niedziela, 21 lutego 2021

Panele na niedzielę: literally Hitler

Czas znowu wyruszyć do trzydziestego wieku! Z jakim kosmicznym zagrożeniem, z jakim przerażającym kryzysem spotkają się tym razem członkowie i członkinie wspaniałego Legion of Super-Heroes? Och, w sumie nic takiego, to tylko trzech najbardziej przerażających łotrów wszechczasów! Niech w nastrój wprowadzi nas ta intrygująca okładka:

"Nie chcemy się chwalić, że mamy dużo postaci, ale... all 18 members!"

Ale zacznijmy od początku. Od czasu do czasu Legion otwiera swe futurystyczne drzwi (które na pewno przesuwają się do góry albo na bok, jak wiemy z seriali sci-fi) dla nowych kandydatów i kandydatek; to rytuał, który zasługuje w ogóle na osobne omówienie, spodziewajcie się więc więcej o nim w przyszłości! Tak czy inaczej, podczas jednego z takich naborów do Super-Hero Clubhouse przybywa taki oto kandydat:

"Mam pas, który robi ROAR" "Yeah, thanks, but no thanks, następny kandydat proszę"

Krótkie spodenki i gołe nogi to szczyt mody trzydziestego wieku, pamiętajcie. Alaktor przyjmuje odmowę z filozoficznym spokojem - ale jego celem nie było tak naprawdę zostać członkiem Legionu, a narobić ukradkiem zdjęć zabezpieczeń w Super-Hero Clubhouse! Wyposażony w tę wiedzę wraca pod osłoną nocy, zakrada się do skarbca Legionu i porywa time bubble - ich klasyczny wehikuł czasu.. Po co? Ano oczywiście po to, żeby zgromadzić największych łotrów wszechczasów i przy ich pomocy przejąć władzę nad światem! Kto zatem zasiądzie w tym przerażającym anty-Legionie? Po pierwszego z jego członków Alaktor wybiera się do starożytnego Rzymu:

For kicks!

Rzucanie wrogów lwom było może trochę zbyt graficzne na standardy komiksowych lat '60, widzimy jednak klasyczny obraz Nerona spełniającego się muzycznie w trakcie pożaru Rzymu. Nie przechodzi to zbyt dobrze wśród okolicznej ludności, Neron więc z ulgą przyjmuje schronienie na pokładzie time bubble. Następny przystanek: Trzecia Rzesza!

EDITOR'S NOTE: Alaktor mówi po niemiecku, bo uczył się niemieckiego w kosmicznym liceum. Niemiecki to piękny język!

Nie zaskoczy chyba nikogo, że w gronie historycznych łotrów pojawia się Hitler! Drobną ciekawostką może być, że komiks ten został oryginalnie wydany w 1963, czyli raptem kilkanaście lat po zakończeniu II wojny. Z perspektywy roku 2021 byłoby więc to mniej więcej tak, jakby w roli villain został osadzony Osama bin Laden; bardziej hej, pamiętacie tego kolesia? niż nie wiadomo jak odległa historia. W time bubble siedzą już Neron i Hitler, kto jeszcze może równać się z tymi tyranami? 

Dillinger wyluzowany; zimny łokieć za oknem, mina zamyślona; strzela tylko dla porządku, bo tego od niego oczekują

John Dillinger. He robbed banks. Wybór ten pokazuje przede wszystkim, jak istotną postacią był Dillinger w amerykańskiej kulturze masowej; kiedy przerabiam z uczniami amerykańskie lata '30 i okres wielkiego kryzysu, jednym z obowiązkowych tematów jest ówczesna romanticization and glamorization przestępców z epoki. i chociaż postawienie go w jednym rzędzie z Neronem i Hitlerem może wydawać się silly, spróbuję tu wytłumaczyć, dlaczego tak się stało.

Dillinger obrósł w amerykańskiej kulturze zestawem mitów, które uczyniły z niego figurę podobną do Robina Hooda ery wielkiego kryzysu. Nie tylko okradał banki - a nikt nie lubił wtedy banków - ale i wedle legendy niszczył podczas napadów kwity i weksle, które wielka finansjera trzymała nad biednymi farmerami i pracownikami bez grosza. Strzelał się z policjantami - a policja też nie miała wówczas super renomy, co w końcu z całym tym wjeżdżaniem z pałami na wiece pracownicze, siedzeniem w kieszeni bogaczy i tak dalej. Uciekał z więzień, krążyły legendy o jego sprawności łóżkowej, słowem - był to folkowy heros. Skąd więc tu raptem taka zmiana?

Ano stąd, że w 1954 powstał tak zwany Comics Code Authority, kulturowo zbliżony nieco do kodeksu Haysa dotyczącego wcześniej przemysłu filmowego. W latach '50 komiksy były na celowniku różnej maści obrońców moralności i rodziny - była to klasyczna tzw. moral panic, która cyklicznie przetacza się przez społeczeństwo, raz biorąc na cel muzykę rockową, raz gry wideo, raz media społecznościowe. Tak czy inaczej, Comic Code miał wyrzucić z komiksów wszystkie rzeczy tak straszne, jak sceny graficznej przemocy i grozy (koniec z zakrwawionymi nożami na okładkach), sugestie homoseksualizmu (jak to Batman mieszka z Robinem? trzeba tego Batmana z kimś ożenić), fetyszyzmu (ta Wonder Woman w kółko kogoś wiąże swoim lassem, ją zresztą też wiążą niewiele rzadziej), seks ogółem (nie żeby z komiksów wylewało się wówczas porno, ale według wytycznych Comics Code należało skończyć w ogóle ze wszystkimi sugestiami, aluzjami, obcisłymi sukienkami i głębokimi dekoltami) czy stwory wywodzące się z horroru (koniec z wampirami i wilkołakami).

Były też dokładne wytyczne co do przedstawiania przestępczości - no bo z kimś w końcu ci herosi musieli walczyć, nie dało się kompletnie wyrugować istnienia crime. Wytyczne te mówiły, że przestępca zawsze musi być przedstawiony jako negatywna postać; że prawo zawsze musi w końcu triumfować; że przestępcze życie musi być ukazane jako nieszczęśliwe i wyniszczające dla tego, kto łamie prawo. Koniec więc z Dillingerem jako Robinem Hoodem; jesteśmy w okresie, gdzie wymogiem było pokazać, że he was basically the devil. Zamysł był taki, że kiedy starszy Tommy mówi na podwórku (na pewno paląc skitranego skądś potajemnie peta) ej, ten Dillinger to był super gość, strzelał się z policją, uciekał z więzienia i nie bał się niczego, to stojący obok mały Billy miałby się oburzyć i zawołać ale co ty mówisz Tommy, przecież Dillinger był zły jak Hitler, spójrz tylko na ten tutaj komiks.

To był element edukacyjny dzisiejszego wpisu; dziękuję was za cierpliwość, wracamy już do nastoletnich superheroes z przyszłości.

Rzadki moment Hitlera rozmarzonego, nostalgicznego, sentymentalnego. Ciałem jest w przyszłości, ale te oczy patrzą w przeszłość.

W sumie Neron, Hitler i Dillinger dostają te kaptury tylko po to, żeby była okazja do zagadki na okładce, bo szybko się ich pozbywają; prawdziwym celem sprowadzenia z przyszłości tych złoczyńców jest bowiem zamiana ich umysłów z umysłami trójki najpotężniejszych członków Legionu:

You can't be Hitler in personality! - dodane do osobistego banku słownictwa

Ta trójka to oczywiście Superboy, dobrze już nam znany szkolny leser i podglądacz, oraz Ultra Boy (który ma te generalnie te same moce, co Superboy, ale może korzystać tylko z jednej naraz - albo jest więc akurat super ultrasilny, albo ultraszybki) i Mon-El (który ma te same moce co Superman, ale jego słabością jest ołów, nie klasyczny kryptonit). Jeśli myślicie, że trochę nudne są w koncepcji te postacie i że są to po prostu klony Superboya - z przyjemnością udowodnię w przyszłości, że tak nie jest! Trzech złoczyńców posiadających ciała o kryptoniańskim poziomie mocy to spore wyzwanie dla reszty Legionu, ale z pomocą przychodzi Saturn Girl, telepatka zespołu:

Evil always hurts itself - pamiętajcie te słowa mądrości z ust Saturn Girl!

Dla nikogo nie jest chyba wielkim zaskoczeniem, że trójka łotrów z przeszłości to nie do końca gracze zespołowi i nie kręci ich słuchanie cudzych rozkazów. No cóż, jest może jedna osoba, która jest tym grubo zaskoczona:

Guys, don't be like that, guys, come on

Zdradziwszy dotychczasowego mocodawcę biorą się do dalszego zdradzania kogo popadnie - co w tym przypadku oznacza, że cała trójka próbuje prewencyjnie pozbyć się konkurencji do władzy nad światem:

BUT SUDDEN TREACHERY EXPLODES!

Czego zatem nauczyła nas ta spektakularna przygoda? Otóż głównie tego, ze w 1963 Comic Code trzymał się jeszcze jako tako, chociaż coraz bardziej kruszał już w fundamentach - moral panic związana na z komiksami zdążyła już opaść, wydawcy coraz śmielej zaczynali więc wracać do elementów, których Code zakazywał - a czytelnicy i czytelniczki witali je z radością. Comic Code funkcjonował oficjalnie jeszcze przez długie lata - ostatnie wydawnictwa odpuściły go sobie dopiero w 2011 - ale w praktyce nigdy nie miał już takich zębów, jak w latach '50 i z początku '60.

W tych wszystkich meandrach historii nie zapomnijmy jednak, co jest prawdziwym celem i sercem Legionu - nie tylko pokonywanie Hitlera i Dillingera, nie pogryzanie konserwatywnych amerykańskich norm i wypływającego z nich Comic Code, ale i - a być może przede wszystkim - hanging out w futurystycznej lodziarni przy kosmicznych lodach i milkshake'ach, jak to bohaterom i bohaterkom się należy!

Nikt nie kupuje "the flavor of Uranus" :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz