Tak to właśnie bywa: mam stosik komiksów do przeczytania, ale historyczny nurt porywa czasem człowieka w niespodziewane strony. Odkładając na półkę Gotham Central pomyślałem więc, że chętnie kontynuowałbym czytanie o detektyw Renee Montoyi; a tak dobrze się składa, że są one bezpośrednio kontynuowane w nowatorskiej (jak na rok 2006) serii 52.
Postaram się zachować przynajmniej pozory analitycznego obiektywizmu, ale 52 (nie mylić z The New 52, późniejszą erą wydawnictwa) to komiks, który darzę ogromnym sentymentem. To właśnie od wydania zbiorczego 52 rozpoczęło się moje hobby kolekcjonowania anglojęzycznych omnibusów, a dwadzieścia lat temu to właśnie 52, tydzień w tydzień czytane i dyskutowane online, pozwoliło mi wsiąknąć głębiej w ówczesny fandom DC.
![]() |
Ale jak to, zapytacie, tydzień w tydzień? Przecież amerykańskie komiksy mają formę miesięczników! Ano właśnie, to była pierwsza z innowacji tego tytułu. |
Pamiętacie wpis o All-Star Comics, których akcja rozgrywała się na Earth-2? Alternatywne Ziemie przestały istnieć w 1986 za sprawą tak zwanego Crisis On Infinite Earths - wydarzenia, które miało posprzątać rozrośnięte i chaotyczne multiwersum, pozostawiając przy istnieniu tylko jedną jedyną Ziemię. O Kryzysie zwykło się mówić jako o "wielkim reboocie" zrobionym z myślą o nowych czytelnikach i czytelniczkach, ale - jak to zwykle w tej branży - it was mostly smoke and mirrors; wielka metafabuła komiksów DC spokojnie toczyła się dalej i wciąż odnosiła się do pre-Kryzysowych wydarzeń oraz konceptów, po prostu nieco marketingowo dyskretniej.
Do czasu. Dwadzieścia lat później rozpoczął się Infinite Crisis, gdzie jednym z głównych aktorów był Superman z Ziemi-2: ten starszy, siwowłosy już kuzyn Power Girl. Dostojny Kal-L był zniesmaczony interpretacją "heroizmu" z lat '90 i zapragnął przywrócić do istnienia doskonalsze w swoim mniemaniu multiwersum; co prawda nie doszło to finalnie do skutku, ale w wyniku próby rzeczywistość doczekała się kolejnego drobnego przetasowania. Większość zmian status quo w komiksowych miesięcznikach (przykładowo: Selina Kyle w ciąży oraz jej przyjaciółka przejmująca rolę więc rolę Catwoman) nie była jednak wcale podyktowana żadnym mieszaniem w tkance rzeczywistości, a... zwykłym chronologicznym skokiem naprzód.
One Year Later, głosiło wydawnicze motto tego okresu; po Kryzysie wróciliśmy do komiksów o rok późniejszych, i to nie o dwanaście numerów, a o rok wewnątrz uniwersum - co do tej pory wydaje mi się błyskotliwym manewrem. Wiele fabuł czy relacji postaci zostało przyjemnie popchniętych naprzód; przecież rok w intensywnym życiu takiego Batmana czy Black Canary to kawał czasu! Wspomnę tu może na przykład komiks Manhunter, w którym na marginesach prowadzony był dość konwencjonalny romans: przyjaciółka oraz tech guy tytułowej bohaterki wymieniali zaczepne złośliwości. Był to schemat tak ograny, że przyspieszenie go o rok pozwoliło miesięcznikowi złapać oddech, gdy po przeskoku widzieliśmy ich od razu - shocking no one - opuszczających wspólne łóżko.
![]() |
Dosyć ograna dynamika postaci, więc przeskoczenie o rok w jej rozwoju było wręcz ulgą! |
It was an awesome lineup, and the driving concept was equally awesome: sukces telewizyjnych seriali nowego formatu a'la Lost (2004)- szerokoekranowych, doinwestowanych, idących w stronę ciągłej narracji, nie "fabułki odcinka" - skłonił wydawnictwo do podjęcia podobnej próby. 52 miało być właśnie takim nowoczesnym serialem dla nowego pokolenia widowni; a do tego, w odróżnieniu od większości magazynów, zeszyty miały ukazywać się co tydzień, a akcja - rozgrywać w czasie rzeczywistym.
It became, dare I say it, a generational event.
W wyniku Kryzysu Superman, Wonder Woman i Batman zniknęli ze sceny wydarzeń, zostawiając świat w rękach drugiego garnituru bohaterów i bohaterek. Czyje przygody przyjdzie nam śledzić? W serialowym stylu - pozwólcie, że przygotuję krótki montaż!
![]() |
"He's from the future! How cool is that?" |
W archetyp Supermana ambitnie próbuje wejść Booster Gold, cwaniaczek z dwudziestego piątego wieku, który za sprawą podwędzonych gadżetów oraz znajomości historii - a właściwie kumplowaniu się z robotem znającym historię, bo Booster zna się generalnie na niewielu rzeczach - pragnie zrobić karierę z początku XXI wieku. Jak widać po kostiumie, nasz heros nie jest ponad korporacyjny sponsoring, a jego działalność to w równej mierze autentyczne ratowanie żyć, jak i wdzięczenie się do kamery. But have no fear; pod cyniczną powłoką kryje się autentycznie dobre serce, i Booster nauczy się w trakcie tego roku skromności oraz altruizmu.
...troszkę. Być może.
![]() |
"I can see you." |
Batman nie patroluje już nocami Gotham, ale na straży wciąż stoi The Question: detektyw bez twarzy, za to z filozoficzno-mistycznym zacięciem oraz stoickim poczuciem humoru. Humor ten nieszczególnie będzie w smak zmordowanej wydarzeniami Gotham Central Renee Montoyi, ale Question widzi w twardej pani detektyw ogrom potencjału i nie daje się łatwo spławić. A stawka jest wysoka; w pozbawionym nietoperzowego nadzoru mieście zaczyna działać Intergang, kryminalna odpowiedź na Interpol.
Can Renee answer The Question?
![]() |
"You apologize for that?" |
Teth-Adam, szerzej znany światu jako Black Adam, jest udzielnym władcą własnego kraju - i właśnie dokonał mocnej deklaracji na arenie międzynarodowej przeprowadzając publiczną egzekucję superłotra, który miał czelność się do niego wprosić. Gdy skuszony niestabilną sytuacją Intergang zaczyna się przymilać władcy i dostarcza mu niewolników, Black Adam reaguje szybko i brutalnie; wbrew nadziejom gangsterów, nie jest takim władcą. Wśród oswobodzonych znajduje się Adrianna Tomaz, w której Black Adam dostrzega szlachetność bogini - i pomaga jej zrealizować ten potencjał.
Nowoprzebudzona Isis zasiada u jego boku na tronie, Black Adam wydaje się pod jej wpływem nieco złagodnieć... ale wiele wskazuje na to, że finał będzie daleki od baśniowego.
![]() |
"Saddle up! Next stop, Hell." |
W konsekwencji niedawnego Kryzysu Animal Man, Starfire oraz Adam Strange utknęli w głębokim kosmosie; czas więc na odyseję ku domowi. Na ich nieszczęście, nie będzie to droga prosta; na ich jeszcze większe nieszczęście, los styka ich z galaktycznym żulem Lobo - który akurat próbuje stać się lepszą osobą i złożył religijne śluby pacyfizmu.
Yeah, it probably won't last.
![]() |
"Everything that came easily to you, you aced." - hej, czy to nie fabuła niedawnej serialowej Ironheart? |
Natasha Irons - bratanica Johna Henry'ego Ironsa, technologicznego herosa znanego jako Steel - ma po dziurki w nosie wuja, który próbuje nauczyć ją superbohaterskiej odpowiedzialności, cierpliwości oraz całej reszty etosu. Los sprawia, że Lex Luthor opracowuje właśnie swój Everyman Project, metodę pozwalającą na sztucznie wywołaną aktywację metagenu; i chociaż on sam nie jest kwalifikującym się pacjentem (ku ogromnemu własnemu rozczarowaniu), błyskotliwa i żądna sławy Natasha wygląda na idealną kandydatkę.
Nowy superbohaterski zespół pod auspicjami Lexa Luthora bierze media szturmem - ale, pomijając już kwestię ceny, moce można wyprodukować... ale bohaterów trudniej.
![]() |
"Chinese superheroes, huh? I guess it had to happen." |
Ralph Dibny - niegdyś wesoły rozciągliwy Elongated Man - stracił niedawno żonę, przyjaciółkę, partnerkę: Sue. Ale przecież zmartwychwstania to superbohaterski chleb powszedni; no dobrze, bez przesady, ale przynajmniej całkiem realne - choć okazjonalnie serwowane - danie. Ralph jest więc gotowy spróbować wszystkiego, od kosmicznej wiedzy planety Krypton po magię skrytego w Hindukuszu miasta Nanda Parbat.
Ralph nie spocznie, dopóki nie odnajdzie ponownie Sue - i choć nie będzie to spotkanie, na które miał nadzieję.... nie będzie też zapewne wcale najgorsze.
![]() |
"CURSES! FOILED AGAIN!" |
A na dodatek - ktoś najwyraźniej porywa różnej maści geniuszy zła i szalonych naukowców. Czy doktor Will Magnus, twórca oraz opiekun rewolucyjnych Metal Men, kwalifikuje się do tej kategorii po niedawnej niszczycielskiej przygodzie? Bierze już teraz leki, więc jego stan psychiczny jest pod kontrolą...
...prawda?
Przyjrzyjcie się tylko tablicy korkowej powyżej! Kolejną z innowacji 52 było bardzo aktywne angażowanie fandomu; zeszyty były pełne poszlak, intrygujących haseł, zapowiedzi rozwoju wydarzeń z przyszłości (lub przeszłości; to w końcu DC, podróże w czasie to realna opcja). Emblematyczna może być tu scena, w której Booster Gold trafia do laboratorium Ripa Huntera - innego z podróżników w czasie, doskonale znanego miłośnikom i miłośniczkom Legends of Tomorrow (💖).
![]() |
TIME IS BROKEN / WORLD WAR III? / oraz wiele, wiele innych haseł stanowiący pożywkę dla fanowskich spekulacji! |
Nawet okładki zadają pytania oraz relacjonują wydarzenia w stylu przypominającym paski z wiadomościami:
![]() |
...question the answer? |
![]() |
Batwoman i Nightwing mają masę własnych problemów - ale świąteczne spotkanie na dachach Gotham poprawia obojgu nastrój! |
I chociaż 52 może pozornie przytłaczać liczbą postaci oraz wątków, stopniowe i sprawne ich wprowadzanie czynią z niego jeden z najlepszych komiksów prowadzających w realia DC. Czwórka scenarzystów nie tylko prowadzi nas przez cały ten barwny świat, ale też dba o przystępność - i nie czuć w tym bynajmniej nuty wykładu, mówienia do czytelników z góry. To nie "wprowadzająca seria dla świeżaków", a gęsta od historycznych kontekstów podróż; niektóre smaczki wyłapiecie od razu, inne dopiero po latach - ale będzie równie przyjemna w obu chwilach. Ogromna w tym zasługa dobrego odmalowania postaci: kiedy Ralph spotyka Olivera Queena, charakter łucznika oraz jego pojęcie sprawiedliwości społecznej zostaje elegancko odmalowane w jednej kwestii:
![]() |
Nie martwcie się, oczywiście nie była *ostra* strzała! |
Mark Waid zrobił też dodatkowy ukłon w stronę nowych czytelników: oryginalne zeszyty kończyły się (od numeru #12 do #51) króciutkimi komiksami "Secret Origins", opisującymi skrótowo daną postać i jej historię - a do tego oferując listę kluczowych lektur.
![]() |
Brak tych uroczych "akt" to jedyny feler wydania zbiorczego, które stoi na mojej półce; jeśli znajdziecie wersję z nimi - warto! |
Zgodnie z regułami dobrego scenopisarstwa, praktycznie każda scena buduje charakter postaci, jej historię oraz relacje z innymi - obowiązkowo popychając fabułę naprzód, bo czwórka scenarzystów i tak walczyła oraz przepychała się co numer o "jeszcze jedną stronę na mój wątek". Jeśli w konkretnym numerze naprawdę nie było już miejsca na Black Adama, starali się chociaż kompromisowo wspomnieć o nim na ekranie widocznego w innym kadrze telewizora; wszystko to składało się na złożony, pełen detali obraz.
![]() |
Dwójka starych przeciwników dogaduje się już właściwie na koleżeńskiej stopie; wyniosły Black Adam łapie nieco przedślubnego stresu - to momenty, które zwyczajnie zapadają w pamięć! |
No właśnie, czwórka scenarzystów byłaby zazwyczaj sygnałem ostrzegawczym, ale tutaj jest odpowiednikiem serialowego writers' room - a do tego, choć wątki splatają się i przenikają... generalnie można wyczuć, że to Morrison odpowiadał za kosmiczne szaleństwa, Rucka za intrygę noir, zaś Johns za Black Adama.
![]() |
Nie ma w tym nic dziwnego; Morrison stworzył w latach '80 przełomową interpretację Animal Mana, Rucka pracował już lata z Renee Montoyą... |
Scenarzyści przynoszący do projektu swoje ulubione postacie to zazwyczaj dobry znak - znają je w końcu od podszewki i nikogo nie uderzy niespodziewana zmiana charakteryzacji. Dodam też, że chociaż podobna kolaboracyjna metoda pisania może sugerować wielki, chaotyczny crossover, 52 to przecież nie jedno bombastyczne wydarzenie w sześciu zeszytach (takie, w którym żadna z setki zaangażowanych postaci nie ma szansy na znaczący występ lub ewolucję), a zestaw równolegle, harmonijnie prowadzonych fabuł na komfortowej przestrzeni 52 zeszytów.
Lata '00 to również okres reinterpretacji starszych postaci i konceptów. W tym aspekcie wyraźnie wyczuwalna jest ogrodnicza ręka Geoffa Johnsa, wspomnianego już na blogu przy okazji odświeżenia oraz organizacji historii Power Girl. To właśnie jego numer popisowy: wziąć starszą postać, poprzycinać rozkrzewione pędy historii, spróbować odnaleźć charakterologiczny rdzeń na nowe tysiąclecie - oraz wytłumaczyć oraz "upoważnić" starsze głupotki, żeby tylko ta straszna cyniczna widownia nowego millennium się nie zaśmiała. Czasem bywały to rewelacyjne sukcesy - Johns właściwie własnoręcznie zredefiniował oraz rozszerzył mitologię Zielonych Latarni - czasem zaś kompulsja "wyjaśniania oraz udramatyzowania" i tak ściągnęła na niego ten straszny chichot, jak wtedy, gdy próbował uzasadnić obecność boob window w kostiumie Power Girl (nikt nie pytał, nikt nie prosił).
Dwa najbardziej uderzające przykłady modernizacji na łamach 52 to Chang Tzu oraz Mr. Mind.
![]() |
"Not that I believe any of this irrationalist nonsense, but Chang Tzu has such a wonderful reading voice." |
Chang Tzu wygląda generalnie jak wielkie jajo, ale w tej interpretacji przypomina marvelowskiego M.O.D.O.K.A. - podobnie jak równie absurdalny kolega też załapał się na robotyczne siedzisko. Jak poruszał się przed nim? Ano szczególnie się nie poruszał; oryginalnie, w 1965, był bowiem chińskim wrogiem Wonder Woman, i to rasistowskim aż furczało - wygłaszającym diatryby na temat złych "Amelicans" i łapiącym amazońską bohaterkę swoim długim chińskim chwytnym wąsem. A, i oryginalnie nazywał się "Egg Fu"; tak, było to dokładnie tak bzdurne.
![]() |
Wonder Woman #157, październik 1965! |
Czy Egg Fu potrzebował modernizacji na nową erę? "Patrzcie, jaki jest teraz poważny, to potwór-cyborg-sadysta znęcający się nad więźniami i prowadzący medyczne eksperymenty!" Reakcja fandomu była podobna do tej związanej z uzasadnieniem boob window: zdrowa porcja chichrania się i "nikt nie pytał, nikt nie prosił". Egg Fu spokojnie mógł pozostać reliktem Silver Age, przykładem rasistowskiej karykatury; wmuszenie w niego powagi i próba wymuszenia czytelniczego respektu metodą brutalności i kontrowersji to doskonały przykład klasycznej dla lat '00 panicznej ucieczki przed absurdalnością starych konceptów.
Nieco bardziej udaną modernizacją był Mr. Mind - oryginalnie pocieszny robaczek-supergeniusz, którego kryminalne ambicje trzymał w ryzach Captain Marvel.
![]() |
To on! Przypominam, że za swe kryminalne dokonania Mr. Mind trafił w końcu na krzesło elektryczne i zaliczył tzw. czapę. Stare komiksy z Kapitanem Marvelem są, jak to się mówi, bonkers. |
W jednym z kulminacyjnych momentów serii objawia się w on w wyrośniętej, dojrzałej formie: nowe tysiąclecie przyniosło mu kształt potwornego kaiju:
![]() |
Wzrost w masę imponujący; nic, tylko zawiesić na ścianie siłowni! |
Działa to jednak nieporównanie lepiej. BEHOLD THE METAMORPHOSIS OF MISTER MIND!, woła komediowy niegdyś łotr ze zdrową porcją aliteracyjnego kampu - i chociaż prezentowane zagrożenie jest realne, to czujemy jednak autorskie mrugnięcie okiem, nawias superbohaterskiej konwencji. BEHOLD THE METAMORPHOSIS OF MISTER MIND! to zaproszenie na finałowy rollercoaster, kulminacyjną sekwencję akcji, walkę z szalonym bossem. It's fun, co trudno ostatecznie powiedzieć o odgrzaniu (odsmażeniu?) Egg Fu.
Trudno też powiedzieć coś ciekawego o stronie wizualnej: chociaż layouty przygotowywał weteran Keith Giffen, maratonowy format zeszytu co tydzień wymagał stałej rotacji artystów. Generalnie wszyscy starają się trzymać w miarę spójnego house style lat '00, ale nie ma co słodzić: strona graficzna twardo znajduje się w przegródce rzemieślniczej oraz ilustracyjnej, nie artystycznie ciekawej.
![]() |
W zamyśle: efektowna splash page z Batwoman wchodzącą do akcji; w praktyce: raczej dziwaczna poza demonstrująca tyłek, nie dynamiczne kopnięcie. |
Seria 52 była w 2006 wydarzeniem - i tak też należy na nią patrzeć. Dwie dekady później wciąż jest pełna uroku, ale konia z rzędem osobie, która nie pochłonie jej w trybie binge reading… podczas gdy całość aż prosi się o nieśpieszne fanowskie spekulacje, analizy, własne rozpisanie haseł z tablicy Ripa Huntera. Potrzeba na to czasu oraz towarzystwa, a dodatkowo ówczesna architektura internetu - blogi i fora - wydawała się bardziej sprzyjać podobnym zabawom. Współczesne social media są w dużo mniejszym stopniu nastawione na złożone teksty oraz długoterminowe budowanie społeczności i znajomości; so it was a bit of a lightning in a bottle… but what a lightning it was!
Ogromny sukces skłonił wydawnictwo do niemal natychmiastowego odpalenia kolejnej cotygodniówki - Countdown, później przemianowanej na Countdown to Final Crisis - ale ta okazała się fiaskiem; kluczem do sukcesu 52 nie był sam niecodzienny dla amerykańskiego komiksu model wydawniczy, a nowatorstwo, czwórka doskonale współpracujących scenarzystów oraz unikalny model zaangażowania fandomu.
Czy mogę więc postawić na 52 stempel dobrego punktu wejścia? I to jak! Chociaż seria jest pełna odniesień do dekad komiksowej historii, jej przystępny model "nowoczesnego serialu telewizyjnego na papierze" pozwala bez wybojów wyruszyć w podróż. Pomyślcie po prostu, że za każdą barwną postacią drugoplanową stoją autentyczne lata historii; że każdy wspomniany w przelocie przedziwny koncept to zapewne cały stary magazyn z Silver Age. Nie martwcie się, że nie znacie dogłębnie wszystkich tych sekretów; to nie egzamin.
52 is where you learn about it all.
A jeśli uda wam się znaleźć wersję z oryginalnymi dodatkami i Secret Origins - w dwójnasób!
52 to dla mnie formatywny komiks: dwadzieścia lat temu pomógł mi zrozumieć, że Superman oraz Batman są fajni... ale zdecydowanie wolę czytać o wszystkich tych cudownych, kreatywnie szalonych B-listers, jak Booster Gold czy The Question. Where are Superman, Batman, and Wonder Woman?, pyta okładka numeru jeden - ale jeśli zastępstwo jest równie dobre, co tu, mogą jak dla mnie spokojnie posiedzieć na dłuższym urlopie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz