wtorek, 2 marca 2021

The Unbeatable Squirrel Girl

Wiecie, jaki ostatnio komiks udało mi się kupić w ładnym wydaniu? Pewnie, że wiecie, wystarczyło bowiem przeczytać tytuł posta, ale powiem mimo to - upolowałem z drugiej ręki wydanie zbiorcze pierwszych numerów The Unbeatable Squirrel Girl, jednego z moich ulubionych komiksów Marvela! Werble, kurtyna w górę:

Prosto z paczki!

Squirrel Girl to od dawien dawna swego rodzaju komiksowy dowcip, który z chęcią pomogę wam docenić. Na początek wprowadźmy naszą dzisiejszą bohaterkę: to Doreen Green, nastolatka, której mocą jest komunikowanie się z wiewiórkami oraz rozmaite inne wiewiórcze moce, typu chwytny wiewiórczy ogon, umiejętność rozgryzania twardych rzeczy i proporcjonalna siła wiewiórki (don't ask). Brzmi, jakby mogła się doskonale odnaleźć w latach '60, prawda?

A jednak Doreen pojawiła się na marvelowskich łamach po raz pierwszy w roku 1991, w historii będącej humorystycznym throwbackiem do komiksów z Silver Age. W historii tej Iron Man wpada w tarapaty (o nie!) za sprawą Doktora Dooma, jednego z najbardziej złowrogich łotrów tego wydawnictwa; a że rzecz ma miejsce w lesie, z odsieczą przychodzi mu raczej awkward nastolatka, która komunikuje się z wiewiórkami. Wiewiórki okazują się być potęgą.

My, siedzący w tym biznesie, mówimy na taki panel "nieśmiertelny klasyk"

No i życie toczyło dalej - gdzieś tam w przeszłość oddalała się powoli zabawna done in one story z wymyśloną na jej potrzeby komiczną postacią. Aż tu nagle - jak absolutnie każda postać w komiksach - Squirrel Girl wróciła. I nie dość, ze zaczęła wracać, to do tego trzeba było jakoś przebić to, że w pierwszym swoim występie pokonała Doktora Dooma (i to tak na luzie, z palcem w nosie). Żart zaczął się wiec toczyć dalej:

Mina muppeta, ucho do ziemi i tyłek do góry - oto złowrogi Thanos (the real Thanos)

Bardzo doceniam też ten prztyczek w nos różnej maści kolesiów załamujących poważnie ręce nad continuity, lore, power levels i jakimi tam jeszcze hasłami; yup, it's in continuity, jak również not a robot, clone or simulacrum - the one, true Thanos! 

Żarty żartami, ale osobowość Squirrel Girl też zrobiła swoje - zawsze była pisana jako energiczna, wesoła i entuzjastyczna młoda kobieta. Była komiczną postacią, ale nie była tak cyniczna jak Kaczor Howard (również postać Marvela, nie zapominajmy) ani slapstickowa jak Harley Quinn - czy przebijająca czwartą ścianę tak często, jak She-Hulk czy Deadpool. Była w swoim cieple i humorze przyjemną odskocznią od wiecznej superbohaterskiej dramy; zawsze była jednoznacznie the good girl, i to w stopniu takim, że Kapitan Ameryka czy Superman bywali często bardziej moralnie ambiwalentni niż ona. Squirrel Girl wolała, gdy tylko mogła, win friends niż win fights. Bo w to, że wygra, nie było w ogóle wątpliwości.

Nadszedł rok 2015; Doreen Green awansowała ze statusu drugoplanowej postaci humorystycznej i doczekała się własnej serii. Jej tytuł brzmiał - oczywiście - The Unbeatable Squirrel Girl, i ukazywał on Doreen już jako studentkę. Jak myślicie, studentkę czego? Wiewiórkologii? Otóż nie, Doreen bierze się za computer science!

A na studiach Doreen robi to, co my wszyscy robiliśmy na studiach - przeprowadza się, poznaje nowych ludzi, zdobywa wiedzę, leci na księżyc, odwiedza Asgard i w 26 sekund spuszcza manto Avengersom (którzy byli przez kogoś mentalnie kontrolowani, więc nic nie wyszło z nonviolent resolution).
Spider-Man przynajmniej przeprosił

Ma też wspaniałą współlokatorkę, która na co nudniejszych zajęciach tworzy swoje komiksowe fanfiction, gdzie pierwsze skrzypce gra...

Kliknij, by powiększyć do heroicznych rozmiarów!
 
Talent Nancy, tejże współlokatorki Squirrel Girl, znajduje szybko uznanie w najbardziej niespodziewanych kręgach:
 

Doreen ma też okazję ocalić świat przed samym Galactusem, Pożeraczem Światów - ale tym razem robi to nie demonstrując swoją bojową przewagę, jak z Doktrem Doomem i Thanosem, a zaprzyjaźniając się z tym przepotężnym kosmicznym bytem. Przecież zwyczajnie nie wypada zjeść planety, na której akurat mieszka jego nowa przyjaciółka!

Strzelam tymi panelami jak z karabinu, bo po prostu aż trudno mi wybrać, na czym by się tu skupić! Cała seria jest taka, jak sama Squirrel Girl - dynamiczna, radosna i optymistyczna. Tak, Squirrel Girl jest w stanie każdemu dać w papę, ale jej prawdziwą superpower są nieskończone pokłady empatii i wiary w ludzi. Kiedy ktoś narzeka, że historie superbohaterskie to tylko power fantasies i Nietzscheańskie bajki - daję jako kontrprzykład Squirrel Girl. Kiedy ktoś wyskakuje z głębokim przemyśleniem, że trwająca pandemia obnażyła absurd konceptu superbohatera, że nie sposób wierzyć dalej w historyjki o herosach, że teraz widzimy, że to społeczność i empatia są ważniejsze niż jeden, choćby nie wiadomo jak błyskotliwy geniusz - ponownie, mogę tylko pogratulować obrazu gatunku sprzed dekad i dać cynikowi do ręki tom Squirrel Girl.

Jestem też fanem strony graficznej tego komiksu - jest bardzo cartoonish, ale doskonale pasuje to do tonu opowiadanych historii; nie jest to po prostu kolejna produkcja ze standardową, ilustracyjną superbohaterską kreską. Postacie są ekspresyjne, w tle często przewijają się drobne wizualne gagi, a u spodu każdej strony mamy zawsze nadrukowany drobnym maczkiem odautorski komentarz - czasem zabawne przemyślenie, czasem kolejny suchar, a czasem kilka słów o tworzeniu komiksu. Buduje to bardzo bliską i towarzyską więź z autorem, co jest kolejną ścieżką, w której Squirrel Girl przekazuje swoje hasło kluczowe - empatię. 

Pamiętacie, jak pisałem, że w swoim pierwszym występie Doreen ocaliła tyłek Iron Mana? Każdy numer zaczyna się od pseudo-twitterowych rozmów naszej bohaterki z innymi postaciami oraz Tonym Starkiem, który jest doskonale świadomy swoich długów u Squirrel Girl:

Doreen ma tu na myśli temat z kreskówki z Iron Manem z lat '60 - kliknijcie, zanim Tony znów skasuje!

A pamiętacie, jak ostatnio wspominałem o kolumnach z listami, których obecność w druku przyczyniła się do budowania wczesnego fandomu? Jak szkoda mi było, że listów tych nie ma we współczesnych omnibusach? Zgadnijcie, co jest w wydaniu zbiorczym The Unbeatable Squirrel Girl! Co lepsze, listy te są pełne nie tylko dowcipnych wymian w starym komiksowym stylu, ale też fanowskich rysunków, kreatywnego cosplayu czy innych arts & crafts projects.

Tak, pies autora nazywa się NOAM CHOMPSKY, thanks for asking
 
Jeśli czujecie, że siedzę teraz podekscytowany, przerzucam kartki i pokazuję tylko palcem, o, spójrz na to, i na to, i na to też, ale to jest fajne! - to wyłącznie dlatego, że tak właśnie jest! Gdybym miał wskazać moją ulubioną postać Marvela, to - bez cienia ironii - byłaby to właśnie Squirrel Girl w interpretacji duetu North/Henderson. Tak, czytałem X-Men od pierwszego numeru wydanego w 1963; lubiłem bardziej mroczne postaci jak Daredevil czy Moon Knight, byłem zauroczony serią Hawkeye duetu Fraction/Aja... ale to Squirrel Girl byłaby tą postacią, której najbardziej by mi od Marvela brakowało, gdyby wydawnictwo to zapadło się kiedyś pod ziemię. I nie jest to klasyczne komiksowe napinanie się na moja ulubiona postać, ach, pewnie jej nie znasz, nie było jej jeszcze w filmach, ale sympatia szczera i uczciwa. Zacytuję tutaj recenzje z okładki, bo w pełni się z nimi zgadzam:
 

Ba, coś o tej sympatii niech powie, że Squirrel Girl jest jedyną postacią, której figurki Funko Pop! nie mogłem sobie odmówić.
 
Była w komplecie z wiewiórką!

Czy zatem wezmę się do czytania The Unbeatable Squirrel Girl jeszcze raz? Odpowiedź jest tylko jedna:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz