Niedawno wyszło wydanie zbiorcze serii Far Sector, o czym przypomniałem sobie w najdziwniejszy możliwy sposób - otóż na etykiecie ginu wśród składników dostrzegłem dziewannę (mullein). A że takie nazwisko - Jo Mullein - nosi bohaterka Far Sector, od razu zaplanowałem sobie lekturę! Oto, jak gin pozytywnie wpływa na czytelnictwo.
Już same nazwiska na okładce powinny stanowić solidną rekomendację. N. K. Jemisin to nagradzana autorka powieściowej fantastyki; Jamal Campbell zajmował się stroną wizualną Naomi, a tu jest moim zdaniem jeszcze lepszy; Gerard Way to z kolei ten gość z zespołu My Chemical Romance. Chwila, co? Ano widzicie, poza śpiewaniem Way zajmuje się również komiksem! Jest on autorem zekranizowanej niedawno Umbrella Academy, a pod skrzydłami DC pisał też nowy Doom Patrol. Na okładce Far Sector widzicie logo imprintu DC's Young Animal - Way sprawuje nad nim kuratelę; obejmuje on tytuły nieco bardziej eksperymentalne, czasem wręcz oderwane nieco od głównej continuity DC.
I tak też jest w przypadku naszej dzisiejszej serii. Tytułowy Far Sector znajduje się gdzieś na rubieżach galaktyki, poza standardową klasyfikacją 3600 sektorów, nad którymi pieczę sprawują Green Lanterns. Zostaje do niego wysłana nowa Latarnia o eksperymentalnych mocach i konfiguracji pierścienia: patrząca na nas z okładki Sojourner "Jo" Mullein.
Sojourner, swoją drogą, to imię kulturowo znaczące; tak jak wszystkie polskie Grażyny zawdzięczają swoje istnienie Mickiewiczowi, tak wszystkie Sojourners wzięły się od Sojourner Truth - czarnej działaczki społecznej walczącej o prawa kobiet i równość rasową, która nadała sobie to imię w roku 1843. Ambicją N.K. Jemisin nie jest jednak opowiedzieć o historycznej postaci w kosmicznych dekoracjach - Jo Mullein (pochodząca z Ziemi eks-żołnierka i policjantka) jest odrębną, oryginalną bohaterką.
Kluczowym miejscem w Odległym Sektorze jest City Enduring - gigantyczne miasto zbudowane w przestrzeni kosmicznej, które zamieszkują trzy bardzo odmienne rasy: Nah, z wyglądu bliscy ludziom, jeśli nie liczyć skrzydeł wyposażonych w jadowe kolce; keh-Topli, świadome rośliny, dla których zjadanie innych świadomych istot jest najwyższym wyrazem szacunku i bliskości; oraz @At, sztuczne inteligencje, które mogą istnieć zarówno w formie czysto cyfrowej, jak i - dzięki projektorom rozmieszczonym w mieście - jako fizyczne byty.
Jo Mullein sprowadza do City Enduring sprawa wysokiej rangi: popełniono w nim pierwsze od pięciuset lat morderstwo.
Nawet na sztucznej platformie City Enduring pada deszcz - bo jak bez tego osiągnąć noirowy klimat? |
Pytaniem nie jest nawet kto; osoba odpowiedzialna zostaje szybko ujęta. Pytanie brzmi dlaczego i jakim cudem, gdyż - już od stuleci - mieszkańcy City Enduring są pod wpływem technoorganicznego wirusa, który wytłumia ich emocje. Stworzyli go sami, gdyż ich historia należała do brutalnych i okrutnych; cóż, zamieszkują obecnie sztuczne miasto, gdyż w antycznych konfliktach własne planety dosłownie zniszczyli i utopili we krwi. Wirus jest więc traktowany trochę jako zło konieczne; nie oznacza też, że emocji nie ma - są po prostu wytłumione.
Częsta obecność kolorów rzadkich naturalnie na Ziemi - jak róż i fiolet - interesująco potęguje moim zdaniem nastrój obcości! |
N.K. Jemisin doskonale radzi sobie z budowaniem świata. To tylko dwunastozeszytowy komiks, ale ciekawe koncepty aż się z niego wysypują. Co może być walutą w postindustrialnym społeczeństwie? Jak wygląda czarny rynek usług? Jak na relacje społeczne wpływa fakt, że sztuczne inteligencje mają odmienną percepcję czasu i większość życia spędzają w bezcielesnej formie cyfrowej? Jak ukształtowały społeczność Nah stulecia jeszcze przed powstaniem City Enduring, które spędzili na pokładzie konkurujących ze sobą statków kosmicznych? Kogo z ziemskiej kultury elektroniczna asystentka Jo uważa za hot? Spoiler: the hottest thing ever są dla niej dwudziestowieczne przedstawienia sztucznej inteligencji, jak Skynet czy Hal 9000:
I tak, asystentka zafascynowana jest ziemską kulturą, więc wizualizuje się z emotikonkowymi kocimi uszkami |
Nie będę kłamał - w formie komiksowej podoba mi się to bardziej niż w powieściach N. K. Jemisin, które faktycznie są dobre (ej, te wszystkie nagrody nie są za nic), ale stanowią kilkusetstronicowe kobyły składające się w całe cykle. Tutaj czuć, że projektowanie i budowa świata są głębsze, niż możemy zobaczyć w dwunastu zeszytach; budzi to we mnie ochotę na powrót do tego świata. We've just scratched the surface; it's enough of a taste to make you more hungry.
A może po prostu wolę dekoracje science fiction niż fantasy? |
Całość ma też bardzo dobre tempo. Dochodzenie prowadzone przez Jo odsłania naturalnie nowe aspekty społeczeństwa; ekspozycja jest stopniowa i naturalna. Narracja nie toczy się ani zbyt leniwie, ani pospiesznie; widać solidne planowanie dramaturgii. Swego czasu pisałem o Seanan McGuire, innej autorce fantasy, która próbowała swoich sił w komiksie - i jej tempo narracji wydawało mi się lepiej dopasowane do powieści właśnie. Z N.K. Jemisin mam odwrotne wrażenie - wolę jej komiks niż prozę!
Mało mówię tu fabule, ale to mieszanka science fiction i nieco noirowego kryminału; zdradzanie rozwiązania zagadki oraz ukrytych lojalności postaci nie byłoby z mojej strony fair. Powiem więc tylko tyle - rozwiązanie wydawało mi się uzasadnione i wiarygodne, a po drodze było dosyć niespodzianek, by całość nie była przewidywalna. Wiarygodne, ale nie przewidywalne - czego więcej chcieć od kryminału?
Te przełamujące czwartą ścianę wprowadzenia są przeurocze |
Sama Jo jest pełnokrwistą, bardzo ludzką postacią, i akurat utrafiony jest balans pomiędzy jej prywatnymi momentami i bohaterskim alter ego. Gdy ją poznajemy, ma już ona swój krąg współpracowników i znajomych w City Enduring; relacje z nimi pomagają w odmalowaniu jej charakteru. Zabawnym manewrem jest też Jo przełamująca czwartą ścianę i osobiście streszczająca dotychczasowe wydarzenia z początku zeszytów - jest to sympatyczne budowanie dodatkowej bliskości i bezpośredniej więzi z czytelnikiem. Retrospekcji do jej życia na Ziemi też jest akurat - prezentują one kluczowe dylematy napędzające Jo, ale nie przyćmiewają spektakularnych panoram futurystycznego miasta; nie po to w końcu jesteśmy w kosmosie, by oglądać w kółko Brooklyn.
Czym zajmuje się Jo dla odstresowania? Czytaniem fanfiction, oczywiście! |
No właśnie, panoramy, architektura i projekty postaci! Strona wizualna podobała mi się wyjątkowo - od designu, przez kadrowanie, aż po zastosowanie koloru. Enduring City nie jest po prostu Nowym Jorkiem z billboardami w innym języku; czuć jego obcość i piękno - i czuć myśl, która została włożona chociażby w odmienną architekturę trzech zamieszkujących go ras!
Pomysłowe granice pomiędzy panelami i ciekawe kadrowanie! |
Niedociągnięcia? Może czasami pewne przesady tonalne. Nie potrzebuję perspektywy obcej, rozwiniętej cywilizacji by wiedzieć, że handel dziećmi to okropny proceder; I mean, we can all kinda agree that is the case.
Interesujące jest, że autorka potrafi z jednej strony niepotrzebnie naświetlać podobne oczywistości, a z drugiej - bardziej subtelnie skrytykować, przykładowo, metody organizacji wyborów w Stanach Zjednoczonych (tutaj problemów z wypowiedzeniem się w referendum doświadczają sztuczne inteligencje).
I to dokładnie stanowi o sile tej serii! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz