środa, 18 maja 2022

Mera: Tidebreaker; Under the Moon: A Catwoman Tale

W roku 2018 wydawnictwo DC rozpoczęło ciekawy projekt: linię DC Ink, która miała zawierać przeznaczone dla młodzieży self-contained graphic novels opowiadające o młodzieńczych latach znanych postaci (ale w oryginalnych interpretacjach, w oderwaniu od dekad komiksowej historii). To dobra droga do wychowania nowego pokolenia odbiorców i odbiorczyń, szczególnie za sprawą dostępności tych publikacji w bibliotekach oraz standardowych księgarniach, nie tylko sklepach hobbystycznych; zawsze więc chętnie przyklaskuję podobnym inicjatywom! By nie pozostać jednak tylko biernym klaskaczem, postanowiłem sprawdzić jakość tych pozycji - szczególnie, że po sukcesie na amerykańskim rynku są już dostępne i u nas!

Na pierwszy ogień poszła Mera: Tidebreaker, komiks otwierający nową linię.

Do współpracy zaproszono tu autorki powieści YA!

Mera plays it safe i nie dziwię się, że wybrano ją na pierwszą bohaterkę DC Ink. Jest właściwie wzorcową protagonistką stylu young adult: wchodzi zbuntowana w dorosłość, trafia (jako następczyni tronu) w środek politycznej intrygi, a do tego - oczywiście - she has to choose between two handsome boys. Klasyka!

Stephen Byrne robi bardzo dobry użytek ze splash pages - już pierwsza strona to świetny establishing shot, który mówi nam właściwie wszystko o bohaterce. Wykrada się z podwodnego pałacu z zawadiackim kosmykiem włosów wystającym spod kaptura... i już wiadomo, z kim mamy do czynienia!

Mera, dla niezorientowanych, pochodzi z Xebel - podwodnego królestwa zwasalizowanego przez potężniejszą Atlantydę, traktowanego niewiele lepiej niż kolonia karna. Dla młodej Mery kończy się powoli era beztroskiego, anonimowego umieszczania graffiti na murach nieprzyjaznej ambasady - czas pomyśleć poważnie o kwestiach sukcesji! Otoczenie oczekuje od niej poślubienia jej przyjaciela z dzieciństwa - arystokraty z sojuszniczej nacji - ale Mera gwiżdże na perspektywę dzielenia tronu z jakimś miśkiem i chce rządzić samodzielnie. Aby udowodnić, że ma ku temu kwalifikacje, bierze się za samodzielne zrealizowanie misji o której usłyszała przypadkiem w pałacowej komnacie. Ma zabić wygnanego dziedzica tronu ciemiężącej Xebel Atlantydy - mieszkającego na lądzie nastoletniego Arthura Curry'ego.

Mera namierza młodego Aquamana, ale funkcjonowanie na lądzie nie jest dla niej łatwe - nim odzyska siły, będzie musiała spędzić z nim trochę czasu. We all know where this is going, but it's a cute little setup!

It's also a neat riff on the Little Mermaid story: rudowłosa syrena tym razem chce zabić księcia, i absolutnie nie musi rezygnować ze swojego głosu - cała historia jest wręcz o tym, jak własny głos znajduje. Podoba mi się również odejście od stereotypu boy-crazy bohaterki: pff, who cares about cute guys when you can have the throne for yourself! Tak trzymaj, młoda.

Czyste linie, ładna kompozycja, zamysł kolorystyczny - what's not to like?

Bardzo podobała mi się strona wizualna - całość utrzymana jest w morskich odcieniach błękitu oraz zieleni, z czerwonymi włosami Mery stanowiącymi konsekwentny kolorystyczny kontrapunkt (ko-ko-ko). Dzięki temu bohaterka wybija się w kompozycji każdego kadru - pod wodą ciągnie za sobą syrenie włosy jak w grafice art nouveau, na lądzie zaś staje się bardziej codzienną angry teenager. Podobało mi się też oddanie mimiki postaci; Mera bywa smutna, zła, zamyślona - i wszystkie te emocje trafiają w dobry punkt pomiędzy realizmem a kreskówkową uniwersalnością.

Chociaż zaraz będzie udawać tonącą damsel in distress, wyraz twarzy Mery sprzedaje tu całą scenę - she's the kind of mermaid who's gonna drown you and then laugh about it!  

Jeśli było coś, czego nie byłem pewny - był to pacing historii. Zaczyna się wybuchowo i w niezłym tempie, ale im bliżej finału, tym więcej ekspozycyjnych dialogów, jakby wszystko musiało zostać dokładnie wytłumaczone. Daję jednak tej historii komiksiarski kciuk w górę: chociaż jest dosyć formulaiczna, to Mera is properly feisty, strona wizualna jest ciekawa... and I have always been a sucker for Aquaman stories. Może to kwestia mieszkania na wybrzeżu, ale ta plaża po sezonie, fale rozbijające się o klif, latarnia w Amnesty Bay... it always gets me!

Młodzieńcze dylematy - zepchnąć go z latarni czy nie zepchnąć?

Drugą pozycją z imprintu DC Ink była Under the Moon: A Catwoman Tale - o nastoletniej Selinie Kyle, po polsku wydana jako Catwoman. W blasku księżyca.

Książki Lauren Myracle "often landed on the American Library Association's list of banned and challenged books (...) due to offensive language and sexually explicit content, as well as being unsuited for the age group and going against a religious viewpoint." - doskonała rekomendacja!

...and boy, was it a ride! To już nie klasyczna "buntowniczka wybierająca pomiędzy dwoma chłopakami", a historia o dorastaniu w trudnym, przemocowym domu - okraszona krwią i ostrym językiem, z niejednym fuck po drodze. Nabijam się czasem z "komiksów tylko dla dorosłych", gdzie they say "fuck" and that's how you can tell it's for adults - tutaj wydaje mi się to takim porozumiewawczym mrugnięciem okiem do nastoletniego targetu: here, we're not going to talk down to you, have some juicy fucks. Skupiam się tak na języku, gdyż zaskoczyła mnie granica - faki lecą w DC Black Label (jak w ostatnio omawianej Harleen) oraz DC Ink... lecz nie w mainstreamowej linii. Ale dosyć już o saying cusses!

Chociaż - jak już lata temu uczył nas komiks Achewood - saying cusses is power!

Otóż matka Seliny, kelnerka, wychowuje ją samotnie, ściągając do domu kolejnych poznanych w barze partnerów. Ostatni z nich okazuje się przemocowcem, który próbuje wymóc szacunek nastolatki tłukąc jej głową o stół oraz zamykając ją za pyskowanie w szafie. Po kolejnej traumatycznej konfrontacji (a ich ciąg trwa niemal dwa lata) dziewczyna decyduje, że dosyć już tego - i ucieka z domu.

Widzicie mangowe inspiracje Isaaca Goodharta?

Ucieczka z domu i życie na własną rękę są popularną nastoletnią fantazją - ale dla Seliny to zdecydowanie not all fun and games. Staje się młodocianą bezdomną, i chociaż z jedzeniem nie ma problemu - zawsze była drobną złodziejką - to brudne ubrania czy brak możliwości umycia się z prawdziwym szamponem są bardziej dokuczliwe. W ciemnych zaułkach poznaje podobnych sobie młodocianych uciekinierów... ale Gotham nigdy nie było bezpiecznym miastem, a teraz na jego ulicach pojawił się seryjny morderca (o obowiązkowym zwierzęcym motywie) - Hell-Dog.

Selina nie przebiera w słowach!

To zdecydowanie smutniejsza i mroczniejsza historia niż plażowo-romansowa Mera. Trudy nastoletniej bezdomności nie są może eksplorowane w naturalistycznych detalach, ale samo poruszenie tej problematyki jest już interesujące! By nie było całkiem depresyjnie, współistnieje to z superbohaterską przygodą, w której widać już zalążek dorosłej Catwoman: Selina uczy się parkouru oraz przygotowuje się do pierwszego skoku (na bogatą rezydencję Wayne'ów, a jakże).

Jest tu trochę fajnych zabiegów formalnych, jak sylwetka przekraczająca granice kadrów

Historia podana jest w formie osobno tytułowanych winietek; narracja może miejscami sprawiać przez to wrażenie nieco poszatkowanej, ale mimo wszystko jest to dobra decyzja - pozwala na tych niecałych 200 stronach zawrzeć miesiące ewolucji i ograniczyć fabularny filler. Zaskoczyło mnie, jak ciężka była tonacja; przemoc domowa, self-harm, bezdomność - na tyle, że anglojęzyczne wydanie kończy się serią adresów i telefonów do rozmaitych organizacji pomocowych.

Kontakt z inną młodocianą bezdomną - do tego niemą - zmusza Selinę do autorefleksji.

Mera była utrzymana w morskiej tonacji barw; Under the Moon decyduje się na nocny błękit - choć wypada nieco słabiej, głównie za sprawą braku solidnej dominanty w rodzaju włosów Mery. Interesujące są jednak mangowe wpływy wizualne, szczególnie zastosowanie tak zwanych focus lines, konstrukcja tła oraz projekty niektórych postaci!

Kolejny niezły establishing shot... ale wizualnie - moim zdaniem - nie tak dobry, jak w Merze.

Patrząc więc na obie dzisiejsze pozycje z perspektywy dojrzałego komiksiarza... I really liked them! Pewnie, niektóre elementy fabuły lub charakteryzacji mogłyby być zarysowane głębiej, ale autorki i tak dobrze wykorzystują niecałe dwieście stron, które ma każdy z tych tomów. Chociaż nie są to historie osadzone w kanonie, tym lepiej; czytelnik lub czytelniczka nie musi się zastanawiać, czy obcuje z uniwersum DC pre-Crisis, post-Crisis, w wersji New 52 czy Rebirth. W komiksach ważna zresztą jest (co zawsze powtarzam) nie ciągłość dekoracji, rekwizytów czy pojedynczych historii, a ciągłość charakteryzacji - a tu ani przez moment nie wątpiłem, że czytam o młodej Merze czy Catwoman.

Myślę, że udało się też tu uniknąć syndromu Młodego Indiany Jonesa lub podobnych przedsięwzięć: it doesn't feel like a cheap, made for TV knockoff. Po co czytać o nastoletnich latach Seliny Kyle, kiedy jej "prawdziwą" (bardzo mocne cudzysłowy) wersją jest dojrzała, w pełni już polegająca na sobie kobieta? Ano po to, że taka zamknięta historia to bardzo dobra próbka degustacyjna. You like her? No to możesz śmiało wskakiwać w inne tytuły z daną bohaterką; you already know what she's about

Może, będąc już dorosłym nauczycielem, nie powinienem zbyt autorytarnie się wypowiadać - ale wydaje mi się, że komiksy te nie traktują młodych odbiorców z góry. Dla mnie były interesującą (i wizualnie godną zapamiętania!) odskocznią od mainstreamu, w którym ostatnio siedzę wieczorami. Warto też może zauważyć, że chociaż piszę o imprincie DC Ink - został on obecnie przemianowany na opisowy "DC Graphic Novels for Young Adults". A że polskie wydania są dostępne za jakieś dwadzieścia parę złotych? Słuchajcie, są to komiksy, które spokojnie sprezentowałbym jakiejś osobie w zalecanym wieku 13+.

Czas na parę atrakcji na koniec! Po pierwsze: Mera i obowiązkowa cute boy going shirtless scene:

IT IS REQUIRED BY LAW

Po drugie, filozoficzne rozważania:

Nie będę kłamał, parsknąłem!

Po trzecie: Catwoman: Under the Moon również ma swoje romansidłowe momenty. Podziwiajcie mój ukochany panel! Oto młody Bruce Wayne w oczach Seliny - niby naiwny bogacz, ale...

*SIIIIGH*

Po czwarte: w Catwoman znalazło się niespodziewane nawiązanie do historii postaci! Spójrzcie na koszulkę Dernella, ojczyma bohaterki:

BALENT 93

Być może wygląda to jak klasyczna koszulka stworzona naukowymi metodami...

...ale tak naprawdę jest to odniesienie do Jima Balenta, który w 1993 rozpoczął pracę przy Catwoman. To zaskakujący homage, gdyż Balent to twórca zdecydowanie charakterystyczny dla lat '90 i ówczesnych trendów; obdarował on Catwoman chyba jej nasłynniejszym pornokostiumem:

"She's very, very bad"? Spray-on costume? Boob socks? Yup, it's the '90s!

Opinie na temat tej ery są podzielone - ale powiedzmy może tyle, że Balent porzucił później pozory i wziął się po prostu za rysowanie erotyki. But my question is: czy wstawienie hasła "Balent 93" na koszulkę akurat przemocowego ojczyma to homage - czy pewna krytyka tej ery? Nie znalazłem nigdzie konkretnej odpowiedzi... pozostańmy więc z ciekawą dwuznacznością!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz