te seriale dokładnie wiedziały, czym są.
Uff, wyjątkowo dzisiaj dryfuję! Kid Flash, Speedy i Mal spuszczają oklep błagającemu o litość złodziejowi; gdyby ktoś jeszcze nie zajarzył, że coś tu nie gra z charakterem naszych chłopaków - zaraz potem dostajemy taką scenę:
No nie wiem, czy ta zmiana jest taka subtle! Wally i Roy są tu rasistami aż furczy, Mal wchodzi w charakter uniżonego czarnego sługi... to jeden z tych paneli, które - wyjęte z kontekstu - krążą czasem po internecie jako dowód na to, jak straszny był kiedyś rasizm w komiksach. I był kiedyś straszny, to fakt, ale ten panel (pochodzący z historii krytykującej rasizm) to akurat strzał kulą w płot! No i pamiętajmy: prawdziwy systemowy rasizm widzieliśmy jeszcze całkiem niedawno w Silver Age, kiedy czarnych po prostu nie było w komiksach.
A co u dziewcząt? U nich również widać jakiś dziwny regres; zachowują się jak stereotypowe nastolatki sprzed lat, all about dates and scrap-books:
![]() |
"Don't turn him off! He turns me on!" - uh, OK, Lilith! |
Nagle Lilith doświadcza jednej ze swoich wizji: widzi starszego mężczyznę, który wchodzi samotnie do jaskini, zbliża się do ukrytego w niej wielkiego komputera... po czym dotyka go, słabnie i pada z nóg. Do głosu dochodzi podświadomość Lilith, która - najwyraźniej niezależnie od świadomej woli dziewczyny - emituje wszem i wobec telepatyczną wiadomość: the Teen Titans are trapped in Fairfield!
![]() |
Wiadomość - oraz towarzysząca jej wizja - dociera do Clarka! |
Ekipa w studiu nie wie, skąd ta nagle zaimprowizowana wstawka; co więcej, Clark nawet nie pamięta, że wygłosił ją na wizji - udowadnia mu to dopiero szef, który pokazuje mu nagranie.
![]() |
No nic, czas przebrać się w kostium i sprawdzić! |
Superman skanując miasteczka super-wzrokiem namierza, o które konkretnie Fairfield chodzi - jest ich w końcu w Stanach sporo - i ląduje akurat na czas, by zobaczyć Wally'ego w trakcie kolejnych rasistowskich wyskoków:
![]() |
"WHA-?!" |
Something is terribly wrong around here!, myśli Superman. Not only was Kid Flash putting Mal down, but Mal was taking it! Rozmowa z wzywającą wcześniej pomocy Lilith daje Clarkowi dodatkowy powód do niepokoju:
![]() |
"My friend must have been mistaken..." - Superman udaje rzecz jasna, że Clark Kent to jego przyjaciel i źródło informacji. |
Gdy Człowiek ze Stali wędruje nocą po niepokojącym miasteczku...
![]() |
HANDLEY, HANDLEY, HANDLEY |
Geddit? Geddit? Tytani są uwięzieni w mocy niejakiego "Handleya", który zmusza ich do zachowywania się w okropny, niepasujący do nich sposób! Supermanowi zostaje tylko zbadać jaskinię, którą widział w wizji przesłanej przez podświadomość Lilith:
![]() |
Cóż za wąs! |
Jaskinia pod miasteczkiem okazuje się być strzeżona przez... smoka:
![]() |
To oczywiście wytwór wszechmocnego komputera, który jest w niej ukryty; hej, to początek lat '70, komputery to dosłownie magia - tak jak wcześniej promieniowanie radioaktywne, a później inżynieria genetyczna, a jeszcze później: nanotechnologia! Warto też zawsze przypomnieć, że w Legionie Superbohaterów tę samą rolę pełniła... ewolucja. |
Superman nawala się więc z komputerowym smokiem - a rezultaty starcia widać w całym miasteczku:
![]() |
"Just as the beast and the machine feel threatened, so, too, do the oppressors... the bigots, chauvinists, the jingoists of the community..." |
Skeates nie jest może najsubtelniejszy, ale warto oddać mu sprawiedliwość za podkreślenie, że u gruntu tych wszystkich okropnych, agresywnych zachowań jest często zwykłe poczucie zagrożenia. Anyways, sceny akcji nie są tu szczególnie kreatywne; koniec końców Superman orientuje się, że najlepiej po prostu ominąć samego smoka i rozpierdzielić stanowiący serce całego zamieszania komputer:
![]() |
Rysownikiem jest dziś Dick Dillin, który przez bite 12 lat rysował Justice League. Pamiętacie tzw. Satellite Era uwiecznioną na puzzlach z postaciami DC? To właśnie jego kadencja! |
Maszyna zostaje unieszkodliwiona, wszystko stopniowo wraca do normy... no, stopniowo:
![]() |
Chlast przez ryj! "Male chauvinist pig!" "Right on, Donna!" |
No właśnie, widzimy tu stały problem Steve'a Skeatesa: jego wersja feminizmu czy women's lib to dziewczęta traktujące słabo kolegów, czyli - po fizycznemu mówiąc - ten sam kierunek, tylko o przeciwnym zwrocie (więcej o tej kwestii tutaj). A jak kończy się komentarz Roya o "lazy darkies"?
![]() |
"I deserved it! Only I wasn't joking!" |
No fajne mi żarty, Roy! Ale właśnie, żarty pisane przez Skeatesa wcale nie były szczególnie odmienne w tonie; tak jak z women's lib - w jego mniemaniu wszystko było OK, jeśli biali dogryzali czarnym, a czarni uczciwie oddawali białym. Oto - dla przypomnienia - panel z historii Skeateasa To Order Is to Destroy, którą omawialiśmy w lipcu:
![]() |
Ej, chłopaki, wtedy nie byliście pod wpływem żadnego komputera! |
Steve Skeates chciał dogryźć Bobowi Haneyowi, ale - moim zdaniem - trochę się w tym wyłożył na twarz. Owszem, w narracjach Haneya były kawałki, które trącą rasizmem, jak na przykład łowcy głów z historii The Rock'n'Roll Rogue czy portretowanie Pierwszych Narodów w Skis of Death... ale były to raczej wyniki trzymania się pulpowej konwencji a'la Indiana Jones (w tej pierwszej) lub jednak uczciwie zniuansowane podejście do różnych postaci (w tej drugiej). Haney never seemed mean in what he was doing; Skeates wygląda więc bardziej, jakby krytykował sam siebie.
Czas na podsumowanie historii; jakim człowiekiem był Handley, który zaprogramował swoją osobowością tytułowy komputer, który zniewolił miasteczko?
Tłumaczenie trwa:
![]() |
"Handley sure was a lot of things! But, then, I guess we all are!" |
Racist! Male chauvinist! Law-and-order freak! Ego-maniac! Ale jednak kochał swoje miasto, a my wszyscy mamy przecież przywary; Skeates wymienia litanię zarzutów, ale kończy ten zeszyt... no, może nie w pełni "ręką wyciągniętą na zgodę", ale z pewną wyrozumiałością.
Jak na ten zeszyt zareagował Bob Haney? Jak - lata później - sam Steve Skeates wyznał w wywiadzie przeprowadzanym przez Johna Schwiriana, he just called him a "crybaby" i było to właściwie na tyle. Oj, chłopaki, chłopaki! Z jednej strony - rozumiem rozgoryczenie Skeatesa, który naprawdę przeżył odejście z pisanych przez siebie tytułów, szczególnie z Aquamana...
![]() |
Wycinki z wywiadu opublikowanego w fanzinie Alter Ego #84, marzec 2009 |
...z drugiej strony - Bob Haney tak naprawdę był tu właściwie niczemu winny; nawet Skeates przyznaje w 2009, że powodem jego zwolnienia było to, że redaktorzy Infantino and Giordano couldn't get along. Wszystko jest tym bardziej ironiczne, że zarówno Skeates, jak i Haney byli światopoglądowo bardzo progresywni - pewnie dlatego zresztą Skeates uznał, że kolegę zapiecze opisanie go jako racist and male chauvinist.
Trochę szkoda, że żegnamy się ze Skeatesem, kiedy jest tak rozgoryczony... ale zdradzę wam w sekrecie - nie jest to jego ostatni kontakt z Tytanami (choć ten następny nie będzie przesadnie długi)! W naszym kolejnym spotkaniu wracamy już na główne tory, do magazynu Teen Titans; zobaczymy, co upichcił Haney, kiedy Skeates wbijał mu szpilę za szpilą na łamach World's Finest. Będą to Tytani... i Szekspir? You better believe it!
~.~
Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz