niedziela, 6 marca 2022

Panele na niedzielę: One Hero Too Many!

Jedyne pewniaki w życiu? Śmierć i podatki, jak mówi stary bon mot - choć w przypadku superbohaterów to pierwsze nie jest wcale przesądzone! Ale podatki... nie uciekniemy od nich nawet w trzydziestym wieku. Ba, nie ucieknie od nich nawet sam Legion Superbohaterów! Nasza przygoda na dziś nosi tytuł One Hero Too Many; autor: E. Nelson Bridwell, czas: kwiecień 1970!

"Hold your rockets!" - no bo przecież kto słyszał o "horses" w trzydziestym wieku!

Zdradzę na wstępie, że nie jest to historia szczególnie dobra - ale kończy się ona wydarzeniem istotnym dla historii grupy, trudno było jej więc nie omówić!

Co tam dziś słychać w trzydziestym wieku? Ano Legion właśnie otrzymuje dary, dary losu; niejaki profesor Sayar proponuje rewolucję w podróżach międzygwiezdnych:

Super układ klawiatury, profesorze, nie ma co

Gwiezdne Wrota? The Legion did it first! Profesor wybiera koordynaty, po czym jego maszyna otwiera przejście na odległą planetę:

Galaktyka Andromedy jest w rzeczywistości dwa i pół miliona lat świetlnych od Ziemi - więc hej, jesteśmy przynajmniej w odpowiednim rzędzie wielkości, sukces!

Fajny prezent! Zdradzę jednak, że korzystanie z tego proto-Stargate nie stanie się nowym zwyczajem Legionu; w latach siedemdziesiątych będą popylać po galaktyce pojazdami mocno inspirowanymi projektami ze Star Treka. Dlaczego? Pewnie dlatego, że błyskawiczny transport odarłaby niektóre historie z dramatyzmu! Dzisiejsza fabuła jest raczej krótka, pozwólmy sobie więc na wycieczkę w przyszłość: tak będzie już niedługo wyglądał krążownik Legionu!   

Czuć startrekowe inspiracje, prawda? Kolista jednostka dowodzenia jak Enterprise, tyłek z silnikami w ukłądzie podobnym, jak klingoński Bird of Prey!

Dlatego właśnie podkreślam, że tak naprawdę wszelkie wstawki o the Legion did it first! robię zawsze z przymrużeniem oka; media dokonują przecież nieustannie krzyżowego zapylania siebie nawzajem. Nowy krążownik to dobry przykład: Legion rozgrywał wiele startrekowych konceptów przed Star Trekiem... a gdy ten drugi stał się popularny, sam zaczerpnął z serialu nieco wizualnych inspiracji.

Wszystko idzie więc miło - sympatyczny profesor, nowy sprzęt - gdy nagle w kwaterze Legionu pojawia się ON. Kim jest ten tajemniczy łotr nad łotrami? Doktor Regulus? Universo? Może nawet sam Prince Evillo? O nie, czytelnicy i czytelniczki, naprzeciw Legionu staje... Wayland Bannan, facet od podatków:

Super jest ta przerażona mina Karate Kida w pierwszym panelu - i jego natychmiastowe rozpoznanie pana Bannana!

Zwolnione od podatku? Absurd! Wayland Bannan nie uznaje podobnych fanaberii:

"The law makes no exceptions!"

Ze swoją standardową ofiarnością, członkowie i członkinie Legionu zaczynają na wyścigi deklarować, że wezmą na siebie ten ciężar i - dla dobra grupy - odejdą z klubu. Timber Wolf zrywa się jako pierwszy - that's easy! Just drop the last member to be admitted... me! Na takie dictum Chemical King zauważa (słusznie), że zostali przyjęci do Legionu równocześnie - chłopaki zaczynają się więc sprzeczać i oddają się przyjacielskim przepychankom. 

Nic dziwnego, ze Legion ma problemy z podatkami, jeśli Karate Kid rozwala mównicę co przemówienie!

Val próbuje podejść do sprawy logicznie; bez wyścigów, bez przepychanek. O tym, kto opuści Legion, zadecydować ma ślepy los:

Sporo tych karteczek - wszyscy chcą wziąć ciężar na siebie!

A co to za monkey business? Losowanie nie dochodzi do skutku, gdyż część zainteresowanych nie ma zamiaru zdawać się na ślepy traf:

Guys, come on, don't make it difficult

Nawet przywódca Legionu może zwątpić! Na szczęście na stanowisku jest sprawdzony Brainiac 5 i jego superkomputer, który ma matematycznie zdecydować, kto opuści szeregi grupy:

Liczenie "feats", czyli superbohaterskich wyczynów, to stara tradycja jeszcze z lat '50!

Maszyna wskazuje... Brainiaca 5! Tak, nasz zielonoskóry kolega wiedział o tym doskonale; nie popisuje się przecież najczęściej w akcji, gdyż jego specjalnością jest wspieranie grupy intelektualnie.

Jeśli wszystko to wydaje się wam wyjątkowo dramatyczne i chaotyczne - to dobrze się wam wydaje!

Co może skłonić Supergirl do pozostania w Legionie? Legion Superzwierząt, do którego Bridwell musiał czuć jakiś spory sentyment - wplata go bowiem całkiem często w swoje historie. Supergirl słyszy więc telepatyczne ultimatum od własnego konia, co - było, nie było - jest zdaniem, którego nie mam okazji napisać codziennie.  
 
Zgadzam się! Nie zgadzam się! Odchodzę! Nie odchodzę!
 
Streaky, o którym mówi powyżej Comet, to superkot - spójrzcie, siedzi na nawet na jego grzbiecie! Postawiony pod ścianą Brainiac 5 decyduje, że odpali komputer raz jeszcze, tym razem wprowadzając uczciwe parametry:

Ale... Superboy nagle dostaje od komputera kryptonitowym promieniem?

Dlaczego?
 
Karate Kid ma już chyba po prostu dosyć całego zamieszania!
 
Motywacja Clarka jest prosta:
 
Przynajmniej Luornu załapała się na trochę smooching na pożegnanie! I tak oto Superboy odszedł z Legionu... by grupa mogła zachować ulgi podatkowe.
 
Oj, Bridwell, Bridwell! Dzisiejsza fabuła obnaża chyba wszystkie problemy E. Nelsona Bridwella jako scenarzysty. Punkt wyjścia jest, moim zdaniem, super fun - Legion musi zmierzyć się z dorosłymi realiami i koniecznością płacenia podatków - ale później wszystko robi się powtarzalne. Kolejna osoba zgłasza się na ochotnika; propozycja po raz kolejny zostaje odrzucona; rinse, repeat. Dlaczego Bridwellowi nie udaje się ulepić ciekawej, dynamicznej fabuły?
 
Problemem jest - moim zdaniem - jego przesadne skupienie się na continuity. Bridwell zasługuje na szacunek jako facet, który naprawdę posiadał encyklopedyczną wiedzę na temat historii wydawnictwa DC; to właśnie on będzie pamiętał o kryształowych żółwiach z tej jednej planety czy o tym, dla której intrygi istotny był superkot Streaky. Sprawia to jednak, że jego historie wydają się czasem mechaniczne; charakter postaci jest mało istotny, są właściwie rekwizytami, które można porządkować, organizować i przekładać z pudełka do pudełka. One Hero Too Many ma potencjał na zabawną historię o podatkach, lecz tak naprawdę to właśnie kolejne "porządki" Bridwella - tę postać przesunę tam, a tę wyrzucę z grupy... Mam wrażenie, że patrzy on na to wszystko jak na finansowo-podatkowe księgi, które musi zbalansować. 
 
Chciałem jednak zatrzymać się przy tej historii, gdyż to w niej właśnie Superboy odchodzi z Legionu. Trzeba oddać honor Bridwellowi - to dobra decyzja; na tym etapie Legion jest już wystarczająco rozpoznawalną marką, by nie potrzebował stałych cameo appearances popularnego bohatera. A nasze niedzielne przesłanie? Chyba to, że struktura i historia są ważne, ale współczesność jeszcze ważniejsza! Bridwell widział, co chce zrobić i cel osiągnął, ale po drodze zabrakło po prostu autentycznego ducha zabawy. Pamiętajcie też o podatkach i strzeżcie się straszliwego Waylanda Bannana; nazwisko poborcy podatków to dla mnie jeden z najbardziej pamiętnych detali tej historii!
 
Silver Age zbliża się już do końca; w naszym kolejnym niedzielnym spotkaniu omówimy już ostatnią historię z tej ery! Ale to już, jak zwykle ... w przyszłości!


~.~

...a jeśli chcecie zanurkować w przeszłość, chronologiczna lista naszych niedzielnych spotkań czeka!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz