Dlaczego lepiej chodzić do szkoły? Bo jeśli ją rzucisz, to trafisz w ręce kolesia znanego jako Dong Daddy (no dobra, Ding-Dong Daddy) i twoje opcje rozwoju zawodowego będą ograniczone do przestępczości - lub zabawiania Tatuśka tańcem. Myślicie, że żartuję? To lepiej pomyślcie jeszcze raz; Ding-Dong Daddy właśnie na to liczy! Historia: The Revolt at Harrison High, autor: Bob Haney, data: maj-czerwiec 1966.
 |
Okładka - jak to często bywało w tej erze - nieco przeładowana, ale zwróćcie uwagę na szachownicę u szczytu; można po niej poznać, że to komiks DC z lat 1966-67!
|
Szachownica ta miała stanowić łatwy wizualny identyfikator komiksów DC, ale z perspektywy czasu Carmine Infantino (twórca między innymi Barry'ego Allena, Flasha, oraz redaktor wydawnictwa) podsumował ją jako absolutnie najgłupszy pomysł. Marvel był wtedy u szczytu popularności, argumentował, więc szachownica pokazywała po prostu ludziom, na którą stronę prasowego stojaka nie patrzeć! Ale zostawmy już środowiskowe ciekawostki; co tam dziś słychać w latach sześćdziesiątych? Otóż good old Gotham City (naprawdę tak jest określone w otwierającej narracji) jest terroryzowane przez osobliwy wehikuł:
 |
To komiksowa wariacja na temat tak zwanego hot rod - czyli indywidualnie składanego samochodu o lepszych niż fabryczne osiągach, hobby popularnego wtedy w Stanach!
|
Też mi coś, powiecie, to Gotham, więc zaraz pojawi się Batman i - hehe - dojedzie tego kryminalnego hot roda swoim Batmobilem! Macie rację... ale tylko połowicznie:
Warto zwrócić uwagę na projekt Batmobilu - nieco uproszczony, ale przypomina ten z campowego serialu z 1966. Cadillacowe tylne płetwy, oszklona kabina - wszystko się zgadza! Seria ta była na ekranach od stycznia, myślę więc, ze to nie przypadek.
Gdy Batman i Robin wracają pokonani do jaskini, młody dostaje wezwanie na dywanik do Waszyngtonu. Patriotyczny Bruce momentalnie zwalnia go z obowiązków w Gotham:
 |
"Uncle Sam doesn't have to give reasons, Robin!" - Batman, jak widać, wierzy w ślepe posłuszeństwo rządowi!
|
Na miejscu okazuje się, że reszta Tytanów otrzymała podobne wezwania. Czas stawić czoła... prezydenckiej komisji edukacji:
 |
Kid Flash trochę się cyka
|
Dis must be da place? Moje poszukiwania nie objawiły jakiegoś konkretnego the man, który mógłby być autorem; "some long forgotten comedian", powiedziała jedna książka; gdzie indziej znalazłem opis tej frazy jako standardowego burleskowo-wodewilowego żartu. Wpadłem jednak na zabawną historię: gdy jedna grupa wykorzystała tę frazę podczas występu w Salt Lake City, część publiki obrażona wyszła z sali. Dlaczego? Otóż Salt Lake City to miasto założone przez mormonów; gdy ich ówczesny przywódca - Brigham Young - zdecydował się tam osiąść, wygłosił słynną deklarację: this is the place. Lokalni mormoni byli więc przekonani, że trupa robi sobie jaja z ich tradycji!
Ale czego właściwie chce od Tytanów prezydencka komisja edukacji?
 |
Rząd nie daje sobie rady z problemami, więc wzywa nastoletnich superbohaterów - może i u nas by to wypaliło?
|
Drop-outs, dowiadujemy się, to wcale nie tylko młodzież edukacyjnie bardzo słaba; chodzi również o wszystkie osoby, które niezależnie od przyczyn przerwały edukację. Młodzieńczy bunt? Inne plany życiowe? Konieczność szybszego pójścia do pracy i zarabiania na rodzinę? Przyczyn może być wiele, a Tytani mają pochylić się nad problemem.
Ruszają więc do Harrison, przeciętnego małego amerykańskiego miasteczka - bo przecież najlepsze przygody Tytanów rozgrywają się w przeciętnych małych amerykańskich miasteczkach. Harrison wyróżnia się może jednym: ponadprzeciętną liczbą rezygnacji ze szkoły. Tytani przylatują na miejsce swoim helikopterem, po czym zasięgają języka u dyrektora lokalnego liceum. Ten od razu szczuje ich na jakiegoś biedaka:
 |
Były to czasy przed RODO
|
Tytani namierzają Danny'ego - okazuje się, że wozi się on teraz ostro odpicowanym hot rodem. Tylko Kid Flash jest w stanie go dogonić:
 |
Ding-Dong Daddy kocha młodzież!
|
Czas poznać naszego łotra numeru: oto sam Ding-Dong Daddy Dowd - właściciel lokalnego warsztatu i entuzjasta młodzieżowego slangu. How do you do, fellow kids?
 |
"Make the scene, cats, make the scene!"
|
Ten aspekt charakteryzacji Daddy'ego jest dla mnie najciekawszy! Czy jego brak autentyzmu, napychanie każdej kwestii modną frazą i silenie się na bycie in with the young cats to odrobina zabawnej samokrytyki Boba Haneya - który przecież sam nie był młodzieniaszkiem pisząc te zeszyty? I like to think so!
Tak czy inaczej, Dong Daddy oprowadza Tytanów po warsztacie, pokazując im produktywną i szczęśliwą młodzież... odmawia jedynie wpuszczenia ich na zaplecze. Zasłania się tajemnicą firmową; konstruuje tam ponoć najbardziej nowatorskie wozy i boi się, że konkurencja zwietrzy jego sekrety. Nasza drużyna zagaduje więc Daddy'ego, a Kid Flash - jak to on - wibruje przez ścianę, by zbadać sytuację. No i oczywiście:
 |
LODZIARZ KARABINIARZ
|
Daddy nie dostaje jednak z miejsca w czapę - Tytani wykazują się rzadką powściągliwością i postanawiają zdobyć więcej dowodów (żeby nie okazało się na przykład, że to szemrani mechanicy robią własny biznes, a Daddy o niczym nie wie). Postanawiają śledzić podejrzanego, lecz warsztat jednocześnie opuszczają trzy hot rody! Dostajemy trochę scen akcji; Kid Flash dogania jednego z nich, który o mało nie wpadł w szkolny autobus; Wonder Girl chwyta lassem drugiego, ale kierowca nokautuje ją prądem; zaś Aqualad... Aqualad staje naprzeciw swego starego wroga: desek surfingowych.
 |
PHTOOM PHTOOM
|
Deski surfingowe to zaskakująco stały element Teen Titans: tutaj służyły do pokonania łotra numeru, zaś tu ich moc była wykorzystana w służbie zła! Garth nie ma szans wobec ich potęgi:
 |
Ja się tu nabijam, ale dostać w łeb deską surfingową to pewnie nic przyjemnego - i zapewne doświadczenie, które młodzież lat '60 znała z autopsji!
|
Robin zostaje zaś na miejscu... i ma rację, gdyż chytry Ding-Dong Daddy zwietrzył problem i posłał resztę Tytanów na manowce. Dochodzi do mordobicia z mechanikami, a Boy Wonder daje się złapać z zaskoczenia Tatuśkowi:
 |
O nie, to tak zwany "necklacing", okrutna metoda egzekucji! Teraz go podpalą!
|
...albo i nie - Robin dostaje po prostu gonga, a gdy dochodzi do siebie - jest przykuty do pędzącego motocykla. Hamulce nie działają, oczywiście! Czego by nie mówić - Daddy ma fantazję.
 |
Próbuję wyobrazić sobie, jak wsadzili nieprzytomnego Robina na rozpędzony motor, ale jakoś mi nie idzie
|
Do żadnego "or else" jednak nie dochodzi; Robin ląduje w miarę bezpiecznie w pryzmie piachu, a przybyła na miejsce Wonder Girl - która otrząsnęła się już po porażeniu prądem - rozrywa jego kajdany i pomaga mu się uwolnić.
Tytani nadal nie mają jednak na Daddy'ego - ulubieńca młodzieży i popularnego przedsiębiorcę - żadnych konkretnych dowodów. Udoskonalają więc taktykę i postanawiają zinfiltrować incognito lokalne środowisko motocyklowe. Zmieniają więc ciuchy, Wonder Girl przerabia się na blond i zajeżdżają do lokalnego hamburger and milk shake palace:
 |
Nagle jednak nadjeżdża lokalny gang - The Scorchers!
|
I cóż to za gang! Same nakrycia głowy to już materiał do analizy. Od lewej, mamy tu kolesia z irokezem; styl ten był popularny wśród amerykańskich żołnierzy w trakcie drugiej wojny, którzy chcieli wydawać się bardziej dzicy i niebezpieczni. Dalej - koleś noszący jughead hat, o którym już pisałem jako o znaku markowym Jugheada z Archie Comics! Kolejny dżentelmen nosi pruską pikelhaubę - skąd właściwie wzięła się ta motocyklowa moda?
Ponownie - zarówno pikelhauby, jak i późniejsze wehrmachtowskie hełmy zyskały popularność za sprawą Amerykanów wracających z drugiej wojny. Oba te nakrycia głowy stanowiły często pamiątkę i łup wojenny, który weterani zabierali do domu - a że niemieckie hełmy były solidne i wygodne, szybko stały się one ikoną motocyklistów. Po pierwsze: dobra jakość; po drugie: chwalenie się żołnierskimi łupami!
Wielu motocyklistów zaklina się więc, że noszą niemieckie kaski nie z racji na fascynację Trzecią Rzeszą - a wręcz przeciwnie, jako pamiątkę jej pokonania! Kolejny motocyklista ze stron Teen Titans nosi zaś... cylinder, który również - nawet współcześnie - stanowi motocyklową ikonę:
Dlaczego? Nie znalazłem definitywnej odpowiedzi, ale widziałbym tutaj dwie główne przyczyny: kontynuację tradycji noszenia cylindrów przez konnych dżokejów oraz formę kontestowania nakazu noszenia kasków. Dla nas kask na motocyklu to oczywistość, ale w Stanach różnie bywa; oto poręczna mapka:
 |
"Age requirement" w ciemnoniebieskich stanach oznacza generalnie, że kaski muszą tam nosić osoby poniżej osiemnastki.
|
Wracając jednak do fabuły, wywiązuje się bójka - i pan w cylindrze, niczym w jakimś westernie, pakuje jednego z Tytanów do beczki z wodą. Ma jednak tego pecha, że trafił na Aqualada:
 |
Bardzo podoba mi się ten pierwszy panel!
|
Irokeziarz z kolegą widzą zaś łatwą ofiarę w przebranej Wonder Girl:
 |
"Muss" zachowało się obecnie chyba głównie we frazie "no muss, no fuss"!
|
Z całej zadymy wychodzi jednak tyle dobrego, że obronieni lokalni motocykliści obiecują wprowadzić Tytanów w łaski Daddy'ego:
 |
"Why noooo!"
|
Donna - not one of her proudest moments - bierze się za odwracanie uwagi Daddy'ego, który najwyraźniej nie może oprzeć się tańczącej nastolatce. Kinda creepy, eh?
 |
Swoją drogą - super lyriksy, Donna! Zwróćcie też uwagę na fajny walizkowy gramofon w tle.
|
Cała operacja idzie jak z płatka - reszta drużyny znajduje dowody na przestępczy biznes właściciela warsztatu oraz pokazuje je pracującym u niego nastolatkom. Donna może więc skończyć występ i rozłożyć Dong Daddy'ego jednym kopem:
 |
Ale flanelowa koszula w kratę - zawsze spoko!
|
Ding-Dong Daddy ma jednak w zanadrzu jeszcze jedną sztuczkę - morderczy dystrybutor paliwa!
 |
Ostatnio tankując czuję się na stacji paliw niczym Robin i Aqualad powyżej!
|
Sytuację ratuje Danny - drop-out z początku numeru - który taranuje maszynę osobistym dragsterem Daddy'ego. Zostało tylko zawlec łotra przed oblicze sprawiedliwości...
 |
...a nastolatków - z powrotem do szkoły!
|
Ci - na szczęście - widzą, że zbyt szybkie wejście na rynek pracy to zła decyzja. Teraz wracają się dokształcić, by żaden kapitalista-kryminalista już nigdy ich nie wykorzystał!
Połowa uroku tej fabuły to sama postać Ding-Dong Daddy'ego - śliskiego kolesia, który wkupuje się w łaski młodzieży. No i hej - najwyraźniej jest on wystarczająco technicznie sprawny, by skonstruować samochód lepszy niż Batmobil! Nie jest to może jeden z najsłynniejszych łotrów DC, ale pojawił się on przynajmniej w animowanych Teen Titans:
A co najlepsze - inspiracją do stworzenia jego postaci była prawdziwa osoba, Ed "Big Daddy" Roth - konstruktor hot rodów i rysownik!
 |
Na przydomek "Big Daddy" zasłużył sobie wzrostem - ponad metr dziewięćdziesiąt!
|
Na okładce powyżej znajduje się jego zbudowany w 1961 Beatnik Bandit, który obecnie znajduje się w muzeum motoryzacji w Reno w Nevadzie:
 |
Powiedzcie uczciwie - co tam jakimś nudny Batmobil, gdy inną opcją jest barwny Beatnik Bandit!
|
A co to za kreskówkowy szczur na tabliczce w tle? To niejaki Rat Fink, który stanowił czołową postać rysowaną przed Big Daddy'ego:
 |
Groteskowy Rat Fink ujeżdżał oczywiście rozmaite fantazyjne hot rody!
|
Teen Titans - jak zwykle skarbnica kultury z epoki, i nie dajcie sobie wmówić niczego innego! Trzymajmy więc kciuki, by wydawnictwo DC zdecydowało się wysłać na emeryturę wysłużonego Jokera czy Lexa Luthora; let's bring Ding-Dong Daddy back!