niedziela, 7 lutego 2021

Panele na niedzielę: The Legend Of Bouncing Boy

Moja lektura omnibusu Legion of Super-Heroes trwa w najlepsze, i tym razem dotarłem do wprowadzenia jednej z bardziej uroczych i wesołych postaci z tej grupy - a imię jego Bouncing Boy. Wspominałem już, że Legion od początku swojego istnienia był grupą bardzo inkluzywną; wcale nie było tak oczywiste, że na przełomie lat '50 i '60 w zespole będą dziewczęta czy kosmici. Pomarańczowa czy zielona skóra była więc OK, ale na osoby czarnoskóre czy Azjatów jeszcze trzeba będzie poczekać - pewne zmiany społeczne dopiero się toczyły, i na konserwatywnym amerykańskim południu nie do pomyślenia byłoby przykładowo wystawiać na kioskowym widoku komiks z czarnym bohaterem. 

Jeśli jednak Legion miał być dla wszystkich, a ważne grupy demograficzne dziewcząt oraz kosmitów zostały już powitane w jego progach, nadszedł czas na kolejną rewolucję. Nadszedł czas na superbohatera, który był... pulchny!

W swojej super-formie jeszcze pulchniejszy!

Zanim jednak przejdziemy do tego zacnego młodzieńca, macie z pewnością jedno pytanie. Jak to, Anglisto, zawołacie z oburzeniem po przeczytaniu powyższego panelu, Legion of Super-Heroes of the 21st century? Cały czas wciskałeś jakieś kity, że są trzydziestego wieku! Brawo, najbystrzejsi z czytelników i czytelniczek! Powód jest dosyć prozaiczny - z początku istnienia Legionu scenarzyści osadzali te historie w niewiarygodnie odległym dwudziestym pierwszym wieku, szybko jednak - by uniknąć ewentualnych rozczarowań, z pewnością - zdecydowano się oddalić tę kolorową, optymistyczną przyszłość do wieku trzydziestego. To zawsze ryzyko z wybieganiem z datami w przyszłość; wspomnijmy takiego Cyberpunka 2077, który osadzony jest - niby właśnie wczesny Legion - jakieś pół wieku przed nami (i dla dodatkowego smaczku pamiętajmy też, że powstał na podstawie systemu RPG Cyberpunk 2020 z lat osiemdziesiątych). Wróćmy jednak do naszego bohatera!

Otóż Chuck Taine, młody, pulchny i energiczny, otrzymał od swojego mocodawcy proste zadanie: zanieść butelkę zawierającą super-plastic fluid, nowatorski wynalazek, przed oblicze science council. Naukowiec zatrudniający Chucka nie przewidział jednak, że zamiast być dobrym kurierem ten ulegnie futurystycznym pokusom...

SAVAGE  - EXCITING - YET HARMLESS, zupełnie jak ja!

Oboy oboy oboy, roboty gladiatorzy! Sami byście się skusili, nie kłamcie. Chuck, jak to prawdziwy kurier, decyduje że godzina czy pięć w te czy wewte dużej różnicy klientowi nie zrobi i zasiada na trybunach tego SAVAGE - EXCITING - YET HARMLESS widowiska.

Legion przewidział esport

A że oglądać takie ekscytujące widowisko o suchym pysku słabo, zakupił zimny napój... i wiecie już, dokąd to zmierza!

Ugh! ULP! GAA!

Za każdym, każdym razem łapie mnie za serce, jak Chuck nie jest w stanie oderwać się od pochłaniania super-plastic fluid pomimo tego całego obrzydzenia i długiego procesu myślowego. Przyznam, że też tak mam z niektórymi książkami; jak już zacząłem, to i zwykle skończę, nieważnie ile po drodze będzie Ugh! ULP! GAA!

Cosmic Boy jest wyraźnie zaintrygowany

Pierwsze podejście Chucka do wstąpienia w szeregi Legionu kończy się odrzuceniem kandydatury naszego młodzieńca, ale - w tradycji renifera Rudolfa - nie jest to bynajmniej koniec jego ambicji. Otóż bowiem jakiś czas później pojawia się łotr, który elektrycznymi rękawicami terroryzuje Metropolis! Nawet Legion jest bezsilny! ("ale przecież w Legionie jest władający elektrycznością Lightning Lad, czy on nie mógł..." "SHHH DO YOU WANT TO SEE CHUCK SUCCEED OR NOT?")

You go, Chuck!

Widzimy tu kolejny charakterystyczny kwiatek z epoki - w Silver Age komiksowi scenarzyści często starali się wcisnąć gdzieś pomiędzy roboty-gladiatorów i supermoce nieco przemyconej wiedzy naukowej, żeby młodzi czytelnicy mogli wskazać z dumą ha, zobacz tato, to nie same głupoty, o zasadzie uziemienia nauczyłem się stad! Przodował w tym zazwyczaj Flash, który był w pewnym momencie wręcz Physics: The Comic Book; w specjalnie wyróżnionych flash facts opisywał informacje dotyczące prędkości, masy, tarcia, fal dźwiękowych i innych ciekawostek związanych z fizyką. 

Tak czy inaczej - Chuck decyduje, że czas na akcję bezpośrednią!

"A masz za fat boy!"

Jak Chuck osiągnął sukces? Proste:

"Hmm...I am already coming up with many other applications!"

No właśnie, w kółko przecież widzimy też innych bohaterów latających - na przestrzeni historii Legionu robili to najpierw dzięki jetpackom na plecach, później za sprawą anti-gravity belts, a jeszcze później - będących symbolem Legionu flight rings. Dziura fabularna została jednak szybko załatana przez editora, jest dobrze ("SHHH DO YOU WANT TO SEE CHUCK SUCCEED OR NOT?") Czy te późniejsze wynalazki oznaczają, że Bouncing Boy staje się bezużyteczny? Oczywiście nie! W bardziej współczesnych interpretacjach bywa pisany na przykład jako architekt, którego prawdziwą superpower jest instynktowna analiza kątów odbicia. Jest więc niepokonany w bilardzie, a jeśli trzeba rzucić Kosmicznym Kamieniem z Roku 3000 tak, by rykoszetem trafił łotra w kask - Chuck to wasz gość!

Television? No cóż, najwyraźniej do czasów przyszłości Legionu czeka nas renesans telewizji!

Historia sukcesu Chucka zostaje podana na komiksowych łamach jako tak zwany secret origin: zwykle bywało tak, że nowa postać pojawiająca się w serii wspomina króciutko (często na przestrzeni jednego panelu) o tym, skąd wzięły się jej supermoce; jeśli zaś postać taka okazywała się popularna, któryś z późniejszych numerów poświęcano na rozwinięcie tych wzmianek do pełnowymiarowych historii. I nie da się ukryć, że Bouncing Boy - pomimo bycia czasem wyśmiewanym w interecie jako jeden z członków Legionu z najgłupszymi mocami - był i jest na tyle popularny, by na taką popularność zasłużyć. Dlaczego? Bo od samego początku pokazywał, że nawet będąc pulchnym chłopaczkiem z naprawdę silly powers i tak można odnieść sukces, zostać docenianym członkiem amazing super-hero club i być dobrym w tym, co się robi. Dla wielu fanów Chuck jest takim samym symbolem Legionu, jak ikoniczne flight rings; ciepłym, dobrodusznym i sympatycznym bohaterem, który może nie ma klaty jak Superman, ale jest to mało istotne - bo tej klacie bije mu serducho tak samo dobre, jak Supermana. I przypomina nam o tym, że za każdym razem, kiedy coś nam nie wyjdzie, kiedy doświadczamy kolejnej porażki, to wszyscy jesteśmy trochę jak Bouncing Boy.

We can always bounce back, kids.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz