środa, 23 czerwca 2021

Superman Smashes the Klan

Superman! Pierwszy komiksowy superbohater i, moim zdaniem, jeden z najbardziej niezrozumianych - może dlatego, że chociaż wszystkim nam jest znany, dla wielu osób jest to kontakt przez kulturalną osmozę: z symbolu na koszulkach, popkulturowych odniesień, licznych parodii. Od czasu do czasu dobrze więc sięgnąć po klasyczną historię z Supermanem, i trudno o coś bardziej klasycznego niż komiks, na którym skupimy się dzisiaj: Superman Smashes the Klan.

Nie miałem do tej pory okazji mówić tu zbyt dużo o Supermanie, pozwólcie więc, że część edukacyjną przesunę dziś na początek. Obiecuję, potem będzie już lekko i kolorowo - ale rozpocznijmy od miejsca Supermana w kulturze!

Jedną z częstych pułapek w analizie tej postaci jest przesadne skupienie się na samym pseudonimie - super-man - łączenie tego z konceptem übermensch Nietzschego i z tej pozycji szybkie hyc do nazistowskiego aryjskiego nadczłowieka. Siedzi więc potem taki badacz i pisze sobie ho ho ho, czy to nie IRONICZNE, że figurą obrońcy stworzoną w latach '30 przez amerykańskich Żydów jest dosłowny ideał Trzeciej Rzeszy, ależ jestem przenikliwy, no po prostu jak mało kto

Podejście takie ignoruje cały zakres kulturowych subtelności. Nie będę już nawet wchodził w to, że rysowanie prostej kreski od Nietschego do Hitlera to znów uproszczenie takie, jak udowadnianie, że duchowym ojcem austriackiego akwarelisty był Darwin (który to pogląd też zresztą pojawia się w pewnych fundamentalistycznych interpretacjach chrześcijaństwa, ale to już inna dyskusja w innej dyskusji). Gdyby szukać tropów postaci Supermana, zaproponowałbym z jednej strony figurę golema z żydowskiego folkloru - nieludzkiego obrońcy społeczności - z drugiej zaś bardzo często poruszany w tym kontekście mit Mojżesza (już od pierwszych akordów tej historii - niezwykłe dziecko przybyłe z "innego świata" i adoptowane w obcej krainie).

Kiedy na zajęciach analizujemy postać Supermana (w kontekście lat '30 i początków komiksu superbohaterskiego), często pierwszym skojarzeniem uczniów i uczennic jest figura Jezusa. To też częsta interpretacja, ale moim zdaniem nieco wtórna; elementy kluczowe dla takiego postrzegania (bycie wysłanym na Ziemię z misją ocalenia jej mieszkańców, późniejsza śmierć i zmartwychwstanie) pojawiły się w mitologii Supermana zdecydowanie później (w klasycznych filmach z lat 1978-81 oraz komisach z 1992-93) jako celowe rozgrywanie tych wcześniejszych religijnych alegorii.

Kolejnym powodem, dla którego trudno utrzymać interpretację Supermana jako aryjskiego nadczłowieka, jest pochodzenie bohatera. Nie może być nadczłowiekiem, gdyż w ogóle nie jest człowiekiem - jest przecież obcym, i jeśli ktoś w tej mitologii miałby aspirować do roli übermensch, byłby to raczej Lex Luthor. A skoro już mowa o byciu "obcym", kluczowe dla postaci Supermana jest też bycie imigrantem - i wiele opracowań szuka właśnie tu źródeł jego emocjonalnego rezonansu w Ameryce lat '30 i '40, kraju jak chyba żaden inny zbudowanemu dzięki imigrantom właśnie.

Docieramy tu w końcu do komiksu, o którym chciałbym dzisiaj opowiedzieć. Superman Smashes The Klan to pozycja niesamowicie ciekawa z perspektywy historycznej - stanowi bowiem adaptację serialu radiowego z roku 1946. Radio było wtedy medium najbardziej masowym, i niewiele programów było równie popularnych, co przygody Supermana; to właśnie serial radiowy wniósł w jego mitologię wiele aspektów, które wydają nam się z nim nierozerwalnie związane, jak umiejętność latania czy odbierający mu siły kryptonit.

Serial ten nie był jednak wyłącznie eskapistyczną rozrywką - jednym z problemów społecznych Ameryki tego okresu był odradzający się okresowo Ku Klux Klan. Dużą rolę w powrocie Klanu odgrywał film z 1915 The Birth of A Nation - który, skrótowo rzecz ujmując, przedstawiał Klan jako zamaskowanych bohaterów przeciwstawiających się chaosowi. Mieli tajne hasła, specjalne inicjacje, działali w ukryciu - cool and edgy, isn't it? No i właśnie ten obraz Klanu jako czegoś związanego z przygodą i tajemnicą przysłużył się wzrostowi rekrutacji jak mało co.

W serialu radiowym Clan of the Fiery Cross - nie wprost "Ku Klux Klan", żeby klansmeni się nie ciskali z ewentualnymi pozwami, ale analogia była jasna - twórcy postanowili wykorzystać tę samą siłę mediów, ale nadać jej przeciwny zwrot. Zamiast prezentować Klan jako intrygujących bohaterów, osadzono ich w roli pełnych nienawiści łotrów, gotowych do przemocy i z frazesami o "czystości Ameryki" na ustach. A żeby nie pozostawiać wątpliwości, że they are the bad guys, po drugiej stronie ringu postawiono ikonę dobra i sprawiedliwości - samego Supermana. Był to wielki sukces i ogromny cios dla wizerunku Klanu; sekretne rytuały i tytuł Wielkiego Smoka nagle nie brzmiały już tak cool, kiedy odarto je z nimbu tajemnicy na radiowej antenie, a Superman osobiście wskazał ich śmieszność.

Dobrze, wiemy już chyba wszystko, czego potrzebujemy do rozmowy o Superman Smashes the Klan! Historia osadzona jest okresie powojennym, gdy zagrożenie nazizmem wciąż jest żywe w pamięci; co gorsza, podobne ideologie znajdują poparcie na gruncie Stanów. Komiks już od pierwszych stron przekazuje, że jest to period piece; Superman - zgodnie z ówczesną interpretacją - nie lata i nie jest niezniszczalny. Owszem, potrafi przeskakiwać wysokie budynki jednym susem, ale - jak radiowa czołówka zwykła zapowiadać - eksplodujący pocisk artyleryjski potrafiłby go zranić. Jest więc super, ale nie jest to jeszcze późniejszy kosmiczny poziom. 

Zwróćcie też uwagę na design symbolu na piersi - wersja z czernią była charakterystyczna dla tego okresu

Tyle o Supermanie; ludzką stroną historii stanowi rodzina Lee - azjatyccy imigranci, którzy wprowadzają się do wielkiego miasta. Podobnie jak w serialu radiowym, syn państwa Lee - Tommy - zapisuje się do lokalnej ligi baseballowej (pieczę nad drużyną sprawuje młody Jimmy Olsen, kumpel Supermana). Jako że jest wyjątkowo utalentowany, pojawia się konflikt z dotychczasową gwiazdą zespołu...

 ...i te nastoletnie niesnaski są tym, co popycha niezadowolonego Chucka w stronę jeszcze bardziej radykalnego wujka:

A że takie właśnie historie i dowody na "obcą inwazję" są dokładnie tym, czego wujek-klansman potrzebuje do zagrzewania swoich zwolenników, Chuck zostaje szybko wciągnięty do organizacji. Nie ma co do niej całkowitego przekonania, ale wydarzenia toczą się już swoim torem:

"Media, szkoły i edukacja zepsute, ale my kochamy nasz naród i cywilizację" - echo wracające w każdej epoce

I taki właśnie jest punkt wyjścia tej historii! Jak widzicie, jest ona rysowana w bardzo kreskówkowym stylu, który z jednej strony nawiązuje do estetyki mangowej, z drugiej łapie nieco inspiracji klasycznymi kreskówkami Fleischer Studios z lat '40 - to przyjemna dla oka kombinacja, akurat tak umowna i ekspresyjna, by historia z tego skorzystała. Tak jak radiowy oryginał jest to all-ages story - pamiętajmy jednak, że prostota nie oznacza infantylności; najlepsze historie dla młodych odbiorców to właśnie te, które nie traktują ich dydaktycznie z góry.

Jak większość dobrych historii z Supermanem, nie jest to historia o akcji, o skokach przez wieżowce i pojedynkach na pięści; to historia o ideach. Napięcie nie płynie tu z tego, czy Superman wyjdzie zwycięsko z konfrontacji z łotrem, lecz z tego, czy uda się zawrócić młodego chłopaka ze ścieżki prowadzącej do zamknięcia się w środowisku rasistowskich bigotów - i czy uda się temu rasizmowi, nietolerancji i ksenofobii przeciwstawić coś lepszego.

Bardzo klasyczne jest też zastosowanie samego Supermana. Wiadomo, nie może on po prostu ciosem pięści pokonać rasizmu czy czerwonymi butami wykopać z kogoś nietolerancji - stanowi więc raczej fabularną siatkę bezpieczeństwa. Gdy czyjeś życie jest zagrożone, gdy już ma się wydarzyć jakaś tragedia - nasz bohater pojawia się na miejscu, ale scena nie kończy się na zażegnaniu kryzysu. Nie, kluczowa jest tutaj ideologiczna konfrontacja z agresorem - zobacz, do czego doprowadziły twoje przekonania. Jak jesteś w stanie to usprawiedliwić? Co sprawiło, że jesteś teraz w tym miejscu? Jak mówiłem, ten poziom idei, nie czystej akcji, stanowi często serce dobrych historii z Supermanem. Jasne, potrafi on zatrzymywać kule w locie - ale przede wszystkim potrafi też rozmawiać, debatować i przekonywać.

Superman Smashes the Klan unowocześnia nieco radiowy oryginał - większą rolę otrzymuje na przykład siostra Tommy'ego - ale nadal jest to historia o tym, ze ludzie są generalnie dobrzy, a strach i nienawiść bywają wykorzystywane jako narzędzie manipulacji. Przesłanie zawsze aktualne i wartościowe! Całość zakończona jest kilkustronicowym, ilustrowanym tekstem autora na temat historii, jej inspiracji i miejsca w kulturze Stanów. Jest to ciekawa lektura sama w sobie:

Jeśli więc macie w swoim życiu jakąś młodą osobę, która chciałaby poczytać po angielsku o klasycznym Supermanie - trudno o lepszą pozycję! To prosta historia, ale nie dziecinna w swojej prostocie; charaktery są zarysowane wiarygodnie, dylematy są uniwersalne, słowem - może spodobać się i wam, jeśli macie ochotę na odrobinę classic wholesome fun.

A jeśli - niewątpliwie z racji na aktualne letnie upały - trudno będzie wam usnąć w gorącą noc, możecie posłuchać sobie do poduszki oryginalnych przygód Supermana; być może i właśnie historii z Clan of the Fiery Cross? Znaleźć możecie ją tutaj - z oryginalną muzyką, reklamami płatków z epoki i całą resztą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz