Kontynuujemy nasz marsz przez historię Legionu! Od paru spotkań zwracam waszą uwagę na ewolucję, która zapowiada nadejście Bronze Age; dzisiejszy zeszyt kontynuuje te trendy, więc możecie spróbować już wyłapać niektóre rzeczy samodzielnie. Historia: No Escape From The Circle Of Death!; autor: Jim Shooter, czas: kwiecień 1968. Startujmy!
Scena dosyć dramatyczna, ale bawi mnie strasznie Brainiac 5 wskazujący okładkowego łotra kciukiem w geście "hey, getta load of this guy" |
Co tam dziś słychać w trzydziestym wieku? Ano głównie to, że po ataku Fatal Five w ostatnim zeszycie Legion stracił swoją siedzibę. Pocieszna żółta rakieta wbita nosem w grunt została strzaskana pięściami mocarnego Validusa... ale na szczęście nowa baza jest już budowana!
"No i panie, i kto za to płaci? Pan płaci; pani płaci; my płacimy. To są nasze pieniądze, proszę pana. Społeczeństwo." |
Jak to, dziwi się rozmówca naszego przechodnia, czyżby Legion został rządową instytucją? Skądże znowu; ufundowanie nowej kwatery to wyraz wdzięczności prezydenta, bo w końcu - pamiętajmy - Legion po raz kolejny ocalił ostatnio Ziemię, a może i całe Zjednoczone Planety ogółem. Sun Boy, Brainiac 5 i Karate Kid plączą się po placu budowy; ten ostatni deklaruje, że wybiera się z wizytą do miejsca, w którym się wychował - Japonii.
Czyżby kolejny osierocony heros? A może po prostu nie układa mu się z rodzicami? |
Brainiac 5 z dumą demonstruje wszystkie bells and whistles nowej siedziby Legionu: here's a sample of our wall insulation... manganium inertron - the most indestructible substance in the galaxy! They say even Superboy couldn't punch through a foot-thick slab of this! Budowlaną ciekawostką jest, że pozostałe ściany nie są stawiane, a sprayowane - tak najwyraźniej działa futurystyczny thymoplastic.
Co kryje się w już wzniesionej części siedziby?
Nie pamiętam wykorzystania dimensional blastera... ale może przy ponownej lekturze Legionu coś wpadnie mi w oko! |
Ferro Lad - zawsze pamiętany! |
A co dzieje się po naciśnięciu guzika?
Całe szczęście, że wszyscy mieli swoje flight rings! |
Czuć z tych stron młodzieńczy entuzjazm Shootera, który z lubością poświęca parę stron na wycieczkę po nowej siedzibie i stara się uczynić ją as cool as humanly possible. Czego tam nie ma! Zbrojownia pełna gadżetów, sala treningowa, rakietowy garaż, trophy room, sala pamięci o poległych, niezniszczalne ściany, krzesła katapultujące Legion prosto do akcji... brzmi to jak lista atrakcji zestawu Lego za parę stów.
Przy całej tej coolness znika jednak zarazem trochę urok klasycznej kwatery z lat '50. Nie zobaczymy już tej starej, żółtej rakiety; nie będziemy się zastanawiać, jakim cudem mieszczą się w niej wszystkie te pomieszczenia; odrobina silly old charm rozwiała się podczas marszu w przyszłość. Czy zatem lepsze jest wrogiem dobrego? No, nie przesadzajmy! Trzeba w końcu iść naprzód, a nawet dla miłośników estetyki retro zmiany i ewolucja są wymogiem sine qua non. Potrzeba przecież nowości i innowacji, by można było z czymś skontrastować starsze projekty i - dzięki perspektywie i porównaniu - docenić je na nowo!
Może więc Legion przeprowadza się do bardziej funkcjonalnego lokum, ale stara żółta rakieta pozostanie przecież w naszych sercach - i to jeszcze piękniejsza, bo przecież przeszłość zawsze jest osnuta tą złotą mgiełką. Doceńmy więc starą epokę, ale - razem z Legionem - ruszajmy ku nowej!
Karate Kid wyrusza do Tokio na pokładzie kolejnego z wynalazków trzydziestego wieku - pojazdu pędzącego tak zwanymi core tubes:
Legion znowu budzi u mnie skojarzenia z królikiem Bugsem, tym razem ekspresowo ryjącym swoją norę i wykopującym się w Chinach lub Australii! |
Część zespołu udaje się na zasłużone wakacje - Brainiac 5 z uśmiechem pod nosem patrzy na nową Legion locator board, kolejny świeży gadżet, i zauważa że po konfrontacji z Fatal Five wszystkim przyda się chwila oddechu. Do bazy przylatuje tymczasem Superboy niosąc platformę załadowaną kontenerami; co to takiego?
Dziesiątki housewarming gifts przesłanych z wdzięcznych planet i od przyjaciół drużyny! This is just the first load!, woła Clark; more to come! To wyjątkowo ciepła scena, szczególnie że jednym z pierwszych darów są repliki trofeów zniszczonych podczas ataku na clubhouse - może i Legion przeniósł się do nowej kwatery, ale trofea te podkreślają więź z historią i zachowanie symbolicznej ciągłości.
Jest jednak jedna skrzynia, której zawartości nikt nie potrafi zidentyfikować...
Są rzeczy, których nawet Brainiac 5 nie wie! |
Czas najwyższy wprowadzić łotrów z okładki! Jest nimi organizacja Dark Circle - sojusz pięciu światów, które postanowiły wyłamać się z United Planets pod przewodnictwem Ziemi.
Ich organizacja istniała już od jakiegoś czasu, ale właśnie przyszedł czas na ujawnienie się i atak na Ziemię! Dark Circle chce skorzystać z tego, że Fatal Five ukradła dwa z trzech kluczy koniecznych do odblokowania systemów obronnych Ziemi, a Legion jest osłabiony i wymęczony po ostatnim boju. Fabuły kolejnych zeszytów coraz mocniej są ze sobą związane!
Podobają mi się te całunowate kaptury - sprawia, że członkowie Dark Circle są dosłownie bez twarzy i nadaje ich spotkaniom mrocznego, rytualnego charakteru |
Wróćmy jednak do Karate Kida! Ten delektuje się atmosferą Japonii - Japan! One of the few places on Earth in the 30th century to maintain some of its distinctive local cultural flavor! Japan!, cieszy się spacerując z walizką w ręce. Może i wygląda z tą walizą trochę jak podróżujący biznesmen w latach '60, ale mimo to - a może dzięki temu? - i tak przyciąga spojrzenia lokalnych panien:
I mean, check out the lady checking out his butt! |
Mysterious tutor to wiekowy Azjata o siwej brodzie; w tym numerze nie poznajemy jeszcze jego imienia. Na dzień dobry Val Armorr - bo tak w cywilu nazywa się Karate Kid - dostaje do rozbicia nie deskę, nie cegłę, a blok metalu:
Oczywiście, Val roztrzaskuje go jednym ciosem dłoni! |
Universo, Morlo (wraz ze swymi fantastycznymi CHEMOIDAMI!) i Fatal Five są już nam dobrze znani, ale kim był Hunter? Pojawił się on w jednej z przygód, które pominąłem; była to generalnie wariacja na temat marvelowskiego Kravena, łotra debiutującego wcześniej o trzy lata. Myśliwy, którego pasją są łowy na niebezpieczną zwierzynę - a przecież najniebezpieczniejszą zwierzyną są ludzie, superbohaterowie w szczególności! Nie była to historia szczególnie oryginalna - popularyzujące ten koncept słynne opowiadanie The Most Dangerous Game opublikowano już w 1924; było ono wtedy (nieco marketingowo) nazwane najpopularniejszym opowiadaniem kiedykolwiek opublikowanym po angielsku, a opowiadało o rosyjskim arystokracie polującym na ludzi. Paralele z Kravenem są tu nad wyraz czytelne - pełne nazwisko komiksowego łowcy to w końcu Sergei Kravinoff! A że fabuła z Hunterem nie wnosiła szczególnie dużo do historii Legionu, a sam antagonista był inspiracją w trzecim pokoleniu (The Most Dangerous Game ➡ Kraven ➡ Hunter), to zdecydowałem się przeskoczyć jego występ.
Ale ale, my tu gadamy o Kravenach i Hunterach, a nagle ścianę domostwa starego Azjaty rozrywa eksplozja! Val osłania mistrza własnym ciałem i wygląda na zewnątrz...
I to tym razem nie przez armię Stanów Zjednoczonych! |
Dziś nie chcę za dużo mówić o ewolucji strony wizualnej - dosyć o tym było podczas dwóch ostatnich spotkań - ale przy tym panelu nie mogę się oprzeć! Pierwszy i drugi plan są jak wyjęte z dwóch epok; cieniowanie i mimika Vala mogłyby już spokojnie znaleźć się w poważnym komiksie z lat '70 lub nawet '80, ale na ulicy wciąż widzimy trochę koślawą, człapiącą machinę prosto z silly Silver Age. Jak zareaguje nasz bohater?
A jakże - rzucając się w wir akcji! |
Żołdacy Dark Circle pojedynczo nie byliby wyzwaniem, ale jeden bohater nie da rady odeprzeć samotnie całej inwazji. Próbuje jednak jak może - ciosem karate druzgocząc nawet front jednego z czołgów!
S-S-SUPER C-C-COMBO! |
Rozwaga jest lepszą częścią męstwa - Val daje więc nogę do bocznej alejki, gubi pościg i próbuje skomunikować się z resztą drużyny. Gdy informuje Brainiaca 5 o kłopotach w Japonii, jego rozmówca nie ma jednak dobrych wiadomości:
Smartwatch z funkcją rozmowy wideo! |
Zostawiamy więc Karate Kida i przenosimy się do nowej siedziby Legionu, gdzie nasz zespół - przypomnijmy, zmęczony po konfrontacji z Fatal Five i w niepełnym składzie - toczy własny ciężki bój. Dark Circle rozgrywa sprawę taktycznie, korzystając nie tylko z wojskowej strategii i siły, ale również z gadżetów w rodzaju izolowanych od elektryczności tarcz, kryptonitu czy platformy grawitacyjnej, która symuluje mocniejsze przyciąganie i unieruchamia nim wrogów. Cosmic Boy zostaje porażony prądem, Phantom Girl postrzelona w ramię - i nawet sam Superboy zostaje przytłoczony falami żołnierzy.
I tu dochodzimy do okładkowej narracji Brainiaca 5! |
Geniusz zespołu przekrada się do magazynu, ale do sukcesu droga jeszcze daleka...
Piękne zastosowanie angielskich okresów warunkowych w wykonaniu Brainiaca 5! |
Wtem - niespodzianka! Karate Kid pojawia się w magazynie w błysku światła i, nie marnując czasu, sprawnymi kopnięciami wytrąca żołnierzom broń z rąk. Brainiac 5 błyskawicznie łączy kropki: how? Wait! Of course! The gifts! Tak jest, to dziwna maszyna z początku numeru, ta opisana w nieznanym języku:
Podoba mi się ekspresyjność dolnego panelu - żadnego tła, żadnych innych postaci, wyłącznie Brainiac 5 oświetlony mocą tajemniczego urządzenia! |
Ale co właściwie robi ta maszyna? Otóż niepozorne urządzenie dysponuje mocą wystarczającą, by nie tylko pozbyć się z Ziemi wszystkich atakujących sił Dark Circle - i to dosłownie wymiatając je z powrotem na rodzime planety - ale i naprawić wyrządzone przez bitwę szkody. Widzimy to na dwóch całostronicowych splash pages:
Wszyscy ruszają do Brainiaca 5 w poszukiwaniu wyjaśnień niezwykłego zjawiska - a on ma już hipotezę. Nieznana maszyna jest według niego na tyle potężna, że jest w stanie zmieniać myśli w fizyczną rzeczywistość; pomyślisz o talerzu ptysiów, bam, masz talerz ptysiów; pomyślisz o Ziemi bez żołnierzy Dark Circle...
A cóż to się dzieje? |
Któż to się pojawia? To jeden z Kontrolerów - potężnych istot z innego wszechświata; niegodziwego reprezentanta tej rasy widzieliśmy już w historii o duchu Ferro Lada. Tym razem Kontroler jest na szczęście pozbawiony złych intencji:
"Skoro już wam daliśmy tę maszynę, to trudno, stało się, radźcie se" |
Zgadza się; korzystając z Miracle Machine - bo tak zostaje nazwane to urządzenie - Brainiac 5 miał bardzo dużo szczęścia. Jedna niezdyscyplinowana myśl - i nie ma Ziemi, nie ma całej galaktyki, nie ma naszego wszechświata! Krótko mówiąc, może i w tym zeszycie Miracle Machine posłużyła jako deus ex machina, ale Legion postanawia nie korzystać z niej nigdy więcej (no chyba, że w obliczu naprawdę apokaliptycznego kryzysu) - i zatapia ją w bloku niemal niezniszczalnego inertronu.
Inertron, owszem - ale nie manganium inertron! Coś już chyba czują, że prędzej czy później trzeba będzie się przeprosić z Miracle Machine |
Miracle Machine to koncept zbyt kuszący, by zostawić ją odłogiem - i obok Dark Circle oraz zbudowania odrobiny tła Karate Kida jest to główny powód, dla którego odnotowujemy w naszych kronikach wprowadzający ją zeszyt Legionu! Zgodnie z regułami dobrej narracji, nie wróci ona jednak do komiksów przez dobrych parę lat - a wszystkie jej pojawienia się aż do współczesności można będzie policzyć na palcach.
Najbardziej chyba efektowne wykorzystanie Miracle Machine miało, moim zdaniem, miejsce na kartach serii Final Crisis w roku 2009 - a więc ponad czterdzieści lat od omawianego dziś numeru. Jakie cosmos-shaking emergency wymagało jej użycia? Otóż Darkseid - komiczny antagonista New Gods Jacka Kirby'ego - ukończył w końcu pracę nad swym anti-life equation i jest gotowy zniszczyć całą rzeczywistość. Thanos przy Darkseidzie to małe miki; przypomnijmy, Jim Starlin wprost mówił, że tworząc Thanosa zrzynał z Darkseida ile mógł! Tak czy inaczej, w drodze do swego triumfu Darkseid przejmuje kontrolę and miliardami ludzi i funduje nam jeden z moich ulubionych łotrowskich monologów ever:
"When I make a fist to crush your resistance - IT IS WITH THREE BILLION HANDS!" |
Powstrzymanie boga to dokładnie okazja, o jakiej myślał Legion w ostatnim panelu dzisiejszego komiksu! Z pomocą Brainiaca 5, Superman wykorzystuje więc Miracle Machine przeciw Darkseidowi; a że Final Crisis to bardzo metaforyczny i intertekstualny komiks, robi to wyśpiewując do urządzenia doskonałą nutę, która jest anty-wibracją samej natury Darkseida:
Grant Morrison, scenarzysta, w pełnej krasie |
Darkseid, jak sugerują symbole omegi na jego dłoniach, jest końcem; ale przecież, z drugiej strony, na początku było słowo, był dźwięk, i Superman tą jedną doskonałą nutą zaśpiewaną do Miracle Machine tworzy wszechświat od nowa - od nowa, ale już bez Darkseida. It's crazy stuff, and you can love it or hate it, but one thing is undeniable - it's pure comis!
Ale powoli - ta kosmiczno-biblijno-metaforyczna konfrontacja nastąpi dopiero czterdzieści lat po naszym dzisiejszym numerze, i to nie na kartach Legionu! Co więc zobaczymy na tych łamach za tydzień? Gwiazdy mówią, że będzie to jedna z tych krótkich, ale znaczących historii - ale ze stuprocentową pewnością przekonamy się dopiero... w przyszłości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz