Moon Knight - yet another Marvel production (YAMP)! Czy przeniesienie na ekran tej nieco mniej znanej postaci było dobrym pomysłem? Jak to zwykle z superbohaterami - the more, the merrier, ale nie obędzie się i bez odrobiny krytyki. Po raz pierwszy pisałem o tej postaci tutaj - zachęcam do kliknięcia, jeśli chcecie zobaczyć nieco kadrów z lat '70!
![]() |
Nawet potęga księżyca nie ustrzeże was przed (raczej drobnymi) spoilerami poniżej! |
Marketing, jak to on ma w zwyczaju, zapowiadał nową jakość: a boundary-pushing series z niezwykłą jak na Disneya brutalnością i autentycznymi egipskimi głosami. Myślę, że śmiało możemy to wsadzić między marketingowe bajki - to nadal raczej konwencjonalna miniseria Marvela. Koleś w prześcieradle bije złoczyńców, egipski panteon traktowany jest jak nordycki w Thorze, a komentarz kulturowy to (znane już z Black Panther) "no, Brytyjczycy nakradli się tych egipskich reliktów, co nie?" I żeby nie było nieporozumień: jestem przecież fanem superhero action i cała reszta też mi odpowiada - it's all good fun! - ale nie czułem, bym dostał tu cokolwiek nowego.
![]() |
Rozwalić muzealną łazienkę: pewnie, ale sprzątać nie ma komu! |
Założenia: pracownik muzeum cierpi na problemy ze snem - i szybko okazuje się, że ma on tak naprawdę drugą tożsamość... a tożsamość ta ma z kolei swoje superbohaterskie alter ego, awatara wyklętego egipskiego boga Khonshu. I nie są to bynajmniej wszystkie osobowości, które kryją się w jednym ciele! Potem dostajemy raczej marvelowską sztampę - inny awatar chce przebudzić inne złe bóstwo, you fight your dark mirror, all that jazz.
![]() |
Antagonista - Arthur Harrow - nie jest jakaś wielką postacią komiksową, więc i tu nie był przesadnie głęboko zarysowany. Ethan Hawke wyglądał jednak super! |
Oscar Isaac ciągnie cały serial - gra przerażonego muzealnika, by w mgnieniu oka dopuścić do głosu osobowość zahartowanego pustynnego najemnika. Nie musi nawet nic mówić; odmienna postawa, mowa ciała i mimika sprzedają transformację lepiej niż jakiekolwiek efekty specjalne! To zdecydowanie najjaśniejszy punkt tej produkcji - i wyobrażam sobie, że rola taka to wyśniony popis dla niejednego aktora.
![]() |
Podobało mi się wizualne wykorzystanie luster; może nic super oryginalnego, ale przemyślane oraz konsekwentne. |
Pod płaszczykiem akcji i egipskiego folkloru jest to jednak właściwie serial o niczym. Mamy intrygę - dobrą i dynamiczną - ale nie potrafiłbym uczciwie odpowiedzieć, jaki zamysł miał właściwie być silnikiem pod narracyjną maską. WandaVision była o przepracowywaniu traumy; Hawkeye o otwieraniu się na innych. Moon Knight mówi że... uh, nie wkurzaj egipskich bogów, bo dojadą cię kolesie z głowami zwierząt?
Trochę błaznuję, ale rdzeń tego argumentu wydaje mi się uczciwy. Główny bohater próbuje pogodzić skonfliktowane aspekty samego siebie, ale nie jest to analiza przesadnie głęboka - koniec końców widzimy na ekranie dosyć banalny manewr "a wszystko to przez dziecięcą traumę". Sure, it makes for good dramatic storytelling, ale mało kto chyba odejdzie od tej historii w stanie intelektualnego pobudzenia.
![]() |
Psychiatra-manipulator to też strasznie zmęczony motyw, ale nie dojono go tu ponad miarę |
Ciekawe są za to próby utrzymania niepewności. Co jest rzeczywistością, a co snem? Czy Marc jest mechanizmem obronnym Stevena, czy Steven komfortowym wytworem Marca? Czy antagonista, Arthur Harrow, to przywódca kultu - czy może czy psychiatra próbujący wyrwać naszego bohatera z paszczy szaleństwa? Czy wygląd boga Khonshu to w istocie echo odnalezienia ptasiego szkieletu w młodości bohatera?
![]() |
Khonshu miał zaskakująco mało obecności w serialu; w komiksach potrafi być głosem nachalnie szepczącym do ucha Moon Knightowi - dynamika trochę a'la Venom, ale zamiast "zjedz jego mózg!" Khonshu kusi "ukarz go mocniej!" W serialu główny wewnętrzny dialog przebiega jednak na linii osobowości Steven-Marc. |
Problem tylko w jednym: to nadal MCU, więc pomimo desperackich starań twórców wiemy przecież, że odpowiedź jest jedna. Czy wszystko to było tak naprawdę w jego głowie? Lol nope, gods and superheroes are obviously real, mają superkostiumy i co weekend rzucają w siebie samochodami! Wraca więc mój ostatnio poruszany problem z Marvelem - wspólne uniwersum wydaje się coraz bardziej ciężarem niż korzyścią. W próżni dylematy związane z poczytalnością głównego bohatera byłyby intrygujące, ale w MCU? Fuggedaboutit!
![]() |
Ale przynajmniej są wielkie potwory i się nawalają, so there's that! |
Od strony kinematograficznej: nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś w studiach Marvela bardzo wziął sobie do serca pochwały za zdjęcia w Black Panther. Pamiętacie tę scenę, gdy Killmonger wchodzi do sali tronowej, a kamera obraca się i widzimy perspektywę do góry nogami? Śmiały, symboliczny manewr, można było wtedy czytać w recenzjach, dobrze oddaje dezorientację oraz pałacowy przewrót. Może to moje subiektywne wrażenie, ale od tego czasu Marvel pakuje ten trik gdzie tylko może - perspektywa odwrócona o 180 czy 90 stopni stała się chyba nową "długą sceną walki kręconą w jednym ujęciu", która tak podbiła serca widzów netflixowego Daredevila (zaznaczam "netflixowego", gdyż disneyowska kontynuacja ponoć za pasem). Był taki okres, kiedy chyba każdy serial superbohaterski musiał mieć sekwencję a'la walka w korytarzu Matta Murdocka! Nie mówię, że to źle; może po prostu czuć nieco diminishing returns - nawet atrakcyjne triki z każdym powtórzeniem robią coraz mniejsze wrażenie.
![]() |
Najlepsze sceny akcji to moim zdaniem nie starcia potworów, a good ol' punching! |
Sekwencje akcji były na tyle dobre, że złożę tu solidny komplement: w najlepszych momentach przypominały mi serialowego Arrow. Ile by nie mówić o soap operowości przygód Szmaragdowego Łucznika (która zresztą osobiście mi nie wadziła), choreografia i zdjęcia były tam zawsze prima sort - niemal każdy odcinek zawierał moment, przy którym robiłem wow lub auu (jeśli ktoś akurat zainkasował przekonująco nakręconego gonga). Grający Olivera Queena Stephen Amell pokazywał się też w wrestlingowym ringu, a później przeszedł do Heels, serialu na temat zapasów - i było to wyczuwalne. Anyways, chcę raz jeszcze pochwalić Moon Knighta - szczególnie przy scenie na dachu z drugiego odcinka pomyślałem no, w końcu ktoś zrobił w telewizji równie dobre mordobicie, co w Arrow.
![]() |
Mr. Knight - kolejna osobowość głównego bohatera! |
Moon Knight jest więc niezły, ale też nie prezentuje niczego szczególnie nowatorskiego. Jaki był zatem sens jego ekranizowania? Wszystko zależy od stopnia naszego cynizmu. Dla fanów postaci - a każda postać komiksowa jest czyjąś ulubioną - samo zobaczenie Moon Knighta w wersji aktorskiej to z pewnością święto, i nie ma tu z czym dyskutować! Jest to również przykład improvement by iteration - marvelowskie seriale są na tyle podobne, że każdy kolejny może pozwolić sobie na robienie właściwie tego samego... ale o te dwa procent lepiej. It may not be all that impressive, but it keeps refining the formula. Jeśli zaś chcemy być cyniczni: studio grzebie po prostu w beczce z licencjami, wyciąga coś z coraz większych głębin, po czym throws it at the wall to see what sticks. Kiedy to nie fabuła czy postać, to może chociaż aktor?
![]() |
Bardzo podobało mi się oddanie klasycznej komiksowej peleryny tworzącej półksiężyc! |
Jeśli wierzyć spekulacjom, drugiego sezonu Moon Knighta raczej nie zobaczymy... i moim zdaniem jest to w porządku. Bawiłem się dobrze, ale czasem enough is enough; na tym etapie mamy praktycznie kompletną historię, a najważniejsze aspekty postaci doczekały się ukazania. Więcej mi nie trzeba! Moon Knight może teraz spokojnie dołączyć do jakiegoś zespołu lub pojawiać się w okazjonalnych cameos - co jest perspektywą o tyle wygodną, że jest przecież CGI creature z w pełni zamaskowaną twarzą. A może Khonshu mignie gdzieś w nowym Thorze wraz z innymi bóstwami? Jeśli jednak chodzi o solową serię - jest dobrze, and sometimes it's better to quit while you're ahead.
Uczennica-fanka postaci (tak, nastoletnia fanka Moon Knighta w roku 2022 - i to jeszcze grubo przed serialem!) była bardzo ucieszona; twierdzi, że z początku nie widziała Isaaca w tej roli, ale ultimately he won her over i teraz jest chyba jej ulubioną wersją postaci. To właśnie dla niej był ten serial, i aż serce rośnie, kiedy widać fanowską radość!
Każda postać jest czyjąś ulubioną.
...ale słuchajcie, gdyby Moon Knight przy każdej transformacji miał sekwencję i muzykę z Sailor Moon, jakość rozrywki poszłaby w górę jak dynamit!
♫ MOOOOON KNIIIIIIIIIGT ♫, bandaże wskakują mu na klatę, kaptur zasłania twarz, crescent darty pojawiają się na piersi - czujecie to, nie kłamcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz