Hej, pamiętacie Academy X i te urocze dzieciaki, które do niej uczęszczały? Mutantów mogących w końcu żyć otwarcie i bezpiecznie, szkołę nareszcie wypełnioną młodzieżą, podział na rywalizujące w duchu fair play klasy pod opieką doświadczonych wychowawców? I oczywiście - gwóźdź programu - ich zawiłe romantyczne wielokąty?
Dziś zobaczymy to, co zapowiadałem pod koniec ostatniego wpisu o Young X-Men: those wonderful, hopeful, smiling kids get absolutely broken.
Być może to tylko przypadek i wczytuję się zbyt głęboko w autorskie intencje, ale wolę wierzyć, że to zamierzone, wielopiętrowe nawiązanie; echo pierwszego nastoletniego tytułu z mutantami w roli głównej. Jeśli to jednak zbieg okoliczności, to na swój sposób nawet lepiej; duch szczęśliwego splotu wydarzeń będzie się unosił nad całym dzisiejszym wpisem! Ale, jak zwykle, po kolei.
Zacznijmy od odnotowania zmiany scenarzystów. Christina Weir oraz Nunzio DeFilippis - małżeństwo sprawujące pieczę nad relatywnie jasnym i optymistycznym początkiem serii - przekazują pałeczkę dalej; na ich miejsce wchodzą Craig Kyle oraz Christopher Yost. Los sprawił niestety, że pożegnalną fabułą Weir oraz DeFilippisa była bzdurka stanowiąca crossover tie-in; element większego wydarzenia, które rozgrywało się właśnie na marvelowskich łamach.
Wydarzeniem tym był House of M, w którym Scarlet Witch - przeżywając załamanie związane z utratą dzieci - dosłownie stworzyła z rozpaczy nową rzeczywistość: taką, w której mutanci pod przewodnictwem tytułowego "rodu Magneto" na dobrą sprawę władali całym światem. Żegnająca się para scenarzystów funduje nam więc mało pamiętną w ogólnym rozrachunku przygodę; dzieciaki z Academy X są nawet w tej alternatywnej wersji rozdzielone na rywalizujące drużyny: tym razem zdobywających pierwsze szlify młodych dyplomatów oraz początkujących agentów SHIELD. Niby więc się na siebie stroszą - ci pierwsi more cerebral, ci drudzy all about action - ale, koniec końców, smooching takes precedence.
![]() |
"What kind of diplomat would I make?", pyta Noriko podczas tajnej schadzki, na co David odpowiada jak na dyplomatę przystało: "a cute one". |
Romans ten ewoluował w poprzednich numerach: w numerze poprzedzającym House of M mieliśmy pierwszy pocałunek na integracyjnym ognisku (reszta drużyny - w uroczej, pozbawionej dialogów scence - nie była w ogóle zaskoczona ich "wielkim momentem"; podnieśli tylko głowy ze śpiworów, pomyśleli pewnie "oh, finally" i zaraz wrócili spać). Podobnego wielkiego momentu (no, poza jednym tańcem!) nie doświadczyła za to inna z potencjalnych par: Sofia oraz Julian, dowódcy rywalizujących drużyn. Scenarzyści pozwalają im doświadczyć szczęśliwego zakończenia chociaż przez moment, w alternatywnej rzeczywistości:
![]() |
Santo spełnia się tu z kolei jako wrestler; czyżby nawiązanie do słynnego luchadora El Santo? E, wątpię - ale każda okazja jest dobra, by wspomnieć o El Santo! |
Mówię o szczęściu przez moment, gdyż - w tradycji What If...? - wszystko kończy się tragicznie. To właśnie klasyczna przypadłość What If...?: skoro fabuły te i tak nie mają żadnych konsekwencji, scenarzyści idą często na całość, hojnie szafując życiem postaci. Z autorskiej perspektywy doskonale rozumiem tę pokusę: to jak krwawa, efekciarska fanfiction, w której można poeksplorować nieco inaczej charakter postaci, pozwolić im poświęcić się za sprawę w heroicznej ofierze, cały ten jazz. Ale to zabawa przede wszystkim dla autorów; z czytelniczej perspektywy wiemy przecież, że to tylko - słowami Deadpoola - stupid fake world, jeszcze bardziej fake niż zwykle.
Poświęcam tyle czasu tej historii z House of M, gdyż (ponownie, być może przypadkowo) przygotowuje ona przedpole pod to, co zobaczymy w kolejnych zeszytach. Rozumiemy przecież tę gradację fikcyjności; gdy młodzi mutanci umierają na naszych oczach, myślimy zaraz "no tak, efektowne, ale przecież nie zrobiliby tego w ich faktycznej serii - takiej z konsekwencjami, continuity i tak dalej".
Well, buckle up, 'cause we're in for a ride!
![]() |
"No more mutants." |
Komiksowa historia X-Menów obfituje w tragedie, ale dwie najbardziej dotkliwe to zagłada Genoshy w 2001 (w której zginęło około 16 milionów mutantów, ponad 90% ówczesnej światowej populacji) oraz następujący niedługo później (2005) M-Day, w którym Scarlet Witch - manipulując rzeczywistością - zredukowała liczbę ocalałych o kolejne 90%, pozostawiając przy życiu poniżej tysiąca homo superior na całej planecie. Biorąc pod uwagę całkiem prawdziwy koncept minimum viable population, these are extinction level numbers.
Wanda Maximoff odkręciła alternatywną rzeczywistość House of M wypowiadając brzemienne w skutkach słowa: no more mutants. Intencją jej "zaklęcia" nie była niczyja śmierć, a wytłumienie efektów genu X, odebranie mutantom ich mocy. W praktyce doszło to tzw. Decimation; dla wielu homo superior - szczególnie tych o daleko posuniętych fizycznych deformacjach - skończyło się to tragicznie. Doktor Strange oraz Emma Frost próbowali przeciwstawić się mocom Wandy, ale udało im się uchronić tylko garstkę najbliższych; symboliczną liczbą tej ery jest 198 osób (chociaż w praktyce ocalało z pewnością nieco więcej).
Na poziomie metatekstualnym cały M-Day wziął się z redaktorskiego nakazu. Po 40 latach mutantów jest zwyczajnie za dużo, nikt już się w tym nie łapie, twierdziła wydawnicza góra; nasze uniwersum to coraz mniej "świat za oknem, ale z superbohaterami", a coraz bardziej epos o nowym gatunku, który ma własną kulturę, diasporę, wpływ na światową politykę. Cała koncepcja Granta Morissona (czyli właśnie mutantów jako osobnej kultury) poszła więc do piachu; wszystko po to, by przywrócić mutantów do superbohaterskich korzeni, ściągnąć ich z celebryckich nagłówków gazet do ponownego ukrywania się w cieniach.
Czy miało to sens? Rozumiem redaktorską koncepcję, ale współczesna era Krakoa dobitnie pokazuje, że ludzie chcą jednak czytać o mutantach również jako o kulturze, nacji; this is not just a superhero team anymore. Może więc historia zweryfikowała ówczesne podejście wydawnictwa, ale w jednym bez trudu oddam mu sprawiedliwość: M-Day był ogromnym przetasowaniem, a ogromne przetasowania są z natury pożywką dla intrygujących historii.
Jak ten trudny okres wyglądał w szkole pełnej młodych mutantów? Był to chaos, krzyk i płacz; większość uczniów i uczennic straciła nagle nadludzkie umiejętności. Jak na ironię zachowało je za to kilka osób, które z radością by się ich pozbyły - jak Wither, rozkładający dotykiem materię organiczną, czy żyjąca w płynnym metalowym ciele Mercury:
![]() |
Santo po prostu przespał całe zamieszanie, i za to właśnie go kocham! |
Kevin - Wither - był zresztą przekonany, że stracił rujnujące mu życie moce, więc z radości chwycił za rękę Laurie... i niemal ją przy tym zabił, wysuszając jej ramię na wiór. Melody Guthrie - Aero, czwarta i najmłodsza z licznego rodzeństwa w szkole - chciała udowodnić sobie, że nadal potrafi latać; rzuciła się więc z dachu, i skończyłaby jako mokra plama gdyby nie czujny Beast (nota bene: niemal dwie dekady później Melody była pierwszą mutantką, która stoczyła rytualny bój z Apocalypsem - by umrzeć, odrodzić się i odzyskać moce). It was chaos all around, a nauczyciele robili co mogli, by tylko uniknąć tragedii... i gdy ten makabryczny dzień już jako tako się skończył, Emma Frost usłyszała kogoś u drzwi instytutu.
Był to Jay Guthrie - Icarus - który dla odmiany nie stracił mocy w M-Day; ktoś jednak amputował mu skrzydła i podrzucił go na próg szkoły.
![]() |
Było to brutalne przypomnienie: M-Day to jedno, ale wszystkie pozostałe problemy - nietolerancja, hate crimes - nie zniknęły; a populacja mutantów była teraz wrażliwsza niż kiedykolwiek. |
To dobry moment, by przedstawić naszych nowych scenarzystów - kim są Craig Kyle oraz Christopher Yost, pracujący często jako kreatywny duet? Pierwsze sukcesy odnieśli w telewizji, pracując przy całkiem udanej animowanej serii X-Men: Evolution (2000-2003). W ostatnim roku emisji Kyle i Yost stworzyli tam postać, która trwale weszła do x-menowskiego kanonu: X-23.
![]() |
Historia X-23 przypomina tę Harley Quinn z DC: obie pojawiły się oryginalnie w serialach animowanych i obie stały się tak popularne, że wtórnie zaadaptowano je do komiksów. |
X-23 to rezultat prób sklonowania Wolverine'a. "X" - ponieważ Logana określano jako "Weapon X", przy czym X (jak dowiedzieliśmy się po latach) jest w istocie rzymską dziesiątką. W historii szemranych rządowych projektów Weapon I był na przykład Kapitan Ameryka, Weapon VI to Luke Cage - poddany eksperymentom skazaniec - zaś Weapon XIII to Fantomex. "23" - gdyż młoda bohaterka jest dwudziestym trzecim klonem, pierwszym udanym za sprawą eksperymentalnego usunięcia chromosomu Y. Tak, to trochę naukowe mambo dżambo, but the point is: she's a teenage female Wolverine.
Jest też, brzydko rzecz ujmując, nowszym modelem: po pierwsze, jej twórcy zrezygnowali z pokrywania całego szkieletu adamantium, by była lżejsza i mogła sprawniej działać jako zabójczyni; metal jest obecny tylko na pazurach. Po drugie, ma po dwa ostrza w rękach - trzecie znajdują się w stopach, co umożliwia jej nie tylko sprawną wspinaczkę, ale też rozdawanie naprawdę zabójczych kopnięć.
Wolverine miał tyle szczęścia w nieszczęściu, że regularnie prano mu mózg; nie pamiętał więc większości traumatycznej przeszłości. No such luck for X-23 - była od urodzenia wychowana w morderczej instytucji, programowana do bycia bronią, zmuszona nawet jako dziecko do zabicia własnego nauczyciela sztuk walki; jednej z niewielu osób, które nie traktowały jej jak tresowanego zwierzęcia. Gdy jako nastolatce udało jej się uciec spod kontroli Facility - macierzystej organizacji - była ledwie w stanie mówić, a interakcja z innymi sprawiała jej ogromne trudności. Krótko mówiąc, X-23 wpasowuje się w ten popularny z początku millennium archetyp really hot, but broken and socially crippled assassin girl - w DC mieliśmy w 1999 Cassandrę Cain, w serialu Firefly z 2002 występowała podobna młoda zabójczyni River Tam... i tak dalej, i tak dalej. Przez chwilę naprawdę był to gorący trend, za czym stał pewnie uniwersalny urok: taka X-23 trafiała zarówno do czytelniczek, jak i czytelników, będąc świetną power fantasy (supersprawna zabójczyni rywalizująca z samym Wolverinem!), jak i będąc emocjonalnie angażującą. Stereotypowe nerdowskie jest cicha i wycofana tak jak ja! łączyło się tu z romantycznym I could fix this beautiful wounded creature! - nie ma się więc co dziwić, że ten across the board appeal katapultował ją do pełnego sukcesu. Spójrzcie, kto jest front and center na okładce dzisiejszego tomu!
Kyle i Yost stworzyli X-23 dla telewizji, potem napisali o niej dwie komiksowe miniserie... gdy powierzono im stery miesięcznika, nikogo nie zdziwiła scena z drugiego zeszytu ich autorstwa, Academy X #21:
![]() |
"For the record", rzuca na odchodnym Wolverine, typując pierwszą ofiarę X-23, "my money's on Nori". |
Znacie być może ten niepokój: na pokład trafia nowy scenarzysta, przynosząc ze sobą swoją pet character. Na szczęście Kyle i Yost znają umiar; X-23 nie staje się z miejsca supermasywną gwiazdą, dookoła której zaczynają orbitować wszystkie inne postacie; nadal mamy do czynienia z team book. Jej wprowadzenie również jest narracyjnie sensowne; z jednej strony - zostało nas tylko około 200, musimy trzymać się razem; z drugiej - jak trudne by to nie było, nastoletnia X-23 potrzebuje przecież uspołecznienia. A jak lepiej pomóc w socjalizacji młodej black ops killer, niż... wrzucając ją do jednego pokoju z tradycyjną Afganką?
![]() |
To żeś błysnął, Cylcops, nie ma co! |
To bardzo emblematyczna scena: Kyle i Yost słyszeli kiedyś o subtelności, ale machnęli wtedy ręką i powiedzieli e tam, nie, to nie dla nas. Jeśli metaforę można przywalić jak młotem - Kyle i Yost ruszą szukać tak wielkiego młota, że tylko we dwójkę dadzą radę go unieść.
But it's oh so fun!
To jak z muzyką; możemy mieć koronkowe, subtelne klawiszowe kompozycje, możemy mieć eleganckie harmonie oraz techniczną maestrię... ale mamy też grube basy, i czasem ma się właśnie ochotę na zabawę przy tych drugich. Kyle i Yost to właśnie grube basy, all the way; gdy nie wychodzi, część ich scen będzie łopatologiczna, ale gdy wszystko wypali - dostajemy efektowne i pamiętne momenty.
Jednym z akordów wybitnie wybijanych pięściami jest antagonizm pomiędzy nową studentką a Emmą Frost:
![]() |
OSTATNI DRAMATYCZNY PANEL |
Wybrzmiewa to bardzo fałszywie; Emma - a reformed supervillain herself - wie przecież doskonale, jak to jest mieć czarne strony w życiorysie; wie, jak to jest być bezdusznie wykorzystywaną przez kryminalną organizację (w jej przypadku - Hellfire Club). Kyle i Yost wyraźnie potrzebowali konfliktu do wprowadzenia X-23, ale Emma po prostu tu nie pasuje - jako doświadczona nauczycielka powinna z miejsca otoczyć nową studentkę potrzebną opieką. Ale rozumiem; gdzie dramatyzm, gdyby fabułą było traumatized girl comes to school, gets the help she needs?
Utarło się tłumaczyć, że Emma jest tutaj so out of character, ponieważ ostatnie wydarzenia nadszarpnęły również i jej stan psychiczny; w tej interpretacji X-23 staje się celem projekcji wszystkich lęków dotyczących ocalałej młodzieży pozostającej pod jej opieką. No dobra, niech będzie; X-23 jest w końcu czynnikiem ryzyka, maszyną do zabijania wpuszczoną do akademika. Wolverine może robić sobie z tego szorstkie żarty, ale Emma autentycznie się boi.
Tak czy inaczej: po M-Day koniec z wyluzowaną szkołą, romansami na biwaku i zmaganiami klas o puchar szkoły; świat zmienił się na gorsze, i czas zacieśnić bezpieczeństwo.
![]() |
Gdzieś w powietrzu unoszą się nastroje tych czasów: jesteśmy po wspólnej tragedii, musimy zacisnąć zęby, czas na Patriot Act, na kontrole na lotniskach, na przyzwolenie na obecność służb... |
Emma podchodzi do reorganizacji szkoły dokładnie w stylu Kyle'a i Yosta: organizując jedne ostatnie ćwiczenia bojowe, battle royale mającą wyłonić nowy zespół młodych mutantów. Zwycięzcy przejdą przez szkolenie bojowe, tak jak niegdyś radosna rodzina New Mutants z czasem zmieniająca się w militarystyczną X-Force; reszta, dla własnego bezpieczeństwa, will be pulled out of action.
![]() |
Nawet Stepford Cuckoos - młode protegowane Emmy - nie wierzą w nowe podejście wychowawczyni; tymczasem ręka Laurie jest nadal niesprawna po niefortunnym dotknięciu Kevina. |
Stepford Cuckoos to kolejna ciekawostka: jakieś pół roku później, na łamach serii Phoenix: Warsong, poznaliśmy pochodzenie tych telepatycznych bliźniaczek. Są one genetycznymi córkami Emmy, sklonowanymi niemal tak samo, jak X-23 z Wolverine'a; Kyle i Yost nie byli raczej świadomi tych planów, ale dokłada to warstwę hipokryzji do wszystkich tych interakcji. A może Emma coś jednak podejrzewa, i - podświadomie lub nie - to właśnie wyładowuje na nowej uczennicy? Zawsze przyjemnie pospekulować!
![]() |
Emma mentalnie paraliżuje X-23 w trakcie ćwiczeń, by nie pozostawiać wyniku przypadkowi... ale Julian jest potężnym psychokinetą, ratuje więc nową koleżankę na przekór wychowawczyni. |
Emma jest oburzona, ale Cyclops stawia sprawę twardo - X-23 zostaje, a całe to ćwiczenie było wyjątkowym pokazem braku odpowiedzialności oraz profesjonalizmu ze strony Emmy. Tak to czasem bywa; na przestrzeni dekad postacie bywają czasem pisane w niepasujący do nich sposób... ale przynajmniej stwarza to przestrzeń do fanowskich wyjaśnień, napraw i spekulacji, które nierzadko przesiąkają potem do głównego tekstu.
Oto więc nasz nowy młody zespół; X-23 oraz mieszanka drużyn New Mutans oraz Hellions.
![]() |
"Oh, this is going to suck." |
Gdzie podziała się reszta? Wallflower kuruje niesprawną rękę; Sofia - Wind Dancer - utraciła moce i opuściła instytut; David, Progidy, również stracił zdolności, ale jego rodzice uznali, że w szkole będzie bezpieczniejszy. Kevin - Wither - nie mógł sobie wybaczyć, że po raz kolejny niechcący kogoś skrzywdził, i uciekł ponownie prowadzić żywot wyrzutka; wychowawczyni zespołu - Danielle Moonstar, weteranka oryginalnych New Mutants - straciła moce.
![]() |
Jest tu dużo czarnego tła i wylanych łez, ale kupuję to; w takim momencie melodramatyzm jest zrozumiały. |
W jednym Emma ma rację - było źle, a będzie jeszcze gorzej. Tragedia mutantów stanowi wyłącznie paliwo dla ich wrogów, wśród których prym wiedzie wielebny William Stryker: popularny teleewangelista widzący w mutantach Szatana, postać stworzona w 1982 przez Chrisa Claremonta. Dwadzieścia lat później religijna nienawiść do innych jest równie skuteczną platformą, co kiedyś...
![]() |
...ale tym razem jego zgromadzenie jest u szczytu chwały, podczas gdy przetrzebieni mutanci ledwie zipią na linach ringu. |
"He might as well have told everyone to burn mutants at the stake", mówi David oglądając wystąpienie wielebnego; "I thought he just did", odpowiada Noriko. Wielebny Stryker jest w mediach radosny, opanowany i pełen nadziei; Bóg rozpoczął dzieło, ale powinnością wiernych jest je dokończyć. Atmosfera gęstnieje i gęstnieje, a szkoła staje się coraz bardziej oczywistym celem terrorystycznego ataku religijnych fundamentalistów (czujecie te echa 9/11?) - przychodzi więc czas na ewakuację do bezpieczniejszej lokacji. Czterdziestka dwójka pozbawionych mocy studentów wsiada na pokład autobusu, który ma ich zabrać ze strefy zagrożenia; przed nami kolejny moment pełen smutnych pożegnań.
![]() |
To właśnie takie nastoletnie "later" towarzyszące zmianom szkół czy wyjazdom; wszyscy wiedzą, ze prawdopodobnie nigdy więcej już się spotkają, ale robią dobrą minę do złej gry. |
And then:
![]() |
New X-Men #23, 2006 |
Wystarczy, że w obecności fanów wspomnicie o "the bus issue" - i wszyscy będą od razu wiedzieć, o co chodzi. Not a hoax, not a dream, not an imaginary story; autobus pełen dzieciaków - i to nie tylko postaci tła, ale też nazwanych bohaterów z całymi historiami - zostaje wysadzony rakietą posłaną przez fanatyków Strykera.
M-Day był ogólnoświatową tragedią, ale to zamach na autobus z uczniami jest dla nowego pokolenia mutantów osobistym 9/11. To nie coś, z czym pomogą dorośli X-Meni; to dziesiątki kolegów i koleżanek zamordowanych w mgnieniu oka; to płomienie, stalowy wrak oraz ostatnie chwile umierających.
![]() |
Elixir potrafi leczyć nawet krytyczne urazy, ale nawet on nie jest w stanie wskrzeszać zmarłych. |
Profesor X, Jean Grey, Wolverine - wszyscy wracali do życia tak często, że stało się to narracyjną kliszą; czytelnicy rozumieją, że regularna śmierć to dla nich właściwie jak wyjazd na wczasy: odpoczniemy od siebie, absence makes the heart grow fonder, ucieszymy się na ich nieuchronny powrót. Ale te dzieciaki? Paradoksalnie, w ich przypadku stawka jest wyższa; to nie popularne konie pociągowe wydawnictwa, więc zwykle można je ubić po pobieżnej konsultacji z redakcją. Ilu czytelników będzie domagało się tego, by wrócił na przykład Tag, Brian Cruz? Ilu w ogóle go kojarzy? To jeden z powodów, dla których tak lubię wszystkie te poboczne komisowe tytuły: im niższa ich wydawnicza ranga, tym wyższe i bardziej odczuwalne są osobiste stawki.
![]() |
"Fine by me." Obserwujemy tu już dryf Cyclopsa od dobrego wychowanka Profesora X ku liderowi oraz rewolucjoniście, z którego Magneto byłby dumny. Ale to dopiero za kilka lat! |
Póki co - czas na pogrzeb i żałobę. Czterdziestka dwójka młodych ludzi; wśród nich piętnastka, którym pogrzeb musiała urządzić szkoła, gdyż ich rodziny odetchnęły z ulgą i nie chciały mieć już nic wspólnego z mutantami.
Goryczy jest tyle, że wszyscy obwiniają się nawzajem. Młodzi X-Meni pytają dorosłych, dlaczego nie ocalili ich kolegów i koleżanek; dorośli X-Meni - reprezentowani przez Psylocke - zadają podobne pytanie rządowej agencji, która miała tymi ponurymi robotami chronić szkołę. Koniec końców, the buck stops with the headmistress i Emma czuje, że ma na sumieniu kolejną grupę uczniów.
![]() |
Diamentowa forma Emmy pozwala jej wytłumić emocje; jedna z tych ładnych x-menowskich wizualnych metafor. |
Reakcja Emmy? Szykujcie się, będzie jeszcze gorzej. Dyrektorka ma świadomość, że religijni terroryści Strykera - Purifiers - ośmieleni sukcesem będą teraz nacierać, nacierać i nacierać, do momentu, aż młode pokolenie mutantów zostanie tym ostatnim.
I faktycznie: gdy Elixir próbuje podczas wieczornego spaceru uświadomić Laurie, jak wpłynęła na niego bezsilność podczas zamachu, jak umierający kolega zabrał odchodząc cząstkę jego samego... ukryty snajper trafia studentkę prosto w głowę.
![]() |
Laurie Collins, Wallflower: that cute kid from, like, two years earlier, ta żywa metafora nastoletnich problemów adaptacyjnych, ta potencjalna przyszła X-Menka - zgaszona w jednym panelu. |
Czemu akurat Laurie? Ponieważ Stryker otrzymał "boską wizję" mówiącą, że jej obecność powstrzymałaby plan otwartego ataku na Instytut. Kolejnym problemem ma być Dust, którą w śmiertelną zasadzkę zwabić ma... okaleczony Jay Guthrie, Icarus. Jay, jak się dowiadujemy, został wcześniej pojmany przez Purifiers; amputowano mu skrzydła oraz wyprano właściwie mózg, kusząc obietnicą ponownego spotkania ze zmarłą samobójczą śmiercią dziewczyną. Ale wiadomo, gdy tylko przestaje być przydatny...
![]() |
Kolejny z młodych mutantów skreślony z listy. Nie, nie ma w tej fabule nagłego cofnięcia czasu, ratunku w ostatniej chwili; you liked that kid? Well, tough. |
Chcąca uratować kolegę Sooraya zostaje rozstrzelana przez Purifiers - nic nie stoi więc na przeszkodzie, by główne siły weszły do Instytutu. Tak też się dzieje; pamiętacie na przykład takiego młodego mutanta jak Quill? Nie?
![]() |
Zapewne dlatego. |
Okazuje się jednak, że Sooraya Qadir, Dust, żyje i jest w Instytucie; wszystko za sprawą X-23, która słysząc o planach współlokatorki (ruszenia na ratunek koledze w oczywistą pułapkę) znokautowała ją, przywdziała jej czarny niqab i dała się rozstrzelać w jej miejsce (nie takie rzeczy już przechodziła, healing factor and all). Dlaczego wyeliminowanie Dust miało być kluczowe? No cóż, widzimy tu Soorayę idącą ze swoimi mocami na całość:
![]() |
Jako świadoma burza piaskowa dosłownie *obiera atakujących Purifiers do kości* (a Santo, jak zwykle, jest uroczym matołkiem). |
And so the tide turns; X-23 dociera na miejsce i wchodzi w terrorystów jak szatkownica, zaś Elixir - uzdrowiciel drużyny - doczekuje się spotkania ze Strykerem...
![]() |
...i demonstruje, że jego moce manipulacji biologią można wykorzystać z przeciwnym zwrotem - ekspresowo rozwijając guzy i schorzenia. |
A więc nasza młoda drużyna żyje - a przynajmniej jej część. Po tak nietypowym wykorzystaniu mocy złota skóra Josha zmieniła jednak kolor na czerń, a on sam leży w katatonicznym stanie; właśnie kogoś zabił, podobnie zresztą jak Sooraya, podobnie jak X-23 - choć dla tej ostatniej to żadna nowość. Po numerze #27 nie ma już wątpliwości; these are not kids anymore, a proces dorastania przeszli bardziej ekspresowo, niż New Mutants oraz Generation X przed nimi.
Millennial experience, huh.
Nie jest to też bynajmniej koniec problemów. Od kogo Stryker otrzymywał swoje boskie wizje na temat przyszłości?
![]() |
Craig Kyle & Christopher Yost prezentują: kolejna subtelna metafora! |
Oh crap! To Nimrod - robot-morderca z przyszłości, z którym nawet dorośli X-Meni nie mogli sobie poradzić. Był on sercem kościoła wielebnego Strykera... and now he's becoming fully operational again.
Ale o tym już następnym razem, kiedy spotkamy się omówić finał Academy X! Will the hits keep on coming?
...oh, you can count on it!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz