Moja relacja z fantasy jest nieco skomplikowana. Naczytałem się tego gatunku chłopięciem będąc; Sapkowski, Tolkien, le Guin, Howard, Leiber, Pratchett - cały panteon klasyków, plus oczywiście groszowe pulpy różnej maści. Nawciągałem się settingów fantasy w różnych grach komputerowych i karcianych; prowadziłem parę lat sesje papierowych erpegów. Wszystko to sprawia, że obecnie trzeba już jakiegoś dodatkowego punktu zaczepienia, by fantasy mnie zainteresowało - i tak, mam świadomość, że fantasy to łatka tak pojemna i ogólna jak na przykład kryminał - ale tysiąc razy szybciej skusi mnie na przykład planszówka o hodowaniu ptaków, połowach kutrem czy szyciu kocyka niż kolejne tłuczenie orków w magicznej krainie.
Jakim haczykiem może mnie więc złowić historia fantasy? Może to być nazwisko autora lub autorki (ostatnio chciałem na przykład zapoznać się z nagradzoną twórczością N.K. Jemisin); może to być związek z już i tak lubianą przeze mnie marką (jak komiksowy Magic); może to też w końcu być uroczy kotek.
Inkblot opowiada o rzeczywistości składającej się - nieco jak w nordyckiej mitologii - z kilku odrębnych światów. Pieczę nad nimi sprawuje rodzina potężnych czarodziejów i czarodziejek, rzecz jasna pełna wewnętrznych problemów i konfliktów; ochłodzenie osobistych relacji może oznaczać zamrożenie dyplomacji między królestwami, a kłótnia zwaśnionych sióstr może łatwo przeistoczyć się w trwającą stulecia wojnę. Jedna z czarodziejek - występująca jako the Seeker - nie jest jednak zainteresowana bojami i rządami; jest już od stuleci spokojną kronikarką, archiwistką i historyczką perypetii swojej rodziny.
Pewnego dnia, w chwili nieuwagi, the Seeker strąca kałamarz z kronikarskiego pulpitu; a że wszystko jest w jej bibliotece przesiąknięte magią, czarny tusz wzywa do jej cichej siedziby straszliwego stwora z innego wymiaru.
The Seeker wie, że monstrum takie musi zostać czym prędzej schwytane - ale naprawdę przerażona robi się dopiero, gdy kot zdradza swoje umiejętności podróżowania w czasie i przestrzeni. Kocia psotność wiedzie go bowiem tam, gdzie może zamotać historię jak kłębek wełny - drobnymi akcjami wzniecić powstanie, uratować komuś życie czy zainspirować kogoś innego do zmiany losu krain. To prześmieszna, anarchistyczna zabawa, ale ścigająca i badająca kota the Seeker nie może uciec od pytania - a co, jeśli Inkblot (po naszemu Kleks) jest i zawsze był elementem historycznej tkaniny, a jego kocie figle przywracają bieg dziejów na właściwe tory?
It's a blast. Cała seria jest zabawnie napisana i ślicznie narysowana, a przy tym udaje się jej przekazać skalę świata i jego problemów. Wątpliwe, by w standardowych okolicznościach zajęły mnie perypetie królestwa elfów - ale kiedy, po pierwsze, są one przedłużeniem dynamiki rodzinnej, a po drugie motorem napędowym fabuły jest uroczy kotek - trudno mi się temu wszystkiemu oprzeć!
Niby epickie starcie sióstr-czarodziejek, ale skrzydlata koza przypomina, by nie brać tego szczególnie poważnie! |
Warto też zauważyć, że autorką serii Inkblot jest Emma Kubert, artystka komiksowa w trzecim pokoleniu. Jej dziadek, Joe Kubert, wsławił się pracą na przykład przy oryginalnym Hawkmanie - ale współcześnie pewnie kojarzy się go bardziej jako założyciela słynnej szkoły rysunku komiksowego. Andy Kubert, jego syn, rysował Batmana, serię Flashpoint czy Marvel 1602; Emmie również - sądząc po Inkblocie - wróżę same sukcesy! Kolejną interesującą fałdką tych relacji jest sposób, w który Emma zainteresowała się na dobre tworzeniem komiksów: sama przyznaje, że było to zasługą tytułów Amandy Conner, scenarzystki i ilustratorki znanej z pracy przy Harley Quinn oraz Power Girl... która do tego jest absolwentką szkoły Joe Kuberta, dziadka Emmy. Śledzenie środowiskowych powiązań i inspiracji bywa równie ciekawe, co drzewo rodzinne postaci z serii Inkblot!
Amanda Conner, poza Harley Quinn i Power Girl, tworzyła też komediową serię Harley Quinn and Power Girl. No cóż, lubi te postacie! |
Doskonałe przypomnienie, że komiks jest bardzo często rezultatem twórczej współpracy! |
Luźno latający strzępek bandaża? Kto mieszka z kotem - nie ma chyba wątpliwości, co tu się zaraz stanie! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz