niedziela, 11 lipca 2021

Panele na niedzielę: The Revolt of the Girl Legionnaires!

Ostatnio omawialiśmy historię Jima Shootera z 1967, w której powoli były już obecne ziarna końca Silver Age; kosmiczne zagrożenie na wielką skalę, śmierć członka zespołu, ogółem - robiło się nieco poważniej. By zróżnicować wrażenia, wróćmy dziś do roku 1964, do jednej z silly stories of the era! Przed wami...

A CIVIL WAR ERUPTS

Co tam dziś słychać w trzydziestym wieku? Otóż chłopców akurat nie ma w okolicy, dziewczęta otrzymują więc sygnał, by stawić się czym prędzej w super-hero clubhouse

Osoby najbardziej uważne mogą już zgadywać, kto jest autorem dzisiejszej historii - waszą wskazówką niech będzie pierwsze słowo narracji! Tak jest, to entuzjasta słówka presently, Jerry Siegel - twórca postaci Supermana! Czy zatem czekają nas dzisiaj jakieś narracyjne delicje? Nie będę owijał - nie, będzie dosyć obciachowo; weźmy dzisiejszą historię jak przykład tego, że i Legionowi powijała się czasem narracyjna noga. Po oryginalnej serii z Supermanem - mimo wielu prób - Jerry nie wybił się już nigdy zbyt szczególnie. So let's enjoy it for what it is; a silly boys vs girls story from the sixties. Spoiler: chłopcy dostają w tyłek aż furczy

"We'll sneak-attack them with our charms!"

Podziwiajcie te złowrogie twarze dziewcząt! Tak jest, coś tu nie gra, bo dlaczego legionistki miałyby nagle obrócić się przeciw przyjaciołom z zespołu? Rozwiązanie zagadki - jak zwykle - may shock you!, ale na razie nacieszmy się złowrogimi planami damskiej części Legionu. Jak bowiem pokonać tylu superbohaterów, w tym niemal wszechpotężnego Superboya? Otóż - jako że mówimy tu o grupie nastolatków - najprościej uderzyć ich tam, gdzie boli najbardziej: w hormony

Gdy wszyscy udają się do kosmicznego wesołego miasteczka, Light Lass jest pierwszą, która robi użytek ze swoich wdzięków:

Nie będę nawet próbował rozgryźć, co tam się dzieje na scenie

Nie trzeba dużo, by wzbudzić entuzjazm Element Lada! Zwalam winę na brak doświadczenia i buzujące nastoletnie hormony. Para udaje się więc nad romantyczny wodospad, gdzie... 

"Nothing puts a boy more off-guard than flattery" - lekcje życia od Light Lass

...czas na smooching, który już zupełnie rozbroi prostego chłopaka! Element Lad popełnia tu jeden bardzo poważny błąd: wymyśla obciachową pun, ale jej nie wypowiada jest na głos. Pamiętajcie: by być prawdziwym pun master należy wokalizować każdą pun, która przyjdzie wam do głowy, im bardziej żenującą, tym lepiej! Gdy czujność chłopaka zostaje już stuprocentowo uśpiona...   

Starve to death brzmi dosyć hardcore, ale nie takie rzeczy jeszcze dziś zobaczymy! Element Lad próbuje zmienić swoje buty w jeden z superciężkich pierwiastków, na co Light Lass śmieje się tylko i przypomina, że nieważne, jak ciężkie rzeczy chłopak wymyśli, ona i tak będzie w stanie ująć im masy. Wspominałem już kiedyś, że moc Light Lass wydaje się mieć niszowe zastosowania - umożliwić podnoszenie ciężkich głazów, na przykład - dopóki ktoś nie przypomni sobie, że dziewczyna jest w stanie pstryknięciem palcami wysłać każdego prosto w kosmos. Może nie będę o tym za dużo mówił, bo jeszcze doczekamy się jakieś mrocznej współczesnej interpretacji, w której jest morderczynią doskonałą - i to od razu likwidującą ciała, bo kto będzie szukał na orbicie? No chyba, że w trzydziestym wieku mają jakieś lepsze środki poszukiwawcze!

Zostawmy jednak te okropne rozważania i zobaczmy, jak radzi sobie Triplicate Girl - która nadal ma trzy ciała, więc widzicie, że jesteśmy jeszcze przed sagą z Computo the Conqueror. Roztraja się ona, by w różnych miejscach uwieść naraz trzech młodzieńców. 

Widzimy też, że Luornu nie bawi się w konwenanse i nie marnuje czasu, gdyż to ona sama wręcza chłopcom pierścionki zaręczynowe! Cała męska trójka radośnie równolegle akceptuje, nie wiedząc że...

...uczestnicząca w operacji Shrinking Violet przygotowała pierścionki tak, by po założeniu zmniejszyły delikwentów do wygodniejszych rozmiarów. Chłopcy zostają zamknięci w najstraszliwszym futurystycznym więzieniu:

Nie chcę skłamać, ale drewniane pudełko na zapałki to coś, co sam widziałem w życiu może  raz czy dwa; miałem jedno takie jako dzieciak i traktowałem je jako coś pretty cool, gdyż już wtedy miałem świadomość, że już takich nie produkują. Dobrze wiedzieć, że w trzydziestym wieku wróciły jednak do łask... a może Triplicate Girl wyciągnęła je z jakiegoś muzeum? Może to właśnie moje pudełko?! Pytania mnożą się bez końca.

Dziewczęta, tymczasem, celebrują sukces w scenie z kadru tytułowego:

Po pierwsze: Legion ma najwyraźniej park, w którym wzniesiono ich pomniki - i to w pełnym kolorze, nie z jakiegoś szarego betonu. Po drugie, Luornu okazuje się mieć zawsze pod ręką rakietnicę - tak tylko przypominam, gdyby komuś przyszło do głowy nabijać się z jej mocy dzielenia się na trzy osoby.

A jak radzi sobie Saturn Girl? 

Niewiele rzeczy jest tu lepszych niż ta mimika! Saturn Girl jak sam diabeł, oblicze Superboya nieskalane zaś jakimkolwiek procesem myślowym

Jej plan zaczyna się prosto, ale szybko nabiera złożoności:

"I'll disarm him with romance, then... whamo!" - tym razem lekcja życia od Saturn Girl
No dobra, Imra nie jest może mistrzynią subtelnych zalotów, ale może o to chodziło - Superboy jest tak zdezorientowany, że z wdzięcznością przyjmuje możliwość szybkiego ulotnienia się do kompletnie niepodejrzanie nazywającej się Stalag Cavern. Tam czai się na niego agresywny ołowiany robot, którego rozbija z łatwością - nie podejrzewa jednak, że w środku czeka na niego niespodzianka!

Rysownikiem odpowiedzialnym za te twarze jest John Forte, który rysował wiele wczesnych przygód Legionu i zazwyczaj nie dryfował w taką groteskę. Co tu się stało?

The radiation will kill you slowly!, cieszy się Imra; szybki zgon byłby najwyraźniej mało satysfakcjonujący, niech Clark pomęczy się trochę w Stalag Cavern!

Najbardziej napalony jest chyba Chamelon Boy, którego nie trzeba nijak zachęcać - sam od razu pcha się z łapami do Supergirl:

Zazwyczaj Chameleon Boy nie jest pisany z umiejętnością stawania się niematerialnym, ale widać nastoletnie pożądanie czyni cuda - a kiedy tylko zmienia formę, Supergirl spsikuje go jak niegrzecznego kota wynalezionym przez siebie roztworem, który odbiera mu umiejętność powrotu do świata materialnego. Zarówno Superboy, jak i Supergirl byli bowiem pisani w Silver Age także jako super-wynalazcy: nieważne, czy potrzebna była gigantyczna łopata, super-roztwór czy latający robot; potrafili w rekordowym czasie skonstruować wszystko zgodnie z potrzebami fabuły.

Nikt nie słyszy więc krzyków Chameleon Boya, a na pewno nie Star Boy, który cieszy się właśnie smooching session na odludnej planetoidzie. Wiadomo, młodzież lat '60 mogła podjechać poobmacywać się do nieuczęszczanego zakątka pod lasem; w przyszłości trzeba postarać się nieco bardziej!

Najwyraźniej dla Star Boya aktualnie lepsza Phantom Girl w garści niż Dream Girl na dachu
Tak jest, latający zarodnik już się zbliża; Tinya udaje przerażenie i oświadcza, że by uchronić się przed jego śmiercionośnym wybuchem przyjmie ona swoją niematerialną formę - Star Boyowi radzi zaś zwiększyć masę tak, by pod własnym ciężarem zapadł się głęboko pod ziemię:

>Gasp!<
Komplet! Operation Betrayal jest stuprocentowym sukcesem; czas uczcić to dzikimi tańcami (i odpowiednio złowrogimi minami, oczywiście). 

"Attention! Behold me on your space-monitor!" - dodane do osobistego banku słownictwa na wypadek powrotu do nauczania zdalnego
Tańce przyszłości są intrygujące: Phantom Girl najwyraźniej robi przysiady, Light Lass pajacyki, Triplicate Girl z entuzjazmem rżnie zaś klasycznego kazaczoka. Ale ale, któż to taki na pojawił się na kosmicznym monitorze?

Planety Femnaz nie odwiedziliśmy na naszej planetarnej wyciecze, nie miałem bowiem serca odbierać wam niespodzianki w tym miejscu 
Dzisiaj nazwa tej planety brzmi jeszcze gorzej, niż w latach '60 - co sprawił głównie amerykański konserwatywny radiowiec Rush Limbaugh, który z początku lat '90 spopularyzował termin feminazi jako obraźliwe określenie osób zajmujących się równouprawnieniem i prawami kobiet. Jest to w ogóle dosyć emblematyczna historia dla tego okresu, kiedy tracące popularność radio starało się szukać popularności w  tzw. shock jocks i wpuszczaniu na antenę super kontrowersyjnych poglądów i postaci; więcej poczytać można o tym zjawisku w książce With Amusement For All, którą ostatnio polecałem. Sądzę, że ćwierć wieku wcześniej proces myślowy Jerry'ego Siegela był bardziej niewinny - "hmmm how to call a planet where they are all females... but they are bad... bad like the Nazis... HEY I' KNOW! Heh you've still got it Jerry"

Okazuje się, że gdy dziewczęta ją odwiedzały, królowa Azura zmieniła nieco ich zachowanie dzięki promieniom z kosmicznego kryształu - by pozbyły się chłopaków ze swojej organizacji, tak jak i ona wywaliła mężczyzn z rządzonej przez siebie planety. Azura sama z siebie komunikuje się jednak z dziewczętami, by usunąć hipnotyczny wpływ kryształu:

Skąd taka nagła zmiana? Poznajcie zdumiewające dzieje planety Femnaz:

"HEHE GŁUPIO WYSZŁO NARA"

Dziewczęta ruszają więc szybko, żeby uratować umierających (z głodu, powoli, w męczarniach) boy superheroes, po czym wszyscy ładnie z uśmiechem się godzą i otrzymujemy przekaz, że nie ma co budować sztucznych murów, zarówno chłopcy, jak i dziewczęta są cool, robią pożyteczne rzeczy i zasługują na szacunek. Jest też oczywiście drobny romance tease:

Kolejne "presently"!

So, overall, it's a pretty bad story - i nie kryję, że moim celem na dziś jest pokazanie jakiejś legionowej wpadki. Jasne, przekaz tego, że wszyscy są fajni niezależnie od płci jest morałem wartościowym, jest on jednak dostarczony z subtelnością murarskiego młota - z diabolicznymi minami dziewcząt i kolejnym powtórzeniem wątku superhipnozy. Pod kątem fabularnym to tylko seria scenek przedstawiających kolejne konfrontacje, rozwiązanie zaś wyskakuje znikąd, deus ex machina - wyrwanie się dziewcząt z hipnozy nie jest efektem żadnego interesującego planu czy starań, przychodzi ot tak, po prostu, bo trzeba już zakończyć numer. Plus oczywiście mamy planetę Femnaz, która szczególnie dzisiaj brzmi jak a whole other can of worms

Czuć też, że głównym impulsem stojącym za stworzeniem tej fabuły była zwykła fanowska zabawa: to jeden z tych scenariuszy a co by było, gdyby...; w tym przypadku - kto by wygrał w Legionie, chłopcy czy dziewczęta? Odpowiedź widzimy tutaj jasną, i uzasadnienie też - dziewczęta zwyciężają bez większego trudu, because teenage boys are hormonal morons. Jako były nastolatek mogę wyłącznie pokiwać głową i potwierdzić; sam na pewno skończyłbym w jakimś pudełku od zapałek.

Kolejnym powodem powstania The Revolt of the Girl Legionnaires jest coś, co współcześnie nazwalibyśmy fandomowo ship tease; dorzucenie do fanowskiego pieca romansowych zgadywanek, sympatii i przypuszczeń. Zagrywki takie sprzedają komiksy również i dziś, i nie ma co się dziwić - wielokrotnie mówiliśmy już o superboahterskich serialach jako soap operze w innych kostiumach.

Może zakończmy więc dzisiejsze spotkanie z budującą obserwacją, że they can't all be winners; nie ma co oczekiwać, że każdy zeszyt lubianego przez nas komiksu czy każdy odcinek oglądanego serialu będzie trzymał olimpijski poziom. Zostaje lubić rzeczy, które lubimy nawet, jeśli ich wady wyłażą czasem na wierzch - ale i nie ma co bać się o tych wadach mówić! Czy więc następnym razem zobaczymy tu jakąś lepszą historię? Kto wie; przekonacie się, jak zwykle... w przyszłości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz