piątek, 10 stycznia 2025

That's always worth celebrating!

Hej, panno Chavez, jaką dziś mamy okazję?

To kluczowe!

A poza tym... to już czwarte urodziny bloga!

Spełniły się moje zeszłoroczne życzenia: rok ten był faktycznie lepszy, choć mam wrażenie, że krążę w stałym cyklu pomiędzy pracą - czy to zawodową, czy w domu - a chrapaniem na kanapie lub w łóżku (nie pytajcie mojej żony o to chrapanie). Przeprowadzka daje w kość! Ja pierdzielę, pomyślicie pewnie, ile on będzie pisał o tej przeprowadzce, skoro zmienił adres już rok temu... ale samo przeniesienie gratów to bynajmniej nie koniec: teraz przyszedł czas na wykańczanie kolejnych pomieszczeń, pierwsze próby organizacji przestrzeni na zewnątrz (taras i ogród!) oraz sprzątanie. Masę, masę sprzątania. Nie zapominajmy też o dokumentach - nie chcę was nawet straszyć tym, ile kosztował sam komplet papierów związanych z zakończeniem budowy (dobra, postraszę: pięć tysięcy)!

Jak co roku - cieszę się więc z relaksu we własnym zakątku internetu, w którym od lat piszę już zarówno rzeczy poważniejsze, jak i absolutne duperele. Facebook umarł, zwijam się stąd, czytam od czasu do czasu pożegnalne wpisy rozmaitych fanpejdży; część przenosi się na Bluesky (bo Xitter też przecież umarł), część szuka jeszcze innych zieleńszych łąk, a ja coraz bardziej doceniam starego, dobrego blogspota. Jest tu miejsce na dłuższe treści, na bezproblemowe zamieszczenie grafik i linków, na łatwe grzebanie w archiwach; jeszcze wrócicie kiedyś do autorskich, prywatnych blogów!, śmiałem się przed laty, ale teraz śmieję się już nieco inaczej: przy współczesnej architekturze internetu blogosfera naprawdę wydaje się coraz bardziej przytulna. Jeśli i wy zdecydujecie się wrócić, trzymałem tu zapalone światło cały czas; I'm the Torchbearer, after all!

Ale nie wchodźmy w refleksje nad stanem świata oraz internetu; przyjrzyjmy się lepiej stanowi bloga, szczególnie od strony komiksowej! W styczniu odświeżyłem sobie jedną z moich ulubionych serii, The Immortal Iron Fist doskonałego duetu Fraction/Aja:

Mam pełno grafik niewykorzystanych w oryginalnych wpisach! Folder z blogowymi materiałami zajmuje po czterech latach około 20 GB; wiele z tego to nieprzycięte albo zdublowane zdjęcia, ale i tak uważam to za zawrotność ilość. To naprawdę same grafiki! 

Opisanie tej serii było realizacją jednej z zapowiedzi, które wygłosiłem rok temu! Jak zwykle: Anglista nierychliwy, ale słowny, możecie więc spodziewać się realizacji pozostałych... po prostu może to zająć kilka lat. Góra kilkanaście.

But maybe I'm selling myself short; w lutym zrealizowałem bowiem kolejną zapowiedź, tym razem w formie tekstu o Journey into Mystery Gillena!

Komiks o wartościowym przesłaniu!

W marcu - jak to okresowo bywa - ponownie dałem się wciągnąć na orbitę X-komiksów; tym razem okazją był koniec ery Krakoa, najnowszego cyklu w mitologii mutantów. Wcześniej czytałem już pojedyncze serie, ale tym razem wziąłem się za analizę całości - zaczynając od flagowego tytułu linii pod sterami Jonathana Hickmana.

X-Men jego autorstwa to prawdziwa uczta dla fanów! Miejscami nie jest to najbardziej przystępny materiał, ale liczba warstw oraz historycznych odwołań to czysta przyjemność w rozplątywaniu. No i Magneto jest tak efektowny, jak być powinien!

Era Krakoa - jak wiele komiksowych historii - dobiegła końca raczej chaotycznie, ale komiksy superbohaterskie rozwijają się przez iterację znajomych motywów; w kategorii "nacji mutantów" Krakoa była ciekawsza niż Utopia, zaś Utopia była ciekawsza niż Genosha. Kiedy wrócimy do tego konceptu - rozbłyśnie z pewnością jeszcze jaśniej!

W kwietniu poszedłem w poważniejsze rewiry: dorwałem w końcu wielokrotnie nagradzany komiks Ducks: Two Years in the Oil Sands autorstwa Kate Beaton. Uwielbiałem tę autorkę już od czasu internetu gładzonego, kiedy zaczęła tworzyć swój pierwszy komiks sieciowy - a teraz dała nam komiksową autobiografię, w której brawurowo splatają się dyskusje osobiste, kulturowe, ekonomiczne oraz ekologiczne. Ducks zasługują na każdą otrzymaną nagrodę i w kategorii komiksu (auto)biograficznego mogą śmiało rywalizować z Mausem, Persepolis czy Fun Home.

A do tego jaka to piękna historia sukcesu autorki: od śmiesznych bazgrołów w internecie aż po Eisnera i miejsce w komiksowym panteonie! Wiedziałem, że dasz radę, Kate <3

W maju ryłem przez rozmaite serie z ery Krakoa, ale nie znalazło to jeszcze odbicia na blogu; kontynuowałem jednak pokoleniową podróż przez kolejne generacje X-Menów, tym razem skupiając się na młodzieży z Academy X (jeszcze wpis lub dwa przed nami!). 

W czerwcu byłem już gotowy zgłosić kandydaturę do roli tej niedocenionej serii ery Krakoa: honor ten przypadł nowej inkarnacji X-Force spod pióra Benjamina Percy'ego. Krakoa ma lepsze komiksy, ale lubię wchodzić w rolę czempiona tytułów klasy B - a X-Force to właśnie, kradnąc gombrowiczowską frazę, pierwszorzędny tytuł drugorzędny. Rekiny, wybuchy, szalona biotechnologia, adamantytowa deska surfingowa!

Z takim właśnie nastawieniem należy podejść do tej serii!

Zbadałem też teren w temacie marvelowskich komiksów o Obcym - i okazały się naprawdę solidne! Wpis ten, swoją drogą, był najczęściej czytanym wpisem o tematyce komiksowej w tym roku; podejrzewam, że szeroki crossover appeal postaci ksenomorfa zrobił swoje.

Forma antologii przypomina starsze tytuły Dark Horse, ale kreska jest na wskroś współczesna, a scenariusze chyba nawet ciekawsze!

Mam nadzieję, że doczekamy się niedługo ładnego omnibusa najnowszych komiksów z Obcym; miejsce na półce zarezerwowane!

W lipcu postanowiłem polecić coś z zupełnie innej beczki - pięknie rysowaną serię World's Finest, która opowiada o początkach współpracy Batmana i Supermana (wraz z wianuszkiem innych wpadających z wizytą postaci). Mark Waid czerpie garściami z ducha historii z Silver Age, ale pisze we współczesnym stylu; weterani będą miejscami dusić się ze śmiechu, zaś nowicjusze zobaczą, co takiego fajnego w całej tej gromadzie postaci w kostiumach!

To seria, w której Batman się uśmiecha! Spójrzcie tylko, ile ma radochy z dogryzania Oliverowi.

W sierpniu zacząłem podbudowę do zapowiadanego tekstu o X-Factor z roku 2005... wyciągając na światło dzienne X-Factor z 1991. Pomimo humoru Petera Davida seria zestarzała się bardzo mocno, szczególnie od strony wizualnej; był to przynajmniej dobry materiał poglądowy na temat lat '90 w komiksie!

Uciekajcie, to Mutant Liberation Front, w skrócie MLF! Złapią was i każą wam czytać komiksy z tej ery.

Rozrywką zdecydowanie wyższej klasy było Harrow County; fantastyczna podróż przez amerykański folklor autorstwa Cullena Bunna i Tylera Crooka. To prawdziwy projekt miłości - do tego stopnia, że rysownik pokusił się o nagranie do niego autorskiego soundtracku!

Niedawno wyszła też planszówka na motywach komiksu - i jest doskonała! Recenzja na pewno pojawi się na blogu... ale nie za szybko, gdyż zawartości do ogrania jest tam kilka kilo.

Wrzesień obył się bez wpisów komiksowych - poza garścią ciekawostek w ramach Variety Show; być może początek roku szkolnego na to nie pozwolił? W październiku wróciłem jednak ze zdwojoną siłą, pisząc o Venomie Donny'ego Catesa (nie spełnił moich nadziei) oraz bawiącym się ufologiczną mitologią Saucer Country (to z kolei bardzo udane, szczególnie jak na projekt powstający tak długo i zmieniający po drodze wydawnictwa).

A to ci oferta!

Niezwykły tytuł, naprawdę; analiza kulturoznawcza folkloru ufologicznego oraz polityczny thriller w jednym, rzecz uczciwie jedyna w swoim rodzaju.

Listopad przyniósł powrót do Young Avengers Kierona Gillena: kolejnej młodzieżowej drużyny, bo przecież uwielbiam młodzieżowe drużyny superbohaterskie. Young Avengers to piękna mucha w bursztynie z poprzedniej dekady - tak wyglądała wtedy młodość, to właśnie było na fali! Aż łezka się w oku kręci.

Nordycki bóg, mutant, kosmita, czarodziej, dziewczyna z innego wymiaru... ale i tak, kto jest tu najbardziej cool? Kate Bishop, jak zawsze. Hawkeye for life ✊

Grudzień upłynął zaś pod znakiem planszówek, nie komiksów - zdradzę wam jednak, że nadrabiałem przez ten czas ostatnią dekadę Nightwinga! Może i on doczeka się w końcu osobnego wpisu?

W tym roku nie będę składał kolejnych zapowiedzi co do komiksów, które planuję omówić; doświadczenie uczy, że przyjemnie jest po prostu popłynąć na fali i zobaczyć, co przyniesie los. Podzielę się jeszcze na koniec ciekawostką: choć uważam ten blog przede wszystkim za miejsce celebracji komiksu, sześć z dziesięciu najpopularniejszych wpisów zeszłego roku stanowiły... recenzje planszówek! Widać, że pragniecie planszówkowych rekomendacji - i doskonale się składa, gdyż kolejne teksty już nadchodzą. Miłym akcentem na tym polu był czytelniczy kontakt z pytaniem o możliwość zamieszczenia recenzji Marvel D.A.G.G.E.R. na jednej z grup hobbystycznych; podejrzewam, że to właśnie za sprawą tego sympatycznego gestu tekst ten wybił się na pierwsze miejsce spośród najczęściej czytanych w tym roku. Jest póki co marginalnie tylko mniej popularny niż inny stały hit, analiza marvelowskiego Swimsuit Special z 1991; trudno jednak wygrać z superbohaterami w plażowym negliżu!

Dobrze, dość już na dziś! Czas zainaugurować rok piąty; it's the end of a year, start of a new one, jak mówiła dziś wcześniej America Chavez. And we're alive.

Dzięki za kolejny rok razem! Archaiczna platforma - archaiczną platformą, lecz mam nadzieję, że spotkamy się tu jeszcze nieraz; to dzięki wam ten blog jest czymś więcej, niż tylko pisaniem do szuflady!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz