niedziela, 19 marca 2023

Panele na niedzielę: edycja korespondencyjna #2!

Co prawda ostatnio zamknęliśmy już Silver Age Tytanów, ale pozostała nam jeszcze jedna bonusowa atrakcja: kolumny z listami! W poprzednim wpisie im poświęconym przejrzeliśmy fanowską korespondencję aż do numeru #9 włącznie; dziś ruszamy dalej! 

Logo kolumny z listami nadal sprawia wrażenie, jakby ktoś się jąkał

Zaczynajmy!

Z numeru #10:

Na początek - Barry snuje rozważania na temat helikoptera Tytanów:

Barry odnosi się tu do numeru #8, tego z maszyną śmierci zwaną Honey Bun oraz tłuczeniem faszystów po ryjach. Nic dziwnego, że odnosi się do konkretnego modelu - Irv Novick, artysta znany wcześniej z komiksów wojennych, korzystał zdecydowanie z reference material

Keesler AFB, z której pisze Barry, to oczywiście "Air Force Base". Neat! A skąd Tytani mają pieniądze na helikopter? No cóż, Barry mógłby czytać uważniej; narracja numeru #8 tłumaczy, że to dzięki nagrodom za łapanie przestępców. Dochodowy biznes!

 Tymczasem Randy zżyma się:

Opinia ta wywołała małą korespondencyjną wojnę w kolumnie korespondencyjnej, co niedługo zobaczymy!

Brian proponuje śmiały koncept:

Brain, przybywam do ciebie z odległej przyszłości; zobacz, co można obejrzeć w telewizji w roku 2023!

Nie wspominając już o animowanych Teen Titans, czy późniejszych Teen Titans Go! Jasne, wszystko to inspiruje się bardziej erą komiksowych New Teen Titans z lat '80, ale serial aktorski zawierał parę fajnych odniesień do oryginalnego składu.

Z numeru #11:

Dan wygłasza opinię na temat tematu-rzeki: nastoletni slang u Tytanów; yay or nay?

Redakcyjna odpowiedź może wydawać się trochę unikiem, ale coś jest na rzeczy: sam przecież wolę kiedy w tych dwudziestostronicowych zeszytach wszystko jest podkolorowane i zintensyfikowane. Dan wolałby krok w stronę realizmu (i faktycznie Tytani w tym kierunku powoli zmierzali), ale czytanie współcześnie tego slangu lat '60 is a delight.

Trzech wesołych marynarzy gratuluje:

Ach, Jimmy Olsen! Najlepszy kumpel Supermana to wspaniała postać, prawdziwy symbol Silver Age. Może to jednak dobrze, że nie trafił do Tytanów; owszem, był nieco starszy, ale przede wszystkim jego przygody to zwykle taki festiwal absurdu i groteski, że zmieniłby ton całego magazynu. 

Poza tym, co za okrucieństwo ze strony wydawnictwa; nie posłać pin-upu Wonder Girl samotnym marynarzom? Inferior Five, parodystyczna drużyna superbohaterów, była już wspominana w poprzednich redakcyjnych odpowiedziach - może to więc czas, by ich pokazać?

Inferior Five #6 - w tej przygodzie trafiają do biura DC; potężny rysownik łapiący Blimpa za nogę i ściągający go pomiędzy panelami to sam Carmine Infantino!

Jak można przeczytać w albumie The Silver Age of DC Comics:

The story overflowed with appearances by 1967 DC personnel although penciller Mike Sekowsky made a point to keep his own face obscured by word balloons. Writer E. Nelson Bridwell and inker Mike Esposito weren't so lucky. 

Mieliśmy już marynarzy, ale to czytelniczka Sheila bierze się za shipping

Aquachick, Tula, faktycznie uczestniczyła w podwodnych przygodach na łamach Aquamana! Oryginalna Batgirl to obecnie bardzo deep cut; Betty Kane (później zmieniono pisownię imienia na "Bette") pojawiła się w roku 1961 i doczekała się w Silver Age oszałamiającej liczby siedmiu występów. Oto ona, razem z ówczesną Batwoman:   

Reprint z albumu The Silver Age of DC Comics... w który wsiąkłem dziś na godzinkę!

Ten pin-up to cała osobna historia! Widzicie, kto się podpisał? Bob Kane, znany szeroko jako twórca Batmana. I chociaż miał niezaprzeczalny w tym udział, jego największym talentem było wklejanie swojego nazwiska gdzie tylko można - trochę jak Stan Lee, choć Lee miał już raczej solidniejsze kreatywne zasługi! Dochodziło nawet do tego, że Kane podpisywał się pod cudzymi pracami. Dla uczciwości: nie było to jakieś artystyczne złodziejstwo per se, a po prostu korzystanie z usług godzących się na anonimowość ghost artists. Faktycznym autorem pin-upa powyżej jest - co ponownie można znaleźć na łamach świetnego albumu The Silver Age of DC Comics -  Sheldon Moldoff. Jak pisze o nim Benito Cereno

 Without a doubt, however, Moldoff's best known contribution to comics is his extended tenure as the uncredited artist of Batman between the years 1953 and 1968. He drew stories for nearly every issue of Batman between #81 and #199, and nearly every issue of Detective Comics between #199 and #372.

    The early part of this period contained the weird “sci-fi” era of Batman history, which has come to be defined visually by Moldoff's smiling, barrel-chested Batman. In the 1950s, Moldoff co-created such characters as the original Batwoman and Bat-Girl, Ace the Bat-Hound, Bat-Mite, Calendar Man, Mister Freeze, the second Clayface, and the Club of Heroes.

No i właśnie, druga ciekawostka: ówczesne postacie Batgirl i Batwoman zostały stworzone dosłownie jako gotowe romantic interests dla panów, w reakcji na coraz częstsze oskarżenia o homoerotyczne podteksty przygód Batmana i Robina. Celem i ambicją tej Batwoman (Kathy Kane, w odróżnieniu od późniejszej Kate) było wyjść za Batmana i kropka.

Batgirl, Batwoman, Ace the Bat-Hound oraz psotny imp Bat-Mite wylecieli z komiksów z Batmanem w 1964, kiedy redaktor Julius Schwartz uznał całą tę gromadę za "too silly" nawet jak na Silver Age. Czy mógł wiedzieć, że Ace dostanie własny film animowany w 2022?

Z numeru #12:

Darlene - nie ona pierwsza, nie ostatnia - wzdycha do Dicka Graysona:

Wyjątkowo krótka piłka ze strony redakcji!

Colleen podchodzi do sprawy nieco poważniej: 

Sporo listów od fanek porusza kwestię reprezentacji postaci kobiecych - to naprawdę wyraźny wątek na łamach kolumny korespondencyjnej. Tak, wybieram tu te zabawniejsze listy dotyczące wzdychania do Robina czy innego shippingu, ale fanki Tytanów zwracały też uwagę na poważniejsze sprawy. No i na strój Wonder Girl też, bo kto powiedział, że nie można w jednym liście upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu?   

Ken sugeruje:

Nie jest pierwszy z tą sugestią, ale nie dziwię się redakcyjnej odpowiedzi! Legion składał się wtedy, jeśli dobrze pamiętam, z 26 bohaterów i bohaterek. Są granice!

Z numeru #13:

 Toni, sprowokowana listem Randy'ego z numeru #10, wjeżdża na pełnym gazie:

Ale cóż innego może powiedzieć zastraszona redakcja! Toni już na pewno rozciera knykcie pod ich biurem.

Lamont postuluje:

Ach, Monster Bait, piękna wakacyjna fabuła! Sporo listów to właśnie głosy poparcia lub krytyki w sprawie członkostwa poszczególnych postaci w zespole. Fanowski głos doczekał się wysłuchania, gdyż - jak pamiętamy - Speedy dołączył do zespołu jako stały członek, Aqualad został zaś wysłany z powrotem w morską toń.

"Lamont" to super imię, swoją drogą; kojarzy mi się głównie z Lamontem Dozierem, artystą związanym z Motown Records... oraz Lamontem Cranstonem, znanym szerzej jako The Shadow.

Martin podpuszcza:

Kolumny korespondencyjne, jak wspominałem przy okazji poprzedniego wpisu, to fandom moderowany - ale głosów krytyki i tak dopuszczano sporo! Wiadomo, bez tego ten dział magazynu byłby nudny jak flaki z olejem; kto chciałby czytać nieustanny koncert pochwał. Krytyka konstruktywna była często punktem wyjścia do dyskusji i zmian, zaś listy takie jak ten Martina - dokładały kolorytu, wartości komicznej... i też na pewno służyły budowaniu środowiska, gdyż inne osoby mogły potem pisać diatryby w obronie ulubionego tytułu. 

I w razie czego, pamiętajcie - jeśli ktoś zapyta was o the worst comic ever, jest to ten numer Tytanów z motocyklistą Scorcherem. Hey, Martin said so!

Z numeru #14:

John zwraca uwagę, zaś Mike stara się wybrnąć:

W poprzednim wpisie o fanowskich listach wspominałem o tradycji czepiania się detali i redakcyjnych pomyłek - oraz oferowania rozwiązań! Marvel nagradzał taką kreatywność wysłaniem tzw. No-Prize, pustej koperty, zaś redakcja DC - po prostu miłym słowem. John i Mike mówią tu o historii z kosmicznym didżejem oraz laserowym desperado, a konkretnie tym jednym panelu:

Faktycznie, czerwone podeszwy!

Zaciekawiony, ściągnąłem z półki mój omnibus; we współczesnym wydaniu...

...pokolorowali już poprawnie! W sumie zrozumiałe, skoro było to obiektem dyskusji w kolumnie korespondencyjnej.

What a cool little detail! Macie też okazję porównać, jak prezentuje się skan oryginału oraz współczesny reprint. Prawda, że oryginał ma więcej charakteru? Nic dziwnego, bo był przecież rysowany z myślą właśnie o ówczesnych praktycznych technikach drukarskich, przez co kolory i cieniowanie często w praktyce prezentowały się naturalniej. To zjawisko z tej samej półki, co pixel art prezentujący się lepiej na starszych wyświetlaczach kineskopowych niż współczesnych supermonitorach:

To samo wyświetlone na kineskopie oraz na współczesnym monitorze; niedoskonałości tego pierwszego były świadomie wykorzystywane! Na nowszym wyświetlaczu magia gdzieś nieco umyka; jak to czasami bywa, niedoskonałość jest wartością dodaną. 

Dlatego też współczesne reprinty starych komiksów są precyzyjne oraz dokładne... ale kolory mogą wydawać się przesycone, a linie - niedzisiejsze. Wiele robiono z myślą o tym, jak prezentować będzie się rezultat finalny: na papierze z lat '60 oraz przepuszczony przez sprzęt drukarski z lat '60!

Sara domaga się kolejnych dziewcząt, zaś Thomas docenia łotrów:

Hej, nienajgorszy pomysł! Ding-Dong Daddy to jeden z moich ulubionych łotrów z tej ery Tytanów, mógłby obdzielić Scorchera odrobiną swojego śliskiego uroku.

A na koniec, Kevin z kolejną sugestią:

Hey, it's not like time travel exists or anything! To, że Superboy spędza pół życia w trzydziestym wieku z Legionem Superbohaterów to jedno - ale redakcyjna odpowiedź jest dziś dodatkowo zabawna, gdyż doczekaliśmy się przecież Superboya będącego osobną postacią.


I to tyle na dzisiaj; za tydzień zanurkujemy zapewne ponownie do worka z listami z epoki!

 

~.~

Missed an episode? Chronologiczną listę wszystkich naszych dotychczasowych spotkań z Tytanami możesz znaleźć klikając tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz