W 1986 Alan Moore zmienił trend gatunku superbohaterskiego publikując Watchmen - mroczną dekonstrukcję klasycznego wizerunku herosów; w tym wydaniu byli niedoskonali, udręczeni kompleksami, a ich działania wręcz kryminalne. Oczywiście, upraszczam nieco - Moore nie był jakimś komiksowym mesjaszem czy liderem kultu; pojedynczy autor jest w stanie tylko wyrażać pewien zeitgeist. Alan Moore czy Frank Miller mieli jednak doskonałe wyczucie oczekiwań odbiorców: w 1986 domagano się właśnie realizmu, cynizmu i "dojrzałości". Trwała konserwatywna era Reagana (1981-1989); Miller w swoim The Dark Knight Returns wydawał się zafascynowany autorytaryzmem tej epoki, podczas gdy Moore oferował bardziej krytyczne spojrzenie. To jednak materiał na cały esej - dziś dość powiedzieć, że ich pionierskie narracje stały się na kolejnych kilkanaście lat niemal manifestem programowym komiksu superbohaterskiego. The Dark Age was coming.
But we can't stay in the dark forever. Na przełomie millenniów zaczęliśmy mieć dosyć mroku i cynizmu; apokaliptyczni antybohaterowie i rozstrzeliwanie węzłów gordyjskich - kiedyś tak nowatorskie i szokujące - stały się kolejną ograną kliszą. Powoli kiełkował więc trend rekonstrukcji wizerunku superbohatera, i Alan Moore po raz kolejny stanął w awangardzie - tym razem dyskutując z sobą samym sprzed piętnastu lat. Rok - kipiący od symbolizmu przełom 1999 i 2000; komiks: Tom Strong.
Jakie trendy przybrały na sile w erze rekonstrukcji? Kluczowym stał się powrót do klasycznych superbohaterskich wartości: optymizmu, nadziei oraz sense of wonder. We've all experienced enough of the darkness: każdy smutny przegryw potrafi chować się w ciemnej alejce i wyskakiwać na złodziejaszków z pięściami, każdy socjopata może dokonywać karabinem ulicznych egzekucji. W kontraście - prawdziwy bohater ery rekonstrukcji jest figurą światła: nie tylko obroni ofiarę i odda jej ukradziony portfel, ale i wyciągnie silną dłoń ku przestępcy - by spróbować i jego wyciągnąć z tych mroków ludzkiej natury. Bohater ery rekonstrukcji nie musi wcale być idealny - może mieć swoje ludzkie przywary, słabości oraz problemy - ale jest definiowany przez konsekwentne dążenie ku dobru. Ikoną tej filozofii może być klasyczny Superman; może być nią empatyczna Squirrel Girl - ale wpływ tego nurtu jest również widoczny u mroczniejszych postaci. Batman w ujęciu rekonstrukcyjnym - zamiast wpakować kogoś do Arkham i wyrzucić klucze - powie takiej Harley Quinn, że there is a potential for being better in you. Tom Strong, nasz dzisiejszy bohater, nie zbombarduje zagrażających światu samoreplikukących się maszyn; zapyta raczej "jak mogę pomóc, jak możemy uniknąć konfliktu".
![]() |
Dopiero drugi zeszyt - i już widzimy kluczowe cechy Toma! |
Kim właściwie jest Tom Strong? To archetypiczny heros inspirowany nie tylko wczesną erą komiksu, ale i pulpowymi powieściami czy serialami radiowymi. Ucieleśnia on archetyp tak zwanego competent man; nie jest może nadczłowiekiem per se, ale łączy olimpijski ideał fizyczny z geniuszem człowieka renesansu. Rodzice - para naukowców - wychowywali go w komorze grawitacyjnej, dzięki której uzyskał niezwykłą siłę, oraz zapewnili mu wszechstronną edukację. Tom jest więc w stanie znokautować powietrznych piratów oraz przeprowadzać przełomowe naukowe eksperymenty; zna się na fizyce, kryminologii, psychologii i filozofii. Długowieczność zapewnia mu tajemniczy goloka root z egzotycznej wyspy, zaś w przygodach towarzyszą mu żona, córka, robot oraz gadający z brytyjskim akcentem goryl. I choć zamiast rzucania one-linerami z filmów akcji reprezentuje on raczej dystyngowany stoicyzm oraz optymizm, make no mistake - he is adventure personified.
Przygody te zaprowadzą Toma od początków stulecia, kiedy się urodził, aż po przełom millenniów... oraz sam kres czasu. Tom odwiedza prehistoryczną Pangeę, alternatywne rzeczywistości, inne planety oraz krainę zmarłych - jakby starając się odpowiedzieć na wyzwanie rzucone mu przez zamaskowanego superłotra w pierwszym numerze: let's see how mythic we can be! Od pary dziewiętnastowiecznych odkrywców - jego rodziców - na tajemniczej wyspie, przez lśniące wieżowce i podniebne kolejki linowe Millennium City, aż po loty kosmiczne - spowolnione starzenie się Toma pozwala Moore'owi na utkanie historycznego gobelinu.
![]() |
Paul Saveen - białe rękawiczki, nienaganny smoking oraz elegancka domino mask! Archetypiczny supervillain? O nie, w tej serii obowiązująca terminologia to "science hero" oraz "science villain"! |
I nie chodzi tu bynajmniej tylko o fikcyjną historię Millennium City, ale także o całkiem realną ewolucję komiksu. Alan Moore oraz Chris Sprouse - rysownik większości serii - fundują nam metatekstualną zabawę pełną hołdów, nawiązań i dyskusji. Przygody Toma w latach '50 są więc ciepłym pastiszem publikacji wydawnictwa EC Comics z tego okresu - nie tylko na poziomie scenariusza, ale i strony wizualnej... a nawet liternictwa! Spójrzcie; oto fragment z Crime SuspenStories, flagowego tytułu EC z 1950...
...a oto Tom Strong osadzony w podobnym okresie:
![]() |
Krój liternictwa rozpoznawalny z miejsca! |
W latach '50 Dhalua - bohaterka, królowa i żona Toma - portretowana jest zgodnie ze standardami epoki: jako damsel in distress w cętkowanym bikini. A że znamy ją już ze "współczesności" jako properly kickass lady - efekt jest celowo żenująco-komiczny!
Gdy dochodzimy do lat '60 oraz pastiszu Silver Age, Tom przeżywa odpowiednio silly przygody - kiedy na przykład podróżuje w czasie, jest to klarowny wizualny cytat z ówczesnych przygód Superboya i Legionu Superbohaterów:
![]() |
Znacie już ten styl narracji z naszego cyklu o Legionie! |
![]() |
Kadr z tego wpisu! |
W naszych niedzielnych dyskusjach przypatrujemy się ostatnio slangowi lat '60; Moore i temu trendowi daje pieszczotliwego prztyczka w nos:
![]() |
Od slangu rymującego po obowiązkowe "Daddy-O" - zupełnie jak w dialogach Boba Haneya! |
W innej z przygód Tom zostaje uwięziony na kartach komiksu, co jest okazją do żartów z kultury kolekcjonerskiej oraz starych reklam - wiecie, X-ray specs, podręczniki "jak zostać siłaczem", sea monkeys, all that jazz. Całość kończy się odniesieniem do Comics Code...
Był to klasyczny przykład tzw. moral panic; Wertham ubolewał, że "ta współczesna młodzież" jest taka zła za sprawą tych okropnych książeczek z obrazkami. By udowodnić swoją tezę, występował nawet przed komisją senacką z rozmaitymi przykładami komiksowym bezeceństw; jednym z nich była historia zatytułowana Foul Play, w której sportowca-mordercę spotyka brutalna, ironiczna kara:
Alan Moore często jest memetycznie redukowany przez współczesny internet do roli dziwaka oraz malkontenta. Do tego drugiego ma solidne powody - był jako twórca ofiarą niefajnych praktyk związanych z prawami autorskimi, zaś o filmowych adaptacjach własnej twórczości - od The League of Extraordinary Gentlemen po Watchmen - ma opinię wyjątkowo krytyczną. Czasem w tym wszystkim zapomina się, że Moore całym sercem kocha komiks; wychował się na nim, polował na zeszytowe wydania, rozczytywał te kolorowe fabuły aż do popękania zszywaczy. Właśnie tę stronę Moore'a - radosnego entuzjasty piszącego love letter dla ukochanej formy - można zobaczyć na stronach Toma Stronga... and it's awesome.
![]() |
Nie ma komiksowego high concept, który byłby poza zasięgiem Toma Stronga! |
Moore pisał pierwsze dwie trzecie serii oraz finałowy zeszyt (bo - choć bawi się konwencją monthly ongoing - jest to seria bardzo ładnie zamknięta!); jedną trzecią oddał zaś gościnnym scenarzystom i rysownikom. Ich lista to who's who świata komiksu; nie będę wypisywał tu wszystkich, ale jest tam Howard Chaykin, Geoff Johns, Mark Schultz, Brian K. Vaughan i Ed Brubaker. Cała ta plejada gwiazd stara się dołożyć własne cegiełki do mitycznej figury Toma Stronga - i na rezultaty warto popatrzeć!
![]() |
Swoje pięć minut ma również Michael Moorcock, znany bardziej jako powieściopisarz! Wrzuca on Toma w konwencję pirackiej przygody, w której pojawia się albinos dzierżący czarne ostrze - co dla osób śledzących jego twórczość brzmi z pewnością znajomo! |
Odczytywany na powierzchownym poziomie Tom Strong to przyjemna rekonstrukcyjna przygoda. Science heroes oraz science villains! Statki kosmiczne, starożytne ruiny, relikty Trzeciej Rzeszy i gadające goryle! Choć Tom żyje w swoim własnym uniwersum (nosiło ono szyld America's Best Comics), Moore replikuje tu manewr znany z Watchmen i z każdym zeszytem dokłada mimochodem kolejne elementy historii oraz tła, nierzadko rozpisane na całe pokolenia. Realia - chociaż pełne komiksowych absurdów - wydają się więc lived in and evolving; Moore sprawnie tka iluzję, dzięki której świat ten wydaje się być pełny i kompletny.
![]() |
Ach, chwila luzu i papierosek z mistycznego korzenia! |
Dużo więcej wyciągnie jednak z Toma Stronga osoba zaznajomiona z formą i historią amerykańskiego komiksu. Wirtuozeria Moore'a w zabawie cytatami, konwencjami i motywami raz za razem wywoływała na mojej twarzy szeroki uśmiech - szczególnie przez jej szczerość i autentyczność! To nie seria miałkich, komercyjnych cameos, których jedynym celem jest zbudowanie ekscytacji kolejną częścią filmowego serialu; to osobisty hołd Moore'a dla dekad historii medium. Co ważne, nie jest on bezkrytyczny - postacie patrzą na wszystko ze współczesnej perspektywy, komentując czasem niezręczności czy dziwactwa lat minionych... but it's never mean-spirited.
![]() |
High adventure! |
Trudno byłoby, aby na przestrzeni niemal czterdziestu numerów nie pojawiły się również potknięcia. Moore powtarza czasem zbliżone koncepty lub żarty, i to raczej niezamierzenie - jakby próbował wydestylować je do doskonalszej formy, ale formuła periodyku nie pozwalała już mu się cofnąć i usunąć starych szkiców. Niektóre przygodowe pomysły mogą też wydawać się nam nieco ograne, ale tu przypomnę - Tom Strong pojawił się na stojakach przeszło dwadzieścia lat temu, i część jego nowatorstwa została od tej pory zwyczajnie zasymilowana przez mainstream. Czuć również, że ostatnie zeszyty to już nie Moore, a antologia gościnnych występów - rzutuje to na zmiany tonu, ale trzeba to po prostu przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Finałowy zeszyt wiąże jednak wszystko w piękną całość!
![]() |
"Sense of adventure and wonder" - that's what it's all about! |
Jeśli tylko spojrzeć nieco głębiej - w pracach Moore'a jest naprawdę dużo humanizmu i ciepła; nawet w pozornie cynicznych Watchmen centralnym protagonistą jest eks-superbohater z lekkim brzuszkiem, a finałowe chwile niektórych postaci są deklaracją ludzkiej solidarności. Tom Strong to komiks, w którym humanizm Moore'a lśni jak rzadko - pełen optymizmu, przygody oraz sense of wonder. Epizodyczna forma nie ma elegancji zamkniętej graphic novel - stąd też wątpię, by tytuł ten doczekał się mainstreamowej rangi zbliżonej do Watchmen - ale it just might be my favorite work of Alan Moore. Po trosze milenijne podsumowanie dekad komiksowej historii, po trosze deklaracja ideowa nowego, jaśniejszego kierunku gatunku superbohaterskiego - Tom Strong przypomina, że z cynizmu trzeba się czasem otrząsnąć; że jest historia, którą warto celebrować, oraz ideały, od których warto dążyć.
Thanks, Alan.
![]() |
Sporo zeszytów koloruje znany z Hawkeye'a Matt Hollingsworth! |
I na koniec: po polsku wydano już dwa zbiorcze albumy Toma Stronga, zaś trzeci - ostatni - ma wyjść jesienią tego roku. Tłumaczy je doświadczona Paulina Braiter, ale postawiono przed nią zadanie niemożliwe - oryginał Moore'a skrzy się od idiomów oraz językowych zabaw, slangu i kadencji specyficznych dla danych epok medium. Tłumaczka stara się pięknie i za to czapki z głów - próbuje oddać klasyczną aliterację czy bombastyczny styl Silver Age - ale, koniec końców, jest to anachroniczna imitacja stylistyk, które w polskiej literaturze były po prostu nieobecne (zgrabnie wypadają za to pseudowiktoriańskie dialogi brytyjskiego goryla - w końcu tę konwencję, dla odmiany, znamy). Giną też subtelności w rodzaju wspomnianego wyżej liternictwa a'la EC Comics... ale tłumaczenie Toma Stronga to naprawdę impossible job.
![]() |
No bo pewnie - funny animal comics to kolejny gatunek, który Moore bierze na warsztat! A że to styl pełen dwuznaczności i humoru słownego... |
I już naprawdę na koniec: komiks ten - ze swoimi odniesieniami do przełomu millenniów, kiedy zaczął się ukazywać - nabrał już sam uroku retro, szczególnie pod kątem popkulturowych aluzji. Tesla, nastoletnia córka Toma and a science hero in her own right, porównana zostaje oczywiście...
![]() |
...do Lary Croft, która wtedy właśnie po raz pierwszy zdobywała popularność! |
Nerdowate chłopaczki - fani Toma - mają zaś na ścianie ciekawy kalendarz...
...ze słynną sesją zdjęciową Gillian Anderson dla magazynu Esquire!
Hej, jako stary fan Z archiwum X jestem kontraktowo zobligowany do rozpoznawania takich głupotek! A kto wie, co wam uda się znaleźć na łamach Toma Stronga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz