piątek, 4 marca 2022

Recenzja planszówki: Kaskadia / Cascadia

Na Kaskadię ostrzyłem sobie zęby bardzo, bardzo długo. Zamówiłem tę grę z początku września, ale - przez zawirowania z produkcją i transportem - trafiła w moje ręce dopiero w okolicach Sylwestra. Warto było jednak czekać!


Kaskadia to kolejna produkcja wydawnictwa Flatout Games, które wcześniej wydało jedną z najczęściej trafiających na nasz stół gier zeszłego roku - Calico. W Calico, układając sześciokątne kafelki, szyliśmy kocyk dla kotków; w Kaskadii ruszmy ku dzikiej naturze amerykańskiego Northwestu, by zaprojektować park oraz zasiedlić go zwierzętami... również układając sześciokątne kafelki. Nic więc dziwnego, że wiele osób uznało Kaskadię za sequel Calico - szczególnie, że nawet ilustratorka (nieoceniona Beth Sobel) jest ta sama! Czy są to gry na tyle odmienne, by warto było posiadać je obie? Sprawdźmy!

Jeden z najpiękniejszych regionów Ameryki Północnej!

Tworzenie parku w Kaskadii to sprawa prosta i przyjemna. Spójrzcie:

Nasz "potrójna" płytka startowa - oraz, powyżej, cztery dostępne pary żetonu i zwierzęcia!

Na startowej płytce widzimy pięć różnych typów terenu (wodę, prerię, las, mokradła oraz góry) oraz okrągłe symbole zwierząt, które mogą potencjalnie zasiedlić dany obszar. Każdy sześciokąt może pomieścić tylko jeden gatunek - różne symbole dają nam jednak wybór, kogo dokładnie zaprosić w dane miejsce. Czy na sześciokącie z górami i mokradłami pojawi się lis czy myszołów? Różne zwierzęta punktują na odmienne sposoby, ale o tym powiemy później! Załóżmy, że zdecydowaliśmy się na pierwszą parę z prawej; zabieramy więc płytkę terenu oraz leżący nad nią drewniany żeton zwierzęcia... 

...i dokładamy je do własnego parku! Zawsze bierzemy parę w pionie; nie możemy wybrać dowolnej płytki i dowolnego zwierzęcia.

Najpierw umieszczamy nowy teren, a potem - nowe zwierzę. Jak widzicie, nie musimy wcale posłać lisa na świeżo dołożoną płytkę; w powyższym przykładzie trafił on na pogranicze gór i mokradeł! Od tej pory nie możemy już przesunąć czy zmienić zwierzęcia na danym terenie; nieważne, że pod żetonem lisa kryje się również symbol myszołowa - zdecydowaliśmy się na lisa i basta.

Płytki terenu możemy dokładać wszędzie; las może stykać się bezpośrednio z górami, a preria z mokradłem! Na koniec gry otrzymamy jednak punkty za nasze największe połączone tereny, dobrym pomysłem jest więc mimo wszystko starać się je układać w miarę zgodnie - jak na przykładzie powyżej. Metoda punktacji jest prosta: po punkcie za każdą płytkę tworzącą największy las, po punkcie za płytkę w największym paśmie górskim i tak dalej.

Park w połowie gry - podczas rozgrywki każda osoba ma okazję umieścić dokładnie dwadzieścia płytek!

Liczą się wyłącznie połączenia krawędziami płytek; największy las powyżej składa się więc, póki co, z trzech pól - i tyle też punktów jest warty. Otrzymujemy punkty wyłącznie za największy teren; mniejsze, niepołączone lasy nie mają na koniec gry żadnego znaczenia.

A jak wygląda sprawa ze zwierzętami?  

Punktacja w tej rozgrywce!

Każde ze zwierząt punktuje nieco inaczej. Niedźwiedzie, przykładowo, to duże drapieżniki i potrzebują dla siebie sporo terenu; otrzymamy więc punkty za każdą parę, która nie rywalizuje o przyległy teren z innymi niedźwiedziami. Jelenie po prostu zbierają się w stada, bez zwracania uwagi na sąsiedztwo, a łososie tworzą jak najdłuższe "rzeczne" linie. Karty punktacji leżą na stole cały czas i przejrzyście ilustrują, za jakie rozmieszczenie fauny będziemy otrzymywać profity. Ale to nie wszystko!  

Każdy gatunek ma bowiem cztery karty punktacji - z początku partii losujemy tylko jedną, która będzie w niej obowiązywać!

I chociaż karty są różne, to każdy gatunek zawsze trzyma się pewnych założeń - myszołowy, jak widzicie, to również drapieżniki i zawsze potrzebują nieco terenu dla siebie; nie mogą włazić sobie na głowy. Bardzo podoba mi się, że gra nie polega wyłącznie na czystej ikonografii - na dole karty mamy też tekstowe wytłumaczenie, o co właściwie chodzi. To bardzo wygodne! Z drugiej strony - trochę dziwi mnie, że nie mamy czterech osobnych ilustracji, a tylko dwie oraz ich lustrzane odbicia. Czyżby Beth Sobel kasowała aż tyle za swoje urocze grafiki? Trochę się tu oczywiście nabijam; w trakcie gry nie zgrzyta to ani trochę, gdyż i tak widzimy naraz tylko po jednej karcie każdego z gatunków.

Finałowy stan parku podczas innej partii! Podziwiajcie mój piękny krąg sześciu jeleni.

I to właściwie cała gra! No dobrze, jest jeszcze jeden mechanizm: żetony natury, albo - prościej mówiąc - szyszki. Spójrzcie na park powyżej; po prawej stronie zobaczycie płytkę z symbolem niedźwiedzia, który ma przy sobie ikonkę szyszki. Takie płytki - tylko jeden typ terenu, tylko jeden typ zwierzęcia - to tak zwane siedliska kluczowe; nagrodą za ich zasiedlenie jest właśnie szyszka.

Każda szyszka, którą posiadamy, to na koniec gry kolejny punkt na naszym koncie... ale możemy ją też wcześniej wydać! Płytki terenu oraz żetony zwierząt związane są w pary; oznacza to, że czasem weźmiemy interesujący nas teren, ale zwierzę będzie tak naprawdę na doczepkę - lub odwrotnie. Wydanie szyszki pozwala jednak zignorować tę regułę i wziąć dowolną płytkę oraz dowolny żeton! 

Kolejnym zastosowaniem szyszki jest poświecenie jej, by wymienić dostępne żetony zwierząt; daje to bardzo dużą kontrolę nad losowością - i pozwala na odrobinę strategicznego planowania! Jasne, nie musimy utrudniać sobie życia zasiedlając siedliska kluczowe... ale granie bez żadnej szyszki pod ręką może rzucić nas na pełną pastwę losowości. Ostatnią małą regułą jest tak zwane przegęszczenie populacji: jeśli trzy lub cztery dostępne żetony zwierząt są takie same, wymieniamy je na nowe z woreczka (przy trójce - opcjonalnie; przy czwórce - obowiązkowo).  

Bloczek punktacji oraz (całkiem spory!) materiałowy woreczek na żetony zwierząt! Wykonanie elementów jest świetne, a do tego mieści się to wszystko w zgrabnym, niedużym pudełku.

Przyjrzyjcie się organizacji bloczka punktacji, bo zdradza on całą naturę Kaskadii! Tak naprawdę mamy do czynienia z dwiema prostymi grami on top of each other; z jednej strony - przywodzące na myśl Carcassonne układanie pasujących terenów, z drugiej - zasiedlanie ich zwierzętami w konkretnych układach. Obie metody punktacji są równie istotne; nieraz przegrałem, bo zaniedbałem jedną z nich! 

Czy Kaskadia wygryzie zatem z naszego stołu starsze Calico? Nie. Obie te gry na pierwszy rzut oka wydają się podobne: tworzymy wzory z sześciokątnych żetonów, wydało je to samo wydawnictwo, nawet ilustruje je ta sama artystka - but they just feel different. W Calico pole gry nieustannie się zmniejsza, ograniczając nasze opcje; połowa zabawy z kotków to surfowanie na fali losowości i prawdopodobieństwa. Który cel jest nadal realny, a który warto już porzucić? Końcówka robi się wręcz klaustrofobiczna; na kocyku mamy trzy ostatnie wolne miejsca, pot kapie już z czoła, aż w końcu ktoś wyciąga z woreczka ten jeden idealny żeton, na który czekaliśmy od drugiej tury. Czy uda nam się zachować pokerową twarz i nie zdradzić, jak bardzo nam na nim zależy - a we własnej rundzie złapać go ze stołu jak prawdziwy skarb? Są w tym emocje, są okrzyki radości i zawodu; the highs are higher, the lows are lower.

Kaskadia, w porównaniu, to gra dla spokojnych misiów. Pole gry stale się rozrasta - and you are having fun. Układamy punktujące konfiguracje zwierząt - and you are also having fun. Metod okiełznania losowości jest tyle, że rzadko kiedy szczególny pech lub szczęście będą mieć wpływ na rozgrywkę: skorzystamy z reguły przegęszczenia lub wydamy po prostu szyszkę - i po problemie, smooth sailing from now on. To bardzo, jak to się ładnie mówi po angielsku, a feel-good game; układanka jest ciekawa, a obserwowanie rosnącego na stole parku przynosi architektoniczną satysfakcję. Sinusoida emocji jest tu jednak bardziej wypłaszczona niż w CalicoKaskadia nie ma właściwie feel-bad moments, ale przez to jest pieszą wycieczką krajoznawczą, nie rollercoasterem.

Brzmi to pewnie, jakbym polecał bardziej Calico - ale wszystko zależy od waszych planszówkowych oczekiwań. Po partii kotków zdarza mi się czasem patrzeć z niezadowoleniem na uszyty kocyk, krzywić się i mówić e, w ogóle mi się ta partia nie lepiła; napociłem się jak jadąc na łyżwach pod górkę, a efekty i tak mierne. Kaskadia to z kolei mniej spektakularny, ale jednak pewniak - praktycznie zawsze czuję się po grze wyluzowany i uznaję, że końcowy rezultat jest całkiem fajny. A że to bardziej stonowane emocje? Ano właśnie; different folks, different strokes. A nawet ci sami folks, ale z ochotą na inne strokes danego dnia.

I jeszcze jedna różnica - Kaskadia ma mocniej zaznaczoną interakcję miedzy graczami. Calico to w dużej mierze równoległe pasjanse; każda osoba ma własną planszę, własne cele i własną punktację, a jedyną drogą pokrzyżowania komuś planów jest podebranie potrzebnego żetonu. W Kaskadii rywalizuje się o punkty za największe połączone tereny; finałowy bonus (niby tylko dwa punkty, ale potrafiące przeważyć o zwycięstwie) otrzymuje osoba, która ułożyła największy las, największe mokradła czy największe pasmo gór. Z jednej strony - to fajny motywator, by śledzić poczynania innych osób; mamy pięć rodzajów terenu, gramy więc właściwie ciągle w pięć równoległych wyścigów. To stałe przeciąganie liny (a właściwie pięciu lin!) potrafi przynieść sporo zabawy! Z drugiej - mechanizm ten potrafi spowalniać troszkę rozgrywkę. Ile masz gór? A ile masz bagien?

Jestem jednak przekonany, że Kaskadia znajdzie się w tegorocznej dwunastce naszych najczęściej granych planszówek! Tematyka przyrody amerykańskiego Northwestu jest uspokajająca i odprężająca; po prostu cieszy, gdy z lotu ptaka obserwujemy swój rosnący teren i zasiedlającą go stopniowo faunę. Długość rozgrywki jest dobrze dobrana do wagi tytułu - dwadzieścia żetonów, które układa każda osoba, to w sam raz, by gra się nie dłużyła, a zliczanie punktacji nie zmieniło się w pracę domową z matematyki. Finał przychodzi na tyle szybko, by rozgrywka pozostawiała akurat lekkie, motywujące uczucie niedosytu.... i aż chce się rozegrać rewanż!

Mały bonus na koniec: w Kaskadię (a właściwie jednoosobową wersję demo) można całkowicie legalnie zagrać online pod tym adresem! Jest to, rzecz jasna, trochę lizanie czekolady przez papierek - nie poczujemy tu emocji związanych z wyścigiem z drugą osobą ani nie dotkniemy drewnianych żetonów - ale pozwala zapoznać się z podstawami tej łamigłówki. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz