So, the story: it's a retelling of Harley Quinn's origin, basically. Historię tę zna zapewne każda osoba choćby pobieżnie kojarząca realia DC: doktor Harleen Quinzel specjalizuje się w psychiatrii, a szczególnie - w umysłach kryminalistów; podczas swoich badań otrzymuje możliwość pracy nad samym księciem zbrodni - Jokerem; they fall in love, or - at least - in a twisted, co-dependent relationship.
Nie znajdziemy w tym albumie wielu fabularnych niespodzianek; it's all about the process, the details, the characters. Jak napisać tę historię, by wypadała przekonująco? Co więcej - jak napisać tę historię współcześnie, gdy postać Harley Quinn zdążyła już mocno ewoluować? Z początkowego komicznego obrazu zauroczonej "ślicznotki gangstera" przeszliśmy - szczególnie w trakcie ostatniej dekady - do interpretacji Harleen jako ofiary toksycznego związku, która w końcu nauczyła się mówić "nie", odnalazła swój dużo bardziej feministyczny głos i stała się sobą, a nie tylko arm candy Jokera. To bardzo budująca przemiana i nic dziwnego, że Harley - z kolejnymi seriami po kilkadziesiąt zeszytów - jest obecnie jedną z czołowych postaci wydawnictwa DC!
Słuchajcie, jakiś czas temu w jajkach Kinder (bear with me, please) były figurki postaci z tego wydawnictwa. Z panów mieliśmy Supermana, Batmana, Aquamana oraz Cyborga - nic dziwnego, są to w końcu stali członkowie Justice League. Z pań - oczywiście Wonder Woman, a do tego Batgirl oraz Harley Quinn właśnie. What I mean to say is, she was included among full-blown heroes! Zaliczyła podobny dryf, co Catwoman - od antagonistki do antybohaterki - ale w jeszcze bardziej efektowny sposób; wyrwanie się z toksycznego związku i walka o własną tożsamość to jednak bardziej poruszająca historia, niż "hm, może będę okradać tylko tych złych kolesi" Seliny. Łatwo zaryzykować nawet stwierdzenie, że Harley jest współcześnie potężniejszą marką niż klasyczna kobieca ikona wydawnictwa, Wonder Woman; spójrzcie tylko na ilość i popularność licencjonowanego merchandise. Nie widziałem jeszcze na szkolnym Halloween licealistki przebranej za Wonder Woman. Harley Quinn? You bet!
Ale dosyć już dryfowania; wróćmy do samej Harleen!
![]() |
Yup, it's not really a love story with a sexy bad boy; to historia o upadku. |
Pochodzący z Chorwacji artysta Stjepan Šejić to jeden z moich ulubionych współczesnych twórców komiksowych. Piszę ogólnikami - artysta, twórca - gdyż Šejić to człowiek-orkiestra: potrafi zrobić w swoich komiksach wszystko, od scenariusza, przez rysunki, kolory i liternictwo. Zainteresował się amerykańskim komiksem głównie za sprawą Witchblade wydawnictwa Top Cow; przeszedł drogę od fana do oficjalnego rysownika tego tytułu. Witchblade, jeśli nie kojarzycie, to wieloletni tytuł flagowy Top Cow, seria bardzo w stylu lat '90: a hot lady fighting supernatural threats. Tytułowy artefakt pokrywał właścicielkę zbroją, która wyglądała - pick one - albo jak metalowe bikini, albo jak obcisły kombinezon. Yup, it was that kind of book.
![]() |
Żeby oddać sprawiedliwość - zawartość była często dużo mniej pinupowa niż okładki... ale jakoś te komiksy trzeba było sprzedać! |
Na powyższej okładce widać jednak pewne charakterystyczne cechy stylu Šejića - połączenie techniki ręcznej i obróbki cyfrowej oraz mnóstwo drobiazgowej roboty przy projektach wizualnych. To nie proste superbohaterskie zbroje jak z Blue Beetle; spójrzcie na te organiczne motywy - żyły, łuski, kryzy. Przeładowane? Trochę tak, ale to dosyć wczesny Šejić! Nie będę tu może omawiał całości jego kariery, ale nawet w Harleen zobaczycie nieco jego wizualnych szaleństw.
Spójrzmy na przykład na dwustronny spread przedstawiający pierwsze spotkanie Harleen i Jokera, jeszcze na ulicy - jako ofiary i gangstera, nie lekarki i pacjenta:
![]() |
Koniecznie powiększcie! |
I just love it so much! To zabieg nie do wykonania w innym medium: film czy proza nie byłyby w stanie go oddać. Dlaczego? W tej scenie - w momencie zagrożenia życie Harleen przebiega jej przed oczami, co wykorzystane jest jako seria retrospekcji prezentujących historię i charakter postaci - Joker trzymający rewolwer jest nieustannie obecny na pierwszym planie, budując dynamikę i dramaturgię. Komiks manipuluje obrazem i czasem na sposób, który dla innych mediów jest niedostępny; nawet w sprawnej powieściowej narracji nasza uwaga odpłynęłaby od rewolweru i immediacy of danger sceny ramowej. Kino potrzebowałoby zaś zbyt dużo czasu na prezentację retrospekcji - Joker musiałby celować w Harleen nienaturalnie długo, by dialogi tła mogły wybrzmieć. Może wydawać się to banalne - przecież intuicyjnie wszystko rozumiemy - ale to właśnie piękno komiksu! Jednocześnie mamy tu przed oczami dwa kompletnie różne tempa upływu czasu: scena z rewolwerem to krótka chwilka, seria subiektywnych retrospekcji - dosłownie całe życie bohaterki.
Można tu kopać i kopać. Ramię i broń Jokera zasłaniają część paneli retrospekcji... no bo jednak trudno zachować klarowność wspomnień, kiedy ktoś trzyma cię na muszce. Kolorystyka przeszłości jest sprana, wyblakła, podczas gdy teraźniejszość to żywe i intensywne kolory - instynktownie odczytujemy tę konwencję. Joker jest niestabilny zarówno mentalnie, jak i w swojej pozie - w przeciwieństwie do (jeszcze) stabilnej Harleen. Šejić (odpowiedzialny zarówno za scenariusz, jak i za stronę wizualną) nie robi niczego przypadkowo; nie musi zgadywać, "co scenarzysta miał na myśli" i jak skomponować kadr lub stronę.
![]() |
Dialog faktyczne jest zabawny, ale zwróćcie uwagę na kolejną wizualną metaforę: twarze Jokera i Batmana zestawione są jak lustrzane odbicia... ale jednak nierówne, przesunięte względem siebie. |
Harleen to album, który mógłbym dosłownie analizować na zajęciach pod kątem poetyki i metaforyki wizualnej: kadry są przemyślane kompozycyjnie i praktycznie na każdej stronie dzieje się coś wizualnie ciekawego. Bardzo lubię też twarze rysowane przez Šejića - są ekspresyjne, ale nadal pasują do dosyć realistycznej konwencji. Spójrzcie na scenę, w której Harleen dowiaduje się od Luciusa Foxa o przyznaniu finansowania badań:
Narracja prowadzona jest w dobrym tempie; raczej nieśpiesznym, ale takie właśnie powinno być, by charakteryzacja wypadła przekonująco. Z jednej strony - Harleen przedstawiona jest jako niepewna siebie w kontaktach międzyludzkich, z drugiej - jako inteligentna, ambitna profesjonalistka. Taką właśnie widzimy ją w jej establishing scene, kiedy występuje na sympozjum z nowatorskimi pomysłami, ale nie umie mimo to zdobyć publiczności; ten dysonans wykorzystuje później Joker, by manipulacyjnie wślizgnąć się do jej głowy.
![]() |
Znowu - ciekawe kadrowanie, świetne detale... i trudna do przetłumaczenia gra słowna Riddlera! |
Ale do terapeutycznego spotkania z Jokerem wcale nie dochodzi tak szybko; najpierw widzimy Harleen pracującą w Arkham z innymi osadzonymi - which slowly, but surely, grinds her down. Doktor Quinzel zaczyna potrzebować coraz więcej kawy, ale koszmary i tak nie ustępują; niedługo potem strażnik zakładu zaczyna już o poranku czuć od niej whiskey sweat. Z biegiem serii Harleen jest coraz bardziej przemęczona, odzyskując wigor i pasję jedynie podczas sesji z Jokerem.
![]() |
Poison Ivy - późniejsza romantyczna partnerka Harley - otrzymuje tu swój krótki wątek, ale główny nacisk położono oczywiście na relację pani doktor i Jokera. |
Zaskakująco fajny jest też w Harleen sam Joker, napisany with just the right mix of charm, strength and vulnerability aby przekonująco zmanipulować panią doktor. Zaczyna dla niej intrygujący jako intelektualna zagadka; pacjent-gwiazda, który drwił z poprzednich psychiatrów i opierał się wszelkim próbom analizy. Harleen jest przekonana, że to właśnie ona - ze swoim nowatorskim podejściem - nawiązała kontakt z prawdziwym Jokerem... i właśnie ta mieszanka zawodowej pychy oraz ludzkiej empatii daje Jokerowi przyczółek w jej umyśle.
![]() |
Im bardziej Joker przejmuje kontrolę nad sytuacją, tym mocniejsze stają się wizualne metafory. |
Dobrym manewrem jest też wplecenie w narrację snów Harleen; pozwalają się Šejićowi artystycznie wyszaleć, z oniryczną konstrukcją kadrów oraz symbolicznymi scenami. Wiem, że pół tego tekstu to dyskusja nad stroną wizualną, ale jest ona naprawdę równie ważna co scenariusz i dialogi! Autor/scenarzysta ma do swojej dyspozycji pełen zakres środków tekstowych i graficznych. Panel zamknięty - ograniczony liniami ramki - czy otwarty? Dlaczego? Jeśli ramki, to czy w formie prostych linii i czworoboków, czy może bardziej nieregularne kształty? Dlaczego? Jeśli nie jest klasycznym białym polem - jak wygląda przestrzeń pomiędzy panelami, tzw. gutter? Analiza taka dostarcza masy radości!
![]() |
Tu na przykład - by oddać mgiełkę podniecenia i tunelowe widzenie Harleen - gutters są wypełnione klasycznym emblematem Harley Quinn... który zaczyna wręcz "wlewać się " do głównych paneli! |
Gdybym miał czegoś się czepić - byłaby to intryga opowiadająca o przemianie prokuratora Denta w Two-Face'a oraz o celowym wywołaniu kryzysu w Arkham. To taki wątek polityczno-kryminalny, który chyba obowiązkowo musi pojawić się w tytułach z bat-rodziny... ale wolałem skupienie narracji na samej Harleen oraz jej wnętrzu. Wątek Denta nie jest zły - są w nim dobre dialogi i stanowi "zewnętrzne" odbicie etycznego konfliktu Harleen - ale moim zdaniem wprowadzenie innej znanej postaci z mitologii Batmana odciąga uwagę od głównej bohaterki. W końcu tytuł to Harleen, nie Batman All-Stars!
![]() |
Fajna sekwencja - pokazuje, że Harleen to przenikliwa specjalistka, nie naiwna buła - ale zagęszczenie postaci z bat-mitologii jest dla mnie osobiście aż zbyt wysokie! |
Rozumiem trochę Šejića; jego Two-Face is visually a blast, no i nie każdego dnia dostaje się możliwość pracy przy całym panteonie postaci z Gotham!
Harleen to bardzo solidny komiks, a jeśli ktoś lubi styl Šejića - nawet świetny. Czasem mówię o stronie wizualnej pasującej do scenariusza, tutaj zaś - gdy autor odpowiada za wszystko - synergia ta wchodzi na jeszcze wyższy poziom. Dla fanów i fanek postaci jest to moim zdaniem lektura obowiązkowa! Zwróćmy tylko uwagę na tytuł: to seria opowiadająca o tragicznym upadku doktor Harleen Quinzel, nie o szalonych przygodach Harley Quinn. W kostiumie widzimy ją, na dobrą sprawę, w paru ostatnich kadrach... and it's a bad ending, osłodzone najwyżej naszą świadomością, że może to koniec albumu - ale nie koniec jej ewolucji.
A teraz, na koniec, bonusowe zadanie: porównajcie dwie poniższe sekwencje z Harleen:
![]() |
Koleżanka zarzuca Harleen robienie kariery przez łóżko... |
![]() |
...zaś tu - chaos na ulicach Gotham! |
Mam na myśli zastosowanie wulgaryzmów: w pierwszej sekwencji słówko fuck zostaje zastąpione krzaczkami, w drugiej zaś zarówno fuck, jak i shit lecą bez żenady. Przeznaczona dla dojrzałych czytelników linia DC Black Label nie kryguje się zazwyczaj z mocnym językiem, skąd więc tu raptem to $#%&? Ano widzicie: w pierwszej sekwencji fuck wykorzystane jest w dosłownym, seksualnym sensie; w drugim to tylko wulgarny przecinek. Fajny przykład na anglojęzyczne standardy kulturowe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz