Wydawać by się mogło, że naprzeciwko Legion of Super-Heroes najłatwiej byłoby postawić Legion of Super-Villains - i tak też się stało w 1961! W skład złego Legionu wchodziła Saturn Queen (dorosła telepatka o przestępczych skłonnościach), Lightning Lord (zły starszy brat Lightning Lada) oraz Cosmic King (który, dla odmiany, nie ma nic wspólnego z Cosmic Boyem - jest wygnanym supernaukowcem z Wenus, który opanował moc transmutacji materii). Po pierwsze jednak - co to za Legion, który ma tylko trójkę członków; po drugie - było to niemal dosłowne mroczne odbicie założycielskiej trójki Legionu; trudno mówić tu o popuszczeniu wodzy fantazji. Interesująca może w ich przypadku być obserwacja, ze bycie złym, skorumpowanym i zepsutym było wprost powiązane z byciem dorosłym; a cute little metaphor for generational conflict.
Kiedy w 1966 głównym scenarzystą Legionu został czternastoletni wtedy Jim Shooter, wziął się on z przytupem za wymyślanie nowych postaci - i ta jego nieposkromiona, młodzieńcza wyobraźnia była jednym z powodów, dla których utrzymał posadę nawet wtedy, gdy wydał się jego wiek. Nie wszystkie jego pomysły były świetne, ale było ich mnóstwo - praktycznie każdy jego zeszyt wprowadzał kogoś nowego, czy to bohaterów, czy złoczyńców. Numer po numerze - złowrogie imperium Khundów! Doktor Regulus, supernaukowiec w złotej zbroi! Universo, łysy mistrz hipnozy z monoklem w oku!
Później Jim zrobił sobie przerwę na dwa zeszyty - kto wie, może dopadły go szkolne obowiązki - i na zastępstwo wskoczył E. Nelson Bridwell, który czym prędzej (być może zainspirowany kreatywnością Jima) stworzył własnego łotra - Prince Evillo, rogatego diabła w czerwonej pelerynie! Nie był on może przesadnie udaną kreacją, ale sygnalizował powrót Legionu do koncepcji zespołu łotrów - Evillo zebrał bowiem swój Devil's Dozen, w skład którego wchodziła wiedźma, centaur i magiczny rogaty wiking.
Jeśli wydaje wam się, że zespół taki niespecjalnie pasuje do sci-fi w trzydziestym wieku - Jim pomyślał chyba podobnie, gdyż w następnej historii zrobił od razu własne podejście do stworzenia grupy antagonistów. Tym razem odstawił Dungeons & Dragons style poprzednika i nie dość, że stworzył niegodziwców bardziej futurystycznych, to jeszcze od razu wykorzystał ich w historii, która miała stać się jednym z klasyków Legionu. Przed wami...
![]() |
Dwudziestka przeciw piątce? Cóż, lepsze to, niż dwudziestka na jednego |
Co tam dziś słychać w trzydziestym wieku? Historia Fatal Five - dla odmiany - nie rozpoczyna się w siedzibie Legionu; zamiast tego otwiera ją całostronicowa sekwencja, w której samotny oficer obsadzony w stacji nasłuchowej na skraju galaktyki dostrzega na kosmicznym radarze COŚ:
![]() |
Niezły kosmiczny wąs |
By podbić napięcie, narracja urywa się w kulminacyjnym momencie - i przenosimy się do siedziby Legionu, gdzie młodzi bohaterowie i bohaterki zapoznają się z taśmą wysłaną przez Science Police. Filmowe nagranie dokumentuje występki i umiejętności łotrów poszukiwanych przez prawo; pierwszym z nich jest niejaki Persuader:
![]() |
Energia atomowa = magia |
Mówcie co chcecie, ale topór, który przecina wszystko - nawet grawitację to jeden z moich ulubionych crazy concepts z tej epoki! "Persuader" to jedna z tych ironicznych przestępczych ksyw, gdyż tak naprawdę nikogo do niczego przekonuje - siedzi twardo w biznesie przemocy, wymuszeń i zastraszania. Skąd w ogóle wzięła się tak potężna broń? Na tym etapie jeszcze nie wiadomo, ale w jednej z późniejszych historii dowiadujemy się, że jest to relikt z VII wojny światowej, wykorzystujący obecnie zaginioną już technologię. Aby zbytnio nie krępować nikogo twórczo, chronologia Legionu zakłada, że duża część historii Ziemi pomiędzy wiekiem XX a XXX została zapomniana w wyniku rozmaitych kryzysów, katastrof i wojen; czasem tylko rzucane są intrygujące ziarna pomysłów, jak właśnie ten relikt z siódmej wojny światowej.
Kolejnym niegodziwcem z policyjnej taśmy jest niejaki Tharok. Zaczynał on jako drobny przestępca, ale przy próbie pojmania go wywiązała się strzelanina, zbłąkany promień trafił miniaturową bombę jądrową, którą Tharok właśnie kradł - a jej eksplozja sprawiła, że połowa ciała złoczyńcy dosłownie wyparowała. Ale...
![]() |
Prawdziwe trudne pytanie: kto szyje Tharokowi pół spodni i pół koszuli, i jak te połówki się na nim trzymają (odpowiedź to na 100% dwustronna taśma klejąca) |
Pół-człowiek, pół-robot - i to dosłownie pół na pół - Tharok stanowi kryminalną odpowiedź na talenty Brainiaca 5; komputerowy umysł poświęcony czynieniu zła.
Czas na jedyną panią wśród prezentowanych złoczyńców - Emerald Empress:
![]() |
W galaktycznym konkursie piosenki planetę Vengar reprezentuje zapewne zespół Vengarboys |
Mówiłem, że Shooter w większości odpuścił Dungeons & Dragons style - Emerald Empress jest bowiem w praktyce czarodziejką z magicznym lewitującym okiem, które słucha jej rozkazów. Tutaj jest to relikt dawnej cywilizacji, w późniejszych interpretacjach oko jest też pisane jako rzeczywiste oko potężnej istoty; jako demoniczny byt zdolny opętywać osoby, które się nim posługują; lub - w końcu to też zielone promienie mocy w kosmosie - bywa wiązane jakoś z technologią pierścieni Green Lanterns.
Kolejny łotr to chyba mój ulubiony projekt wizualny na dziś:
![]() |
Mózg pracuje! |
Validus to imię łacińskiego pochodzenia i oznacza po prostu "silny, sprawny"; porównajcie etymologicznie ze słowem "inwalida", które oznacza coś zgoła przeciwnego. Podoba mi się się kawałek o tym, że nie wiadomo, kim lub czym Validus właściwie jest; jest po prostu wielką, potężną bestią, a jego pochodzenie to dobry plot hook i zagadka na kiedy indziej.
Ostatnim łotrem na policyjnej taśmie jest Mano - tu Shooter zostawił łacinę i poszedł w hiszpański! Zgodnie ze swoim imieniem, Mano posiada niezwykłej mocy rękę - jest mutantem powstałym w wyniku zanieczyszczeń na rodzimej planecie. Dotyk jego świecącej prawej dłoni potrafi zniszczyć praktycznie wszystko - Mano kontroluje jednak w miarę tę moc, nie jest to więc futurystyczna klątwa Midasa. Na rodzimej planecie traktowany był jak potwór i wyrzutek:
![]() |
Kiedy Mano mówi, że "the gloves are off!", lepiej uwierzcie |
Może więc i Persuader jest w stanie przecinać fale radiowe, a Validus potencjalnie może fizycznie nakopać Superboyowi, ale popisowym numerem Mano jest wysadzanie dotykiem planet.
Nim jednak Legion jest w stanie na dobre przetrawić informacje z policyjnych nagrań, rozlega się alarm; sam prezydent Zjednoczonych Planet wzywa Legion na pomoc! Mowa tu o zagrożeniu, którego nadejście dostrzegł oficer z samotnej stacji na początku zeszytu; do naszej galaktyki zbliża się najstraszliwsze stworzenie, które zna nauka trzydziestego wieku:
The Sun-Eater.
Żarłoczny byt o kosmicznej skali? Trudno nie zauważyć podobieństw z Galactusem, pożeraczem planet z klasycznej historii z Fantastyczna Czwórką:
W obliczu zagrożenia Legion rusza więc szukać wsparcia - wiedzą, ze sami nie dadzą sobie rady. Wszyscy starają się wezwać pomoc na różne sposoby; jako że nie widzieliśmy ich jeszcze zbyt dużo, zobaczmy, co robią postacie niedawno stworzone przez Jima Shootera - Princess Projectra, mistrzyni iluzji, oraz Ferro Lad, mutant zmieniający ciało w stal:
![]() |
Ferro Lad nosi maskę - nietypowa rzecz w Legionie - gdyż jest mutantem o zdeformowanej twarzy |
Robią co mogą! Efekty są jednak mizerne:
![]() |
Wbrew temu, co mówi Superboy - nie pierwszy raz i nie ostatni! |
Skoro inne planety i ich bohaterowie nie chcą lub nie mogą pomóc, jest tylko jedno miejsce, do którego Legion może się udać po wsparcie - różnej maści niegodziwcy galaktyki. Dzierżąc obietnicę prezydenckiego ułaskawienia i mocne argumenty - jeśli Sun-Eater zje wszystkich, to oznacza, że ciebie też - ruszają na poszukiwania łotrów.
Pierwszy nawiązuje kontakt Cosmic Boy, który odnajduje oblężoną przez policję kosmiczną fortecę Tharoka. Szeregowi stróżowie prawa nie mogą pokonać cybernetycznych zabezpieczeń - ale w końcu nie dysponują mocą magnetyzmu jak nasz bohater!
![]() |
Bardzo podoba mi się ten Cosmic Boy rozpłaszczony na ścianie |
Wejście może nieco nieuprzejme, ale jak tam idą negocjacje?
![]() |
Jeden but, pół majtek |
Ray weapon, o której myśli Tharok, nie pozbawia jednak życia Cosmic Boya - bolesny strzał w plecy ma mu tylko wychowawczo przypomnieć, że Tharok idzie z własnej woli i jest tu panem sytuacji.
Negocjacje Superboya z Emerald Empress też kończą się metaforycznym - i niemal dosłownym - lizaniem butów:
![]() |
Kryptonit, wszędzie worki kryptonitu |
Może chociaż rozmowa z Validusem - uwięzionym w inertronowej celi i oczekującym na egzekucję - będzie przyjemniejsza? O dziwo - tak; woła on po prostu trochę wielkim głosem, tłucze pięściami o ściany i emituje mentalne błyskawice...
...ale postawiony przed dylematem "egzekucja lub pomoc Legionowi" wybiera bez dłuższego zastanowienia to drugie. Validus jest tu w ogóle (jak na późniejszy standard) szalenie elokwentny i rozmowny; w kolejnych pojawieniach się jest pisany bardziej jako ledwie inteligentna bestia, o intelekcie w najlepszym razie na poziomie ludzkiego dziecka.
Princess Projectra zdobywa uwagę Persuadera dzięki serii efektownych iluzji...
![]() |
Kartą atutową Projectry jest groźba, że jest w stanie stworzyć iluzje tak koszmarne, że Persuader oszaleje czy zejdzie na zawał |
...ale handlu dobija obietnicą prezydenckiego ułaskawienia - choć dla Persuadera równie kusząca jest możliwość konfrontacji z innymi superłotrami i wykazania swojej wyższości. Na koniec zostaje najbardziej chyba koncepcyjnie kreatywna sekwencja: Ferro Lad ratuje Mano przed rakietową gilotyną:
![]() |
There is cool, and then there is RAKIETOWA GILOTYNA |
Żelazna pięść Ferro Lada rozbija w ostatniej chwili opadające ostrze! Młody członek Legionu zostaje wzięty za wspólnika Mano i wynika krótka szarpanina ze stróżami prawa, ale okazanie stosownych dokumentów i Legion flight ring pozwalają szybko skończyć nieporozumienie. Mano zostaje oddany w ręce Legionu... i zostajemy uraczeni finałową planszą, która obiecuje kulminację w kolejnym numerze. Znamy już zagrożenie, poznaliśmy stawkę i graczy - nim ruszymy dalej, czas więc na łyk kawy i chwilę refleksji!
Nadal ze mną? Doskonale! Przyjrzyjmy się więc stronie tytułowej kolejnego zeszytu, a szczególnie narracji wprowadzającej:
Can you imagine FBI teaming up with the Mafia? No cóż, szczerze mówiąc tak: może nie wprost FBI, ale w okresie drugiej wojny światowej (jeszcze nie siódmej) miała w Stanach miejsce tak zwana Operation Underworld, w której rząd zwrócił się o pomoc do rodzin mafijnych - bo kto inny mógł lepiej znać sytuację na wschodnim wybrzeżu i orientować się, gdzie mogą kryć się sympatycy Mussoliniego? Nie był to też jedyny raz, kiedy rząd Stanów bratał się z Mafią. U.N.C.L.E. (ci dobrzy) i T.H.R.U.S.H. (ci źli) to z kolei organizacje z popularnego w latach '60 serialu szpiegowskiego The Man From U.N.C.L.E. - think S.H.I.E.L.D. and Hydra. S.H.I.E.L.D. zadebiutowała w 1966, The Man From Uncle w 1964 - sam Stan Lee przyznał potem zresztą otwarcie, że wprost niemal skopiował serialową agencję.
Ale dosyć kontekstu historycznego, jak tam ratowanie galaktyki?
Nie czas na kłótnie; jeśli Tharok ma dobry plan, Legion jest gotowy go posłuchać. Gorzej jednak z przestępcami, którzy nie są tak zaprawieni w skoordynowanym działaniu! Wystarczy byle pretekst - jak Mano demonstrujący swoje umiejętności - by samoocena Persuadera została zagrożona:
![]() |
...and it's a bit of a draw? |
![]() |
"Chłopcy, nie bijcie się" |
Perspektywa irytowania Validusa nikomu szczególnie nie odpowiada, Tharok zarządza więc przerwę i wszyscy rozchodzą się do swoich kwater. Pamiętacie być może, że w przyszłości wszyscy podglądają się non stop na swoich futurystycznych monitorach; i my weźmy się więc za podglądactwo! Czym zajmuje się w wolnych chwilach Emerald Empress?
![]() |
Wzdychaniem do zdjęcia Superboya, oczywiście |
Mano próbuje klasycznego możemy razem rządzić galaktyką!, ale Emerald Empress is having none of that:
Trudno stwierdzić, czy Superboy jest tu obiektem jej romantycznych westchnień, czy po prostu widzi w nim użyteczne narzędzie do podbicia planety Vengar, której cesarzową się kiedyś obwołała (i z której to posady, po ludowym powstaniu, szybko wyleciała z hukiem - nawet Eye of Ekron tu nie pomogło). We two could conquer my home planet and rule together! We'll leave the others to the Sun-Eater!, przekonuje Superboya - a gdy ten odmawia, cesarzowa sięga znowu po kryptonit. Gdy Cosmic Boy zbiera wszystkich na odprawę, znajduje więc Superboya ponownie leżącego na podłodze u stóp Emerald Empress - nie komentuje tego jednak ani słowem, może zakładając, że that's how these two cats roll i tyle; no kinkshaming.
Tymczasem plan Tharoka, jak większość dobrych planów, jest prosty:
![]() |
Podoba mi się, że na tablicy wszyscy mają swój mały symbol - najsłabiej wychodzi na tym Princess Projectra, któa dostaje po prostu "P", i Cosmic Boy - którego reprezentuje... kółko? |
Jak jednak stawić czoła bytowi, który pożera gwiazdy - choćby i był podzielony na części? Tharok i na to ma rozwiązanie; dysponuje on bowiem zaawansowaną technologią, która pozwala doładować moce towarzyszy do wyższych niż zwykle poziomów - ale tylko tymczasowo, muszą się więc śpieszyć. No i, rzecz jasna, jest dyplomowanym superłotrem - tak więc nic za darmo!
Sun-Eater ma przybyć kolejnego dnia, wszyscy udają się więc na ostatnią noc odpoczynku... ale nim piątka łotrów wróci do kwater, spotykają się dyskretnie na jeszcze jedną ważną rozmowę:
![]() |
Przybij żółwika, Validus |
Validus jest tu już pod kontrolą Tharoka - co ten udowadnia zresztą reszcie zespołu, czym planuje zapewnić sobie ich respekt i współpracę. Niewiele jednak z ich współpracy wyjdzie, jeśli Sun-Eater nie zostanie powstrzymany! I tak, następnego dnia...
Pierwsza część planu idzie gładko - Sun Boy rozpala się jak gwiazda, wabiąc bestię, zaś Persuader dzieli ją atomowym toporem na mniejsze części. Now it's up to the others to destroy them!, myśli topornik obserwując oddalające się fragmenty Sun-Eatera.
Znacie tę klasyczną progresję z gier komputerowych, gdzie najpierw walczy się z najsłabszym bossem, potem z nieco mocniejszym, by dopiero na koniec stawić czoła najpotężniejszemu? Człowiek myśli wtedy no tak, takie reguły zabawy; ale gdyby przeciwnicy zaczęli od wysłania na mnie tego ostatniego bossa, to by mnie wdeptał w ziemię. Tharok nie popełnia podobnego błędu; na pierwszą linię wysyła od razu swoją triumfową kartę: Validusa, power personified.
...którego sukcesem i świadectwem mocy jest to, że przeżywa.
Sun-Eater, orientuje się Superboy, pochłonął dosyć czerwonych słońc, by osłabić go ich promieniowaniem; najpotężniejszy legionista pada ranny i nieprzytomny. Tharok orientuje się, że szanse spadają z meteorytową prędkością, zaczyna więc pracować nad planem B; tymczasem Cosmic Boy nie jest w stanie nawet w znaczący sposób zaatakować bestii, zaś Emerald Empress...
...orientuje się, ze z perspektywy Sun-Eatera nie jest nawet warta zabicia. Cóż może zrobić Princess Projectra ze swoją mocą projekcji iluzji? Próbuje bez skutku wpłynąć na bestię i zostałaby pewnie zduszona przez rozpalone macki, gdyby nie...
So it's a bit of a beauty and the beast, King Kong and the blonde girl situation; zostawiony sam sobie Validus staje w obronie wyczerpanej księżniczki. Zgadza się, nie jest tak naprawdę niegodziwy; jest po prostu wielki, wkurzony i z bardzo słabą samokontrolą, trochę jak skrzyżowanie King Konga z Hulkiem. Jego członkostwo w Fatal Five tłumaczone jest zwykle kontrolą Tharoka; one's the brains, the other's the brawn of the outfit.
Jak tam radzi sobie Mano i jego hand of fate? (przepraszam, musiałem)
No i właściwie po makale. Wszystkie największe działa już wypaliły, a Sun-Eater nadal zmierza wprost ku Ziemi; Ferro Lad decyduje w tym momencie, że lepiej zaryzykować niemal pewną śmierć, niż stać w miejscu i umrzeć na pewno:
Wznosi więc żelazną dłoń... i zostaje odrzucony w przestrzeń promieniem energii, który Sun-Eater emituje ze swego serca. I had the best crack at it... and I flopped!, wyrzuca sobie, gdy odzyskuje przytomność.
Jego odkrycie jest jednak dokładnie tym, czego potrzebował Tharok. Planem B była bowiem super-bomba; teraz Legion i Fatal Five wiedzą przynajmniej o istnieniu celu, który realistycznie może zostać uszkodzony. Jak zwykle - jest tylko jeden problem:
Nim ktokolwiek zdoła powstrzymać Ferro Lada, ten opuszcza wraz bombą śluzę i - w swej żelaznej formie - nurkuje głęboko w rozpalone cielsko Sun-Eatera:
Tym razem zostaje w rdzeniu bestii wystarczająco długo, by odpalić ładunek. Awesome force, czytamy w narracji; devastating blast. Jak na doniosłość momentu, towarzyszą temu niezbyt porywające ilustracje - skorzystajcie więc z własnej wyobraźni!
Czy w przestrzeni unosi się bezwładne ciało Ferro Lada? Czy żelazna forma go ocaliła? Nic z tego; eksplozja bomby wystarczająco potężnej, by naruszyć serce Sun-Eatera nie dała mu najmniejszych szans. Pamiętacie, jak w historii z Computo the Conqueror prochy jednego z ciał Triplicate Girl zostały zebrane do kosmicznej urny? Tutaj podkreślone zostaje, że z Ferro Lada nie zostało nic. Nawet pył.
It's really weirdly moving, even now; może dlatego, że śmierć ta pozbawiona jest całej rycerskiej ars moriendi, brak tu patosu, ostatniego zbliżenia na twarz, finałowych słów umierającego. Ferro Lad po prostu podjął decyzję, wziął ryzyko na siebie - i teraz już go nie ma. Szybko i brutalnie; bez sentymentu. Jeśli czujecie, że pomimo sztafażu w rodzaju atomowych toporów i magicznego szmaragdowego oka powoli widzimy tu ziarna końca silly Silver Age - no cóż, to już rok 1967! Za początek Bronze Age uważa się zwykle rok 1970 - wszystko to jednak omówimy przy innej okazji; na razie wróćmy do Legionu i doniosłej chwili:
Zagrożenie zażegnane, przyjaciela trzeba będzie opłakać, ale nim do tego dojdzie - mamy przecież jeszcze jeden wątek, który nieustannie zaznaczany był od początku tej historii! Fatal Five obraca się w końcu przeciw Legionowi:
Ale...
W ostatnim momencie Validus przełamuje kontrolę Tharoka i obraca się przeciw reszcie złoczyńców! Co może stać się, gdy ścierają się mentalne błyskawice, atomowy topór, Emerald Eye of Ekron i niszcząca planety dłoń Mano?
![]() |
Nic dobrego |
Piątka łotrów znika w eksplozji światła; trudno powiedzieć dlaczego, ale w jednej z późniejszych interpretacji topór Persuadera jest w stanie ciąć nawet rzeczywistość i wymiary - można więc szukać uzasadnienia w tym kierunku. Whatever their fate... for some strange reason, I feel we haven't heard the last of the Fatal Five!, komentuje Sun Boy - i ma stuprocentową rację, gdyż ta grupa złoczyńców na przestrzeni lat staje się chyba najbardziej rozpoznawalnymi przeciwnikami Legionu.
Nim przejdziemy dalej, zakończmy jednak ceremonialnie - poległy legionista otrzymuje honor symbolicznego pochówku na Shanghalli, planetoidzie, gdzie spoczywa już jedno z ciał Triplicate Girl:
![]() |
Literówka w nazwie - zdecydowanie jest to Shanghalla |
Long live the Legion!, chciałoby się w tym momencie wznieść późniejsze nieco zawołanie Legionu - i tak faktycznie dzieje się w tym momencie w kreskówce z 2006, która nie dość, że adaptuje historię z Sun-Eaterem, to do tego wzbogaca ją o inne, późniejsze elementy z wieloletniej historii Legionu. Nie będę tu może powtarzał tego, co zwykle - pewne historie są tak ikoniczne, że wraca się do nich po dziesiątkach lat, cały ten refren - pokażę wam więc tylko, jak w wersji animowanej wyglądała Fatal Five:
Najciekawsze jest moim zdaniem to, że design postaci przez czterdzieści lat zmienił się bardzo nieznacznie - myślę, że to świadectwo tego, jak udane były oryginalne projekty Shootera. Każde z tej piątki łotrów ma jakiś uderzający element wizualny; robotyczna połowa ciała Tharoka, widoczny pod przezroczystą kopułą mózg Validusa, zielony strój, włosy i lewitujące oko Emerald Empress. Praktycznie wszystko podoba mi się w tej piątce łotrów; atomowy topór z siódmej wojny światowej to wspaniały high concept, Mano i Emerald Empress to złoczyńcy faktycznie planetarnej skali, no i co mówi lepiej "łotr z przyszłości" niż Tharok, którego połowę ciała - równo, jak pod linijkę - zastąpiła maszyna?
A Validus? Validus - choć odgrywał tu rolę King Konga/Hulka - jest prawdopodobnie najciekawszy z całej piątki. Z biegiem lat fabuła i wzajemne powiązania rozrastały się jak bluszcz; w końcu zdradzono więc, czym/kim właściwie jest stwór z wyeksponowanym mózgiem. No to jak myślicie, z jakiej planety pochodzi gigant miotający mentalnymi błyskawicami, power personified?
Odpowiedź brzmi: nieważne, z jakiej planety; ważne, kim byli jego rodzice. Validus to syn Saturn Girl (mentalne) oraz Lightning Lada (błyskawice), porwany i zdeformowany przez Darkseida, złego kosmicznego boga, i wysłany w przeszłość - bo kiedy Darkseid kogoś nie lubi, to naprawdę podejmie ten ekstra wysiłek, by zajść komuś za skórę. Dlatego też właśnie Validus - po tym pierwszym pojawieniu się, które widzieliśmy powyżej - szybko zaczął być pisany z wręcz dziecięcym intelektem; łatwy do zmanipulowania i kontroli, ale gdzieś wewnątrz tego potężnego cielska - wciąż syn założycielskiej pary Legionu.
It got a bit dark and creepy, zróbmy więc może na koniec fikołka w czasie i wróćmy do roku 1963. Dlaczego akurat tam? Ponieważ w historii z tego roku - The Secret of the Mystery Legionnaire - również pojawił się Sun-Eater! Kiedyś już o tej przygodzie wspominałem; Mon-El występuje w niej jako anagramowo nazwany "Lemon" - i pod takim pseudonimem stara się o członkostwo w Legionie. To zdecydowanie komiczna fabuła prosto z serca silly Silver Age; w ramach ćwiczenia porównajcie historię Jima Shootera z tym, co raptem cztery lata wcześniej stworzył Jerry Siegel:
![]() |
Sun-Eater z tej historii to zielony kosmiczny goryl, because of course he is |
![]() |
Hops na główkę w gwiazdę! |
Recepta Mon-Ela na poradzenie sobie z Sun-Eaterem? Przygrzać go trochę dodatkowo przy pomocy heat vision. Wystarczy!
![]() |
Spójrzcie tylko na obolałą stopę zielonego goryla, którą przysmażył nasz heros! |
Piękny jest też zaciesz na twarzy Mon-Ela:
![]() |
"Ha, ha, ha!" |
Trudno o lepszy przykład kontrastu pomiędzy wczesną a późną Silver Age! Brzmi to może trochę smutno, kiedy mówię o zbliżaniu się do końca ery - mało kto w końcu lubi zmiany - ale nie martwcie się; po pierwsze, do faktycznego końca Silver Age jeszcze trochę nam zostało; po drugie, nadchodząca Bronze Age może i stara się być poważniejsza i bardziej wyrafinowana, ale i tak ma swoją własną porcję wesołych głupotek - po których z przyjemnością was oprowadzę! Kiedy? Dziękuję za to pytanie, potrzebuję bowiem pretekstu, by udzielić naszej rytualnej niedzielnej odpowiedzi: ...w przyszłości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz