środa, 7 lipca 2021

The Immortal Hulk

Halloween is cool and all, ale ja ochotę na horrory miewam zwykle latem. Może dlatego, żeby schłodzić się tym zimnym dreszczem? Początek wakacji uznałem za dobrą okazję, by odświeżyć sobie serię The Immortal Hulk autorstwa Ala Ewinga - która niedługo dobiegnie już końca z numerem #50.

Hulk i horror?, zapytacie; przecież to taki śmieszny miś zielony, skacze po samochodach i burczy na Thora. Kinowo - tak, ale jego komiksowe korzenie są z horrorem nierozerwalnie związane. Cofnijmy się do roku 1962, kiedy ukazał się pierwszy numer przygód zielonego goliata!

Chociaż na początku kariery wcale nie był zielony

Hulk to, moim zdaniem, jedna z najbardziej symbolicznie złożonych postaci Marvela - co może brzmi nieco śmiesznie, kiedy mówimy o niezbyt lotnym osiłku, ale bear with me! Już w pierwszym pojawieniu się stanowił on syntezę przynajmniej trzech  motywów - doktora Jekylla i Mr  Hyde'a (transformacja i tak dalej); Frankensteina (bo do stwora Frankensteina bliżej Hulkowi niż do niegodziwego Hyde'a); aktualnych ówcześnie lęków związanych z zimną wojną i bombą atomową. Wszystko to, zmodernizowane i zmiksowane w odpowiednich proporcjach, nie przypominało zbytnio klasycznej historii superbohaterskiej; doktor Banner nie wyszedł z atomowego poligonu z przekonaniem, że czas uszyć kostium i zostać stróżem porządku. Nie wiedział, co się z nim dzieje; był przekonany, że umrze. Gdy transformacja w końcu nadchodziła, nadchodziła nocą; tracił nad sobą kontrolę, jego ciało zmieniało się w groteskowy sposób, czyniąc z niego na dobrą sprawę nuklearnego wilkołaka. Już pierwsza okładka pyta: Is he man or monster or... is he both?; zamiast zadać klasyczne superbohaterskie pytanie is he a hero or a villain? 

Dobrze pisany Hulk potrafi rozgrywać problematykę tożsamości, dziecięcej traumy i roli emocji w naszym życiu. Czy osobowość Hulka jest symbolem naturalnego gniewu i złości, które wszyscy w sobie nosimy i które w jakiś sposób musimy uzewnętrznić, czy impulsów wręcz chorobliwych, których wytłumienie jest warunkiem funkcjonowania w społeczeństwie? Czy Hulk był metaforycznie z Bannerem jeszcze przed wypadkiem, jako efekt jego trudnej relacji z ojcem? Jeśli tak, to czy Hulk działa odpowiednio jako coping mechanism, czy może jest ślepą uliczką, która hamuje Bannera przed wzrostem jako osoby? Czy Banner powinien wyizolować i stłumić Hulka, spróbować żyć w nim w symbiozie, a może zatracić się w nim całkowicie? Przez ostatnie sześćdziesiąt lat wielu autorów udzielało na te pytania rozmaitych odpowiedzi - ale to nie odpowiedzi były najczęściej istotne, a powrót do tego fundamentalnego pytania: is he man or monster...or is he both?  

Al Ewing stara się w swojej serii dokonać syntezy tych sześciu dekad rozważań. Warto tu przypomnieć, że Hulk uzewnętrzniał się nie tylko jako zielona bestia o dziecięcej mentalności; inne jego inkarnacje to na przykład Green Scar, strateg i przywódca niewolniczego powstania na obcej planecie, równie przenikliwy jak silny; Maestro - łotr łączący najgorsze cechu Bannera i Hulka; czy Joe Fixit, szaroskóry gangster-cwaniaczek z Las Vegas w nienagannie skrojonym garniturze.

Ya wouldn't like me when I'm angry, see?

Seria zaczyna się w momencie, gdy Bruce Banner wręcza Hawkeye'owi supernapromieniowaną strzałę ze stopu komiksowych supermetali i prosi, by w razie transformacji w Hulka zakończyć jego żywot (pomińmy tu motywacje i wcześniejsze wydarzenia). Oczywiście do kryzysu dochodzi i Hawkeye - mimo moralnych dylematów - postępuje zgodnie z życzeniem przyjaciela; trafia dokładnie w część mózgu, którą opisał mu Banner. Kończy się to faktycznie zgonem, sekcją, pogrzebem... ale Hulka nie jest tak łatwo zabić.

Coś wraca. Zaczynają się obserwacje na bezdrożach Stanów, niczym bigfoota; zaczynają się pojawiać ludzie - przeważnie bandyci i mordercy - którzy ledwie przeżyli spotkanie z czymś.

Collapsed lung, internal bleeding, just about every bone in his body broken or crushed. He'll never walk again. Might never wake up again, komentują później w szpitalu stan człowieka z sekwencji powyżej. Hulka w tej interpretacji trudno nazwać bohaterem, ale nie do końca jest też łotrem; jest bardziej - jak w starym serialu grozy - diabłem, który znajduje w nocy niegodziwców, by wymierzyć im brutalne i ironiczne kary.

Ale szybko okazuje się, że po pierwsze Hulk nie jest jedynym, co potrafi wrócić z tamtej strony...

 ...po drugie, jako że jest nieśmiertelny, stanowi dla rządu bardzo wdzięczny obiekt badań...

...a po trzecie, otwarcie drogi na drugą stronę zmieniło wiele, wiele reguł:

Tak jest, Joe Bennett rysując tę serię idzie w pełen body horror: nieśmiertelne ciała deformują się i wiją jak The Thing z klasycznego horroru Carpentera, ale nadal nie umierają - a nawet jeśli umrą, to tylko po to, by po chwili wrócić ponownie w jeszcze bardziej zniekształconej formie. Nawet transformacja Banner/Hulk przestaje być prostym rozdęciem muskułów i zmianą barwy:

To wszystko jednak strona wizualna; ważne też, że The Immortal Hulk - jak to porządny horror - nie zapomina o aspekcie psychologicznym. Jaką stronę osobowości Bannera reprezentuje tak naprawdę Devil Hulk? Co przybyłego z drugiej strony może go przerazić na pierwotnym poziomie, i jak sobie z tym poradzić? Jak wpasowuje się w układankę Hulków-aspektów kotłujących się pod powierzchnią świadomości Bannera? To dopiero pierwsze, wyjściowe pytania; później pojawia się ich więcej i więcej.

Ciekawe jest też wykorzystanie metaforyki kabalistycznej, by porozmawiać o znaczeniu - bo to w końcu komiks z Hulkiem - dualizmu i podziałów:

Przyznam, że z początku przewracałem nieco oczami, widząc w tych kabalistycznych komentarzach trochę autorskiej pretensjonalności, ale muszę jednak zwrócić honor - tematycznie jak najbardziej mają one sens, i jest to system filozoficzny nieco mniej ograny w popularnych narracjach niż metaforyka chrześcijańska czy dalekowschodnia. Odpowiedzialne za stworzenie Hulka promieniowanie gamma zawsze było połączeniem nauki i mistycyzmu, przekonuje Al Ewing ustami jednej z postaci; która naturalna siła byłaby w stanie tworzyć ludzi-metafory? No i, koniec końców, zawiłe kabalistyczne frazy stanowią nastrojowy kontrapunkt dla wizualnego horroru.

Im głębiej w las, tym mniej jednak Kabały, a więcej odniesień do wieloletniej komiksowej historii Hulka (swoją drogą, ubawiło mnie gdy pomyślałem o tym jako o zamianie klasycznego tekstu hermetycznego na inny - nowożytny, ale pod pewnymi względami równie hermetyczny). Al Ewing zdecydowanie odrobił tutaj pracę domową; stara się spleść różne interpretacje Hulka i rozmaite klasyczne historie w zwartą, spójną mitologię z konkretnymi motywami przewodnimi. To bardzo ambitne przedsięwzięcie - mówimy tu w końcu o fabułach pisanych w różnych okresach i z różnymi założeniami - ale efekt końcowy jest moim zdaniem co najmniej ciekawy, a w najlepszym razie być może nawet definiujący dla nowoczesnego ujęcia postaci.

Ciekawie jest też rozgrywane inne klasyczne pytanie Hulka - co tak naprawdę sprawia, że czujemy gniew? Nie proste chwilowe rozdrażnienie, jak gdy ktoś zajedzie nam drogę czy kiedy rozpadnie nam się w rękach worek na śmieci; faktyczny długofalowy gniew, promieniowanie tła naszego życia. Wielkie korporacje? Zmiany klimatyczne? Nierówności społeczne? Być może ten gniew jest czymś koniecznym i konstruktywnym; być może niektórych rzeczy nie da się już naprawić, być może trzeba coś rozbić, żeby zbudować coś nowego. A może to Banner/Hulk chce, by właśnie tak myśleć? Is he man... or monster?     

Powyższe dwa panele dobrze moim zdaniem pokazują, jakiego stopnia znajomości historii Hulka oczekuje od nas scenariusz. Finałowa kwestia jest zrozumiała i nawet efektowna... ale jeśli wiemy, że never stop making them pay było powracającą mantrą jednej z osobowości Hulka w historii sprzed piętnastu lat oraz znamy cały jej bagaż i zestaw skojarzeń... this scene becomes downright chilling. Narracja stara się brać pod uwagę mniej zorientowanych czytelników; postacie z przeszłości Hulka są wprowadzane w zrozumiały sposób, nie ukrywam jednak, że przy pewnych zakrętach fabularnych osoba bez znajomości tła może odrobinę wypaść z toru. Będzie to jednak raczej krótkie zdziwienie ona zmieniła się w co? niż kompletny narracyjny karambol.

Kiedy myślę o siłach narracji superbohaterskich, zaczynam zwykle od ich elastyczności; można osadzić w nich równie dobrze historię szpiegowską, jak i romans czy komedię. The Immortal Hulk to superbohaterski horror, który dodatkowo stawia sobie za zadanie uporządkowanie chaotycznych interpretacji Hulka z wielu źródeł; ambicja dość karkołomna, ale moim zdaniem Al Ewing wywiązuje się z zadania z powodzeniem. Czy jest to mój ulubiony komiks z Hulkiem? Nie wiem, ale na pewno najbardziej zapadający w pamięć od wielu lat. Projekty potworów są fantastyczne, metaforyka przemyślana, a skala historii efektowna (szczególnie gdy widzimy potencjalną odległą przyszłość); największym problemem wydaje mi się gromadzony z kolejnymi numerami bagaż postaci, wątków i odniesień do przeszłości. Nie dajcie się jednak temu odstraszyć! Pierwsze trzy-cztery tomy zbiorcze tej serii mógłbym polecić właściwie bez zastrzeżeń, i będą satysfakcjonującą lekturą nawet, jeśli po nich zdecydujecie się skończyć.

Jeśli macie jeszcze wątpliwości - jest to też seria, która oddaje honor kanadyjskiemu superbohaterowi znanemu jako Puck ("czasem to odniesienie do Szekspira, czasem to dowcip hokejowy"):

Mały ciałem, wielki duchem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz