Na pierwszy ogień poszła Mera: Tidebreaker, komiks otwierający nową linię.
![]() |
Do współpracy zaproszono tu autorki powieści YA! |
Mera plays it safe i nie dziwię się, że wybrano ją na pierwszą bohaterkę DC Ink. Jest właściwie wzorcową protagonistką stylu young adult: wchodzi zbuntowana w dorosłość, trafia (jako następczyni tronu) w środek politycznej intrygi, a do tego - oczywiście - she has to choose between two handsome boys. Klasyka!
Mera, dla niezorientowanych, pochodzi z Xebel - podwodnego królestwa zwasalizowanego przez potężniejszą Atlantydę, traktowanego niewiele lepiej niż kolonia karna. Dla młodej Mery kończy się powoli era beztroskiego, anonimowego umieszczania graffiti na murach nieprzyjaznej ambasady - czas pomyśleć poważnie o kwestiach sukcesji! Otoczenie oczekuje od niej poślubienia jej przyjaciela z dzieciństwa - arystokraty z sojuszniczej nacji - ale Mera gwiżdże na perspektywę dzielenia tronu z jakimś miśkiem i chce rządzić samodzielnie. Aby udowodnić, że ma ku temu kwalifikacje, bierze się za samodzielne zrealizowanie misji o której usłyszała przypadkiem w pałacowej komnacie. Ma zabić wygnanego dziedzica tronu ciemiężącej Xebel Atlantydy - mieszkającego na lądzie nastoletniego Arthura Curry'ego.
It's also a neat riff on the Little Mermaid story: rudowłosa syrena tym razem chce zabić księcia, i absolutnie nie musi rezygnować ze swojego głosu - cała historia jest wręcz o tym, jak własny głos znajduje. Podoba mi się również odejście od stereotypu boy-crazy bohaterki: pff, who cares about cute guys when you can have the throne for yourself! Tak trzymaj, młoda.
![]() |
Czyste linie, ładna kompozycja, zamysł kolorystyczny - what's not to like? |
Bardzo podobała mi się strona wizualna - całość utrzymana jest w morskich odcieniach błękitu oraz zieleni, z czerwonymi włosami Mery stanowiącymi konsekwentny kolorystyczny kontrapunkt (ko-ko-ko). Dzięki temu bohaterka wybija się w kompozycji każdego kadru - pod wodą ciągnie za sobą syrenie włosy jak w grafice art nouveau, na lądzie zaś staje się bardziej codzienną angry teenager. Podobało mi się też oddanie mimiki postaci; Mera bywa smutna, zła, zamyślona - i wszystkie te emocje trafiają w dobry punkt pomiędzy realizmem a kreskówkową uniwersalnością.
![]() |
Chociaż zaraz będzie udawać tonącą damsel in distress, wyraz twarzy Mery sprzedaje tu całą scenę - she's the kind of mermaid who's gonna drown you and then laugh about it! |
Jeśli było coś, czego nie byłem pewny - był to pacing historii. Zaczyna się wybuchowo i w niezłym tempie, ale im bliżej finału, tym więcej ekspozycyjnych dialogów, jakby wszystko musiało zostać dokładnie wytłumaczone. Daję jednak tej historii komiksiarski kciuk w górę: chociaż jest dosyć formulaiczna, to Mera is properly feisty, strona wizualna jest ciekawa... and I have always been a sucker for Aquaman stories. Może to kwestia mieszkania na wybrzeżu, ale ta plaża po sezonie, fale rozbijające się o klif, latarnia w Amnesty Bay... it always gets me!
![]() |
Młodzieńcze dylematy - zepchnąć go z latarni czy nie zepchnąć? |
Drugą pozycją z imprintu DC Ink była Under the Moon: A Catwoman Tale - o nastoletniej Selinie Kyle, po polsku wydana jako Catwoman. W blasku księżyca.
...and boy, was it a ride! To już nie klasyczna "buntowniczka wybierająca pomiędzy dwoma chłopakami", a historia o dorastaniu w trudnym, przemocowym domu - okraszona krwią i ostrym językiem, z niejednym fuck po drodze. Nabijam się czasem z "komiksów tylko dla dorosłych", gdzie they say "fuck" and that's how you can tell it's for adults - tutaj wydaje mi się to takim porozumiewawczym mrugnięciem okiem do nastoletniego targetu: here, we're not going to talk down to you, have some juicy fucks. Skupiam się tak na języku, gdyż zaskoczyła mnie granica - faki lecą w DC Black Label (jak w ostatnio omawianej Harleen) oraz DC Ink... lecz nie w mainstreamowej linii. Ale dosyć już o saying cusses!
![]() |
Chociaż - jak już lata temu uczył nas komiks Achewood - saying cusses is power! |
Otóż matka Seliny, kelnerka, wychowuje ją samotnie, ściągając do domu kolejnych poznanych w barze partnerów. Ostatni z nich okazuje się przemocowcem, który próbuje wymóc szacunek nastolatki tłukąc jej głową o stół oraz zamykając ją za pyskowanie w szafie. Po kolejnej traumatycznej konfrontacji (a ich ciąg trwa niemal dwa lata) dziewczyna decyduje, że dosyć już tego - i ucieka z domu.
![]() |
Widzicie mangowe inspiracje Isaaca Goodharta? |
Ucieczka z domu i życie na własną rękę są popularną nastoletnią fantazją - ale dla Seliny to zdecydowanie not all fun and games. Staje się młodocianą bezdomną, i chociaż z jedzeniem nie ma problemu - zawsze była drobną złodziejką - to brudne ubrania czy brak możliwości umycia się z prawdziwym szamponem są bardziej dokuczliwe. W ciemnych zaułkach poznaje podobnych sobie młodocianych uciekinierów... ale Gotham nigdy nie było bezpiecznym miastem, a teraz na jego ulicach pojawił się seryjny morderca (o obowiązkowym zwierzęcym motywie) - Hell-Dog.
![]() |
Selina nie przebiera w słowach! |
To zdecydowanie smutniejsza i mroczniejsza historia niż plażowo-romansowa Mera. Trudy nastoletniej bezdomności nie są może eksplorowane w naturalistycznych detalach, ale samo poruszenie tej problematyki jest już interesujące! By nie było całkiem depresyjnie, współistnieje to z superbohaterską przygodą, w której widać już zalążek dorosłej Catwoman: Selina uczy się parkouru oraz przygotowuje się do pierwszego skoku (na bogatą rezydencję Wayne'ów, a jakże).
![]() |
Jest tu trochę fajnych zabiegów formalnych, jak sylwetka przekraczająca granice kadrów |
Historia podana jest w formie osobno tytułowanych winietek; narracja może miejscami sprawiać przez to wrażenie nieco poszatkowanej, ale mimo wszystko jest to dobra decyzja - pozwala na tych niecałych 200 stronach zawrzeć miesiące ewolucji i ograniczyć fabularny filler. Zaskoczyło mnie, jak ciężka była tonacja; przemoc domowa, self-harm, bezdomność - na tyle, że anglojęzyczne wydanie kończy się serią adresów i telefonów do rozmaitych organizacji pomocowych.
![]() |
Kontakt z inną młodocianą bezdomną - do tego niemą - zmusza Selinę do autorefleksji. |
Mera była utrzymana w morskiej tonacji barw; Under the Moon decyduje się na nocny błękit - choć wypada nieco słabiej, głównie za sprawą braku solidnej dominanty w rodzaju włosów Mery. Interesujące są jednak mangowe wpływy wizualne, szczególnie zastosowanie tak zwanych focus lines, konstrukcja tła oraz projekty niektórych postaci!
![]() |
Kolejny niezły establishing shot... ale wizualnie - moim zdaniem - nie tak dobry, jak w Merze. |
Patrząc więc na obie dzisiejsze pozycje z perspektywy dojrzałego komiksiarza... I really liked them! Pewnie, niektóre elementy fabuły lub charakteryzacji mogłyby być zarysowane głębiej, ale autorki i tak dobrze wykorzystują niecałe dwieście stron, które ma każdy z tych tomów. Chociaż nie są to historie osadzone w kanonie, tym lepiej; czytelnik lub czytelniczka nie musi się zastanawiać, czy obcuje z uniwersum DC pre-Crisis, post-Crisis, w wersji New 52 czy Rebirth. W komiksach ważna zresztą jest (co zawsze powtarzam) nie ciągłość dekoracji, rekwizytów czy pojedynczych historii, a ciągłość charakteryzacji - a tu ani przez moment nie wątpiłem, że czytam o młodej Merze czy Catwoman.
Myślę, że udało się też tu uniknąć syndromu Młodego Indiany Jonesa lub podobnych przedsięwzięć: it doesn't feel like a cheap, made for TV knockoff. Po co czytać o nastoletnich latach Seliny Kyle, kiedy jej "prawdziwą" (bardzo mocne cudzysłowy) wersją jest dojrzała, w pełni już polegająca na sobie kobieta? Ano po to, że taka zamknięta historia to bardzo dobra próbka degustacyjna. You like her? No to możesz śmiało wskakiwać w inne tytuły z daną bohaterką; you already know what she's about.
Może, będąc już dorosłym nauczycielem, nie powinienem zbyt autorytarnie się wypowiadać - ale wydaje mi się, że komiksy te nie traktują młodych odbiorców z góry. Dla mnie były interesującą (i wizualnie godną zapamiętania!) odskocznią od mainstreamu, w którym ostatnio siedzę wieczorami. Warto też może zauważyć, że chociaż piszę o imprincie DC Ink - został on obecnie przemianowany na opisowy "DC Graphic Novels for Young Adults". A że polskie wydania są dostępne za jakieś dwadzieścia parę złotych? Słuchajcie, są to komiksy, które spokojnie sprezentowałbym jakiejś osobie w zalecanym wieku 13+.
Czas na parę atrakcji na koniec! Po pierwsze: Mera i obowiązkowa cute boy going shirtless scene:
![]() |
IT IS REQUIRED BY LAW |
Po drugie, filozoficzne rozważania:
![]() |
Nie będę kłamał, parsknąłem! |
Po trzecie: Catwoman: Under the Moon również ma swoje romansidłowe momenty. Podziwiajcie mój ukochany panel! Oto młody Bruce Wayne w oczach Seliny - niby naiwny bogacz, ale...
![]() |
*SIIIIGH* |
Po czwarte: w Catwoman znalazło się niespodziewane nawiązanie do historii postaci! Spójrzcie na koszulkę Dernella, ojczyma bohaterki:
![]() |
BALENT 93 |
Być może wygląda to jak klasyczna koszulka stworzona naukowymi metodami...
...ale tak naprawdę jest to odniesienie do Jima Balenta, który w 1993 rozpoczął pracę przy Catwoman. To zaskakujący homage, gdyż Balent to twórca zdecydowanie charakterystyczny dla lat '90 i ówczesnych trendów; obdarował on Catwoman chyba jej nasłynniejszym pornokostiumem:
![]() |
"She's very, very bad"? Spray-on costume? Boob socks? Yup, it's the '90s! |
Opinie na temat tej ery są podzielone - ale powiedzmy może tyle, że Balent porzucił później pozory i wziął się po prostu za rysowanie erotyki. But my question is: czy wstawienie hasła "Balent 93" na koszulkę akurat przemocowego ojczyma to homage - czy pewna krytyka tej ery? Nie znalazłem nigdzie konkretnej odpowiedzi... pozostańmy więc z ciekawą dwuznacznością!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz